Nie jestem oazą spokoju jeżeli chodzi o porady laktacyjne. Jeżeli pisze do mnie mama karmiąca, zagubiona, zdezorientowana i słyszę jakie gówniane informacje dostała od lekarza to zbiera mi się ciężkie przekleństwa, które wypluwam z siebie w stronę monitora.
Usiadłam nadrabiać zaległości mailowe. Czytam znów te same bzdury.
Dentyści!? Uczą tam Was na tych studiach o laktacji? Ale pytam czy uczą, a nie wspominają coś tam w międzyczasie.
No uczą czy nie, bo jak dentysta matce karmiącej mówi, że ma odstawić półroczne dziecko żeby mogła leczyć maluśki ubyteczek to mam ochotę pojechać do tego gabinetu i temu człowieku zapodać terapię szokową. Ale ta konkretna mama do mnie napisała. Bo głowę ma na karku, bo potrafi myśleć logicznie, ale ile kobiet posłucha takich konowalskich tekstów i odstawi dziecko żeby wyleczyć małą dziurkę? No ile? W dodatku podaje nazwę leku, który lekarz chce zastosować i mówi jej że z mlekiem tego się nie da połączyć, a co jest na ulotce… „można stosować w trakcie karmienia piersią”.
Co za bzdury opowiadają niektórzy lekarze to jedno, ale ja to bym chciała wiedzieć po co? Większość leków na naszym rynku matki karmiące mogą normalnie przyjmować. Prawie każdy ma bezpieczny zamiennik. Trzeba tylko sprawdzić, poszukać, dobrać dawkę – ale chyba przede wszystkim trzeba chcieć!! Tylko po co, skoro łatwiej kazać przestać karmić. Żeby wiedzieć trzeba się dokształcić.
Żenuła!
Ile razy idąc po poradę na bolącą nogę, bolący ząb, katar, alergię słyszymy „a po co to pani”, „a jaką to ma wartość”, „a nie za duże to dziecko”, „nie mogę pani leczyć”? Ja pierniczę! Aż mnie trzęsie od tekstów lekarzy, które przekazują mi czytelniczki. Zawijanie ręcznikiem piersi, masaże piersi, odstawienie z powodu kataru siennego, odstawienie bo RTG (Serio ludzie, wiecie jakie to są dawki tego promieniowania na RTG? Dzieciom się robi taką diagnostykę ale matce karmiącej już nie można?! Mleko do tego nie kiśnie.) odstawienie z powodu rezonansu magnetycznego, karmienie piersią po pół roku to lenistwo mamusi, mleczko trzeba podgotować jak mama jest chora itd. itd. Do szkoły – chce się powiedzieć, do nauki, do książek. Bierze się taka osoba za leczenie kobiety karmiącej, nie wie nic o laktacji i sprzedaje wiedzę zabobonną, gusła i głupoty. Bo żeby się jeszcze się zamknęła i nic nie mówiła – nieee, musi „inaczej się udusi”.
„taki duży chłopiec i ssie cycka” – do mamy niespełna roczniaka z całym szacunkiem – cycka to można do żony powiedzieć, a nie do pacjentki.
„zęby wychodzą to znaczy czas odstawić” – czas to wrócić na studia
„albo karmienie – albo leczenie” – a na pewno na szkolenie, idźcie dokształcać się, bo jak blogerka parentingowa wie lepiej, że można się leczyć i karmić to z całym szacunkiem, te studia medyczne są jakieś wybrakowane.
Wstyd, doktory – wstyd!
I niech mi nikt nie pieprzy głupot, że lekarz nie ma czasu się dokształcać. Niech sobie znajdzie inny zawód, a nie pcha się do udzielania porad bo w tej akurat profesji dokształcanie się to konieczność, a nie przywilej, to obowiązek. Ale prawie żaden lekarz nigdy w życiu nie przyzna się, że nie wie! Na pewno wie, laktacja, takie tam tylko mleko oczywiście, że coś tam wie i mówili mu na studiach. Woli powiedzieć co sobie myśli, nawet jak nie jest to zgodne z aktualną wiedzą. To ja się pytam, co w innych obszarach leczenia!? Może i inne dziedziny zdrowia matki i dziecka też nie do końca wie. Jak z mleczkiem mamy – coś tam dzwoni ale nie wie, w którym kościele to może i z wagą i z dietą dziecka i z jedzeniem mamy.
Doprawdy to co się dzieje w niejednym gabinecie lekarskim jest poniżej poziomu gruntu. Porady żywieniowe od ortopedy można nawet usłyszeć „Jak ja mam Pani zrobić rentgen stopy jak Pani karmi?” Nijak!
Litości!
Komentarze