Ale za rok to już na pewno


Kiedy urodził się Gabryś, moje szczęście nie miało końca. Jakie to było kochane, moje dziecko, najpiękniejsze i w ogóle macierzyństwo to esencja mojego życia i tęcza.

Oczywiście pojawiły się już wtedy głosy, że najtrudniejsze przede mną. Że taki roczniak to daje w kość.

Nie pamiętam, żeby roczniak mi dał w kość, ale jak Gabryś miał roczek, a mnie oburzały klapsy usłyszałam, że taki dwulatek to mnie doprowadzi do takiej cholery, że na pewno mu „przyłożę”.

Dwa lata skończone rok temu, nie „udało” mi się dać dziecku klapsa. No ale jak miał dwa lata i nadal klapsy piętnowałam to usłyszałam, że jak taki trzylatek mnie wkurzy to na bank dostanie w tyłek.

Ostatnio było wiele momentów kiedy podejrzewam, że nie jedna ręka tyłek dziecka by przetrzepała – moja nie 🙂 W kałuży się taplał, płakał pół osiedla że chce „na kulki” albo w przeciwnym kierunku, tupał nóżką, złościł się i chciał żelka a inaczej dramat na podłodze odgrywał.

Klapsów nie daję i nie mam zamiaru dawać – tłumaczę, rozmawiam, czasem wezmę na ręce i wyciągnę z kałuży, a czasem po prostu trwam przy nim i tyle.

No ale… nie znam podobno życia, bo teraz słyszę, że skoro nie biłam wcześniej to na pewno zdarzy mi się to później – koło podstawówki, albo koło liceum, bo w ogóle nastolatki to „rozwydrzone bachory, którym się czasem należy”.

Tylko te rozwydrzone bachory którym się należy produkujemy my – klapsami, biciem, strachem, absurdalnymi karami. To nie im należy się ten klaps…

Czy dzieci można wspierać bez bicia?

Według mnie można i taki jest mój plan podstawowy. Bicia w moim domu nie będzie. To jest założenie, z którego wychodzę. Ja nie biję męża, mąż nie bije mnie, mąż nie bije dziecka, ja nie biję dziecka.

Chciałabym, żeby rodzin z takimi założeniami było więcej… mam nadzieję, że są 🙂

Hafija

Nazywam się Agata. Hafija.pl to najlepszy mainstreamowy blog o karmieniu piersią.

57 komentarzy

  • Marta
    3 października 2018 at 20:41

    Moje dziecko ma rok i od początku jest w typie totalnego HNB. Szczerze mówiąc, czasami mam ochotę wrzeszczeć, ale wiem, że to nic nie da. Bicie? Bicie jest dla mnie czymś okropnym. Nie ogarniam jak można przyłożyć „klapsa” takiemu maluchowi, zapewne później też nie będę ogarniała. Upokarza, obniża poczucie własnej wartości i paradoksalnie uczy agresji. I zawsze powtarzam dokładnie to co Ty – ja nie biję męża, mąż nie bije mnie. Jeśli w czymś się nie zgadzamy to dyskutujemy. Wiem, że czeka mnie nie jedno rzucanie się na glebę i domaganie różności. Sęk w tym, że chciałabym żeby dziecko słuchało mnie z racjonalnych powodòw a nie ze strachu…

  • Artur
    3 października 2018 at 17:03

    Jak Auri była w ciąży wszyscy przestrzegali – skończy się wolność.

    Jak Amadeo się urodził – jak zacznie raczkować to prze#$%^e!

    Zaczął raczkować – łeeee zobaczysz jak zacznie chodzić!

    Zaczął chodzić – jak pójdzie do żłobka to da ci w kość – choroby, płacz i zgrzytanie zębów.

    I tak czekam na te dramaty, fakapy i katastrofy. I się doczekać nie mogę….

  • Artur
    3 października 2018 at 17:01

    Bardzo podobne mam odczucia. J

    ak Auri była w ciązy – wszyscy wkoło mi mówili – teraz to się skończy wolność.

    Po urodzinach – zobaczysz jak zacznie raczkować.

    Zaczął raczkować – dopiero się zacznie jak zacznie chodzić.

    Zaczął chodzić – zobaczysz jak pójdzie do żłobka – choroby, płacz i zgrzytanie zębów.

    I tak czekałem na te wszystkie katastrofy, tragedie i fakapy,, obgryzając paznokcie i przebierając nerwowo nogami.

    I tak czekam do dziś.

    I się doczekać nie mogę 😉

  • Joanna
    3 października 2018 at 11:19

    Czekaj!! Jak będzie mieć 40 to wtedy dopiero da popalić!! Wtedy już na pewno będzie klaps!! ??? A tak na poważnie to jaki to piękny układ gdy nikt wobec siebie nie używa przemocy ? nieprawdaż?

  • Lea
    12 maja 2014 at 20:10

    Widze, ze pojawilo sie pare „” zatroskanych” glosow w stylu: swiat sie zawali, bo nam pokolenie niebitych dzieci wyrasta, olaboga.
    Dlatego hafijo pisz o tym tak czesto jak sie da. Niech u takich ludzi obudzi sie wreszcie jakas szara komorka, ktora wskaze nieco swiatla na kwestie wychowania.
    Od wiekow zyjemy w spoleczenstwie tradycyjnym w ktorym tradycja paskiem jest pisana i co mamy?
    Ano przemoc, gwalty, wojny, agresje, obozy koncentracyjne (ktore tworzyly wlasnie bite i surowo chowane „dzieci”), totalitaryzmy itp.
    Ja powiem tak. Bardzo dziekuje za taka tradycje i jej jakze powalajace efekty wychowawcze.
    Zwlaszcza, ze i w skali mikro mam podobne doswiadczenia. Moj ojciec byl bity przez swojego ojca przez co jak sam twierdzil wyrosl na porzadnego czlowieka. Po prawdzie wyrosl na czlowieka z powaznym zaburzeniami psychicznymi, lekami, permanentna depresja, nerwica, ktorego niczego w zyciu nie osiagnal az w koncu w wieku 60 lat wlasciwie mozna powiedziec popelnil forme zaawoalowane samobojstwa odmawiajac przyjmowania lekow i odzywek na swoja chorobe.
    Dobrze go dziadek paskiem wychowal co?
    Potem moj ojciec wychowywal mnie? Strasznie mnie bil. Tak mnie bil, bez litosci, oraz znecal sie nademna psychicznie.
    Jeszcze do trzydziestki jakos ciaglam to zycie, skonczylam studia, pracowalam, lubilam swoja prace a praca chyba troche mnie, po trzydziestce wyszlam za maz. Ale po wyjezdzie za granice zaczelam sie „staczac”psychicznie. Po urodzeniu dziecka trauma z dziecinstwa powrocila z taka moca, ze juz sie nie podnioslam.
    Dobrze mnie tatus paskiem wychowal co? Jestem wrakiem czlowieka, walczycym jak konajacy pies tylko o to by jeszcze w miare dobrze wychowac dziecko.
    I takie sa efekty bicia. Zadne inne.

    Ja sama nie bije. Nie mam tzw. „grzecznego’dziecka cokolwiek to znaczy. Moja 3 latka od urdzenia dawala popalic, a ja staralam sie z calej mocy okazywac jej cierpliwosc. Teraz jak wykryto u niej lekkie zaburzenia integracji sensorycznej oddycham z ulga , ze moja reka nigdy nie wyladowala na jej chudej pupce. Jej widzenie swiata jest odrobine inne niz nasze. Zadna kara by jej zachowania nie poprawila a jestem 100% pewna, ze gdybym stosowala surowe zasady to z moim dzieckiem byloby bardzo zle.

    Namawiam ludzi, zastanowcie sie nad tym co napisalam. Bo nigdy nie wiedzie, czy nie trafi sie wam wrazliwa jednostka, ktora zamiast wychowac paskiem zaprowadzicie do szpitala psychiatrycznego. Pomysle, ze to wasze dziecko i nie bijecie je dla jego dobra tylko wlasnego wyzycia sie. Dziecku na prawde milosc, troska i zrozumienie wystarczy. Trzeba sie tylko wysilic, probowac zrozumiec dlaczego tak a nie inaczej sie zachowuje, jaki ma w tym cel.

  • rodzinawbudowie
    21 kwietnia 2014 at 15:33

    Poza samym tematem klapsa, to chyba część polskiej mentalności, że mówi się ludziom:”zobaczysz, jeszcze będzie gorzej!”. Teraz to jest nic, jak zacznie chodzić, mówić, jeść, jak pójdzie do szkoły, to dopiero zobaczysz… zawsze same negatywy… ehh…

  • www.PrimoCappuccino.pl
    19 kwietnia 2014 at 04:04

    O! Jak dobrze to znam. Jak dobrze jednak, że jest nas tylu, wspierających zamiast karających. Budujących zamiast upokarzających. Moja Cudowna Dwójka, ona chodząco-całująca (1), on wielomówny-wszystkosamrobiący (2,5) – czasem słońce (dużo!) czasem deszcz (często na własne życzenie). Od otoczenia oczywiście słyszę, że to że nie muszę bić to zasługa charakteru – dziecka charakteru, że się urodziło takie spokojne… Dużo czytam, dużo działam, ale niestety jeszcze więcej widzę wokół siebie ludzkiej nieporadności zwalczanej przemocą… I jestem przerażona.

  • M.
    18 kwietnia 2014 at 16:55

    Bicie biciem, ale większym problemem jest inna trauma. Wiele moich rówieśników wychowywało się w rodzinach DDA i ciągnie za sobą straszne wspomnienia z dzieciństwa. Wiem co to jest na swojej skórze. Są gorsze problemy niż klaps. Bo nie wiem, czy w życiu dostawałam, czy nie. Nie pamiętam. Za to terroru ojca alkoholika zapomnieć nie mogę.

    • Magda
      5 października 2018 at 20:36

      Bardzo trafne spostrzeżenie M. !!! Wiele rodzin ma problemy dda albo poprostu sa dysfunkcyjne z innych powodów niz alkohol. To są dopiero dramaty, pewnie mając takie „wzorce” nie trudno dać klapsa, jeśli było się bitym, czy ktoś się znecal psychicznie i fizycznie nad kims w rodzinie 🙁

  • Agnieszka
    15 kwietnia 2014 at 19:51

    Gdy dziecko jest bite przez najbliższych, tych od których spodziewałoby się ochrony i pomocy… to dramat. Mam obraz z życia wzięty jak takie relacje z dzieckiem wpływają na jego psychikę w przyszłości. Brat był bity (nie muszę pisać, że efektem nie jest różana przyszłość i zbyt wysoka samoocena), ja nie – ale też nie mogę siebie określić jako osoby stabilnej emocjonalnie, zaradnej życiowo, pewnej siebie. Mam mnóstwo zahamowań, ogrom niezręczności i kompleksów, lęków (chociażby tego najbardziej ograniczającego lęku – lęku przed zmianami). Tu powstaje nurtujące mnie pytanie. Klaps jest widocznym błędem. Ale co z innymi? Dziś sama jestem matką. Pracuję nad sobą, swoją samoświadomością, czytam, staram się podchodzić do dziecka ze zrozumieniem, poświęcam mój cały prawie swój czas… ale… Są dni kiedy muszę coś zrobić i nie mam czasu, są dni kiedy czuję, że nie panuję nad naszymi relacjami, że coś robię źle. Kiedy syn płacze nie mogę oprzeć się wrażeniu, że zawiodłam, że nie mam wystarczająco sił i cierpliwości. Nie biję, ale kiedy mamy zły dzień (bo przeważnie w takie dni nasze humorki się świetnie uzupełniają) zastanawiam się czy to nie jest przypadkiem ten moment, który zaważy na jego przyszłym postrzeganiu świata, siebie czy na kształtowaniu relacji z innymi. Może przesadzam, ale tak przecież właśnie jest. My dzieci wychowujemy (choć nie lubię tego określenia). Jak napisałam nie byłam bita, moi rodzice nie znęcali się nade mną psychicznie, nic z tych rzeczy. Ich błędy są mniej dostrzegalne, wręcz drobiazgowe. Tak naprawdę nigdy nie wiemy na pewno jak nasze konkretne zachowanie wpłynie na dziecko, nie wyłapiemy wszystkich naszych niedociągnięć, bo na to trzeba czasu… Zresztą, mi zaszkodziło jedno, mojemu dziecku może zaszkodzić co innego. To jest właśnie to co mnie nurtuje. Wiem, może lepiej byłoby o tym nie myśleć, nie dramatyzować, nie doszukiwać się… I tak właśnie jest kiedy wszystko idzie jak trzeba, humory dopisują, idealnie się dogadujemy, lub przynajmniej moja reakcja na spór jest w pełni świadoma. Zupełnie inaczej jest kiedy brak jest sił, gdy swoim zdenerwowaniem napędzam sytuację konfliktową itd. Wtedy też pojawia się ta refleksja. Bo przecież nie tylko klaps jest zły i nie tylko klaps krzywdzi. A może ta refleksja nad sobą jest potrzebna…

  • Weronika Kordzińska-Śniegota
    15 kwietnia 2014 at 18:54

    Są, są imają się dobrze – na szczęście!

  • Kamila
    15 kwietnia 2014 at 11:27

    Ja też z rodziny, gdzie nigdy, ale to nigdy klapsa nie dostałam i nie zamierzam bić mojej córki. Bo kiedy zbiłabym ją ja, dałabym jej przyzwolenie na bicie mnie i innych. A tak moje dziecko nie bije, nie szczypie, czasem za włosy pociągnie, ale to z miłości 😀 tak sobie to tłumaczę hehe. Poza tym dzieci nie są do bicia, tylko do kochania. A jak będę miała kiedyś nerwa na maksa, to kupię sobie worek treningowy 😀

    pozdrawiam

    • Hafija
      15 kwietnia 2014 at 20:51

      właśnie – są do kochania!

  • Alicja
    15 kwietnia 2014 at 08:57

    A nie uważacie, że przydałyby się też szkoły rodzicielstwa, a nie tylko rodzenia? Żeby ludziom uświadomić pewne rzeczy czy o tych klapsach czy o tym, że 9 miesięczny dzieciak nie może mieć „do wszystkiego pretensji” (tak tak ostatnio trafiłam na taki kwiatek!!) o robieniu na złość mamie w pieluchę nie wspomnę…

    • Hafija
      15 kwietnia 2014 at 09:02

      Na złość w pieluchę… Co za głupota!

  • Hania
    15 kwietnia 2014 at 07:46

    Trafiło Ci się grzeczne dziecko, ale też sama masz anielską cierpliwość. Wiesz gdyby mi dziecko zaczęło krzyczeć na ulicy to nie wytrzymałabym bez podniesienia głosu :/ Kwestia tego jaka jesteś. Oczywiście za biciem absolutnie nie jestem. Mnie w domu nie bito, ale mój ojciec był surowy i to przeniosło się na moje zachowanie – jestem nerwowa, wybuchowa, cierpliwa ale do czasu.
    Jestem z dzieckiem sama w domu, pomoc ze strony męża mam prawie żadną. Ty „odpoczywasz” w pracy i wracasz stęskniona do domu, do rodziny. Twoje zmęczenie jest podzielone. Nie jesteś w tym samym miejscu przez cały dzień. Jesteś w pracy, a potem w domu. Ciekawi mnie czy Twoja cierpliwość nie zostałaby wystawiona na próbę po ciężkim dniu pracy w domu i z dzieckiem? Kiedy to przez cały dzień słyszysz jęczenie, marudzenie, a masz kupę roboty w domu (chodzi mi o takie dziecko, które jeszcze nie mówi), to jest jak terror psychiczny 😉 i musisz sobie z tym sama poradzić. Być może wytrzymałabyś, bo taki masz charakter. Do tego Agata masz jedno dziecko, jedno grzeczne dziecko (to nie jest złośliwość, więc nie odbieraj tak tego:).

    • Hafija
      15 kwietnia 2014 at 07:53

      Nie wiem czy widziałaś moje dziecko i znasz jego pomysły – nie lubie określenia grzeczne i niegrzeczne – mam dziecko ktore jest dzieckiem potrafi piłkę kopnąć w tv, krzyczeć ze zupy nie zje, rzucać rzeczami w pokazie niezadowolenia i jęczeć jak coś chce. Zawsze to tak jest ze wszędzie dobrze gdzie nas nie ma. Byłam długo z dzieckiem sama w domu, wracałam umęczona do domu po pracy potem a teraz byłam na urlopie wychowawczym i moge stwierdzić ze ani cierpliwość nie ma tu nic do rzeczy, ani nie odpoczywam w pracy, ani nie mam „wyjątkowego dziecka” po prostu nie biję innych ludzi w tym także dzieci.

    • Hania
      15 kwietnia 2014 at 08:09

      Nie ważne jak dobierze się słowa to i tak się z nimi nie zgodzisz dopóki nie są po Twojej myśli.

    • Hafija
      15 kwietnia 2014 at 08:36

      Nie zgodzę się bo mam inne zdanie – ja nie jestem po to zeby każdemu dogodzić.

    • buzz
      15 kwietnia 2014 at 18:23

      hahaha 'trafiło ci się grzeczne dziecko’…Haniu nie ma czegośc takiego jak 'grzeczne’ lub 'niegrzeczne’ dziecko, jest tylko dziecko, którego potrzeby nie są zaspokojone i wtedy rodzicowi może się wydawać, że dziecko jest 'niegrzeczne’, ono po prostu szuka twojej uwagi, zainteresowania, próbuje, patrzy jak reagujesz w okreslonych sytuacjach i oczywiście bada swoje i twoje granice. Polecam ci książkę Dziecko z bliska, myślę że bardzo ci pomoże w wychowaniu dziecka. A to o czym piszesz bardziej jest związane ze znużeniem i zmęczeniem, myślę że prawie każda mama ma taki etap, że trudno jej wytrzymać w domu z dzieckiem i tysiącem spraw na głowie. Spróbuj więcej wychodzić z dzieckiem i bez, chodź do klubu malucha, może od czasu do czasu mogłabyś tam malucha zostawić na 2h i zająć się swoimi sprawami? I przede wszystki każde dziecko przebywające sam na sam z mamą w 4 ścianach w pewnym momencie będzie nie do wytrzymania…Zresztą nawet dorosłemu przecież ciężko wysiedzieć w domu, każdy potrzebuje jakiejś rozrywki, a już na pewno maluch, który absolutnie musi zobaczyć zwykła przejażdżka tramwajem to super zabawa 🙂

    • Zuzanna
      15 kwietnia 2014 at 20:14

      Hm, ja mam jedno, niemówiące jeszcze, wymagające i absorbujące, z którym spędzam kilkanaście godzin dziennie sam na sam. Nie wiem, co musiałoby się stać, żebym pomyślała, że uderzenie go będzie właściwym rozwiązaniem. Owszem zdarza mi się energicznie włożyć do łóżeczka i dziarskim krokiem przemierzyć mieszkanie dla nabrania dystansu, ale to raczej dobre rozwiązanie 😉 no i w nocy, przez sen, gdy bywam nasty eaz budzona, to półprzytomna przeklnę czasem, co natychmiast stawia do pionu mojego męża. Ale to mam już poza świadomą kontrolą.

    • lola
      29 grudnia 2016 at 16:00

      uwielbiam jak ktoś tak mówi.
      nie bijesz, wiec masz grzeczne dziecko, w pracy odpoczywasz… nie wiem jak Wy, ale ja w pracy pracuje 🙂 nie chodze do niej absolutnie odpoczywać.
      w czasie gdy jestem w pracy obowiązki domowe nie kurczą się i nie znikają w magiczny sposób. jeśli już przyjęłaś taki styl wypowiedzi to pozwolę sobie na polemikę i stwierdzę, że praca na etat plus praca w domu i opieka nad dzieckiem to jak praca na dwóch etatach.

      nie wiem, być może takiej osobie nalezy się pomoc i życzliwośc, ale mnie takie gadanie wkurza i każe powiedzieć: skoro jestes nieszczesliwa, nie win dziecka tylko siebie i coś z tym zrób.

    • lola
      29 grudnia 2016 at 16:07

      z moim niemowlaczkiem byłam sama po 11 h dziennie, tata ma swoją działalnosc i tak sie niefartownie złozyło, ze najbardziej absorbujacy okres zbiegł się z naradzinami naszego dziecka, trudno. dalismy rade, bardzo mile wspominam ten okres. oczywiscie mialam mniejsze kryzysy, bywałam zmeczona, ale wciąż szczesliwa.
      teraz i ja załozyłam własną działalność. praca zajmuje mi ok. 10 h dziennie, każdą wolną chwilę poswiecam mojej małej, wiec wstaje razem z nią o 7, a chodze spać pozno, bo chce nadrobic czas z moim partnerem i znajomymi.
      bywam piekielnie zmeczona, ale jestem szczesliwa. nie wyobrazam sobie przekladac mojej sytuacji zyciowej na dziecko. sama sie na nie zdecydowalam, ono nie jest nigdy niczemu winne. jestem zmeczona? trudno.
      nie mogłam sie wyspac? trudno. chciałabym sobie przygotowac kolacje, ale małej trzeba zrobic obiadf na kolejny dzien? ok, dam rade 🙂
      nie wiem jak mozna obwiniac dziecko o własne decyzje zyciowe.

  • Truscaveczka
    15 kwietnia 2014 at 06:57

    Ale jedno dziecko masz w domu? No to poczekamy, aż będzie więcej 😉 Nie na twoje klapsy, tylko na nieustające bijatyki między dziećmi. U nas maszyną tłukąco-drapiąco-szczypiącą jest młodszy, a starsza oddać nie chce bo nie honor i cała jest poobijana 😛 A ileż można separować ich od siebie?

    • Hafija
      15 kwietnia 2014 at 07:44

      No tak – nie znam macierzyństwa dopóki mam jedno dziecko, ile ja to juz razy słyszałam 😛

  • M.Laura
    15 kwietnia 2014 at 00:36

    Są:) Mam podobne zdanie i ciągle muszę powtarzać bliskim jakie ono jest, a w wielu sytuacjach prawie każdy uważa : ” Daj klapsa..”. I wtedy się zaczyna dyskusja, bo wszyscy „pouczający” są starsi ode mnie… Ale ja zawsze wygrywam, bo to moje i jego taty dziecko i nikt nie będzie mnie pouczał:) A umiem walczyć o swoje… zdanie i w wielu kwestiach mam właśnie SWOJE i tego nie zmienię. Żeby tak wszyscy je szanowali… Wierzę, że to wkrótce nastąpi, ponoć zmierzamy do przodu i starsze pokolenia nieraz uczą się od młodszych;) Pozdrawiam

  • Budująca Mama
    14 kwietnia 2014 at 22:19

    Oj oj oj… U nas ostatnio „napięte nastroje”, ale staram się rozładować emocje. Ostatnio wynalazłam taki sposób. Biorę małą pod pachę, jak jakiś worek kartofli i idę… Ja się rozładowuję, a ona zaczyna się śmiać 🙂 To całkowicie „psuje nastrój”. Uspokaja mnie, ją rozwesela, przez co i ja mam lepszy humor 😀

    • Hafija
      15 kwietnia 2014 at 20:48

      Kiedyś spojrzałam na dziecko w momencie jak był bardzo rozbity i mówię:

      – oj, bo dostaniesz całuska

      od razu zaczął się śmiać i nadstawiać poliki 🙂

  • Blisko Dziecka
    14 kwietnia 2014 at 21:17

    A co ten klaps ma dać? Ma sprawić, że dziecko nagle przestanie zachowywać się, jak… dziecko? Nie rozumiem rodziców, którzy biją, drą się albo w jakikolwiek inny sposób okazują dziecku brak szacunku.
    Dziecko, jak sama nazwa wskazuje, jest dzieckiem. Co niektórzy chyba od tym po prostu zapominają. Nie twierdzę, że kiedy jest się dzieckiem to można kłaść się na chodniku, by wymusić coś na rodzicu. Nie. Mało kto jednak zastanawia się nad tym, czemu dzieci zachowują się w ten sposób. Mało kto próbuje je zrozumieć. Mało kto chce w ogóle je zrozumieć. Najłatwiej jest oczywiście przyłożyć i postawić do pionu. A co, w końcu jest się rodzicem. Postawa nie do przyjęcia, a mimo to wciąż spotykana…

    • Hafija
      15 kwietnia 2014 at 20:47

      Właśnie – takie pójście na łatwiznę z tym klapsem!

  • Daga
    14 kwietnia 2014 at 21:05

    No właśnie! Ja nie biję ludzi, jak mnie nie słuchają. albo nie zgadzam się z nimi A dziecko to człowiek, tak?!? W dzieciństwie parę razy dostałam klapsa, ale teraz moi rodzice wstydzą się tego i w pełni akceptują mój sposób komunikacji z synem 🙂

    • Hafija
      15 kwietnia 2014 at 20:38

      Dokładnie! Nie bijemy dorosłych – dlaczego mamy bić dzieci?

  • eve
    14 kwietnia 2014 at 20:50

    Można i da się. Dało się 7 i dało się dwa, co więcej da się będąc 24/7 samą z dwójką ww bardzo energicznych chłopców. I w dodatku jest dobrze i fajnie.
    P.S. Mnie już nie mówią, że zobaczę i w końcu na pewno przyleję.

    • Hafija
      14 kwietnia 2014 at 20:52

      Wspaniale!

  • noelia
    14 kwietnia 2014 at 20:46

    Właśnie rośnie nam pokolenie wychowane bez klapsa…będziemy jeszcze wszyscy płakać. Niestety gadanie, tłumaczenie nie do wszystkich dociera. Klaps dociera zdecydowanie częściej. Widzę co się dzieje dookoła. Rodzice nie są w stanie poradzić sobie ze swoimi dziećmi.

    • Hafija
      14 kwietnia 2014 at 20:47

      Nam teraz „wyrosło” pokolenia klapsa, co to się mu wydaje, że dzieci trzeba bić – gratuluję podejścia!

    • Laura
      14 kwietnia 2014 at 21:47

      Nie zgodzę się. Rodzice wychowujący bez klapsa najczęściej po prostu tłumaczą. O ile łatwiej powiedzieć „nie bo nie” i dać klapsa, którego maluch może nie zrozumieć, a na pewno poczuje, że naruszono jego godność. Bardzo podoba mi się idea, według której małe dzieci traktuje się jak… ludzi. Nie bijesz ludzi chcąc coś osiągnąć, a bijących traktujesz jako patologię, prawda? Dlaczego inne standardy mają obowiązywać w wychowaniu?

    • m_ysz_ka
      15 kwietnia 2014 at 08:12

      I czytając takie komentarze dopiero widać, że takie wpisy są potrzebne. Nawet w dużej ilości.
      Będziemy jeszcze żyć w innym świecie, lepszym.

    • Zuzanna
      15 kwietnia 2014 at 09:09

      Wychowanie to rozmowa. Do rozmowy potrzeba więzi, a nie przemocy.

    • lola
      29 grudnia 2016 at 15:51

      och, wburzam sie niepomiernie! wiem, ze artykul i komenatrz stare, niemniej temat jest dla mnie bardzo aktualny, bo jestem na etapie dyskutowania o nim z różnymi ludzmi.

      ten argument o pokoleniu bez klapsów mnie autentycznie doprowadza do wsciekłosci! czy rzeczywiscie nasze pokolenie jest o tyle lepsze od kolejnego?
      czy to, ze bylam dzieckiem, ktore regularnie dostawało w tyłek, nawet za drobnostki czyni mnie automatycznie lepszym człowiekiem?
      wciaz popełniam błedy, czesto zachowuje sie nieodpowiednio, klapsy mnie przed tym nie uchroniły.

    • Alicja
      4 października 2018 at 12:18

      Z tego co zauważyłam to biją ci, którzy nie potrafią tłumaczyć. Bo jakieś tam komendy typu „uspokój się! Czego beczysz? Po co tam idziesz? Stój! Słuchaj się! Nie będę powtarzać! ” albo „Bo za chwilę dostaniesz po dupie!” , które słyszę często i uważane są jako „tłumaczenie” , jeszcze nigdy nie widziałam żeby skutkowały, były dla dziecka zrozumiałe czy wychowywały. Za to widzę wielu rodziców, którzy poprostu nigdy nie uwierzyli, że można dobrze wychować dziecko bez bicia. Wstrzymują się od przemocy kiedy jest jeszcze łatwo, wybuchają, a później mówią, że próbowali, ale to jest niemożliwe. Nie tędy droga. Apeluje do każdego rodzica żeby uwierzył w siebie, że jego słowa i ciepło mają moc, żeby spróbowali chociaż jeszcze jeden bunt znieść dzielnie i nie bić. Jak że wszystkim – nie trzeba być uległym i się poddawać – można poprostu znaleźć inny sposób. Jak się czegoś bardzo chce, to można 😉

  • --
    14 kwietnia 2014 at 20:18

    Wiem, wiem, ten post jest dla mnie.
    Moje dziecię starsze było aniołem przez około 10 lat. Kochany, uśmiechnięty, wiecznie na kolankach, za rączkę. I też w głowie nie mieściło mi się, że można uderzyć. Bo jak to wystarczy przecież mówić i tłumaczyć. Bo w końcu inni to nie tłumaczą tylko zaraz rzucają się do bicia i katowania. Ci źli. Moje dziecię starsze nie przechodziło buntów dwulatka, trzylatka. Za to jako nastolatek dał popalić do łez. A moje młodsze nadal jest aniołem i korzystam z tego i zacałowuję go i ściskam i tulę non stop. I cieszę się z tego etapu, kiedy jestem całym jego światem i nie ma nic ważniejszego.

    Okres nastoletni to inny level. Jaki mądry to wiek masz przykład z tej dzieciarni co wsiadła teraz w dziewiątkę do auta i siedmioro nie żyje. Od 13 do 17 lat. Bo rodzic myśli, że z każdym rokiem jego dziecko będzie dojrzalsze, więcej będzie rozumieć i rozsądniej się zachowywać.

    Życzę Ci byś nie miała tego etapu na swoim podwórku. Ja nie mam złudzeń. Moje drugie dziecię też ten etap będzie przechodziło. Ale liczę że lżej dla mnie. Bo z racji na swój wiek będę już ślepa, głucha i nie będę kontaktować.

    Ja słucham co mówi moja teściowa, która wychowując synów mówi, co będzie mnie czekać. I nie traktuję tego jak zastraszania. Po prostu stwierdza fakt, a te fakty po latach sprawdzają się.
    Pozdrawiam.

    • Hafija
      14 kwietnia 2014 at 20:21

      Nie tylko… ale nie, nie zgadzam się na to, że to co się dzieje u Ciebie w domu, czy u kogoś innego to schemat który powieli się w innym np. moim – życie tak nie wygląda

    • Mifufu
      17 kwietnia 2014 at 20:40

      Ale kiedy dziecko się buntuje i szaleje to są inne sankcje niż bicie. Które działają lepiej bo od razu a nie powodują kolejny bunt i odsuwanie sie od rodzica. Nie mam zgody na bicie dzieci, żadnych! W żadnym wieku.

    • Hafija
      17 kwietnia 2014 at 20:44

      Amen Siostro!

  • polisz mam
    14 kwietnia 2014 at 20:16

    Niestety jest w naszym społeczeństwie przyzwolenie na te nieszczęsne klapsy…ja nie biję choć przyznam szczerze,że nie raz potrafiłam krzyknąć:/ Zła jestem wtedy na siebie…ale uczę się każdego dnia, że 3 głębokie oddechy i dopiero rozmawiamy:)

  • Ola
    14 kwietnia 2014 at 20:10

    i taki właśnie mam zamiar.

    • Hafija
      14 kwietnia 2014 at 20:11

      Wszystkim to wyjdzie na dobre 🙂

  • Joanna
    14 kwietnia 2014 at 20:08

    Ci co straszą, zawsze się znajdą. Nie bolał Cię pierwszy poród? Pooczekaj, drugi na pewno będzie. Nie płacze w żłobku? Pooczekaj, zaraz mu się znudzi to zacznie. Kochacie się z partnerem? Pooczekaj zaraz wam się znudzi, wkurzy cię ect. Co do bicia moje zdanie znasz. No i daje radę.. moja nastolatka nie bita i coraz lepiej „działa” 🙂 czytać: przechodzi jej bunt.

    • Zuzanna
      15 kwietnia 2014 at 09:06

      O to to ! Zupełnie nie rozumiem, jak to jest. Cieszyłam, gdy kolejne rodzicielskie sprawki nam się udawały, z optymizmem patrzyłam i patrzę na kolejne wyzwania, a zewsząd słyszę, że przy drugim zobaczę, jak wrócę do pracy, to poznam prawdziwe życie, jak zacznie chodzić, to dopiero będę miała. Wszędzie tylko kasandryczne wizje.
      A póki co jest lepiej, niż się zapowiadało 😉

  • ola
    14 kwietnia 2014 at 19:58

    Z przykroscia stwierdzam ze stalas sie ostatnio bardzo monotematyczna z tematem klapsow…to juz ktorys tekst z kolei pt.”jestem taka wyjatkowa bo nie daje klapsow dziecku” jakby to faktycznie bylo cos wyjatkowego co zasluguje na pianie o tym w internecie i wystawianie sobie laurki…szkoda…blog ostatnio nudny,jakbys stracila wene i nie wiedziala o czym pisac.

    • Hafija
      14 kwietnia 2014 at 20:00

      Blogów w internetach są miliony – może powinnaś znaleźć sobie inny do czytania i nie tracić czasu na taką „nudę” 🙂

  • Gizanka
    14 kwietnia 2014 at 19:58

    Młoda moja ma dopiero 15 miesięcy a ja już słyszę te teksty o klapsach i o tym, że niegrzeczna jest gdy tylko zacznie płakać. Na prawdę nie rozumiem takiego podejścia ludzi, że ten klaps rozwiąże cokolwiek.

    • Hafija
      14 kwietnia 2014 at 20:02

      No i to się już od kołyski zaczyna takie gadanie – nie kumam tego

  • Asia
    14 kwietnia 2014 at 19:58

    Można 🙂 Mój ma cztery i ani razu nie dostał nawet leciutkiego klapsika, nic! Żadnego bicia! Potrafił mnie wyprowadzać z równowagi, jak na dziecko przystało, ale nigdy nawet nie przeszło mi przez myśl, by go uderzyć. I ja będę udowadniać do końca życia, że można 🙂

  • Dominika
    14 kwietnia 2014 at 19:52

    Jest takich rodzin więcej 🙂 Zarówno ja, jak i mój brat nigdy nie byliśmy bici (czyli również nigdy nie dostaliśmy klapsa). Nie wyobrażam sobie uderzenia mojego dziecka. To byłaby dla mnie zupełna porażka. I choć czasem przeżywam trudne emocje, kiedy moja córeczka nie chce czegoś zrobić, albo krzyczy podczas spaceru itd., to wtedy stawiam się na jej miejscu i zastanawiam jak ja bym chciała, aby postąpili moi rodzice wobec mnie, gdybym to ja była na miejscu mojej córki. I wtedy zawsze mam odpowiedź. Z szacunkiem i bez przemocy.

Comments are closed here.