Opowieści Amla Mater – Spełnione marzenie


Każda z czytelniczek bloga może wysłać do mnie – także anonimowo – opowieść o swojej drodze mlecznej o walkach jakie stoczyła, żeby udało się karmić dziecko tym co najlepsze – mlekiem mamy. Forma tej opowieści może być dowolna.

Wiem, że takie historie mogą napełnić serca i umysły mam karmiących piersią a będących w kryzysie nadzieją i siłą, której na pewno potrzebują.

Dzisiaj swoją opowieść przedstawi Natalia

alma+mater.png

 

Chciałabym podzielić się także moją historią związaną z karmieniem.

Mam trójkę dzieci, z których tylko  trzecie karmiłam piersią. Dla wielu to tylko jedno dziecko z trójki, dla mnie- aż jedno. Bo dzięki pojawieniu się trzeciego dziecka spełniłam moje marzenie o karmieniu piersią.

Jestem jak najdalsza od potępiania karmiących mm- w końcu na nim dwójka moich dzieci zdrowo rosła; karmiąc je mm wielokrotnie doświadczyłam słów krytyki. A mimo to po mojej starszej dwójce miałam niedosyt tego doświadczenia.

Wiedziałam czego zabrakło mi najbardziej i przy pierworodnej i przy średnim- wcześniaku- fachowego wsparcia i pomocy.

Dlatego już w ciąży skontaktowałam się z położną laktacyjną, która przyszła do mnie na ciążową wizytę.

Po raz kolejny to ja musiałam w szpitalu troszczyć się o laktację, ale tym razem robiłam to konsekwetnie i bez strachu, uzbrojona w telefon do położnej. Dzięki temu pierwsze karmienie odbyło się 30 minut po porodzie przez cesarskie cięcie i trwało 1,5 godziny.

W szpitalu córka słabo przybierała, podobnie jak starsze dzieci, i bałam się że powtórzy się sytuacja przegranej walki- że podobnie jak wówczas, wyjdę ze szpitala z dzieckiem „na butelce”. Wyszłam ze szpitala po południu w czwartej dobie po cięciu (całą trójkę rodziłam przez cc ze wskazań medycznych), mimo że lekarze chcieli trzymać mnie aż mała nie zacznie znacząco przybierać. Ja jednak wiedziałam jak fatalnie działa na mnie szpital, jaka jestem w nim spięta .

Na drugi dzień rano przyszła do domu położna, zważyła malutką i okazało się że od wyjścia ze szpitala przybrała aż 300 gramów do imponującej wagi 2600 gramów 🙂 a tym samym o 100 g przekroczyła wagę urodzeniową. Brawa położnej, żarty o „śmietanie kremówce w moich piersiach” zagrzały mnie do dalszych starań o karmienie.

I choć miałam setki wątpliwości czy przybiera, czy się najada, czy nie za bardzo wisi na piersi, kłopoty takie jak zastój czy zapalenie piersi, wystarczył telefon i położna służyła mi dobrą radą, pomocą, a najczęściej uspokajaniem: robisz dobrze, wszystko idzie dobrze.

Przy starszej dwójce byłam z kłopotami laktacyjnymi zupełnie sama. Jestem niezmiernie wdzięczna mojej położnej laktacyjnej za udany rok karmienia piersią mojej córki!

Hafija

Nazywam się Agata. Hafija.pl to najlepszy mainstreamowy blog o karmieniu piersią.

3 komentarze

  • maniamamowania
    1 marca 2014 at 16:52

    Pomoc i dobre słowo może zdziałać cuda. Super, że się udało.

  • Blog Ojciec
    28 lutego 2014 at 22:13

    Czasami dobre chęci nie wystarczą. My nie mieliśmy problemu przy pierwszej dwójce, ale przy trzecim, ze względu na to że musiał zostać w szpitalu (zapalenie płuc), nie było tak łatwo. Gdyby nie porządny (naprawdę porządny) laktator, nie byłoby mowy o karmieniu mlekiem matki.

  • Agnieszka W
    28 lutego 2014 at 21:10

    Fachowa pomoc na początku to podstawa, ja miałam to szczęście, że pielęgniarki już w klinice przystawiły mi synka do cyca. potem były inne problemy, ale to już dłuższa opowieść przez mękę. Ważne, że karmiłam ponad rok 🙂

Comments are closed here.