Bardzo często, kiedy rozmawiamy o karmieniu naturalnym, pojawiają się głosy mam, które są smutne. Mamy mówią, że mimo planów karmienia jak w wytycznych, coś poszło nie tak. Karmiły tydzień, dwa, miesiąc, trzy miesiące, sześć miesięcy. Mówią przy tym, że im się „nie udało” albo karmiły „tylko tyle i tyle”. Są smutne, mają żal, złość w sobie. Czasem mają poczucie porażki lub poczucie winy. Zaraz potem pojawiają się osoby, które nie karmiły i uważają że wmawia się im że powinny czuć się winne, a jeszcze później osoby, które faktycznie wmawiają, że te co nie karmiły powinny czuć się winne, albo w ogóle przejść nad tym do porządku dziennego.

Po pierwsze: każde karmienie się liczy.

Każde! Dla mamy, która karmiła 2 tygodnie, to były aż dwa tygodnie, kiedy dziecko dostawało jej pokarm. Dwa bardzo cenne tygodnie. Nie udało się dłużej – trudno, a może nie trudno. Takie jest życie, może następnym razem będzie inaczej, a może nie będzie. Jak by nie było, tych dwóch tygodni nikt im nie zabierze, nie zabierze też trzech tygodni, trzech miesięcy ani trzech lat. Oczywiście długość karmienia ma znaczenia dla mamy i dziecka, ale czasem po prostu wychodzi inaczej niż zakładaliśmy lub chcieliśmy. Bywa, że trudno się z tym pogodzić, ale nadal nie umniejsza to próbom karmienia i karmieniu (ile by ono nie trwało), które mama i dziecko dzielili.

Druga rzecz to poczucie winy.

Jest to normalna emocja, która pojawia się kiedy nie udało się osiągnąć celu, np. karmić tak długo jak chciałyśmy albo kiedy skończyłyśmy z jakiegoś powodu wcześniej niż zrobiłybyśmy to teraz.  Te przykre i doskwierające emocje oznaczają, że kochamy swoje dziecko – a to już raczej dobrze o nas świadczy, prawda? J  Mamy prawo czuć się z tym źle,  ale mamy też prawo nie czuć się z tym źle. Taki żal i smutek to jednak nadal normalne emocje, kiedy tracimy coś raz na zawsze, kiedy wiemy, że coś kończy się definitywnie – np. właśnie karmienie piersią. Karmienie jest ważne dla kobiet y i dla dziecka, naturalnym instynktem jest potrzeba wykarmienia dziecka – nawet, jeżeli nie jest ona silna lub nie leży na wierzchu naszych potrzeb i emocji – to jest ona obecna. Z naturą nie wygrasz. Tak więc,  właśnie spektrum negatywnych uczuć wywołuje strata i jest to podobne otoczenie emocjonalne, jakie towarzyszy żałobie. A żałobę mamy prawo przeżyć jak chcemy.

Wyrzuty sumienia?

Myślę, że w żadnym jednak wypadku, nie wolno mówić o tym, że kobiety, które nie karmiły, odstawiają wcześnie dzieci od piersi powinny mieć wyrzuty sumienia. Sugestie, że to, co robią jest złe, nienormalne lub głupie i powinny żałować lub się wstydzić są w moim odczuciu wysoce niemoralne. O tym, dlaczego kobiety nie karmią, lub nie chcą, lub karmią krótko wiedzą jedynie one. Nie tylko nie muszą z tego się tłumaczyć, ale i nie potrzeba uświadamiać im, co my myślimy o takim karmieniu lub niekarmieniu. Tak nie robi żaden szanujący się promotor czy doradca. Nie odnosi się do siebie, nie odnosi się do tego ile sam karmił, nie stawia się w roli wzoru w konfrontacji 1 na 1. Promotor, doradca jest profesjonalistą i jego życie nie jest tu istotne. Tak samo jak Pani lekarz ginekolog nie opowie mamie o tym jak leczyła swoją nadżerkę, czy ile razy w roku sama robi USG jajników. Taka sama sytuacja jest z drugiej strony. Decyzje o tym jak długo karmić i kiedy to karmieni zakończyć podejmują kobiety i/lub dzieci.

W obu przypadkach, skrzywiona swoim doświadczeniem i opiniami troska o zdrowie i dobrobyt dziecka, kiedy nawet nie znamy osoby drugiej matki jest po prostu bezczelnością. Ważne jest też żeby pamiętać, że wybory działania innych kobiet nie stanowią krytyki ani oszczerstw pod kątem naszego działania.

Co istotne to fakt, że cele innej matki nie muszą pokrywać się z naszymi celami. Jej życie jest inne niż nasze, ma ona inne otoczenie emocjonalne, rodzinne, medyczne. Ma inne doświadczenia. Ma inne potrzeby i ma prawo podejmować inne niż nasze decyzje karmienia. Sukces laktacyjny zależy od indywidualnych celów jakie ma matka. Dla każdej kobiety sukcesem będzie coś innego.

Nie zapomnę nigdy rozmowy, w której mama wcześniaka cieszyła się, że karmiła go piersią cztery miesiące, a zupełnie obca osoba zapytała ją na forum „A dlaczego tak krótko?”.  Jednak o brakach w umiejętnościach wspierania się nawzajem może napiszę kiedy indziej…

Mamy, które karmić nie chcą i te, które chcą.

Jestem za świadomym wyborem i jak najszerszą edukacją. Nie jestem w stanie powiedzieć, jakie spektrum wiedzy i edukacji ma każda kobieta, z którą się stykam. Wiem natomiast ze wiele kobiet podejmuje decyzje o niekarmieniu lub zaprzestaniu karmienia nie, dlatego że są głupimi ignorantkami, ale dlatego że dostają wiedzę albo zniekształconą, albo nieaktualną lub – najczęściej tak bywa– nie dostają żadnej wiedzy. Kiedy podejmujemy decyzję na podstawie tego, co wiemy na chwilę obecną, to nie możemy mieć wpływu na to, co będzie działo się później. Przykładowo dzisiaj mama dostaje od lekarza informację, że skoro ma katar to czas odstawić dziecko od piersi. Po trzech miesiącach dowiaduje się, że nie musiała tego robić i że mogła dalej karmić. Jak byście się czuli? Ja bym była wkurzona. Tak, więc decyzja o przestaniu karmienia pewnie była świadoma – jedynie wiedza na podstawie, której była podjęta może być, niekatulana. Ba – mama może nie wiedzieć, że ta wiedza jest nieaktualna. Ale czasem może być tak, że wiedza jest aktualna ale okoliczności nie sprzyjają i karmienie się nie uda.

Każda kobieta momencie zakończenia karmienia z powodów niezależnych lub nieświadomie kończąca karmienie przedwcześnie potrzebuje czegoś innego. Uważam, że pomoc w takiej stacji jest już poza moimi kompetencjami. Natomiast na pewno empatia i zrozumienia, a dopiero w następnym kroku edukacja właściwa – nienarzucająca się, dostosowana do potrzeb i stanu emocjonalnego kobiety. Mówienie mamie, która odstawiła dziecko na podstawie nieaktualnej wiedzy ze tylko 5% kobiet nie może karmić, (co jest ewidentną bzdura) i że jest głupia, że nie poszukała innej wiedzy lub że dała się oszukać i „wszyscy wiedzą, że katar to nie jest powód do odstawienia” jest po prostu, tak zwyczajnie, po ludzku paskudne. Mówienie, że powinna się dokształcić, mówienie, że powinna była się w ciąży uczyć, albo że nie nadaje się na matkę wynika chyba z jakiś niskich, obrzydliwych emocji i muszę powiedzieć jasno – wstydzę się za osoby promujące karmienie piersią operujące takimi zwrotami. To jest obcinanie gałęzi, na której się samemu siedzi.

Jednak jest też druga storna medalu. Obstawanie przy wiedzy nieaktualnej, agresja w stosunku do osób, które pomagają matkom karmiącym lub matek karmiących tylko, dlatego, że samemu nie karmiło się piersią jest tak samo małe i tak samo niskie, chociaż często lepiej uzasadnione z powodu np. własnej porażki.

„Mamy w moim otoczeniu to wszystkie są głupie lub niedokształcone, bo tak krótko karmią”

Polskie matki chcą karmić piersią. Prawie wszystkie. Połowa pierwszych porażek doświadcza już w szpitalu, kolejna część zostaje zaniedbana po wyjściu ze szpitala. Kobiety w moim otoczeniu nie karmią, dlatego że nie dostały pomocy i wsparcia. Pamiętam jednak, że ja nie muszę o tym wiedzieć – to nie są moje piersi, to nie jest moje dziecko. Mamy moim otoczeniu wiedzą, że jestem – wiedzą, że mogę pomóc. Jeżeli macie mamy, w swojej okolicy, blisko lub daleko, mamy które nie karmią a wiedzą ze wy karmicie, to musicie się same zastanowić, – dlaczego nie przyszły do was? Dlaczego miały w nosie wasze opinie na temat ich karmienia? Dlaczego miały w nosie wiedzę którą macie. Problem nie musi leżeć w nich samych. Odpowiedź prawie nigdy nie jest oczywista.  Zawsze żałuję, że tak się stało i mama nie przyszła do mnie. Zawsze jest mi przykro, zawsze odbieram to, jako moją osobistą porażkę, ale ZAWSZE akceptuję i nigdy sama nie wciskam nosa tam gdzie mnie nie chcą.

„A co z tymi nie chcą karmić?”

A co to was obchodzi? A co z tymi, co nie chcą robić cytologii? A co z tymi, co nie chcą chodzić do dentysty? A co z tymi, co palą papierosy?

Zabierać im papierosy? Na siłę ciągnąć na kanałowe? Odpowiedzią jest edukacja. Niestety, w przypadku karmienia naturalnego zaprzepaszcza sprawę jej brak, brak pomocy, brak wsparcia na każdym poziomie – medycznym i niemedycznym.  Brak edukacji i właściwego podejścia do tematu pogrąża naszą misję.

Uważam też, że pytanie o to, dlaczego kobieta nie chce karmić piersią jest trochę dziwne jeżeli ma być zadane bez odpowiedniego przygotowania. Na forum publicznym, na Facebooku, na czacie nie do końca jest to pytanie na miejscu. Żadna kobieta nie musi się publicznie tłumaczyć z niekarmienia ani z karmienia. Jest to pewnego rodzaju wewnętrzna sprawa jej rodziny – pomimo, że samo karmieni piersią jest sprawą społeczną i ma wpływ na całą populację. W rozmowie 1 na 1 jest to jednak sprawa małego uniwersum rodziny.  Warto natomiast mówić, że warto karmić piersią, pokazywać zalety, jakie karmienie piersią niesie, jak wpływa korzystnie na rozwój dziecka i zdrowie matki. Jednak kluczowy  jest sposób, w jaki to przekażemy, gdzie, komu i w jakiej atmosferze.

Dlaczego koncerny robią to tak świetnie, a my nie?

Dlaczego koncerny są tak lubiane przez matki? Dlaczego mówi się o agresywnych aktywistkach a nie o agresywnym marketingu mleka sztucznego?

Ponieważ – jak wejdziecie na stronę Facebookową jakiegokolwiek mleka modyfikowanego na Facebooku, to zobaczycie – tam jest istna afirmacja macierzyństwa która idzie oficjalnym kanałem. Akceptacja i wyrozumiałość. Tak, pod płaszczykiem tego wszystkiego jest reklama i sprzedaż, ale przecież nam tez o to chodzi. My też chcemy sprzedać kobietom mleko matki. No ba, my im to chcemy dać za darmo, a nadal są osoby, które wybiorą sztuczną mieszankę za którą będą płacić. Dajemy ciała tam gdzie producenci mleka sztucznego są mistrzami. Nie umiemy dać się polubić. W połączeniu z majstersztykiem wykorzystania efektu czystej ekspozycji to my jesteśmy niestety daleko w tyle. O co chodzi? W skrócie – im jest ich więcej w szpitalach, przychodniach im są bardziej obrandowani, im więcej jest logotypów tym bardziej ich lubimy – czy chcemy czy nie. A jeżeli dodatkowo dołożymy do tego przekaz pełen akceptacji i afirmacji to po prostu na ich tle w promowaniu karmienia piersią wypadamy bladziutko.

To jak ta cała laktacyjna promocja dalej będzie wyglądała zależy OD NAS! Tak od nas – od promotorek, doradców, matek, dzieci. Od tego czy będziemy się czepiać matek, które nie karmią, czy będziemy krytykować kobiety, czy może jednak w tym naszym całym laktacyjnym szaleństwie zwrócimy się po oręż silną i skuteczną – wiedzę, empatię i wsparcie? Możemy pokazać twarz pełną wyrozumiałości i oferować – a nie narzucać – wsparcie, przekazywać – a nie imputować – wiedzę. Ale możemy też być takim laktacyjnym maszkaronem epatującym własną zajebistością i dzielącym matki na mądre co żałują i głupie co nie chcą. Tylko, że jako taki maszkaron to daleko na tym „skwaśniałym” mleku  nie pociągniemy.

Kategoria:

karmienie piersią,