Opowieści Alma Mater – siła woli i wsparcie męża


Każda z czytelniczek bloga może wysłać do mnie – także anonimowo – opowieść o swojej drodze mlecznej o walkach jakie stoczyła, żeby udało się karmić dziecko tym co najlepsze – mlekiem mamy. Forma tej opowieści może być dowolna.

Wiem, że takie historie mogą napełnić serca i umysły mam karmiących piersią a będących w kryzysie nadzieją i siłą, której na pewno potrzebują.

alma+mater.png

 

Do momentu cc trwałam nie wzruszenie przy karmieniu piersią. Po operacji moja pani ginekolog powiedziała ( myślę, że w dobrej wierze )kilka słów za dużo. Mianowicie:” nie martw się, mleko pojawi się do trzeciej doby po cesarce”. Odebrałam to jako pewnik. Muszę jeszcze zaznaczyć w jakim stanie ducha byłam wtedy – mianowicie cesarka była absolutnie nieplanowana. I chyba mogę teraz przed sobą się przyznać – uważałam, że zawiodłam jako kobieta i jako matka. Nie urodziłam synka siłami natury.
Ale to temat na inną opowieść.
Po operacji maluszka dostałam do potrzymania. Dokładnie tak! Położna położyła go obok mnie i …poszła sobie…
Na sali sama bezskutecznie próbowałam nakarmić mojego szkraba. Jedyny odzew z strony personelu to czemu te dziecko tak płacze. Ja w nerwach i tym bardziej mały nie mógł złapać piersi prawidłowo. Aż jedna z położnych ( dodam, że dosyć bezceremonialnie ) wyciągnęła moją pierś i mówi:” no tak płaskie brodawki. czemu pani nic nie mówiła?” A skąd miałam wiedzieć…- fakt to na pewno moja wina..(:-(
Kazała zakupić kapturki.. więc telefon do męża ( najbardziej wspierający człowiek karmienie naturalne- na prawdę 🙂 ). Sprzęt zakupiony. Ale problem, bo dziecko nie przybiera właściwie. Więc trzymam malucha praktycznie non stop przy piersi… a moje samopoczucie zjeżdża coraz niżej…bo co to za matka…
I kolejne podpowiedzi położnych, żeby podawać mm… bo mało waży…
W czwartej dobie wychodzimy do domu…. ufff…  już trochę mi lepiej…

Jednak mały przez pierwszy miesiąc malutko przybiera na wadze. Kolejne wizyty położnej środowiskowej, kolejne ważenia….

A ja z płaczem ciągle przystawiam małego do piersi…i ciągle ta sama myśl :”dlaczego nie chce jeść?”. Mąż pociesza jak może, wspiera, że wszystko się ułoży….. tak ułożyło się.
Na kolejnych wizytach u pediatry najpierw śmiech, że takie kaloryczne mleko mam, hihihi. Później już zdziwienie, że mały TYLE waży…. I komentarze ( nawet mojej matki ):” To ty JESZCZE karmisz  piersią?!”.
Otóż tak: trzynasty miesiąc mija….
Dzięki mojemu mleku mały lżej przeszedł wymioty (podejrzenie grypy żołądkowej) plus szczepieniu przeciw rota wirusom.
Jak tego wszystkiego dokonałam…. myślę, że za bardzo się uparłam przy swoim i wsparcie męża. Te dwie rzeczy spowodowały, że nie poddałam się.
Cóż mogę dodać… będę karmiła piersią małego tak długo jak on będzie tego potrzebował.:-)
Pomimo wszystkich niesprzyjających okoliczności…i dotkliwych docinków,że mały będzie ” mamisynkiem”…

Danka – GiaModern

Hafija

Nazywam się Agata. Hafija.pl to najlepszy mainstreamowy blog o karmieniu piersią.

2 komentarze

  • Maniamamowania
    14 marca 2014 at 20:16

    Brawo! Super, że są takie uparte mamy. Ja miałam ten sam problem co Ty i też mi się udało 🙂

    • Danka
      15 marca 2014 at 07:47

      Mamiamamowania dzięki za komentarz…:-)

Comments are closed here.