Ach to mleko kobiece. Agresywnie wciskane kobietom, nachalnie promowane, wszędzie obecne, aż się słabo robi człowiekowi… Tak właśnie przeczytałam któregoś dnia wieczorem i pomyślałam:
– Cholera, może faktycznie jest tak agresywnie, że te tzw. laktywistki to już przesadzają. Może faktycznie niech się ogarną…
Postanawiam, więc na następny dzień, bezwzględnie tropić agresywny marketing mleka matki. Z takim twardym postanowieniem kładę się spać.
Godzina 6.30 – Następnego dnia.
Dzwoni budzik. Otwieram prawe oko (a może lewe, nie wiem do końca, zmęczona byłam). Myślę sobie – tylko uczciwie! Punktuję każdą reklamę mleka matki. Każdą!
Wyciszam budzik. Otwieram maila. Jest Newsletter – jak zawsze. O żywieniu dzieci. Zaczyna się od tego, że statystycznie w mojej rodzinie tylko ja i dziecko nie mamy alergii na białko mleka krowy. Ciekawe, ponoć dla takich osób jest specjalne mleko. Krowie… Niestety nic o karmieniu piersią tylko agresywny napis malutkimi literami pod reklamą, że karmienie piersią jest najlepszym sposobem żywienia. Jak oni śmiom?
Nie zniechęcam się. Włączam TV. Budzę dziecko, ubieram dziecko, myję zęby, piję wodę, patrzę w ekran a tam… Tak! Jakaś baba karmi piersią! Na szczęście od razu potem mówią, że po pół roku można przestać, bo mleko sztuczne będzie je chroniło. Na całe, boże szczęście pokazują butelkę nie piersi. Okropieństwo. Potem już tylko lajtowa reklama preparatu na choroby pochwy i widoki krocza. Ale już nie pokazują tych okropnych piersi.
Wychodzę do pracy. Po drodze odstawiam dziecko do przedszkola. Idę na przystanek, wsiadam do autobusu, włączam mój Spotify i patrzę, co też tam ostatnio ciekawego na Facebookach. Scrolluję… jedna, dwie, trzy… Trzy reklamy różnych… nie, nie piersi – trzy reklamy różnych marek mleka sztucznego. Chcą żeby moje dziecko lepiej widziało, miało ekstra trawienie i dobre bakterie.
A potem patrzę i… o Jezu! W mleku matki są komórki macierzyste!! Co to za artykuł?!
A nie, to tylko koleżanka udostępniła mój wpis z bloga. Pech.
Wysiadam z autobusu po 20 minutach. Idę sobie wzdłuż najbardziej ruchliwej ulicy w Warszawie. Nade mną wielka reklama. Kobieta w staniku i w majtkach – obok facet zaraz jej rękę na cycka położy. Dobrze, że nie ma tam dziecka… jeszcze by je nakarmiła. Biorę gazetę – całkowicie darmową. Trzecia strona. Znów ta alergia. Cholerne krowy, atakują wszystkich… dobrze, że są specjalne suplementy dla dzieciaków.
Wsiadam do tramwaju, ostatni rzut oka na witryny pobliskiej sieciowej drogerii. Kup dwie puszki mleka sztucznego zapłać za półtora. Już od 6 miesiąca życia. Numer 1 polecany przez pediatrów. A obok numer jeden polecany przez mamy. Ale oba mają numer dwa. Wzdłuż całej szyby reklama jedna po drugiej poprzeplatane ze sobą… i butelka, i uśmiechnięte pysio.
Docieram do pracy. Biorę się za prasówkę i poratlówkę (przegląd prasy i portali). Niestety – nie znajduję tam żadnej reklamy mleka mamy. Żaden portal nie obradował się mamą karmiącą, WHO nie wykupiło rozkładówki w popularnej prasie parentingowej. Tylko mleko sztuczne i butelki i tak na zmianę… Jestem zniechęcona.
Wchodzę na moje laktacyjne grupy – TAM TO SIĘ PODZIEJE – myślę z nadzieją. Nie dzieje się. Jest, co prawda wątek przerysowany o tym, że karmić to nie może 1% tylko kobiet. Mogłabym to zaliczyć na czarny PR karmienia piersią, ale myślę sobie – dobra niech będzie – jedna kreseczka na rzecz tego okropnego agresywnego marketingu mleka matki.
Dojechałam do domu po pracy. Minęłam promocję mleka numer 2 w dużym hipermarkecie. Szukałam tych matek z wywalonym cycem w centrum handlowym – kusiło mnie zajrzeć do kibla – no przecież gdzieś muszą być. Weszłam do kawiarni – może tu, przy kawie, wyciągają te piersi pełne mleka, może tu! Nie. Ale usidłam z kawą naprzeciwko sklepu z bielizną. A tam plakaty kobiet w bieliźnie – jest ok, nie ma agresywnych cycków z dziećmi na tym samym plakacie. Można jeść. Są, co prawda krocza i brzuchy i tyłki, ale póki nie ma dziecka są spoko.
Wieczorem, kiedy weszłam na Facebooka zobaczyłam skrót badań naukowych o mleku mamy na zaprzyjaźnionym blogu. Ale dziewczyny napisały zupełnie bez agresji. Szkoda, mogłabym dać drugą kreskę. Kiedy wieczorem kładę się spać i już mam wyłączyć komórkę dostaję maila.
Czy wiesz ile wapnia potrzebuje codziennie Twoje dziecko?
Coś mi mówi, że zaraz się dowiem…
Na szczęście nie muszę dokładnie znać danych, specjaliści liczą to w kubkach mleka… sztucznego.
(Podobieństwo do miejsc i osób może być nieprzypadkowe)
Komentarze