Co powinno spotkać cię w szpitalu (a co nie)


Jesteś w zaawansowanej ciąży. Tak, o karmieniu dziecka wiesz prawie wszystko . Poczytałaś, pogadałaś, poczatowałaś – okej, teoria opanowana. A potem przychodzi rzeczywistość. Mogłabym powiedzieć: „Na nic się nie nastawiaj”, albo „Nastaw się na wszystko”. Jedna i druga porada jest tak samo przydatna i tak samo zbędna. Kiedy już jesteś w szpitalu i przychodzi moment karmienia są pewne elementy opieki laktacyjnej, o których wiedzę powinnaś mieć w małym paluszku. Poznać swoje prawa i standard opieki okołoporodowej powinnaś zanim tu trafisz 1.

Sugeruję jednak wziąć do szpitala notes i długopis. Po co? Żeby zapisywać co się z tobą działo. Ponieważ wszystko, co dzieje się w szpitalu ma znaczenie i każdy, kto mówi w szpitalu o karmieniu piersią może mieć albo rację albo nie, a na dzień dzisiejszy, bardzo często w szpitalach każdy mówi, co innego, więc jak zapiszesz sobie kto i co powiedział, to będziesz wiedziała jak rozmawiać z kolejnymi osobami. Dzisiaj ułatwię ci nieco zadanie ochrony waszego karmienia piersią. Tak – będzie to smutne podsumowanie opieki laktacyjnej w Polsce,  które jest efektem mojego codziennego z wami kontaktu i niestety raportu NIK. Uważam, że jeżeli ty nie zadbasz o was to nie zrobi tego nikt inny.

Przede wszystkie badania naukowe i analizy oraz polskie prawo potwierdzają, że KAŻDA matka powinna mieć zaoferowaną kompetentną i pełną pomoc w karmieniu piersią od samego początku czy wie już cos o laktacji czy nie! Czy się uczyła, czy nie! Pomoc i wsparcie zwiększają nie tylko długość wyłącznego karmienia piersią i długość oraz jakość odczuć związanych z karmieniem piersią. Wsparcie to powinno być medyczne, niemedyczne lub w najlepszej swoje postaci powinno być kombinacją obydwu.

 

WSKAZÓWKA NUMER 1: Z najdź dla siebie kompetentne wsparcie niemedyczne i medyczne na czas karmienia piersią! Szczególnie na jego początku. 

 

Karmienie piersią, mimo że wydaje sie łatwe, wymaga nauki. Dziecko po raz pierwszy widzi pierś, a ty po raz pierwszy widzisz dziecko. Pierwsze karmienie zwykle instynktowne jest też zazwyczaj też najłatwiejsze. Ale nadal to, co się dzieje z tobą i dzieckiem podczas tego karmienia powinno być przedmiotem dyskretnego zainteresowania personelu medycznego.

 

WSKAZÓWKA NUMER 2: Twoje pierwsze karmienie powinno być dyskretnie obserwowane przez personel medyczny. Kiedy minie czas na wasze pierwsze karmienie i kontakt SDS (2 godziny jeżeli wasze zdrowie i życie nie jest zagrożone) to dziecko powinno mieć, oprócz ważenia, mierzenia i innych czynności standardowych, zbadane czy wędzidełko jest prawidłowe i czy nie ma problemów z buzią np. przetok. Zbyt krótkie wędzidełko powinno zostać natychmiast przycięte. Podjęta w jak najmniej inwazyjny sposób ocena ssania pomoże potem wykluczyć ew. problemy związane z dzieckiem. Wiele z czynności medycznych personel powinien prowadzić na twoim brzuchu, nie potrzeba do tego zabierać dziecka na specjalne wagi czy miarki. Jeżeli już uparcie chcą zważyć dziecko to powinno ono być zważone po zakończeniu SDS.

 

Jeżeli dziecko ma zbadane wędzidełko, jeżeli położna stwierdziła ze ocena ssania wypadła prawidłowo, dziecko dostawiło się do piersi i najadło, to już nikt nie wmówi ci potem na sali szpitalnej że coś jest ze ssaniem nie tak.

 

WSKAZÓWKA NUMER 3. Osoba, która ocenia wędzidełko dziecka, ale też wykonuje wszystkie inne czynności wokół twojego dziecka i ciebie, wydaje polecenia i zalecenie, powinna być ci znana z imienia i nazwiska oraz funkcji jakie pełni.  O opis oceny wędzidełka poproś w dokumentacji medycznej. Zawsze oczekuj natychmiastowej interwencji przy zbyt krótkim wędzidełku. 

 

Krótkie wędzidełko może być powodem małych przyrostów wagi – ergo potem zamiast szybkiego rutynowego zabiegu podcięcia wędzidełka lecą do ciebie ze sztucznym mlekiem na dokarmianie. Dziecko może mieć trudności w dłuższym ssaniu.

Następnie znajdziesz się w sali poporodowej i na oddziale. Pamiętaj o jednej rzeczy – twoje ciało jest twoje należy ci się szacunek, poszanowanie intymności. Żadne tam, wchodzi ginekolog i wszystkie pokazujemy krocze jak się goi. Badania – każde – powinno się odbywać w warunkach godnych z zachowaniem takiej atmosfery, jaka jest przez ciebie akceptowalna. Żadne tam uciskanie i szarpanie przez położną za pierś (polecam wpis Milk Power 2). We wsparciu w karmieniu piersią najważniejsza jest zasada HANDS OFF. Nigdy, absolutnie nigdy nikt nie ma prawa cię dotykać,  jeżeli sobie tego nie życzysz a interwencje z użyciem dłoni wokół piersi zredukowane do MINIMUM!

 

WSKAZÓWKA NUMER 4. Nie musisz się zgadzać na wyciskanie pokarmy z piersi przez przedstawiciela personelu medycznego, wręcz nie powinnaś, bo takie uciskanie piersi jest do niczego nie potrzebne! Pamiętaj mleko nie musi wyciekać ci z piersi, żebyś wiedziała, że go masz. Są kobiety, którym nie cieknie mleko, a karmią, i karmią, i karmią… Uciskanie piersi NIC nie mówi o stanie laktacji.

 

Dodatkowo badania pokazały, że matki, które do pierwszego karmienia same przystawiły swoje dziecko do piersi karmiły dłużej niż kobiety, którym do piersi dziecko przystawił przedstawiciel medyczny.3  Technika HANDS ON jest postrzegana przez matki jako nieprzyjemna i uprzedmiatawiająca piersi. Była również oceniana, jako nieskuteczna i niechciana nawet, jeżeli  matka wyraziła na nią wcześniej zgodę (!!). Często nikt matkom nie wyjaśnia celu i zasadności stosowania techniki HANDS ON i pojawia się ona niezapowiedziane. Obecnie na świecie unika się wszelkich pomocy, które wymagają użycia technik HANDS ON 4

 

Personel szpitala powinien zawsze udzielać ci pełnej i rzetelnej wiedzy na temat karmienia piersią i dodatkowo KAŻDA osoba, która do ciebie przychodzi powinna udzielić ci spójnych porad – spójnych z każdą inną poradą, każdej innej osoby w szpitalu. Powszechne niestety jest opowiadanie różnych rzeczy przez różnych pracowników szpitali. Pediatra swoje, położna swoje, pielęgniarka swoje, ginekolog swoje.

STOP!

 

Jeżeli dostajesz różne informacje  od różnych osób to zawsze zapytaj o: położną laktacyjną, położną z certyfikatem CDL lub IBCLC, pediatrę z certyfikatem CDL lub IBCLC. Zawsze przy niespójnych poradach pytaj o wykształcenie w kierunku laktacji – 30 letnie doświadczenie w mojej opinii, bez aktualnych kursów czy szkoleń, może nie do końca się liczyć. Odnawialny regularnie certyfikat doradcy czy konsultanta jest w mojej opinii pewniejszy!

Co ciekawe podeszła do mnie ostatnio młoda lekarka i powiedziała, że na studiach miała całe dwie godziny o laktacji.

 

Kurtyna.

 

Ale nawet, jeżeli w szpitalu jest doradca laktacyjny to cały personel szpitala jest odpowiedzialny za wsparcie matek w karmieniu piersią!

 

Wskazówka numer 5. Każdą poradę sprzeczną z poradą poprzednią otrzymaną, i każdą poradę możesz zapisywać. Możesz notować też imię i nazwisko osoby, która udzieliła ci tej porady. Weryfikuj wykształcenie laktacyjne osób, które radzą ci w sprawach laktacji.

 

Stwierdzenie, że dokarmiamy, „bo tak kazał lekarz” nie jest odpowiedzią na pytanie, dlaczego dokarmiamy!

 

Wskazówka numer 6. Dokarmianie dziecka sztuczną mieszanką jest interwencją medyczną, która powinna każdorazowo mieć swoje uzasadnienie w dokumentacji medycznej i tego uzasadnienia masz prawo żądać na KAŻDYM etapie. Powinnaś też każdorazowo podpisywać zgodę na dokarmianie, która to zgoda powinna zawierać informacje dlaczego tak a nie inaczej.

 

Dokarmianie – temat rzeka. Chcesz karmić, zależy ci, ale ci nie idzie. Przychodzi jakaś pani doktor (zapisuj imię i nazwisko!) I mówi:

– Ok, spadek koło 10% dokarmiamy 20ml.

 

WSKAZÓWKA NUMER 7. Zawsze żądaj podania faktycznego i dokładnego określenia spadku wagi dziecka. 

 

Niestety zwykle koło 7% przyleci już do ciebie ktoś z flaszunią żeby dokarmić.

Hola, hola urwisie!!

Kiedyś uważano, że dziecko spada około 10% po urodzeniu i to jest fizjologia. Teraz wiadomo, że problem spadku na wadze zaczyna się od około 7%. Jednak, jeżeli taki spadek ma miejsce to zanim sięgniemy po butelkę sztucznej mieszanki powinno nastąpić kilka innych rzeczy:

 

WSKAZÓWKA NUMER 8.

Położna lub inny przedstawiciel opieki zdrowotnej, KTÓRY zna się na laktacji, powinien w przypadku spadku wagi dziecka o lub powyżej 7%: 5

  • sprawdzić jak przebiega proces karmienia
  • zaproponować różne techniki przystawiania i nauczyć cię ich tak żebyś mogła sama przystawiać dziecko do piersi
  • powiedzieć jak prawidłowo przystawiać do piersi,
  • powiedzieć, jakie są wskaźniki efektywnego karmienia
  • zaproponować po udzielonej poradzie kontrolę wagi po karmieniach
  • zaproponować dokarmienie niezaburzające odruchu ssania TWOIM odciągniętym pokarmem
  • kontrolować regularnie twoje postępy w karmieniu
  • dać pełen instruktaż obchodzenia się ze sprzętem do odciągania pokarmu i przechowywania tego pokarmu
  • zaproponować mleko z banku mleka o ile taki bank jest dostępny w okolicy

 

Podawanie od razu butelki to zmora współczesnych szpitali. Nie daj się. Każde dokarmienie dziecka sztucznym pokarmem zwiększa ryzyko tego, że nie będziecie kontynuować karmienia piersią. Dzieci dokarmione w szpitalu mlekiem modyfikowanym nie są dziećmi karmionymi wyłącznie mlekiem matki w pierwszych sześciu miesiącach życia, ale o tym rzadko kto mówi. Mówię więc ja!

Homo sapiens jest w stanie wykarmić swoje dziecko piersią prawie zawsze, a jak nie może to są to naprawdę pojedyncze przypadki. W Polsce skala dokarmiania przybiera żenujące wręcz rozmiary. W mojej ankiecie, ale i w analizie sytuacji laktacyjnej w Polsce prowadzonej przez profesjonalistów wychodzi, że ok. 50% jest dokarmianych w szpitalu, a raport NIK mówi o prawie 40% dokarmianiu dzieci (i szpitalach gdzie dzieci są dokarmiane w 100%). To, że nadal pracownicy szpitali potrafią dokarmić bez zgody i wiedzy matki to już kolejna, bardzo niepokojąca rzeczywistość.

 

WSKAZÓWKA NUMER 9. 

Jeżeli po przejściu przez wszystkie punkty próby poprawy sytuacji bez dokarmienia sztucznego nadal są problemy z wagą i decyzja o dokarmieniu jest uzasadniona  przedstawiciel służby zdrowia powinien:

  • zapoznać cię ze sztuczną mieszanką, którą poda i wyjaśnić konsekwencje sztucznego żywienia (tak serio, ze szczególnym uwzględnieniem tego, że po dokarmianiu możesz mieć problem z kontynuowaniem karmienia piersią}
  • wyjaśnić powód dokarmiania i poprosić o zgodę (Ty masz podpisać zgodę na dokarmienia, ponieważ dokarmienie to interwencja medyczna i wymaga ona zgody matki wraz z pełną wiedza o powodach i zagrożeniach)
  • wyjaśnić sposób podawania mleka, tak żeby nie zaburzało to odruchu ssania
  • podać ci sposoby na dokarmiania takie żeby nie zaburzyć procesu początków laktacji
  • wyjaśnić jak dokarmiać żeby zminimalizować ryzyko odstawienia do piersi
  • nakreślić plan wyjścia z dokarmiania – określić konkretny cel i moment, w którym dokarmianie zostanie przerwanie, ograniczone.
  • teoretycznie możesz zażądać procedury wyjścia z mieszanki zanim dostaniesz wypis ze szpitala
  • jeżeli jesteś wypisania ze szpitala karmiąc mieszanie masz prawo żądać planu żywienia dziecka i wyjścia z mieszanki
  • – wymagaj podania dokładnego, jakie ilości mieszanki i kiedy masz podawać, dzieci karmione piersią, u których niezbędne jest dokarmianie, zwykle powinny być dokarmiane po posiłku z piersi a nie zamiast ani przed. Oznacza to, że jak nakarmisz dziecko piersią to potem nie podajesz mu pełnej porcji mieszanki tylko tyle ile teoretycznie może dziecku brakować. Przedstawiciel medyczny powinien ci to szczegółowo wyjaśnić.
  • kiedy dziecko po 24h od spadku zaczyna przybierać na wadze i jesteś zdrowa i masz zdrowe dziecko, to masz prawo poprosić o rozpoczęcie procesu zmniejszania podawania ilości mieszanki oraz o stałą kontrolę laktacyjną

Bardzo często szpitale jadą schematem – dziś dokarmimy 20ml, a jutro już 40ml, bo takie są procedury, procedury, tak piszo w tabelce itd. od. I nie ważne, że dziecko przybiera, że waga idzie co przodu, bardzo często nadal dostaje zalecenia podawania coraz to większej ilości sztucznego mleka, a de facto dostaje coraz mniej mleka z piersi. Dlatego, kiedy tylko dziecko odbija od spadku, a już tym bardziej odbija znacznie, należy zadbać o zwiększenie podaży TWOJEGO mleka i zmniejszanie podaży mleka sztucznego. Pomocy w tym powinien udzielić ci personel medyczny. Nie wahaj się tej pomocy zażądać!

13557840_1161102960608824_8987764521494316965_n

Ostatnio też wyczytałam w komentarzach, od osoby pracującej w szpitalu „te kobiety to się tak boją tego dokarmiania jak to może im pomóc” i mogę powiedzieć tylko jedno: Gucio prawda – my się nie boimy – my tego nie chcemy, bo dokarmianie z pomocą nie ma nic wspólnego.

13119116_1120914531294334_4304085397615167887_n

WSKAZÓWKA NUMER 10. O wszystko pytaj, proś o nazwiska, pytaj o doradców, proś o pomoc ZA KAŻDYM RAZEM. Bądź „tą upierdliwą matką z 5B” i nie bój się tego. 

 

Prawda jest taka, że położnych jest za mało, doradców laktacyjnych jest za mało, mają za mało czasu i za mało zarabiają. Praca jest ciężka i niewdzięczna, a osób do opieki jest za dużo na jedną osobę. Jednak – kurde, naprawdę mi przykro to mówić – ale ciebie – pacjentki –  nie powinno to obchodzić. Jeżeli potrzebujesz pomocy to masz prawo jej żądać i zgłaszać to, że otrzymałaś złą poradę lub że ktoś potraktował cię źle. Dlatego potrzebujesz osoby do wsparcia – to przykre, że muszę to napisać. Ty będziesz przejęta i słaba, i będziesz podatna na to żeby cię ustawiać z kąta w kąt. Ja, ani inne osoby które mogą wspierać z zewnątrz niestety nie mogą się rozdwoić ani roztroić, więc musisz o to zadbać sama.

 

Prawda jest taka, że jedno nawet słowo może ubić laktację przy samej ziemi. Uważam, że gadanie typu:

  • a to ciężki poród to się może pani nie udać
  • dziecko na jedno karmienie powinno jeść 45 ml
  • dziecko powinno być przy piersi max 15 min
  • dziecko trzeba karmić, co trzy godziny
  • zwykle potem nie ma mleka
  • ale duże ma pani piersi będzie ciężko
  • ale małe piersi ma pani to będzie ciężko
  • źle pani karmi, źle przystawia, źle je, źle siedzi, nie umie pani nic, źle pani robi, nic pani nie wie

działa na niekorzyść matki i dziecka i należy takie komentarze zgłaszać do kierowników jednostek. Ponadto takie gadanie powinno być zakazane. Tak samo jak mówienie do ciebie per. „Mama”. Jesteś mamą dla dziecka, a dla personelu Panią np. Kasią tak jak Pani Zosia nie jest siostrą tylko Panią położną.

Tak samo dziwne jest mówienie o własnych doświadczeniach,  jako o prawdzie objawionej. Doświadczenie jednej osoby nie jest badaniem naukowym ani prawdą rozciągniętą na populację. To, że np. położnej czy pediatrze nie udało się karmić piersią nie znaczy, że żadnej matce się nie uda, albo będzie miała „tak samo”.

Ostatnio dostałam komentarze, że kobiety „nie chco, nic nie wiedzo, nie umio” karmić. Jestem zdania, że kobieta powinna uczyć się o karmieniu przed porodem. Jestem zdania,  że personel medyczny tak samo często, a może i częściej „nie chce i nie umie” pomóc i powinien się uczyć nim pójdzie do szpitala pracować z dzieckiem i matką.

Tylko, że z kobietami to jest inaczej. To czy matka uczyła się, czy nie, to nie zwalnia personelu szpitala w obowiązku pomocy i nie jest to niczyja sprawa, czy się uczyła czy nie i nie podlega komentarzom.

Narodziny dziecka, to doświadczenie szczególne i bywa, że najtwardsza matka, najbardziej pewna siebie laska po prostu się rozjedzie emocjonalnie po narodzinach dziecka. Uważam, że takie rozjechanie to temat, który powinna ogarnąć osoba medyczna lub niemedyczna z ogromną dawką empatii i po prostu ludzkiego zrozumienia. No i tu jest największy wg mnie sprawdzian opieki okołoporodowej. Kobiecie, przedstawiciele służby zdrowia powinni wyjaśnić,  na czym polega proces początków laktacji, pomóc nauczyć sie karmić dziecko, zrozumieć emocje, jakie towarzysza matce i edukować, wspierać i pomagać, bez końca pomagać albo zostawić w spokoju jak nie potrafią. Tak naprawdę KAŻDEJ matce opieka nie tylko cielesna, ale i emocjonalna jest niezbędna i personel medyczny ma obowiązek matki,  które chcą karmić, uczyć procesu karmienia naturalnego.

Matki nie rodzą się z pełną wiedzą o swoim dziecku. Nie są alfami i omegami laktacyjnymi. Nie mają umiejętności przystawiania dziecka do piersią same z siebie, szczególnie jak coś im nie idzie. Macierzyństwo od pierwszego dnia to proces i nauka! I jak każda nauka czasem potrzebuje pomocy z zewnątrz! Personel medyczny to ta pomoc!

Koniec kropka.

 

WSKAZÓWKA NUMER 11. Żądaj pomocy, wiedzy i wsparcia. Żądaj traktowania podmiotowego. Żądaj wsparcia w problemach. Żądaj szacunku dla decyzji o sposobie karmienia. 

Podusmowanie 

Badania pokazują, że dokarmianie dzieci sztuczną mieszanką w szpitalu wiąże się z 2 krotnym ryzykiem nie karmienia piersią w drugim i trzecim miesięcy, oraz 3 krotnym ryzykiem zakończenia karmieni w drugim miesiącu nawet, jeżeli mama jest zdeterminowana żeby karmić dziecka piersią. W szpitalach powinno wdrażać się systemy, które pozwolą uniknąć niepotrzebnego dokarmiania dzieci mieszanką 6

Personel medyczny nie jest do poganiania, i krytykowania – a do wspierania, nauki i podtrzymywania na duchu. Przy wyjściu poproś o listę miejsc i źródeł, z których możesz uzyskać wiedzę i wsparcie w ciężkich chwilach. Powinnaś dostać informację, co jest normalne w karmieniu piersią, jak wygląda proces karmienia w domu, po czym poznać ze dziecko sie najada i co powinno ciebie niepokoić. Powinnaś dowiedzieć się od personelu  medycznego ile pieluszek powinno moczyć i brudzić dziecko, jak rozpoznać pierwsze objawy głodu.

Nie daj się wypuścić ze szpitala bez jakiejkolwiek wiedzy na kolejne dni.

 

I powodzenia, bo różowo nie jest… jest raczej szaro-buro i do bani.

  1. https://www.rodzicpoludzku.pl/Na-strazy-Waszych-praw/Na-strazy-Waszych-praw.html
  2. https://milkpower.pl/2016/07/14/prosze-nie-dotykac-moich-piersi/
  3. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC1120082/  
  4. https://www.internationalbreastfeedingjournal.com/content/1/1/20
  5. ABM Clinical Protocol #3: Hospital Guidelines for the Use of Supplementary Feedings in the Healthy Term Breastfed Neonate, Revised 2009 The Academy of Breastfeeding Medicine Protocol Committee
  6. In-Hospital Formula Use Increases Early Breastfeeding Cessation Among First-Time Mothers Intending to Exclusively Breastfeed Caroline J. Chantry, MD1, Kathryn G. Dewey, PhD2, Janet M. Peerson, MS2, Erin A. Wagner, MS3, and Laurie A. Nommsen-Rivers, PhD
Hafija

Nazywam się Agata. Hafija.pl to najlepszy mainstreamowy blog o karmieniu piersią.

152 komentarze

  • Alicja, mama Darka i Zuzi
    28 sierpnia 2020 at 00:17

    Jestem po drugim porodzie sn. Miałam zaszczyt rodzić w czasach COVID. I WIECIE, CO? Nie ma żadnej różnicy. Poza tym, że mamy brak wsparcia bliskich. Mało kto szanuje Twoją godność i prywatność, a co do karmienia to mają to gdzieś, że chcesz karmić tak czy siak, dlatego, że jak dziecko ma odpowiednią masę to się Ciebie pozbędą, dlatego dokarmiają. A w domu z problemami jesteś sama, szczególnie, jeżeli dopadnie Cię depresja. Naprawdę jest niewiele położnych z powołaniem. A gdy są pośród personelu to widać je z daleka, ponieważ zawsze myślą o nas i o naszym komforcie i zawsze pracę witają z uśmiechem. Niestety te, które powołania nie mają, potrafią swoim gadaniem sprawić, że człowiek czuje się nic nie wart. A matka, która czuje się bezwartościowa nie wykarmi swojego dziecka. I gdy wróci do domu to jedyne co ją spotka, to samotność, niezrozumienie z otoczenia (bo powinna być radosna) i okropna bezradność. Jeżeli my, kobiety, nie powalczymy o własne szczęście w macierzyństwie, to nikt tego nie zrobi. I niech myślą, że jesteśmy upierdliwe – bo w szpitalu, jeżeli wszystko będzie dobrze, będziemy tylko trzy dni, ale jak pozwolimy sobie wejść na psychikę, i to obcym osobom, to będzie się to za nami długo wlekło i zabierze całą radość z macierzyństwa. Powinnyśmy być silne – nie tylko dla samych siebie, ale i dla naszych dzieci.

  • Magda
    1 sierpnia 2019 at 13:00

    W szpitalach panowało i nadal panuje przekonanie, że dokarmianie jest potrzebne, bo dzieci są cały czas głodne, a kobietom brakuje pokarmu. Kobiety po porodzie zwykle godzą się dokarmiać bo są postawione w nowej i stresującej sytuacji. Nawet jeśli mają wiedzę na temat laktacji to w tym całym stresie przestają logicznie myśleć.

    Cztery miesiące temu urodziłam córkę sn. Dziecko przystawiłam jeszcze na sali w trakcie dwóch godzin po porodzie. Po w miarę spokojnej nocy poprosiłam o pomoc z karmieniem (nie byłam pewna czy dobrze przystawiam ze względu na doświadczenia z pierwszym dzieckiem, które karmiłam przez trzy miesiące własnym mlekiem odciągniętym z laktatora bo miałam wrażenie że coś robię źle). Usłyszałam, że „zrobimy mieszankę i spróbujemy karmić z drenem, żeby dziecko nauczyło się dobrze ssać”. Po tym jak zapytałam czy może spróbuję odciągnąć swój pokarm, żeby nie dawać mm usłyszałam, że „przecież nie mam pokarmu”. Gdybym nie miała wiedzy teoretycznej na temat karmienia to pewnie to jedno głupie zdanie zaważyłoby na moim dalszym karmieniu. Oczywiście usłyszałam też coś o tym, że dziecko jest głodne. To co jednak zaobserwowałam na sali (a byłam w pięcioosobowej przez tydzień i przewinęło się tam przez ten czas dużo kobiet) to rażąca niekonsekwencja (każdy doradca/położna mówił co innego), a także wciskanie mm na każdym kroku (ale tak by nie widzieli tego lekarze – „proszę pochować butelki, bo będzie obchód”). Kobieta urodziła dziecko ważące 4.5 kg i usłyszała, że ono dużo płacze, bo jest głodne więc musi je dokarmiać mieszanką, a nie patrzeć, że ta czy ta (czyli np. ja mająca dziecko o 1.5 kg mniejsze) karmi tylko piersią bo tak duże dziecko potrzebuje dużo więcej mleka. Innej kobiecie położna w nocy wzięła dziecko (bo cały czas płakało) do pokoju zabiegowego i nakarmiła mieszanką. Dziecko w efekcie pospało dwie albo trzy godziny, a położna później wytłumaczyła tej Pani jak to było strasznie głodne, a teraz takie spokojne i najedzone pięknie śpi (a kobieta się cieszyła, że dziecko już z głodu nie cierpi, bo przecież ona „nie ma mleka”). I powiedzcie mi teraz, czy ta kobieta widząc jak jej dziecko przespało tyle w nocy nie będzie sięgać w domu częściej po mieszankę gdy jej dziecko będzie częściej domagać się piersi (bo będzie miała mylne wrażenie, że po mieszance dziecko jest „lepiej” najedzone)?

  • Marzena
    3 kwietnia 2019 at 08:27

    Od tego roku w standardach okoloporodowych wprowadzono nacisk na kp. Ja miałam planowane cc, dziecko trafiło do cieplarki na 1 dobę, miało obnizone napiecie miesniowe wiec przywiezli mi go dopiero po 1,5 doby. Ja w tym czasie pracowałam na laktatorze co 3h. Przy pierwszym przedstawianiu byłam załamana bo dziecko wogole nie było zainteresowane piersią. Po 12h spróbowałam znowu (przez nakładkę) i dziecko chwycilo i pięknie ssalo. Oczywiście pielęgniarki kazały dokarmiac. W 4 dobie po podaniu 2 piersi nie byłam w stanie na sile nawet wcisnąć mu butelki. Ale ci nadal naciskali żeby dawać mm. Spadł z wagi 12% (7 doba) ale od 5 doby jesteśmy już tylko na piersi. W 11 dobie odbił na wadze 150g . 3 tygodnie kp na kapturku i nie chce chwycić bez. Ale będziemy próbować

  • Alina
    17 lutego 2019 at 23:47

    To ja może bardziej optymistycznie. Po pilnym cc, w godzinach wieczornych przyszla Pani palozna i zapytala czy chcemy oddac dzieci do „żłobka”, zebysmy nie krepowaly się i powiedziały szczerze. Powiedzialam, ze chetnie bo padalam na twarz ze zmeczenia, ale poprosilam zeby polozne przynosiły Mlodego do karmienia. I tak bylo, co godzinę, raz nawet po pol godziny od karmienia Panie pokkzne przynosiły Ssaka;) nikt nie powiedzial nic nieprzyjemnego, nie bylo mowy o mm. Ale na lozku obok lezala dziewczyna, ktora od razu mowila, ze zyczy sobie dokarmiania dziecka mm bo jest zmeczona po cc i potrzebuje sie wyspac… Trafilam na wspaniale Położne i jestem im bardzo wdzieczna za ciężka pracę jaka wykonuja.

  • Paulina
    3 grudnia 2018 at 17:28

    2 miesiące temu rodziłam w pewnym szpitalu w Warszawie, zdradzę, ze na portalu „gdzierodzic” zajmuje pierwsze miejsce – tym tez się sugerowałam mężem przy wyborze.
    Miałam CC , jak i później komplikacje z tym zwiazane … dziecko miałam przystawione , lecz żadnej pomocy laktacyjnej… zapadła decyzja ze strony personelu- DOKARMIAMY. Nic nie podpisywałam, żadnej zgody… po przewiezieniu na sale ogólna , sama nauczyłam się karmić – z filmików na YT. Tak, Drodzy Państwo… szpital nie zapewnił mi pomocy… ba , po komplikacjach nie mogłam chodzic , co się wiązało z tym ze nie mogłam za bardzo operować przy dziecku, po zawołaniu położnej, dostałam opieprz ze w ogóle używam dzwonka bo on jest tylko w razie zagrożenia życia ( dodam, ze czekałam na panią ponad 15 minut, takie to ratowanie życia) … miałam nawał w piersiach, nawet mi łóżka nie przekręciły bym mogła jakoś karmić z drugiej piersi , a niestety dwie rece miałam obkuwane w wenflonach! Niestety, mój mąż z panią sprzątająca dopiero odwrócili moje łóżko, można ? MOŻNA!
    Inna Pani położna , z kolei gdy poprosiłam o pomoc, wyszła z sali i już nie przyszła , miała wrócić zaraz… minęło 40 minut, znowu zadzwoniłam – przyszła inna.
    Nie ma niestety w szpitalach wyspecjalizowanych położnych zakresie laktacji. I w tym szpitalu WYCISKAJĄ MLEKO. Tak , przychodzi Pani położna, zakłada rękawiczki i wyciska mówiąc „no leci! Jak to dla pani ciężko jest?!”
    To ze leżałam 2 tygodnie , wspominam tragicznie . Zero pomocy , zero zrozumienia , zero wiedzy!!

  • Maria
    16 listopada 2018 at 01:28

    To ja jestem w tym nielicznym procencie, gdzie dziecko prawie po urodzeniu dostawalo w szpitalu mm, a od tamtej pory już przez3 miesiące tylko kp.
    Pozdrawiam:)

  • Kasia
    15 listopada 2018 at 10:10

    W moim szpitalu nie byli chętni na dokarmianie, jak już proponowali pobrudzenie sutka mlekiem sztucznym aby malec chętniej chwytał i ssał , fakt że z niego nie skorzystałam ale takie propozycje się pojawiały i to w ostateczności ? ale to że każda położna miała inną radę jak dbać o piersi na początku i przystawianie maleństwa to prawda ?

  • Oliwia
    27 października 2018 at 10:45

    Ja natomiast miałam najlepszą opiekę jaką mogłam sobie wymarzyć, rodziłam w Słupsku. Położne były przecudowne, gdy tylko usłyszały, że jakiekolwiek dziecko płacze od razu ruszały z pomocą. Do mm strasznie negatywnie były nastawione, ciągle tylko wkuwały do głów, że karmienie piersią to najlepsze co może być dla dziecka i chwała im za to. Miałam na początku problemy z karmieniem synka, nie chciał się przyssać, to pani położna siedziała ze mną całą noc i pomagała go dostawiać, ciągle mówiąc że damy radę i mam się nie poddawać, bo byłam bliska podać mu mm. Oczywiście mówiła, że to moja decyzja i zrobię co będę chciała, jeśli zdecyduję, że nie chcę karmić to podadzą mu mm, ale jakoś z jej wsparciem i pomocą dałam radę. Panią doradcę laktacyjną też miałam na każde zawołanie i nigdy nie stwierdziła, że nie dam rady, pomimo że ja tak myślałam. W szpitalu leżałam 8 dni, bo malutki miał żółtaczkę i 6 dnia w końcu mu się udało za pierwszy razem zassać. Ze szczęścia całą noc przepłakałam. Po porodzie też od razu położyli mi go na brzuchu, a później dostawili. Współczuję każdej kobiecie, która w szpitalu nie miała odpowiedniej pomocy, bo ja bez tego napewno nie dałabym rady. Jestem ogromnie wdzięczna położnym, pielęgniarkom neonatologicznym i doradcy laktacyjnej, które ogromnie mi pomogły i dzięki nim Kubuś już miesiąc wisi mi na piersi:)

  • aska
    3 września 2018 at 10:47

    Mnie ciekawi jedno: dlaczego w książeczkach piszą, że dziecko było karmione piersią gdy właściwie było karmione mieszani? Czy to nie jest fałszowanie dokumentacji medycznej? Moje dziecko dwa razy dostało mieszankę w szpitalu, a w książeczce stoi jak byk „karmione piersią”, mimo, że w sumie to było karmione mieszanie… Gdyby nie to, że tak bardzo spieszyło mi się do wyjścia i nie zajrzałam nawet do książeczki to bym poprosiła o wyjaśnienie w szpitalu.

  • tarnowianka
    1 sierpnia 2018 at 14:47

    Synek ma już trzy miesiące i na szczęście karmimy piersią, ale na pewno nie dzięki personelowi działu noworodków. Stary Szpital w Tarnowie. Szkoła rodzenia super, położne na porodówce też, lekarz okropny, na koniec porodu stwierdził do męża, że współczuje żony, nie chciał mi dawać znieczulenia (położne się zbuntowały i dostawałam) i generalnie zachowywał się tak że miałam ochotę przepraszać za to że żyję. Po porodzie położna nie miała czasu mi pomóc, na prośbę kazała mi wsadzić sutek do buzi na siłę i pobiegła dalej, jeszcze burknęła coś, że mam niewykształcone sutki. Potem na noworodkach było zostawianie drzwi otwartych, kiedy z wywalonymi cyckami próbowałam nakarmić dziecko i trzeba było wstać z tymi szmatami zakrawionymi między nogami, pozbawiona całkiem godności, żeby drzwi po jaśnie pani zamknąć, więc jest czynnik stresowy numer jeden. Był to piątek i doradczyni laktacyjna, chociaż super babka to była tylko przez chwlikę, to był koniec jej dyżuru, wrócić miałą w poniedziałek. Trochę mi opowiedziała, pokazała na spokojnie jak na leżąco przystawiać, bo nie mogłam usiąść jeszcze po cięciu krocza… No i tak sobie próbowałam radzić. Pierwsze dziecko, nie wiem za bardzo co i jak, mimo dobrej szkoły rodzenia. Pierwsza noc – oddałam malucha, musiałam odespać, poprosiłam o przywiezienie go jakby trzeba było nakarmić. Ból, problemy z przekładaniem dziecka z jednej strony na drugą, żeby zmienić pierś, ból przy wstawaniu i próbach przewinięcia i uczucie, że jestem beznadziejną matką… W ciągu dnia było lepiej, bo a to kąpanie, a to jakieś badania i mi młodsze pielęgniarki i położne pomagały w tym, że go przy okazji przebierały i przewijały. Ale potem przyszla noc, kiedy maluch został ze mną… Najpierw ochrzan, bo zgasiłam światło, nikt mi nie powiedział że nie można gasić. Potem karmienie 6 godzin bez przerwy, bo płakał jak mu cycka zabierałam. Ok, dla uspokojenia włączyłam sobie netflixa na telefonie i jakoś ogarneliśmy sytuacje. Potem zaczął ryczeć, próbowałam go przewinąć i zaczął się armageddon – otwarłam pieluszkę i poszła fontanna siuśków, zrobił więcej kupki z lekkim rozbryzgiem i ulało się z buzi, sama nie wiem co to było, bo mleka to jeszcze nie miałam tylko odrobinki siary. On w ryk, ja w ryk. Zrobiłam co mogłam, ale nie miałam go nawet w co przebrać, bo przecież nie życzą sobie żeby przynosić swoje ubranka, a jakoś nie dają nic na przebranie. Więc poszłam z nim na neonatologię, nigdy nie zapomnę jak szłam caly korytarz (miałam pokój akurat na drugim końcu), rycząc, z nim obsranym i płaczącym w gondolce, którą pchałam jedną ręką, drugą próbując utrzymać iglinę między nogami (wspaniały lekarz zabronił używania podkładów poporodowych), czując się jak najgorsza matka świata, nie wiedząc co robić. Doszłam na dyżurkę, weszłam do maluszków i proszę panią o pomoc. Przejęłą go ode mnie, przewinęła jeszcze raz, przebrała, pyta czy dokarmić. Bardzo miła kobieta, ale ja nie chcę dokarmiania, mówię jej, że próbowałam go tyle i tyle karmić, bo chciał być przy cycku. Nic, zero reakcji, tylko ponowne pytanie czy ma go dokarmić. Zero jakiekolwiek rady, tylko propozycja że ona go weźmie a ja mam się iść przespać. Czułam się upokorzona i pokonana. Poprosiłam o dokarmienie i wróciłam do pokoju, gdzie przeryczałam już do rana. Na pewno nie będę tam więcej rodzić i nikomu, kto nie potrafi sam o siebie zadbać, nie polecam rodzenia tam. Są dwie położne, które wiem, że zawsze pomogą i wytłumaczą. Ale nie zaryzykuję, że na nie znowu nie trafię.

  • Aga
    4 lipca 2018 at 07:38

    Czytam komentarze i jestem w szoku! Rodziłam za granicą, w Kanadzie. Młody od razu po porodzie położony na mnie (nie pamiętam na jak długo). Po mierzeniu i ważeniu (wszystko na sali porodowej, Synek był non-stop ze mną) zapytałam pielęgniarkę kiedy mam Go przystawić. Powiedziała że jak chcę to możemy spróbować już teraz, pokaże mi co i jak, a jak nie to pielęgniarki na oddziale gdzie mnie przeniosą. Że nie ma pośpiechu, bo musi zacząć ssać do 12 godzin po porodzie (a może 24??? niestety nie pamiętam , ale wiem, że wydało mi się to wtedy strasznie długo) a jak będzie z tym problem to sprawdzą poziom glukozy we krwi, i wtedy ewentualnie podadzą mm. Od razu po porodzie pielęgniarka wyłapała każdą najmniejszą kropelkę siary, którą podałyśmy Małemu. Oczywiście za każdym razem pytanie czy mogą mnie dotknąć, czy chce pomocy i informowanie o tym, co będą robić. Codziennie rano na oddziale lekcję z karmienia piersią. Na drugi dzień przyszła pani od laktacji, bo miałam problem z przystawianiem. Na każdym obchodzie pielęgniarka pytała kiedy Mały jadł, jak długo i czy efektywnie. Na drugą noc pielęgniarki zaproponowały że zabiorą Go do dyżurki, żebym mogła trochę odpocząć, ale będą przynosić na karmienie. Przy wyjściu ponowny instruktaż o karmieniu, siusiu i kupce. Nie zważyli Młodego przy wypisie, czym byłam bardzo zaskoczona, mając ciągle w głowie ten spadek wagi. Następnego dnia po wyjściu ze szpitala przyszła pielęgniarka środowiskowa, zapytałam ją czy zważy dziecko, powiedziała że nie ma takiej potrzeby, bo widziała jak karmię, że Mały je efektywnie, no i nie słychać żeby był głodny. Żeby nie było tak kolorowo to porady odnoście karmienia bardzo się między sobą różniły, każda osoba mówiła co innego, i byłam trochę zagubiona, nie wiedząc kogo słuchać. No i był moment, że wydawało mi się że wszystko robię źle, bo sposób przystawiania się paniom nie podobał, natomiast nigdy nie było sugestii że może jednak buteleczkę, tylko raczej kolejny instruktaż, i tłumaczenie i chęć pomocy. Dobry start i karmimy się już 13 miesięcy.
    Dzięki Hafijo za Twój blog – kawał dobrej roboty! Dziękuję za wszystkie informację i rady jakie tu znalazłam. Jesteś nieoceniona!

  • Kasia
    6 czerwca 2018 at 12:09

    Hafijo, co masz na myśli mówiąc, że tylko pojedyncze przypadki kobiet nie mogę wykarmic swoich dzieci? To znaczy że takich kobiet jest kilka na świecie? Sprecyzuj bo wprowadzasz w błąd. Może jest to jakiś ułamek procentowy? Czemu wiele razy słyszę od innych kobiet, że nie mają pokarmu? Sama po przeczytaniu Twoich artykułów byłam przekonana, że na 100% mogę karmić…żałuję, że nie podali mojej córce mm w szpitalu, była okropnie głodna a po powrocie do domu doprowadzilam ją swoimi piersiami prawie na skraj śpiączki z wygłodnienia… wtedu oczywiście byłam przekonana, że każda kobieta może karmić trzeba się tylko mocno mocno postarać i mleko poleci strumieniem. To powtarzanie że mleka nie ma kilka przypadków kobiet jest bardzo mylące bo nie przekonuje do tego aby sprawdzić u siebie czy oby na pewbo ten problem nas dotyczy. Dodam, że w szpitalu oczywiście namawiali do karmienia i nikogo nie zainteresowal spadek wagi, pomaranczowe slady na pieluszce, brak kupek mlecznych itp… gdybym cofnela czas podalabym mleko modyfikowane. Przy drugim dziecku, jeśli się to powtórzy na pewno tak zrobię.

  • Patrycja
    29 maja 2018 at 13:52

    Szkoda że trafiłam na Twój blog dopiero po porodzie. W szpitalu był istny cyrk z dokarmianiem na siłę, bez pytania o zgodę. Na szczęście już ponad 2 miesiące karmię piersią dzięki Twoim artykułom.

  • NiS
    5 marca 2018 at 10:54

    Ja rodziłam syna pod koniec 2013 roku teoretycznie w szpitalu przyjaznym KP. CC więc po krótkim przyłożeniu do policzka syna zabrali i oddali już nakarmionego. Potem przez 2.5 dnia w szpitalu nikt nie pomógł z przystawianiem (ja też młoda i wystraszona pierworodka nie zadałam tego) oczywiście poza przychodzeniem i proponowaniem mm. Walczylam z laktatorem i częściowo podawałam ściągnięte mleko częściowo mm bo to było moje pierwsze dziecko i dobija mnie nagonka całego oddziału że mleka nie mam, że krzyczy bo głodny, że głodze dziecko, że do domu nie wyjdziemy. Z tego co czytałam w komentarzach powyżej raczej niestety standard….:/ mąż kupił butelkę do karmienia mieszanego i na 3ci dzień wyszliśmy do domu i po 2 miesiącach walki z próbami przystawiania przeszliśmy na tryb mieszany czyli tyle ile mi się udawało ściągać laktatorem plus to co brakowało mm. W wieku 10 miesięcy okazało się że syn ma za krótkie i bardzo mięsiste wedzidelko, ale nikt kto go badał nie zwrócił na to uwagi. Z CDL nie korzystaliśmy ale nawet nie przyszło mi to niestety do głowy wtedy. A położna która przyszła na wizytę patronazowa powiedziała że jak mu podaję swoje mleko z butelki to już nic z tego nie będzie. Więc spuscilam głowę… W sumie karmilam syna 11 miesięcy, niestety dokarmiajac mm i z jednej strony mam do siebie o to ogromny żal a z drugiej jestem z siebie dumna. Bo chociaż czesciowo się nam udało nie poddać a nie bylo łatwo… pod koniec na dźwięk monotonne buczenia tego silniczka od laktatora robiło mi się słabo.
    Teraz jestem w kolejnej ciąży i mam nadzieję że nam się uda bo myślę że ciężej będzie mnie zastraszyc 🙂

  • Joanna
    18 lutego 2018 at 16:08

    Po przeczytaniu tego wpisu chce mi sie plakac. Jak to mozliwe, zeby w cywilizowanym kraju, w 21 wieku, trzeba bylo mowic kobietom, ze nalezy im sie intymnosc, prywatnosc, poszanowanie a interwencje medyczne (dokarmianie, dotykanie/sciskanie piersi l?!!) powinny sie odbywac tylko za ich zgoda. Co jest nie tak z ludzmi pracujacymi w sluzbie zdrowia, ze tego nie rozumieja a kobiety musza o to walczyc? Straszne! Na szczescie dane mi bylo fajnie urodzic i karmic bez problemu (nadal karmie-16 miesiecy). Niestety nie w Polsce. Dzieki Hafija, ze dajesz powera kobietom w Polsce do walki. Kazdy zasluguje na traktowanie z szacunkiem. Pozdrawiam!

  • Marzena
    17 lutego 2018 at 12:38

    Urodziłam SN i córkę dostałam niemal od razu na siebie (po ocenie Apgar). Chciałam by bliska mi osoba (mąż czy szwagierka) była podczas pomiaru i innych zabiegów na początku jak byłam bezpośrednio po porodzie i miałam to zapisane w planie. Byłam tak padnięta, że nie myślałam, nikt też nie przyszedł i nie poprosił męża by poszedł z małą. Gdy doszłam do siebie i uświadomiłam to sobie to byłam zła. Jeśli chodzi o karmienie to też córka płakała bardzo wiec położna stwierdziła „pani nic nie ma a dziecko krzyczy bo głodne” i została dokarmiona bez podpisu. Wieczorem gdy spała nakarmiona sztucznie, właśnie się zaczęła 2 doba a ja umierałam z bólu bo miałam nawał mleczny. Karmię już 8,5 miesiąca i jestem szczęśliwa, że nie dałam się oszukać.
    Szkoda tylko, że dopiero teraz to przeczytałam bo od razu bym zareagowała i spytała na jakiej podstawie twierdzi, że moje dziecko jest niedożywione.

  • Monika
    13 lutego 2018 at 11:12

    Ehh… personel medyczny obserwował… z drugiego końca korytarza. Dwie godziny po cesarce na cito w pełnym znieczylemiu kazali przystawić do piersi. Po tym jak dostał na wejściu butlę z mm… Piersi wygniecione. „Ma pani mleko.” Zero fachowej pomocy.

  • Justyna
    20 stycznia 2018 at 23:13

    Mam dwóch synów (4,5 I 11m-cy). Pierwszego karmiłam piersią może 4 razy w życiu, w tym pierwszy kontakt po porodzie. Mały jadł pięknie. Potem długo spałam po porodzie i nikt go nie przyniósł na następne karmienie, dostał mm… Potem nie udało mi się podać piersi przez kilka tygodni. Brak pomocy, poczucie porażki , stres i terror laktacyjny sprawiły, że przy następnych karmieniach ledwo powstrzymywalam mdłości.
    Kiedy zaszlam w drugą ciążę, po prawie 3 latach, byłam pewna, że nie będę karmić. 9 miesięcy pracowałam nad zmianą nastawienia, czytałam o laktacji i myślałam jak mogę naprawić to co poszlo nie tak, choć tak naprawdę miałam poczucie, że to nie ja zmarnowalam karmienie pierwszego syna, ze mi je ODEBRANO.
    Po urodzeniu drugiego syna rozstawalam się z nim tylko na wizyty w toalecie. Przystawialam go co w godziny i na żądanie i na tak długo jak było trzeba. Myślę że dzięki temu karmilam bez żadnych problemow przez 8 miesięcy. Gdy wychodziłam ze szpitala na sali ze mną była dziewczyna, której przytrafiało się właśnie to samo co mi z pierworodnym. W SZPITALU NIE ZMIENIŁO SIĘ NIC. Tak jak było napisane w artykule – Tylko Ty, mamo, możesz pomóc sobie i dziecku w karmieniu.

    Kwestia pokazywania krocza w towarzystwie pełnej sali poloznic, uciskania piersi bez pytania, itp to standard na który nawet już nie zwracalam uwagi.

  • Aga
    18 stycznia 2018 at 21:43

    A ja muszę pochwalić szpital, w którym rodziłam. Panie pielęgniarki noworodkowe powiedziały, że mają odgórny zakaz dokarmiania, mamy też nie mogą życzyć sobie karmienia mm.
    Wsparcie karmienia piersią było naprawdę duże. Najbardziej pomocne okazały się najmłodsze położne i pani neonatolog. Miałam sporo pytań i wątpliwości, ale tylko jedna osoba nie udzieliła mi pomocy, mówiąc, że karmienie piersią jest tak naturalne, że sama powinnam wiedzieć co robić?
    Brakowało mi trochę informacji o tym, jak poznać, że dziecko jest glodne i najedzone.

    • Sabinek
      3 marca 2018 at 17:29

      hejka, w którym szpitalu rodziałaś?

  • jolandka
    18 stycznia 2018 at 21:37

    ten tekst opublikowałaś dzień po moim porodzie. czytałam go i płakałam z bezsilności. 6 godzin po porodzie moje dziecko dostało mm. nikt nie był mi w stanie pomóc w karmieniu, a problemy miałam wielkie (płaskie brodawki, słaby odruch ssania etc). ale ruszyłam niebo i ziemię, żeby się udało. córka ma 18 miesięcy a my nadal się karmimy 🙂

  • Agnieszka
    12 stycznia 2018 at 17:35

    Czytając ten wpis popłynęło mi wiele łez… Tak bardzo żałuje, ze trafiłam na niego dopiero teraz, gdy mój synek ma 3 miesiące i jak się właśnie okazało, ma za krótkie wędzidełko.. W szpitalu nikt nawet nie wspomniał o tym czy buzia była oglądana, czy cokolwiek zauważyli niepokojącego.. żadnego słowa. Gdy prosiłam, żeby mi ktoś pokazał jak przystawic, to „pokazano” mi tylko na leżąco i to i tak zle, za to krzyku było na mnie mnóstwo, ze za mnie nikt nie będzie opiekował się moim dzieckiem (łącznie z przebraniem pieluszki kilka godzin po naprawdę długim, ciężkim i krwawym porodzie naturalnym). Pozniej okazało się, ze miałam duża anemię i powinnam dostać krew… lekarz obejrzał mnie raz czy dwa, później machał na mnie rekom i na obchodzie przechodził dalej, nie zaglądając do mojego nacięcia. A i oczywiście gdy zobaczyli jogurt i banana na moim stoliku to usłyszałam, ze absolutnie mam tego nie jeść bo zaszkodzę dziecku. 13 dnia życia mój synek zaczął się odrywać od piersi i strasznie płakać. Bez przerwy. Najpierw powiedziano mi, ze ma chore oko, potem, ze jest niedożywiony (przespal dwie pory karmienia ale w szpitalu kazali nie wybudzać) i kazano odciągnąć mleko, by zobaczyć czy mam go czym karmic. Oczywiście było go mało wiec kazali dokarmiać. Bardzo walczyłam i udało mi się karmić tylko piersią, ale problem nie znikł i po długim wmawianiu, ze to alergia, ze powinnam się żywic jak wieśniaczka i prawie niczego nie jeść, po morderczym wzroku rodziny na moje teksty, ze nie ma diety matki karmiącej, odkryłam, ze pomoc to doradca laktacyjny. (Już dawno bym się udała do doradcy gdyby nie moja polozna, która utwierdziła mnie w tym, ze dziecko dobrze pije, ja dobrze karnie, doradca nie jest potrzebny, a płacze bo takie już jest i muszę to przeczekać). Szkoda ze minęło tyle czasu walki i męczenia się mojego i przede wszystkim mojego synka

  • Beata
    25 grudnia 2017 at 15:55

    Hafija mam jeszcze jeden komentarz, ktory powinnas dolaczyc do opisu! Ja uslyszalam 'z takimi sutkami to nie pokarmisz, potrzebne nakladki silikonowe, nie masz? To tata kupi jutro a dzisiaj nakarmimy mm’
    Mam wklesle sutki i do tego plaskie ale problem nie polegal na tym ze maly nie umial ich ssac (bo wyssalby mi mleko nawet z lokcia) ale na tym ze ja go zupelnie nie potrafilam przystawic. Dzisiaj to wiem, ale dzisiaj jest za pozno, od 4m kpi.
    Pozdrawiam.

    PS. Gdybym trafila na Twojego bloga przed porodem to chyba bylambym dzisiaj kp, a nie kpi.

  • Emilia
    4 listopada 2017 at 15:06

    Jestem z „mojego” szpitala w miarę zadowolona. Poród pi 10 godzinach zakończył się cc. Dziecko przywieziono mi po jakiś 3-4 godzinach, bo wymagało obserwacji i badań. Od razu przystawiono mi je wtedy do piersi chociaż nie bardzo mogłam się ruszać. Położne były pomocne,chwaliły, że tak pięknie chwycił. Spędziliśmy w szpitalu 6 dni po porodzie ze względu na zdrowie dziecka. Przez ten czas odwiedziło nas pełno położnych i lekarzy. Wszyscy z uznaniem odnosili się do kp, przybierania na wadze. Jak miałam problem otrzymywałam pomoc. Jedna położna idealnie mi zaprezentowała wygodniejszą pozycję karmienia. Tylko raz i tylko 1 położna dokarmiła mi dziecko mm jednego wieczora jak bardzo płakało. Nie zaprotestowałam,cóż pierwsze dziecko. Ale wydaje mi się,że jak na razie w niczym nam to nie przeszkodziło. Mały ssie i przybiera elegancko. Położne były na tyle pomocne,że nawet nie skorzystałam ze szpitalnej poradni laktacyjnej.

  • Ola
    24 października 2017 at 09:02

    Bylam wyedukowana. Tak mi sie bynajmniej wydawalo. Mialam cc .po przewiezieniu na sale dziecko bylo u mnie na brzuchu krótko. Byla niewielkim wczesniakiem (36tydz) byla bardzo drobniutka a ja przy ogromnym biuscie nie wiedzialam jak mam ja nakarmic. Polozna pomogla pozycja ze wzgledu na znieczulenie byla bardzo niekomfortowa i corka nie byla chetna aby wogole zassac piers. Po kilku probach polozna wycisnela wlasnie kilka kropelek (bylo to bardzo bolesne dla mnie) do kubeczka i podala malej. Szybko doszlam do siebie ale nawet jak usiadlam to problem narastal. Mala byla ciagle ospala (jako jedyna na sali prawie wcale nie plakala) polozna byla kilka razy pokazala dwie pozycje potwierdzila ze piersi sa ok i ze na pewno corka predzej czy pozniej zaskoczy. Podano mleko modyfikowane. Czulam sie okropnie mimo ze bylam mega pozytywnie nastawiona. Kolezanka z sali miala podobny problem tez po cc. Na 2dobe zmiana poloznych. Polecono mi laktator zeby troche rozbujac ta laktacje. Okazalo sie ze laktator jest ale sa 2 na caly oddzial. Dopiero pod koniec dnia udalo mi sie go dostac i kilka kropelek polecialo. Podalam malej strzykawka.bylam szczesliwa. Maz akurat pracowal nie mial kto mi zakupic laktatora i przywiesc do szitala. Mloda pieknie ciagnela z butelki i niekoniecznie z piersi. W domu dramat denerwowala sie przy kazdym przystawieniu i strasznie plakala. (glupia nie jest z butli leci z cyca musi sie nameczyc) i tak przez ok 2 mies sciagalam mleko ale mimo moich staran nie produkowalam go na tyle aby calkowicie ja zaspokoic. Polozna srodowiskowa byla probowala i za kazfym razem konczylo sie wielkim krzykiem corki nie do opanowania . wymieklam. Nie mialam sily na siedzenie co 2 h z laktatorem przelewaniem szykowaniem zajmowaniem sie mloda (bardzo malo spala i miala straszne kolki) nie mialam pomocy (moha rodzina daleko) maz cale dnie w pracy. Po prostu wymieklam i bardzo mi przykro z tego powodu. Chcialabym zeby potoczylo sie to zupelnie inaczej. Przy drugim bede juz madrzejsza

  • elsa
    23 października 2017 at 18:09

    aż mi się chcę płakać. zaraz po porodzie (cc) kompletnie zabrano mi dziecko, nie widzialam synka z 15 godzin. byłam obolała, nie krzyczałam o swoje. a wiedziałam, że powinien być kontakt skóra do skóry. mężowi też nie pozwolono. pewnie nakarmili wtedy mm, choć mówili, że nie. synka zobaczyłam następnego dnia. co położna to dorywała sie do moich obolałych brodawek, ściskała je. czułam się poniżona, gorzej niż śmieć. pomocy zero w dostawieniu tylko krzyki i utyskiwania. dziecko krzyczało, choć wisiało mi na cyckach po 40 min, przyszla połozna, dała butle, dziecko szło spać. próbowalam karmić. po wyjsciu ze szpitala szukałam pomocy laktacyjnej. znalazłam, ale udalo mi się karmić tylko 3 miesiące. jeśli jeszcze kiedyś będzie dane mi rodzić nie dam sobie odebrać dziecka po porodzie, nawet po cc. dodam, że rodzilam w jednym z warszawskich szpitali. nawet jak to piszę mam łzy pod powiekami

  • Justyna
    20 października 2017 at 08:12

    W szpitalu, w którym rodziłam raczej był kładziony nacisk na KP i było wsparcie laktacyjne. O dokarmianie poprosiłam sama, w drugą noc po porodzie. Po kilku godzinach płaczu dziecka, przekładania go z piersi do piersi, poprosiłam o MM, dostałam je, chociaż najpierw szczegółowo mnie wypytano co się dzieje i entuzjazmu nie było. Rano wizyta Pani doktor, doradcy laktacyjnego (i tutaj akurat pojawiło się naciskanie na piersi), mleko było, Mały dobrze łapał, więc nikt nie wiedział o co chodzi. Na wszelki wypadek dostałam zlecenie na mleko z banku. Kolejnej nocy to samo, mleko z banku dostałam bez problemu.
    Po powrocie do domu wszystko było już ok, byłam już po nawale.
    Później, gdzieś koło 2-3 miesiąca problemy wróciły. Dziecko się nie najdało, płakał bo był głodny, nie chciał ssać, bo przez chwilę mu nic nie leciało. Walczyłam, ale nie miałam siły męczyć jego i siebie, dopijał MM i było ok. Po czasie całkowicie zrezygnowaliśmy z MM, teraz go nawet nie tknie. Karmimy się już prawie 9 miesięcy.
    Uważam, że w szpitalu spisali się dobrze, mogłam liczyć na wsparcie, pomoc, nie spotkałam sie z niekompetencją czy brakiem życzliwości, ale do tej pory nie wiem jak mogłabym ominąć to dokarmianie.

  • Anka
    20 października 2017 at 07:59

    W szpitalu w Świebodzinie w 2014 roku urodziłam pierwsze dziecko. W nocy płakało i choć nie miało problemów z jedzeniem, pani położna przyszła do mnie, mówiąc, że mi pomoże, żebym jej dziecko dała ponosić. Wróciła z dzieckiem i butelką. Nie zostałam zapytana, czy może dokarmiać, nikt nie sprawdzał, jak mi idzie karmienie. Jedyne sprawdzenie polegało na tym, że ta sama położna zaraz po porodzie kazała mi pokazać sobie piersi i ścisnęła je tak mocno, że aż łzy podeszły mi z bólu do oczu.
    Przy drugim dziecku nie pozwalałam już położnym dotykać ani mnie, ani dziecka.

  • Ewelina
    29 września 2017 at 20:16

    Witam,
    Gdybym ja ten artykuł przeczytała wcześniej.. może byłoby inaczej. A mianowicie miesiąc temu urodziłam córkę, z dość dużą wagą bo 5kg! i przez cesarskie cięcie. Pani położna jak przyniosła mi dziecko, powiedziała od razu, ze ja tak dużego dziecka raczej nie wykarmię piersią i trzeba będzie podawać mleko mm, przystawiła mi małą na tak ok pół godziny, ssała pierś wydaje mi się, że dobrze. Później ją zabrał, i na następny dzień długo mi jej nie przywozili, musiałam się aż dopominać o nią. Zaczęły się problemy, od samego początku, mała płytko łapała pierś, nie ssała efektywnie, praktycznie spała przy cycku, ja też jej nie umiałam dobrze przystawić, pozostał mi duży brzuch i źle mi było w pozycjach klasycznych. Co przychodziła położna, to każda mówiła, co innego.. że nie mam pokarmu, że powinnam podać mm, „wymachiwały” mi brodawką na wszystkie sposoby, dawały cycka dziecku na siłę, ona się zanosiła płaczem, kazały mi przystawiać jak mała się darła, żadna nie umiała mi pomóc przystawić małą do piersi, za każdym razem powtarzane było, że mam duże piersi, bo to prawda, że są ciężkie, i jej ciężko chwycić i utrzymać pierś, że nie mam pokarmu, a między czasie dokarmiały, nie informując mnie o tym ! W trzeciej dobie mała spadła ok 500g, jedna położna powiedziała mi, że za wszelką cenę „umyślałam” sobie karmienie piersią, ceną dziecka!, że ją głodzę, że ona jest duża, ze potrzebuje zjeść. Mi pozostało tylko się popłakać, taka byłam już rozbita psychicznie, że poprosiłam o to mm. Znowu jedna mi powiedziała, że mam pokarm, że powinnam nie dawać mm, że przystawiać nawet na siłę, że dziecko się przygłodzi dwa dni i będzie ssała pierś, tak próbowałam głupia ja zrobić, i spadła wtedy te 500 g o których pisałam wcześniej, cały czas płakała przy piersi, nikt mi nie umiał pomóc, ja też płakałam z bezsilności. Udawało mi się trochę odciągnąć laktatorem to jej podawałam ale nikt mi nie powiedział, żeby podawać z kubeczka, i tak by to za przeproszeniem gówno dało, bo już miała zaburzony odruch ssania bo dokarmiały tam, gdzie leżały noworodki. Wyszłam ze szpitala podłamana, kupiłam mm, trochę odciągałam a trochę podawałam mm, przystawiałam i przystawiam cały czas do piersi ale za każdym razem jest krzyk, troszkę obliże brodawkę i drze się przy cycku w niebogłosy. Cały czas odciągam, i tak jej podaje z butli, bo mam pokarm, udało mi się rozkręcić laktacje metodą 7-5-3.Korzystałam z dorady laktacyjnego, ale nie wiele się udało pomóc, dała Pani zlecenia, żeby wyprzedzać ten późny płacz dziecka i wtedy przystawiać, ale to nie wiele daje, bo dalej jest krzyk. Jestem bardzo zawiedziona opieką w tym szpitalu, a zwłaszcza tych starszych Pań, które żyją poprzednią dekadą i te ich rady, można sobie w dupę wsadzić. Pani zdaniem.. chyba już nie mamy szans na karmienie piersią ?

  • Ewa
    9 lipca 2017 at 20:23

    Witajcie kochane. Czy dawanie smoczka jest na prawdę takie złe? Jeśli tak jak przestać dziecku go dawać bez katastrofy ?
    Nie zamierzałam go dawać córce, jednak jak byłam na porodowce polozne sugerowały by go dawać gdy zabieraly córkę na dawkę antybiotyku by była spokojna i tak się zaczęło ?

  • Kaś
    7 lipca 2017 at 16:23

    no… półtora miesiąca temu poprzez cesarskie cięcie przyszła na świat moja córka, niestety termin cesarki został wyznaczony za wcześnie i z sali operacyjnej trafiła prosto do inkubatora, pierwszej nocy dostała kroplówkę i? sama nie wiem,co jeszcze, bo nie powiedziano nam nawet dlaczego dziecko trafiło do inkubatora (tego dowiedzieliśmy dopiero po wypisie ze szpitala – z karty informacyjnej). Następnego dnia rano, poszłam zobaczyć Małą, trafiłam akurat na moment kiedy Małą karmiono butelką i widziałam, że w inkubatorze wisiał smoczek, który podano jej także bez mojej wiedzy i zgody… Gdy zapytałam, czemu ten smoczek, Pani Położna powiedziała mi, że ja sobie mogę nie używać smoczka, ale u nich na oddziale smoczek musi być i mam kupić swój i im przynieść… Zdziwiło mnie bardzo czemu nie mogłam karmić Małej piersią, przecież grzałaby się ode mnie jedząc, a z karty informacyjnej wynika, że jedynym powodem wsadzenia jej w inkubator było nietrzymanie ciepła. Przed porodem nastawiłam się na karmienie wyłącznie piersią. Uderzyło mnie to, że w szpitalu zamiast przystawiać ile wlezie, kazano odciągać pokarm. Jedne Panie położne mówiły, żeby odciągać i potem nawet te kilka kropel da się dziecku, potem przychodziły inne i mówiły, że mleka nie ma i żeby się nie wygłupiać i im tego nawet nie pokazywać, właściwie dopiero 30ml oznaczało „no coś tam jest”. Nikt nie mówił o tym, że odciąganie to sztuczna sytuacja, że dziecko może odessać dużo więcej niż laktator. Najbardziej nie podobało mi się to, że wszystkim moim towarzyszkom niedoli na sali mówiły, że nie mają pokarmu. To nie jest budujace, nie motywuje i serio służy tylko temu, żeby wlewać w maluchy mieszanki. Z przystawieniem do piersi miałam też długo problem, bo położne, gdy miały coś zrobić z dzieckiem wsadzały jej dłoń do buzi i potem dłonie kojarzyły się Małej ze ssaniem i wpychała mi je przed sutka bardzo długo, właściwie, gdzieś ok 3 tygodnia życia się dopiero z tym uporałam, chociaż czasem jak już jest mocno zniecierpliwiona to nadal się nimi zasłania jak chce się dossać. Generalnie miałam wrażenie że przez to, że przez 1,5 dnia nie dokarmiałam dziecka byłam uważana za złą matkę, bo trzeba dokarmiać, żeby był ładny przyrost i można było iść do domu. Później się złamałam, bo Mała spadła sporo z wagi. Nikt nie powiedział ile ją dokarmiać, żeby nie przekarmiać, generalna zasada była taka: 1 dzień to 10ml i każdego dnia należy zwiększać o 10ml… Nikt nie mówił jak wyjść z dokarmiania. Powiem jeszcze tyle, że całe doświadczenie „szpitalne” było dla mnie strasznie upokarzające… właściwie dopiero teraz rozumiem, dlaczego tzw. „szczucie cycem” odbywa się bez obciachu, po prostu po doświadczeniach szpitalnych wyciągnięcie piersi gdziekolwiek jest i tak mniej szalone…

  • Ola
    12 czerwca 2017 at 10:44

    piszesz gdzieś więcej o tej metodzie HANDS OFF i HANDS ON?

    • Karolina
      7 lipca 2017 at 22:09

      Jestem załamana przeczytaniem komentarzy… każda kobieta zmagała sie z tym samym-brakiem przestrzegania przez położne podstawowych zasad i poszanowania praw! To po co te szkoły rodzenia, które uświadamiają jak pięknie wyglada poród, cud narodzin itp, doradcy laktacyjni-po co nam ich wiedza, skoro to tylko teoria? a praktyka jak zawsze – nie idzie w parze z teorią. Za miesiąc rodzę i pewnie dołączę ze swoją przykrą historią 🙁

  • Bogunia
    5 czerwca 2017 at 21:02

    Mam traumę laktacyjną. Poród przez cc (planowany, ale po odejściu wód). Przed cięciem pytanie jakiejś kobiety- będzie pani karmić piersią? i moje zdecydowane- będę. Po zabiegu nie było już tak miło, trafiłam na oddział z butelką mleka dla małego. Było po 20. jedyna doradczyni laktacyjna, która pracuje na oddziale dawno była w dom u. Żadnej nauki, sugestii, nic Rano pojawiła się pani ekspert i w trakcie 5minutowej wizyty – po 2,5 minuty na pacjentkę powiedziała: te pani piersi to takie jakieś małe, takie twarde są, będzie pani miała problemy z przystawieniem, ta brodawka taka płaska nic z tego nie będzie, druga lepsza, ale szału nie ma. Przystawiła a w zasadzie wcisnęła mi małego w pierś, 10 sekund ssania, no nic przyjdę do pani jutro. Na drugi dzień sztab lekarzy i położnych wyraził swoją dezaprobatę bo nie karmię piersią, bo to ze szkodą dla dziecka, bo pacjentka obok karmi a ja nie. Znowu przyszła pani doradczyni i zaleciła mi odciąganie pokarmu laktatorem żeby wyciągnąć brodawki i pobudzić laktację i to wszystko. Potem była sobota- pani doradczyni miała wolne, w niedzielę wyszliśmy ze szpitala, w domu czekał karton mleka modyfikowanego. W poniedziałęk obudziłam się z nawałem, mały nie ssał, laktatorem ściągnęłam 160 ml pokarmu, ale na niewiele to się zdało bo piersi miałam tak obrzmiałe, że nie mogłam ruszyć ręką. Przyjechała położna środowiskowa, okazało się że mały ma krótkie wędzidełko, dała mi nakładkę silikonową, pokazała jak młodego do niej przystawić i stał się cud, co prawda przez nakładkę, ale mały zaczął ssać. Potem załatwiliśmy skierowanie do chirurga dziecięcego i po miesiącu z nakładkami mały z ciachniętym wędzidełkiem zaczął jeść bez nakładek. Z bólem podczas karmienia walczę do dziś- 2 m-ce i były chwile że myślałam- rzucić to w ch..ę i podać mu mm, przynajmniej będzie porządnie spał… ale walczę dalej

  • Kasia
    5 czerwca 2017 at 12:33

    Po porodzie naturalnym moje dziecko nie zostało przystawione do piersi, od razu było zabrane do ważenia, itd. Na sali nie mogłam liczyć na pomoc pielęgniarek, nikt nie spytał czy mam pokarm, czy potrafię prawidłowo przystawiać dziecko do piersi. Moje dziecko nie potrafiło ssać, często przy tym płakało, jak już chwyciło pierś to po chwili zasypiało, jedyna rada jaką usłyszałam to uciskać pod brodą albo nosek żeby dziecko nie spało i piło. Cały czas miałam problemy z przystawieniem do piersi, pielęgniarka przyszła raz i poszła, jak przyłożyłam do drugiej piersi to znów płacz. Najgorsza była noc, całą noc przystawiałam dziecko, ale synuś nie potrafił ssać, o 3 w nocy poszłam do pielęgniarki żeby dokarmiła dziecko bo jest głodne, a ona kazała mi pierś pokazać ścisła tak mocno że aż zabolało, wypłynęło mleko po czym ona na to że mam dużo pokarmu i mam dalej próbować, 20 min. na jedną pierś, 20min na drugą, do 4 rana próbowałam nakarmić dziecko, cały czas płakało, ale nikt się nie pokazał nawet spytać co się dzieje, zaś poszłam do pielęgniarki a ona w złości nakarmiła dziecko i za chwile przyniosła, dziecko zasnęło na godzinę i zaś płakało, ja z bezsilności też ryczałam, do rana nie spałam wyczerpana. Na obchodzie pielęgniarki wszystko przekazały ordynatorce, usłyszałam: „Słyszałam że wczoraj w nocy były z Panią same problemy, że nie chciała Pani trzymać dziecka na ręku”. Koleżanka obok stanęła w mojej obronie i powiedziała że całą noc próbowałam karmić. Na następny dzień na obchodzie inna doktorka zauważyła przyrośnięty języczek, wędzidełko, kazała przynieść pielęgniarce nożyczki po czym wyciągła nowe z opakowania, popsikała jakimś płynem i przecięła żyłkę. Czytałam że takie coś robi chirurg i i w innych warunkach. Ale to nic nie zmieniło, bo mały dalej ssał krótko, nie potrafił chwycić piersi, gdy zaś prosiłam o pomoc pielęgniarka powiedziała że mam kupić kapturek i przykładać. Mąż zakupił kapturki, ale gdy prosiłam pielęgniarki żeby mi pokazały jak to stosować prawidłowo to nikt nie przyszedł. Przy wypisie żadnych wskazówek nie usłyszałam. W domu cały czas był problem z karmieniem, próbowałam różne pozycje, dużo czytałam, ale z problemem zostałam sama. Kupiłam laktator i odciągałam pokarm, mleko było coraz mniej, karmiłam niecałe 2 miesiące. Tak bardzo chciałam karmić swoje dziecko piersią, gdy przypomnę sobie tamte chwile to aż chce mi się płakać że zawiodłam na tym polu. Gdzie popełniłam błąd?

  • Magda
    4 czerwca 2017 at 21:07

    Urodziłam w Norwegii miesiąc temu.
    Kp od samego początku. Wszystko dzieki wsparciu moich „nauczycielek” w szpitalu. Kładzie się ogromny nacisk na kp. Wszystkie położne dawały rady, długo rozmawiały, mogłam zadzwonić na dzwonek w środku nocy, gdy mi nie wychodziło, a polozna przychodziła, jeszcze raz tłumaczyła i uczyła. Wszystko milym i spokojnym glosem. Co zmiana- inna polozna- każda udzielała dobrych rad, uzupełnialy się i nie było sprzecznych informacji. Jestem ogromnie zadowolona. Niestety odnosnie opieki poporodowej Norwegia a Polska to niebo, a ziemia…

  • Edyta
    4 czerwca 2017 at 20:26

    Nie dawno urodziłam drugie dziecko – córkę. W czasie ciąży dalej karmiłam syna, teraz karmię w tandemie. W szpitalu w drugiej dobie córka spadła z wagi o 9% (z 3780 g do 3440), personel zaczął przebąkiwać o dokarmianiu, ja się nie zgodziłam („czemu się pani boi tak tej mieszanki…”). Nikt nie zaproponował mi pomocy z przystawieniem, sprawdzenia, czy mała dobrze ssie itp., słyszałam tylko dogadywanie. Gdyby nie to, że mam doświadczenie i wiedziałam, że mała ma dobrą technikę ssania to pewnie bym się ugięła i zgodziła na mm. Kolejnego dnia córka przybrała 100 g – w ciągu jednego dnia!

  • Malwina
    3 maja 2017 at 16:58

    Niestety trafiilam tutaj za pozno:( moj Antos ma 1.5 mca i wlasnie przechodzimy tylko na mm 🙁 bardzo chcialam karmic piersia po cc polozna wycisnela siare i stwierdzila ze jest ok. Przystawila mi maleg ktory super ssalo. Pod kilku h przeszla zobaczyla ze maly spi a ja nie i stwierdzila ze jestem wymeczona i nie bedzie mleka wystarczajaco duzo ! Podala mm . Ja obolala wymeczona mimo ze wczesniej czytalam o dokarmianiu uleglam. Mm podano malemu na spiocha stwierdzila ze co 3 h musi pic 5 ml mimo ze nie plakal. Po mm po 3 h znowu przystawiony nie chcial jesc ( byl pewnie najedzony) wiec znowu mm. Po powrocie do domu maly ssal bardzo opornie a ja mialam pokrwawione sutki wiec doradzono znowu mm Zeby sie podgoilo. Pozniej mimo walki nie Udalo sie odzyskac tego co nam odebrano 🙁 jestem zalamana i jednoczesnie bardzo zla na siebie ze posluchalam i nie sprzeciwilam sie 🙁 czekalam na 1 dziecko wiele lat marzylwm o karmieniu piersia ale trafilam na niekompetentne osoby. Szpital prywatny wykupiony pakiet i oplacona polozna polecona przez lekarza prowadzacego . Efekt Fatalny. Mam nadzieje ze mimo mm moj synek bedzie rosl zdrowo.

  • Monika
    24 stycznia 2017 at 18:25

    Przeczytałam post z następnie wszystkie komentarze pod nim zamieszczone i muszę przyznać, że jestem zaniepokojona. Nie stanem opieki w szpitalach opisanym przez panie, ani zachowaniem położnych, które w nich pracują, lecz zachowaniem kobiet. Z tych wpisów wynika, że większość pań była do tego stopnia niepewna siebie, iż pozwalały sobą „pomiatać” personelowi, wykonywała wszystkie polecenia bez nawet chwili zastanowienia i padły „ofiarą” „niekompetentnych” położnych, które na siłę dokarmiały ich dzieci( co najmniej jakby położna podała dziecku arszenik). Jedna pani zastanawia się, czy ta jedna butelka mm nie zaszkodziła jej dziecku do tego stopnia, że będąc już kilkunastomiesiączniakiem jest chudy i niepewny siebie. Na Boga nie dajmy się wariować! Po pierwsze dziwi mnie, że żadna z pań nie wyznała, iż była wykończona wielogodzinnym porodem i po prostu chciała odpocząć wiec sama poprosiła o dokarmienie dziecka. Nie jesteśmy ze stali, to żaden wstyd przyznać, że jest się zmęczonym i że nie ma się siły na „użeranie” z dzieckiem które nie chce, bądź nie umie ssać lub my nie mamy jeszcze pokarmu. Jak dostanie glukozę lub mm to nie umrze i świat się nie zawali, bez sensu torturować się myślami, że przez dokarmienie naszego dziecka jesteśmy złymi matkami. Be sensu też jest przerzucanie odpowiedzialności na położną, która „kazała” dokarmić dziecko i „to ona jest zła i niedobra, a ja padłam jej ofiarą bo byłam w szoku”. My zmęczone porodem, zestresowane płaczem dziecka, będące na granicy wytrzymałości psychicznej, nikomu nie pomożemy, ani sobie, ani dziecku. I bez wyrzutów sumienia, możemy poprosić o dokarmienie, przespać się chwilę i już z trochę „świeższą” głową zacząć batalię o laktację następnego dnia i następnego i następnego. Zejdźmy z krzyża „poniewieranych w szpitalu matek”, przestańmy chcieć aby wszystko było idealnie od początku(bo zawsze będzie coś nie tak). Przecież wiadomo, że kochamy nasze dzieci i chcemy dla nich wszystkiego co najlepsze.

  • naautopilocie
    7 grudnia 2016 at 21:09

    Mój syn w szpitalu dostał dwa razy butelkę; była noc a ja poprosiłam o pomoc w przystawianiu. Usłyszałam, że nie mam pokarmu a mały musi dużo pić bo ma wysoką żółtaczkę. Od początku wiedziałam, ze chcę karmić, ale zaniepokojona stanem zdrowia synka zgodziłam się. Rano przyszła inna położna i jak usłyszała, że syn dostał butelkę to dpsłownie krew ją zalała. Dwie godziny z nim zalczyła, żeby chciał ssać pierś, ja płakałam w tym czasie, on też ale udało się. Żałuję ogromnie tych dwóch butelek, teraz nie byłabym taka naiwna. Dodam, że na oddziale po kolejnej mojej prośbie usłyszałam od położnej „Ja juz nie wiem jak mam pani tłumaczyć” …. bez komentarza… Po powrocie do domu położna środowiskowa też zaproponowała dokarmianie bo młody płakał – no nie dziwota skoro po 5 minutach od uśpeinia go ona przyszła i kazała go obudzić. Do dziś się cieszę, że jej nie posłuchałam. Zaraz po jej wyjściu z domu popukłam się w głowę, karmiłam synka przez 17 miesięcy- aż do momentu gdy sam się odstawił.

  • ola
    7 grudnia 2016 at 14:49

    Ja tylko w paru slowach dodam ze chyba trzeba sie wybyc tego ze to Polska taka do tylu. Ja rodzilam w dublinie dwoje dzieci. Oboje karmione piersia.. ale to ze karmie zawdzieczam sobie I przypadkowo spotkanym matkom, ktore mialy duzo wrazliwosci wobec mnie. Wydaje mi sie ze jakakolwiek pomoc instytucjonalna jest skazana na porazke. Tu w Dublinie jest mnostwo poradni laktacyjny ch, szpitale dostaja tytuly przyjaznych karmieniu piersia.. ale butla podawana bardzo szybko. Spotkania z poradniami laktacyjny mi przydaly mi sie do wazenia dziecka I tyle. Tak wiec mamy… Jesli my same nie podejmiemy trudu wejscia w relacje z naszym maluszkiem I nie za walczymy o karmienie to nikt tego nie zrobi za nas. Fakt nauki nigdy za wiele..a w przypadku karmienia mam wrazenie ze personel I rodzina przede wszystkim powinni nauczyc sie jak nie przeszkadzac I nie obciazac matki I juz byloby znacznie latwiej….

  • Joanna Fajdek
    7 grudnia 2016 at 13:01

    Z wędzidełkiem niestety sprawa nie jest oczywista. Bo jak najbardziej lekarz pediatra ma obowiązek go ocenić , ale już podcięcia, kiedy zdiagnozuje nieprawidłowość już nie ma. W procedurach medycznych wykonywanych na oddziale noworodkowym takiego zabiegu nie wykazano. W związku z czym, nie bardzo można się upominać – z konsekwencjami prawnymi nie podjęcia takich działań- wykonania zabiegu, ale całej reszty postępowania wspierającego karmienie piersią- koniecznie.

  • Mzimu
    7 grudnia 2016 at 10:47

    W moim przypadku to ja sama podjęłam decyzję o dokarmieniu dziecka w szpitalu, zrobiłam to 2 razy w szpitalu i 1 raz w domu. Czyli całe 3 razy. Mam nadzieję, że mimo, że to już nie było „karmienie wyłącznie piersią przez pół roku” to nie zrobiłam dziecku krzywdy. Zrobiłam to trochę z egoizmu … moje dziecko w pierwszych dniach i nocach swojego życia wisiało na piersi non stop. A ja byłam tak zmęczona, że zrobiłabym wszystko, żeby przespać kilka godzin. I faktycznie to dokarmianie te kilka godzin snu mi dało.
    Moje dziecko ma teraz 16 miesięcy i jest nadal karmione piersią. Mimo, że wróciłam już do pracy. Więc chyba tak źle się to nie skończyło 🙂

  • Fifi
    6 grudnia 2016 at 13:03

    Jezu, tak to czytam i jestem wściekła na personel który też mnie o nic nie zapytał i dokarmiał bez zgody. Może trochę też na siebie, że się dałam.. Ale to był mój pierwszy poród i to nagle zakończony cc w sroku nocy. Dobrze, że mam charakterek i jak tylko położna zaczęła mi sciskac cyce od razu dałam jej po łapach ? szok i skrucha niesamowita. Dodam, że rodziłam prywatnie za grube hajsy… Coraz częściej myślę o zostaniu doradcą laktacyjnym. Serio. Chcę pomóc kobietom… Hafija, dasz mi może jakąś radę?

    • Hela
      7 grudnia 2016 at 13:03

      Fifi, doradcą laktacyjnym możesz zostać jesli masz wyksztalcenie medyczne (lekarz, pielęgniarka, położna) ,jeśli nie – możesz zostać Promotorem Karmienia Piersią i promować kp oraz wspierać mamy w ich mlecznej drodze, nie udzielając porad medycznych. To też baaaardzo dużo. Hafija jest taką Promotorką.

  • PatulaMatula
    6 grudnia 2016 at 10:44

    Mi dokarmiali dziecko w szpitalu bez mojej zgody..Koszmar! Na szczęście żadnych problemów z karmieniem piersią nie było i po wyjściu ze szpitala malutki był już tylko na piersi aż do teraz, ale później okazało się że ma ukryty refluks, który mógł być spowodowany właśnie tym dokarmianiem w pierwszych dniach życia.

  • Mikala
    18 października 2016 at 14:00

    starszego syna dokarmiano mm o czym dowiedziałam się już po fakcie. po prostu wieczorem przyszła pielęgniarka i oświadczyła, ze miałam ciężki poród wiec sobie w nocy nie poradzę i że go zabiorą i oddadzą rano. koniec i kropka. dopiero później doczytałam sobie w internecie, że po pierwsze mogłam sie nie zgodzić na zabranie dziecka, zwłaszcza,ze czułam się dobrze i dałabym sobie rade. po drugie powinni się mnie zapytać o dokarmianie i poinformować, ze jest możliwość dokarmienia moim mlekiem bądź obudzenia mnie na karmienie – nikt mi nic nie powiedział, za to w czasie pobytu w szpitalu milion razy usłyszałam ze źle przystawiam, źle karmie, mały źle ssie, ja źle jem, nie radze sobie i w ogóle dupa blada, wszyscy zginiemy. efekt był taki, ze ze szpitala wychodziłam z przeświadczeniem o byciu najgorszą matką świata, co potem ewoluowało w depresję poporodową. o tym, ze karmienie piersią umarło śmiercią modyfikowaną w pierwszych tygodniach po porodzie chyba mówić nie muszę.
    z młodszym synem wypisałam się na żądanie po dobie od porodu. nie pozwoliłam dokarmiać, nie godziłam się na nic, co mi nie odpowiadało i mówiłam wprost, że podają mi sprzeczne informacje – byłam tą wlaśnie złą i niedobrą z sali nr 7.
    efekt jest taki, że karmię piersią bez problemu, depresji nie było i od początku wszystkie mniejsze i większe kryzysy bierzemy na klate. grunt to nie dać się zdeptać już na początku 🙂

    • Hela
      19 października 2016 at 23:07

      Niezła historia, będę ją pokazywać innym mamom ku przestrodze. Jak można tak traktować mamę po porodzie? Cały personel do przeszkolenia u psychologa ze wsparcia laktacyjnego!
      „Umarła śmiercią modyfikowaną ” – trafne określenie 🙁

  • Jaga
    12 października 2016 at 10:04

    A ja nadal walczę… Pierwsza ciąża… Długo oczekiwana.. bliźniaki- poród rano cc. Moja wiedza o karmieniu.. tyle co o kosmosie . Jest i tyle. Obydwa zabrane bez kontaktu skóra skóra. Corka większa 2400 przyniesiona po kilku godzinach na chwilę. Przystawiona na lezaco po uprzednim duszeniu piersi czy coś tam jest (Ból nie do opisana) oczywiście niby nic nie było… Pierwsza noc.. nikt nie przyszedł mnie spionizowac.. pomimo tego że wieczorem miałam wstać. Za to przynieśli mi córkę która w dzień już była dokarmiania mm i położyli na łóżku. Ja ledwo się ruszalam i nie umiałam jej przystawic. Koleżanka po naturalnym obok mi pomagała . Dziecko plakalo prawie całą noc. A w piersiach nadal dla niego nie było nic No bo chciało jeść konkretnie po mm. Na drugi dzień w końcu próba postawienia mnie na nogi. Nie udana po zemdlalam z bólu. Tak wie nadal nie umielam porZądnie zajmować się córka bo nie chodze. Nadal karmią dzieci mm.Kolejna próba wieczorem znów zaslabniecie ale w końcu udalo się. Synka malutki 1900 przynieśli na drugi dzień. Nawet nie załapał. Potem na trzeci. musi być dokarmiany bo słabo ssie bo woli spać. Wciąż ich zabierali wciąż dokarmiali bo placza. I te ciągle duszenie piersi czy coś tam jest , co zmiana położnych. Ja w depresji czemu wciąż nie mam mleka. Dzieci ciągle płaczą. W końcu coś ruszyło na 6 dzień .. w międzyczasie dostałam od jednej położnej zalecenie ze mam synka karmić co 2 godz z budzikien bo go zaglodze. Przeryczalam kolejna noc. Tak już chciałam do domu. Więc dawalam butle żeby tylko już przybrały żeby wyjść. A piersi pełne już były.. co z tego że nie mialm kto z nich pić. Na koniec pewna położna mi powiedziała przy moich próbach karmienia ze i tak pani ich nie wykarmi bo są dwa i trzeba będzie dokarmiac. Wyszlam z traumą i już mi to zostało w głowie .. ze glodze dzieci i tak nie dam rady. W domu zaczęłam odciagac pokarm . Najpierw ręczna pompka za 10 zł. Potem po 2 miesiącach laktatorem z prawdziwego zdarzenia. Karmilam 9 miesiącu.. niestety tylko odciaganym pokarmem. Dzieci nawet ssaly pierś Ale ja już nie potrafiłam psychicznie się nastawić ze je nie zaglodze. .. było ciężko. Ciąża druga… Tym razem jestem bardziej przygotowana. Mam ze sobą laktator maści na piersi..kolejne cc. dziecko sekundę było na klatce. Przyniesione po 2 godzinach i zabrano.Tym razem nikt nie dusil moich piersi. Nikt mi nie przystawial . Po prostu założono ze umiem i tyle. Po cc miałam być pionizowana wieczorem. Znów nikt nie przyszedł a już była 23. Ale teraz sie nie dałam. Wiedziałam ze muszę szybko wstać żeby zająć sie dzieckiem . Ze muszę je przystawiac. Sama wstałam dzwoniąc po personel ze wstaje i koniec. Córka oczywiście bez mojej zgody była dokarmiania. Nawet nie wiem że taka powinna dac I kolejnego dnia jak mi ja przyniesione już nie chciała ssac piersi tylko czekała na butle. I znów płacz lzy. Tym razem chce karmić piersią.. wiem ile wysiłku kosztuje odciaganie. W domu bardzo ciezko. poczatki okropne Ale odstawilysmy butle, nie mamy smoczka. Niestety ssanie do dzis nie jest dobre. Nie wiem czy to winna początkowej butli czy mojego szybkiego wyplywu. Rady doradcy i położnej środowiskowej nam nie pomogły. Mala od początku mlaskala I słabi otwierala usta. Polozna stwierdziła ze taki jej urok i piersi sie przyzwyczaja. I moze to był błąd. Nauczyła sie takiego dziwnego stylu picia i pozniej doradca stwierdził że mam duży wyplyw i dziecki przez to popuszcza dolna warge i mlanska. I już się tak nauczylo jeść. Każde karmienie to dla mnie ból. Wedzidelko podobno córka ma dobre. Dziś mamy 2,5 miesiaca i nadal się karmimy tylko piersią. I naprawdę jest ciężko. Ciągle prezenie na piersi. Łapanie powietrza płacz to norma. Gdyby nie fakt że córka przybiera na wadze pewnie bym sie poddała. Marzę sobie ze któregoś dnia po prostu moje dziecko się naje i zasnie na piersi jak to wszyscy opisują.. tak bym chciała.. zwłaszcza wieczorami.. nadal szukam pomocy.. nadal staram się córkę przestawić prawidłowo.. Ale gdzieś na początku popełniłam błąd.. w szpitalu.. domu… Nie wiem. Kolejny raz znów była bym madrzejsza.. Ale kolejnego już raczej Nie będzie. Trafilam niestety tutaj już po urodzeniu.. szukając informacji o kp. Dzięki info z tego bloga jeszcze się nie poddalam. Choć nie wiem jak długo jeszcze wytrwamy. Ps. W obu przypadkach na wypisach że szpitala znajduje sie info Ze dzieci karmione tylko piersią. Choć nie jest to prawdą.

    • Agata
      6 grudnia 2016 at 18:20

      Łzy mi poleciały jak przeczytałam Twoją historię… 🙁 Jest tu wiele takich wyznań, ale Twoje poruszyło mnie do głębi. Ja też przeżyłam koszmar laktacyjny w szpitalu po urodzeniu synka. Był dokarmiany bez mojej wiedzy, nie łapał moich piersi, zero pomocy, zero wsparcia, nikogo, kto mógłby mi pomóc… Dopiero przez nakładki sylikonowe w miarę załapał o co chodzi na drugą dobę po porodzie. Po powrocie do domu załamanie, płacz, wręcz wycie. W piętej dobie wizyta doradcy laktacyjnego, po dwóch tygodniach udało się odstawić nakładki i przystawić tylko do piersi. Karmię już 4 miesiące, ale jakim bólem i stresem było to okupione to tylko ja sama wiem. Choć i dziś mały ma różne jazdy przy piersi, ale przybiera bardzo ładnie i to jest dla mnie najważniejsze. Ah, te legendy o pięknym, bezproblemowym kp 🙂 kiedyś wydawało mi się to takie proste, a teraz już wiem, że tak nie jest. Przynajmniej w moim przypadku. I szkoda, że dopiero teraz to wiem. Jaga, ściskam Cię mocno :* jesteś wspaniałą matką

  • Danusia
    5 października 2016 at 12:33

    Moja historia wygląda nawet nie najgorzej w świetle Waszych. Po porodzie przystawiono mi córkę SDS i po zważanił i innych czynnościach , polożna po prostu mi ją przystawiła do piersi. Zostawila przyjemne światło i wyszla z sali, gdzie zostaliśmy na 2 godziny ja, mąz i nasz Skarb, który smacznie zajadał mleczko z piersi przez cały czas. Takie to „żdżarte ” chyba za mną hehhe. Potem nas przewieziono na salę dla położnic. Nie oddałam córki , poza momentami, gdzie ją badali i szczepili, a tak byłyśmy cały czas razem. Karmiłam ją nieporadnie i przystawiałam jak umiałam -zupełnie sama. Nie zawsze mi wychodziło i mała wyła do księzyca, wtedy przychodziła polożna i pytała czemu ją nie wołam. Powiedziałam, ze do domu ze mną nie pojedzie więc staram się sobie jakoś radzić. Kilka razy mi pomogła przystawić córkę. Położnej wychodziło to świetnie, mi już nie. Ale co tam, walczyłam i w szpitalu i w domu jakis miesiąc się siebie uczyłysmy. Potem się okazało, ze córa ma krótkie wędzidełko, ale tego w szpitalu nikt mi nie powiedział. Dziś już jestem mądrzejsza o tą wiedzę i od razu poproszę o przycięcie u synka, który pojawi się za miesiąc.Pomimo tego krótkiego wędzidełka kp córke 2 lata do kolejnej ciązy, a przez chwilę nawet w 😉

  • Paulina
    5 października 2016 at 09:38

    Pierwszą córkę karmiłam ponad rok, druga ma obecnie dwa miesiące i jest karmiona piersią. Będzie karmiona tak długo jak będzie tego potrzebować. W obu przypadkach początki były trudne, choć przy drugiej byłam lepiej przygotowana, miałam laktator w szpitalu, pomoc na każde zawołanie. Położna pomogła mi przetrwać nawał pokarmowy a dzięki laktatorowi uzdatniłam piersi na tyle, że córeczka pięknie przybierała na wadze już w szpitalu. Dziś po dwóch miesiącach ma 2 kilo do przodu i pięknie rośnie.
    Mamy ! Karmcie piersią!

  • Mf
    5 października 2016 at 08:50

    Poród na początku sierpnia. Najpierw jedna koszmarna kobieta która miała mi naciskać brzuch żeby synek wyszedł (byłam już zbyt zmęczona żeby przeć) zatykala mi ręką usta i krzyczała że mam się w końcu zamknąć. Po porodzie polozna przystawila mi dziecko i mały ssal pierś przez godzine. Na noworodkowym narzeczony poprosił kogoś z dyzurki żeby pomógł mi przestawić dziecko bo po prostu nie umiałam zrobić tego prawidłowo. Pojawiła się ta koszmarna baba która wzięła małego na ręce i kazała mi wstać i iść pod prysznic bo wcześniej nie mogłam wstawać ze względu na ogromne krwawienie. Niewiele myśląc zrobiłam to I skończyło się to dla mnie utratą przytomności. Myślałam że syn został zabrany na badanie Ale po chwili został mi oddany i usłyszałam że już jest nakarmiony. Szlag mnie trafił gdyż wyraźnie zaznaczalam ze sobie tego nie zycze I że chce karmić piersią. No i się zaczęło plucie piersią. W bezsilności w końcu ulegalam i podawałam butelkę bo nawet pediatra na oddziale stwierdziła że mam za mało mleka i małemu nie wystarcza i kazała dokarmiac. A ja głupia wierzyłam. Synek miał miesiąc i całkiem przestał łapać pierś ale ja się zaparlam i przez 2 dni walczyliśmy i na szczęście się udało. Teraz butelką dostaje moje mleko ale bardzo rzadko kiedy muszę wyjść z domu coś załatwić. Przez pierwszy tydzień po odstawieniu butli Synek mało przybieral na wadze bo często pił tylko mleko z pierwszej fazy a na fazę drugą był zbyt leniwy ale teraz jest już super. Mały rośnie jak szalony waży już 5690 A waga urodzeniowa to 4300. Ma 2 miesiące i mam nadzieję że co najmniej do roku będę to karmić

  • Mariola
    5 października 2016 at 08:37

    Rodziłam w Walbrzychu, ponoć najlepszy szpital na Dolnym Śląsku. Poród wywoływany, 13h pod oxy, w końcu cc. Po zmierzeniu i tych wszystkich procedurach dostałam dzidzię do przytulenia do policzka. Później już na sali przyszła położna i mówi: zaraz będziemy dokarmiac. / Na co ja, że się nie zgadzam na podanie mm/ położna: pani może się nie zgadzać, my jesteśmy dwie a was po cc x nie mamy czasu do każdej podejść i przystawić. Jedno podanie butelki nie zaburzy karmienia piersią/ że łzami w oczach patrzyłam jak wlewa w dzidzię mm aby jak najszybciej, i wcale nie mało bo z 10 ml było na pewno. Później maleństwo wszystko ulalo, dopiero pielęgniarka położyła mi syna do łóżka, ale dalej nikt nie przystawil. Na drugi dzień próbowałam sama, na leżąco, nie umiałam. Efekt był taki ze w szpitalu syn nie chciał piersi za nic, trochę przez nakładki ale chyba za mało, spadł z wagi poniżej 10% lekarka do mnie: głodzi pani dziecko. I znów w ryk i drepcze po mm. Później uruchomiłam laktator, i ściągalam swoje i karmilam. W nocy przychodzi położna (ta sama co nie miała czasu przystawic) i mówi ile Pani podaje? / 30 ml/ co??? Dziecko już 50 powinno jeść!!!/ na.co ja ze za.dni lekarka pytała ile podaje mówiłam że 30 a ona ze w porządku. Ze szpitala wyszliśmy na własne żądanie. Na drugi dzień po wyjściu e że szpitala przytulilam syna do piersi a on złapał i zaczął jeść. I tak cudownie je do dzisiaj, i mam nadzieję nic mu się nie odwidzi. Podczas pobytu w szpitalu do głowy Mi nie przyszło że mogę nie mieć pokarmu. Naryczałam się w szpitalu, czułam się beznadziejna, nie potrafiłam urodzić, później karmić, później o mały włos przed obawa mm nie zaglodzilam dziecka… Szpital który na każdym kroku ma.piekne plakaty o tym, że są pro karmienie piersią.

  • ilona
    15 września 2016 at 09:18

    Ja rodziłam 5 mies temu szpital i personel niby ok ale konkretnej pomocy zero :/ poród miałam szybki i prawie bezbolesny jak na poerworodke cud malina. Córkę miałam SDS tylko 20 min w trakcie szycia a później nie wiem co jej robili ze nie dostałam jej przez godzinę :/ niby badania coś długo ale nic wiedziałam że muszę ją przystawic ale mała nie umiała ssać dodam, że na sam jej widok czułam jak mi piersi puchną wiec przystawialam ja kolo sutka i kropelka po kroplelce mleko do buzi i tak caaala noc nie spałam z mala na rękach nawet nikt nie przyszedł w nocy zobaczyć czy u nas ok (śmiech przez łzy to nie działały nigdzie dzwonki bo tak chciałam coś przeciwbólowego w nocy ech..) rano odbiła mnie pani położna zdziwiona, że miałam dziecko cala noc przy sobie jako jedyna pozostałe mamy po CC smacznie spaly swoją drogą fajna średnia 1/5 porodów SN :/ cały pobyt w szpital walka o kp raz wiem ze mi ją dokarmili bez zgody bo wróciła z badań brudna z mm :/ ale nic staramy się dalej na każdą prośbę o pomoc zawsze ktoś mówi ze później zajrzy nie doczekałam się bo oczywiście mamy po CC żadna nie ma laktacji a ja sobie JAKOŚ radzę :/ spoko ale do tej pory nie wiem dlaczego na oddziale noworodków pani użyła sformułowania , że córkę trzeba dokarmiać rano i wieczorem bo ma żółtaczke i spadła z wagi (co guzik prawda bo spadła tylko 9% i od kiedy mm pomaga na żółtaczke nie wiem):/ a no i najlepsze aż mi szczena opadła „bo wie pani ona ma bardzo krótkie wędzidełko i trzeba je jak najszybciej podciąć ” i dopiero w domu zaczęłam czytać o tym jak ciężko dziecku ssać :/ szok w domu zanim znaleźliśmy kogoś kto się podejmie u tak małego dziecka to zrobić bo na NFZ w szpitalu ok ale za 2 mies :/ znaleźliśmy prywatnie panią chirurg dentystę która sama przeklinala szpital ze nas tak wypuścił bo mała ma jedno z gorszych jakie widziała i jest jej najmłodszym pacjentem w karierze mała miała miesiąc i od tego momentu dopiero zaczęliśmy się na nowo uczyć karmić i ssać 😉 dodam że przez ten mies musiałam mała dokarmiać bo widziałam ze jest głodna :/ a teraz mam największego ssaka

  • Ela
    14 września 2016 at 19:03

    Dziewczyny karmiące jak ja Wam zazdroszczę. Urodziłam syna 3 lata temu. Chciałam karmić, bo lepiej dla dziecka itd. W szpitalu jako tako nam szło. Krótko, często, ale bez krzyku. Nikt się nie zainteresował. A w domu istny horror plakalismy razem 2 tygodnie. Młody z głodu, a ja z bólu. Płakałam na sama myśl o karmieniu. W poradni laktacyjnej (mam ok 30 km do szpitala) nikt nie odbierał telefonu, aż wreszcie się podałam i przeszliśmy na mm. Żałuję bardzo. Syn ma teraz 3.5 roku i waży ponad 14 kg. Mierzy metr. W styczniu rodze córkę mam nadzieję, że będzie lepiej. Czy jest sens zakupić elektryczny laktator do pobudzenia latach po porodzie? Wtedy miałam ręczny od szwagierki Ale jakoś nie umiałam sobie z tym poradzić. Pomożecie?

    • Hela
      28 września 2016 at 23:09

      Skoro nie umiałaś sobie poradzić z ręcznym, to zdecydowanie spróbuj elektryczny. Ale chwila, może wcale nie bedziesz potrzebowac laktatora. Jeśli dziecko bedziesz dobrze przystawiać i kontrolować piersi to może sie obejdziesz bez niego. A jak nie to w aptece dostaniesz od ręki. Jeśli planujesz wrócic do pracy i karmic , albo masz inne obowiązkowe „wyjścia” to sie nie zastanawiaj tylko kupuj laktator!

  • hela
    13 września 2016 at 23:57

    A ja mam pytanie o wędzidelko. Piszesz że trzeba żądać podciecia natychmiast. Czy rzeczywiście mama ma prawo żądać a person ma obowiązek podciac? Kuzynka miała sytuację że już na poporodowej stwierdzili krótkie wędzidelko i… kazali Umówić się do poradni po wyjściu ze szpitala! Mało tego, wiecie jaki termin? 6 tygodni! Nikt nie pomyślał o tym że dziecko już nie chwyci piersi, nie, bo przecież i tak ze szpitala wyszło na butli 🙁 Ja bym nie ruszyła się że szpitala póki chirurg by tego nie podcial a dzieciak nie chwycił cyca. Ja dzisiaj. Hafijo, wiesz coś na ten temat?

  • Wilczyca
    13 września 2016 at 19:45

    Dzięki za ten tekst! Nie znałam swoich praw, kiedy urodziło się moje dziecko…

    Jestem po CC, na początku było ciężko-synek urodził się duży – 4510g, w nocy panie go wzięły, bo ja nie mogłam się ruszać i był dokarmiany mm. Następnego dnia, usłyszałam, że mam za małe piersi, za małe sutki i w ogóle wszystko ŹLE. Aaaaaaaaa no i że NIE MAM MLEKA. Uprzejma pani położna przychodziła niby pomóc przystawiać, ale zawsze jakoś kończyło się na podaniu mm. Synek dużo płakał, ta sama pani puszczała teksty w stylu „Co za dziecko!” i namawiała mnie na dokarmianie, kiedy prosiłam o pomoc przy przystawieniu do piersi. Na innej zmianie, kiedy prosiłam w nocy o pomoc, za pierwszym i drugim razem ją otrzymałam, synek najadł się i zasnął, a za trzecim razem usłyszałam – „oj, on już się przyzwyczaił do butelki…” i oczywiście dokarmiony. Wyszłam ze szpitala psychicznie zniszczona, synek ciągle spadał z wagi. Siostra znalazła mi doradcę laktacyjnego-wizyta u niego bardzo mi pomogła, usłyszałam dużo dobrych słów i wskazówek co mam dokładnie robić, łącznie z planem odstawienia mm. Miałam OGROMNE wsparcie psychiczne ze strony męża, mojej mamy i moich sióstr, które nam gotowały i przyjeżdżały pomagać przez najcięższy okres, żebym mogła skoncentrować się na wypoczynku i karmieniu. W 6tyg życia całkowicie i wyłącznie przeszliśmy na KP które trwa już rok…i nie zamierzamy jeszcze kończyć 😉
    Chciałam się jeszcze podzielić tym, że cała ta sytuacja dała mi ogromną siłę, jestem z siebie BARDZO dumna-bo tylko dzięki mojemu uporowi się udało 🙂 Karmienie piersią to mój największy i najtrudniejszy do osiągnięcia sukces!

  • Bea
    13 września 2016 at 14:18

    Córkę rodzilam 19 lat temu. Chciałam karmić piersia jak najdłużej Ale niestety trwało to tylko 3 m bo wróciłam do szkoły i mała nauczyła się pić z butelki i nie chciał ciągnąć cyca. Meczylam się ściągając Ale nie wyszło wtedy nie było tal fajnych laktatorow jak dziś. Teraz mam 3 m synka. Odrazuj się nastawilam ze będę go karmic minimum rok. Okazało się ze muszę mieć CC. Małego zabrali i oddali po prawie 2 godzinach. Byłam zła że tak długo czekałam na niego. A on poprostu sobie spał na innej sali i nikt się nie iteresowal by dac mi go jak najszybciej. W końcu wysłałam męża by mi go przywiózł. Byłam po cesarce nie wiedziałam jak to ma wyglądać. Potem kosz.artykuł przystawiania do piersi na lezaco. Mam bardzo małe piersi i niemal płakałam próbując go przestawić. Naszczescie on bardzo tego chciał. Ale się denerwowala bo ja nie umiałam karmić go na lezaco. W 2 dobie płatka ja byłam bezsilna. Miałam pokaleczone sutki leciała krew. Położna mówiła by podać mu butelkę stanowczo odmawialam. Przychodziła jeszcze kilka razy i mąż wymusił bym może go dokarmila bo może nie mam mleka. zgodziłem się mały zanol. Potem było już gorzej. Próbowałam scignac mleko laktatorem. Nic nie leciało. A sutki były w strupach. Prosilam o pomoc bo bałam się ze nie będę mogła go karmic ponieważ miałam usuwane z obu piersi po kilka gozkow. I ze faktycznie nie mam mleka. Ale niestety nie doczkalam się. Przyszła położna nacisnela pierś wściekła kropelka z pod ran. Kazała kupić coś do smarowania sutkow. Informace o karmieniu znajdowalam w necie. Tam tez pisano ze po zabiegach usuniecia gozow kobiety karmia piersia bez problemu. Wiec ja za wszelka cene walczyl o to. Maly spal przu cycku. W 4 dobie miałam nawałnica mleczny Ale przez strupy nie mogłam odciagac. Robiłam to z płaczem pod prysznicem. I tak wygladalam moja opieka laktacyjne w szpitalu. Po powrocie do domu tez byl koszmar. Maly jadl po 40 min spal po 15 o tak ciagle. Pewno robilam cos zle. A moze po zabiegach częściowo niegroźne kanaliki i mleko słabiej wypływa. Dviagalam by go dakarmic. Ale udawało mi się ściągnąć go 60 ml. To mało. Po 2 m walki przyszedł sukces. Wszytko się unormowalo. Mały jest przede 15 min i statczy mu to na 2 godz. W nocy śpi do 2. Odstawiłam laktator. Teraz mogę wyjść nawet na zakupy bo wiem że przez 2 godz będziemy najedzony. Szkoda ze nikt mi nie pomógł i dobrze ze sama tal walczyłam o kp

  • Kryzysowa narzeczona
    10 września 2016 at 12:04

    A co w takiej sytuacji? Dziecko urodzone w 37 tygodniu. Dostała 8 punktów. Nie dostalam jej nawet na sekundę. Wylądowała na OIOMIE. Zapalenie płuc. Dziecko zobaczyłam dopiero w drugiej dobie a mogłam dotknąć w 4. Nikt nie zaproponował mi tego wcześniej. Sama nie zapytałam, bałam się o nią, mam 23 lata, to moje pierwsze dziecko. Byłam traktowana jak gówniara. Nikt mnie nie pytal o to czy można jej podać mieszankę… Możliwe że cos podpisywałam, ale wiadomo jak to jest stres związany z porodem, strach o dziecko. Jakby mi dali do podpisania umowę o kredyt też bym pewnie podpisała… Już w ciąży chciałam karmić piersią. Nie wyobrażalam sobie tego inaczej. A tu po porodzie nagle zostaje bez dziecka i nikt nie porusza że mną tematu karmienia. Dopiero w 4 dobie moj facet który wiedział jak bardzo chcę karmic przywiozl mi laktator i zrobił raban na Oiomie że chce dawać swoje mleko. Z wielką łaską pozwolono mi odciągać, były wyznaczone godziny w których mogłam przyjść i odciągnąć po czym one karmilysmy dziecko z butelki. Wiem też że między tymi wyznaczonymi godzinami jeśli dziecko płakało podawały mieszankę. Po wyjęciu z inkubatora pozwolono mi ją nakarmić, nie obyło się bez „wyciskania” przez położne mleka z pierdi. Najśmieszniejsze jest to że za każdym razem jak przychodziła nowa położna to każda musiała spróbować poznecac się nad moimi skutkami. Przez łzy smialam się że jeszcze nigdy tyle osób w tak krótkim czasie nie „dotykalo” moich piersi…:/ Było ciężko po tym jak w butli ze smoka leciało samo a z moich piersi, które są małe i nie maja wyciągnietych sutków leciało również ale trzeba się było zdrowo nagimnastykować. Nie wspomnę o tym że każda położna miała inne zdanie na temat mojego karmienia. Jedna twierdzila że z nakładkami druga ze bez trzecia że raczej nic z tego nie będzie i że butla…. Udało się jesteśmy już w domu, karmimy się piersią, to dopiero 10 doba życia Majki, jest ciężko, ale póki co nadal wierzę że nam się uda 🙂 poród wspominam dobrze, ale nie wiem czy zdecyduje się na drugie dziecko właśnie przez traumę która przeżyłam na Oiomie. Caly czas zastanawiam się czy nie napisać skargi na położne, ale czy to coś zmieni…… Trzymajcie kciuki żeby nam się udało karmić jak najdłużej 🙂 pozdrawiamy Dominika i Maja

    • Hafija
      12 września 2016 at 17:14

      Trzymam kciuki!

    • hela
      13 września 2016 at 23:50

      Napisz. Nic się nie zmieni jak my matki nie powiemy że to nam się nie podoba, że tak nie może być, że chcemy żeby było po.ludzku, chcemy pomocy w karmieniu piersią a nie w karmieniu butelką!

  • Qulleczka
    8 września 2016 at 17:06

    To co my przeżywamy w szpitalu z karmieniem już trzeci tydzień, to temat na komentarz rzekę… Koszmar koszmar i jeszcze raz koszmar…
    To jak powinno to wyglądać, a jak wygląda, to dwa końce skali…
    Gdybym zdała się tylko na szpital, pewnie teraz miałabym depresję poporodową… Płakałam ja, płakała córka i mało brakowało, a płakałby mąż… Tylko na paniach położnych nie robiło to wrażenia. „Trzeba próbować” nie poparte żadną pomocą, oto co dostałyśmy…
    Czekamy na wypis i na spokojnie w domu walczymy, wspierane przez ludzi, którzy wiedzą, co robią i mówią…
    A na chwilę obecną jestem potępianym (jeszcze trochę i zaczną mi tu egzorcyzmy) MIKiem, czyli Matką Karmiącą Inaczej. Znaczy laktator, butelka i zegarek.

  • Anelle
    8 września 2016 at 10:05

    Urodziłam córkę siłami natury w 34tygodniu, po kontakcie skóra do skóry, który trwał 3 minuty zabrano ją na oddział neonatologiczny. Od razu kazano mężowi kupić w aptece końcówkę do laktatora, laktatory były ogólnodostępne w szpitalu. Trochę siary wycisnęliśmy z mężem do strzykawki i mimo, że było jej mało to zostaliśmy pochwaleni. A od razu gdy poszliśmy do córeczki spytali się czy mogą przeciąć za krótkie wędzidełko i podali wszystkie 'za’ takiego zabiegu. Gdy mąż pojechał do domu udało mi się odciągać mleko laktatorem. Szczęśliwie byłam w szpitalu gdzie był bank mleka kobiecego i gdy jeszcze mało mleka odciągałam mała była dokarmiana mlekiem innej kobiety. Pomocy w przystawianiu małej praktycznie nie miałam, pielęgniarki na oddziale neonatologicznym przychodziły, moją pierś wkładały dziecku do buzi, zostawiały butlę i sobie szły. A mała zaraz pierś wypluwała i nie umiałam jej przystawić i dawałam butlę. Poza tym miała bardzo wysoką bilirubinę i w pewnym momencie powiedzieli, żebym jej z inkubatora nie wyjmowała żeby się cały czas naświetlała. Gdy się polepszyło, któraś z pielęgniarek poradziła mi kupić kapturki i córeczka bardzo szybko załapała jak się z nich je. Jedna z kobiet, która leżała ze mną na oddziale miała problem z przystawieniem dziecka (okazało się, że żółtaczka fizjologiczna się pojawiła) i znalazła starszą pielęgniarkę, która jej wytłumaczyła jak to się robi, później mi również radziła jak przystawiać ale nie udawało mi się. Dostałam w końcu małą na oddział i karmiłam przez kapturek, ładnie przybierała na wadze. Dopiero gdy wróciłyśmy do domu zaparłam się żeby karmić bez kapturka i się udało. Po czwartym miesiącu okazało się że przybiera za mało. U neonatologa kazano mi po każdym karmieniu odciągać mleko i podawać po następnym karmieniu. Tak karmiłam do końca szóstego miesiąca ale laktacja się nie zwiększała wręcz odwrotnie. W końcu zaczęłam dokarmiać mm, najpierw głównie na noc a gdy niunia miała prawie 8 miesięcy całkowicie przeszłam na mm.

  • Ania
    21 sierpnia 2016 at 21:12

    Drukuję tego posta i zabieram do torby szpitalnej! Przez najbliższe dni przeczytam jeszcze wiele razy. Mimo, że w szkole rodzenia miałam uczęszczałam już na zajęcia o laktacji, to niestety takiego kompedium wiedzy nie dostałam, zwłaszcza o karmieniu w szpitalu. Dziękuję! 🙂

  • Ewa
    16 sierpnia 2016 at 14:39

    mam małe piersi, i przy pierwszym dziecku usłyszałam od położnej (ooo mama nie ma się czym pochawlić) ….zatkało mnie i tak wbiłam sobie to do głowy ze nie bede miala mleka, ze mialam mega problemy przez 3 mies….przy drugim dziecku na słowa „chyba musimy dokarmic aby pani szybko wyszła ze szpitala” powiedzialam, aby natychmiast mi dały spokój i opuściły moją sale 😉 Asertywność 1000!! młody rósł jak bułka drożdżowa a ja puchłam z dumu razem z moimi piersiami rozmiaru B. ehhh

  • Cwana
    11 sierpnia 2016 at 17:28

    Jakieś pomysły, jak mam uchronić mojego drugiego syna przed potajemnym dokarmianiem mm ?
    Mam już koszmary, im bliżej porodu to oczyma wyobraźni widzę jak leżę plackiem po tej cesarce jak skończona kaleka a pielęgniarki zabierają mi dziecko „żebym się wyspała” i drwią żebym nie robiła z siebie bohaterki co chce karmić bo przecież na leżąco sama nic nie zrobię….

    Pierwszy syn był szczupły,coś tam stracił,ale wiedziałam że przybierze, spokojny, dużo spał, kiedy mogłam przystawiałam, miałam pokarm,mimo to każde jego zabranie na noworodki to było wciskanie mu butli – nie wiem po co!!! Potem przy mojej piersi przysypiał to krzyczały że mam go budzić bo do domu nie wyjdziemy jak za dużo na wadze straci…. Kiedy się połapałam że ma jakieś dziwne plamy na ubrankach i dowiedziałam się że jest bez mojej wiedzy nieustannie pasiony mieszanką poczułam się jakby mi ktoś strzelił w twarz….
    Po powrocie do domu miał brzuch wzdęty jak żaba i nawet szczerze mówiąc nie wiem czy problemy z ulewaniem nie wystąpiły przez to rozepchanie żołądka butlami w szpitalu….
    Nie chcę tego znowu niestety rodzę w tym samym miejscu . Jak mam się bronić przed butlowym terrorem? Czy oni tam powariowali i chcą te dzieci tuczyć jak w jakiejś hodowli?

  • Mama Poli
    11 sierpnia 2016 at 13:33

    A ja mam pytanie. Jest może tu ktoś z okolic Jarocina lub Pleszewa i może polecić jakiegoś dobrego doradcę laktacyjnego? Bo jestem w drugiej ciąży i bardzo chciałabym po urodzeniu karmić piersią ( z pierwszym dzieckiem nie miałam żadnego wsparcia i poddałam się, do dzisiaj to sobie wypominam ?) i chciałabym przygotować się do tego za wczasu .

    • hela
      13 września 2016 at 23:47

      Poszukaj na stronie internetowej Centrum Nauki o Laktacji. Tam są wszyscy doradcy w Polsce. Są też Promotorzy Karmienia piersią – niemedyczne wsparcie laktacyjne. Powodzonka!

  • Ewelina
    7 sierpnia 2016 at 21:15

    Zapisałam sobie link i bede podsyłać każdej znajomej mamie! W dniu opublikowania tego wpisu urodziłam w dużym krakowskim szpitalu 2 dziecko. 3 dni pobytu po cc sprawiło, że jestem załamana poziomem wiedzy i wsparcia karmienia piersią w szpitalu! Z perspektywy czasu jestem wdzięczna losowi, że pierwszy synek przystawił się bezproblemowo i mogłam czerpać z doświadczenia 20 miesięcy wyłącznego karmienia piersią, bo gdyby nie to, to nie wyobrażam sobie przejścia przez jakiekolwiek trudności pierwszych dni z „pomocą” tego personelu.
    Miałam też wątpliwą przyjemność wysłuchania rad udzielanych dziewczynie z mojej sali, ktore wywoływały w niej kolejno poczucie winy („co go Pani tak drażni tą piersią”), zagubienie (niespójne, wykluczając sie zalecenia), rezygnację („prosze dać butelkę bo dziecko musi sie najeść”). Odesłałam ją na tego bloga i do fachowej literatury – mam nadzieje, że skorzysta.
    Wykonujesz tutaj naprawdę kawał dobrej roboty!

  • Malena
    7 sierpnia 2016 at 21:02

    Mam trojke urwisow. Jak poinformowalam w pracy ze jestem w ciazy- komentarz- to wy tacy zacofani ze nie wiecie co to antykoncepcja?!ciemnogrod i prawie patologia..Teraz wróciłam to każdy z tekstem- no teraz masz 500+ Bo ja przecież po to mam moje łobuziaki żeby tylko kasę dostać. .szlak trafia..

    • hela
      13 września 2016 at 23:44

      Malena prostackie i żenujące komentarze. Przykro ze musisz pracować z takimi.ludzmi. Co do laktacji Odciagaj w pracy na przerwie laktatorem. Pamiętaj, że masz przerwę na kp lub wcześniejsze wyjście. Karm też w nocy to dobrze wpływa na laktacje. Najlepiej śpij z maluszkiem. Powodzenia!

  • Malena
    7 sierpnia 2016 at 20:39

    Przez przypadek trafiłam tutaj. Mam teraz troje łobuzów. Pierwszy poród zakończył się cc. Mój chłop był barczysty i jakby się uparli to uszkodzili by albo jego albo mnie.. Synka przystawili do mnie na 2 minutki, potem przy ważeniu mierzeniu był mój mąż. Ja synka zobaczyłam po paru godzinach. Do bani! ale za to była pani pielęgniarka, która wspaniałe uczyła jak karmić. Córkę rodziłam gdzie indziej tez cc ale chciałam zaraz żeby mi ją przyniesiono. Opieki laktacyjnej żadnej – zresztą nawet położna środowiskowa jak przyszła to się dowiedzialam”ty matka to wiesz więcej ode mnie”.. no litości! !! Po czterech latach pojawił się najmłodszy łobuz rodziłam tam gdzie za pierwszym razem. Porad laktacyjnych zero-może ja wyglądam jakbym nie potrzebowała ale leżały tez pierworodki i nikt się nimi nie interesował.. Z wymienionych punktów nikt nigdy nic nie zrobił! Pierwszy raz słyszę że aby dokarmiać potrzebowali mojej zgody- wiem ze to robili choć prosiłam żeby mi dzieco przywieźli jak tylko się obudzi.. Mam wyrzuty sumienia ze nie udało mi się kangurować tak jak chcialam.. Ale wtedy sobie powtarzam ze najważniejsze że są zdrowe! Karmię urwiska juz prawie 8m-cy. Od 2 tyg. wrociłam do pracy. Przeraża mnie fakt że mogę stracić pokarm (moje starsze łobuz współpracowały ze mną 3 tyg od momentu powrotu do pracy). Oby tym razem mi się udało. .

  • Nat
    4 sierpnia 2016 at 20:43

    czy w innych krajach też tak to wygląda? .. pierwsze dziecko przestalam karmić bardzo szybko, nie radziłam sobie z tym, zawsze miałam problem z niską samooceną, ale głownie „porady” pań położnych przyczyniły się do szybkiego końca kp („za mało ma pani pokarmu, za wodnisty” ), czułam się jak zła matka która nie potrafi wykarmić swojego dziecka…. drugie dziecko, jestem mądrzejsza, rodziłam w tym samym szpitalu, do każdej położnej od progu mówiłam : dziękuje, poradzę sobie sama. raz się o coś zapytałam. usłyszałam: no ja nie wiem, ja mogę tylko podać mm. ręce opadają, nic się nie zmieniło po 4 latach! Koleżanka urodziła miesiąc temu, córeczka dostawała glukozę na zachęte… jak można z taką ignorancją/głupotą/zacofaniem podchodzić do matki i jej dziecka, jak mozna?? panie położne nie czytają, nie mają w obowiązku stale się dokształcać? a może to jest jakiś zakrojony na szeroką skalę PRZEMYSŁ? Producenci mm płacą położnym żeby te znięchecały matki do kp i szybko przechodziły na mm?? We wszystko jestem w stanie uwierzyć..

    • o
      9 sierpnia 2016 at 11:00

      Nie wiem jak jest w innych krajach, ale moge opowiedziec, jak bylo w moim przypadku- w Holandii. Ogolnie cala medycyna holenderska nastawiona jest na minimum interwencji. O ile wkurza mnie to w przypadku chronicznego zapalenia ucha u mojego syna, o tyle uwazam, ze w kwestii ciazy, porodu i pologu jest to absolutnie super.
      Ja rodzilam w domu, z partnerem, polozna i pomocnica poloznej- kraamzorg (doslownie: wsparcie pologowe) to typowo holenderski wymysl- pomagaja w porodach w domu i pozniej w okresie pologowym. Nawet przy porodzie w szpitalu, jesli wszystko idzie OK, to wychodzi sie do domu w kilka godzin po. I od pierwszego dnia do domu przychodzi wlasnei pomoc pologowa- w standardzie to jest 8 dni po 8h dziennie (przy podstawowym ubezpieczeniu zdrowotnym placi sie za to ok €200, przy ubezpieczeniu szerszym jest za darmo). To sa w wiekszosci mlode dziewczyny z bardzo kierunkowym wyksztalceniem- pomagaja w opiece poswiecajac najwiecej uwagi na KP, poza tym monitoruja wage (z zastrzezeniem, ze wazy sie nie czesciej niz co 2 dni), powyzej 10% spadku zalecaja mieszanke. Dziewczyna ktora byla u nas proponowala mi kilka roznych pozycji do karmienia (mialam straszny nawal, do dzis, a karmie 14mies mam nadmiary), budowala instalacja z poduszek, zebym mogla malucha polozyc do karmienia spod pachy, zeby wymasowal mi ruchami brody najbardziej opuchniety fragment piersi. Byla absolutnie nienarzucajaca sie, ze przy kazdym karmienu magicznie pojawiala sie w drzwiach pokoju, pytala czy moze pomoc i podpatrywala czy wszystko idzie dobrze. Do oceny gojenia krocza (i ew innych powaznych spraw) przychodzi trzykrotnie polozna. Wszystko dzieje sie w wlasnym domu i z ogromna dawka zrozumienia wzgledem kobiety. Pomoc pologowa, jesli nie ma za duzo roboty przy dziecku i wsparciu karmienia, to pozostaly czas poswieca na przygotowanie posilkow dla rodzicow i ogarniecie domu, szczerze mowiac dawno nie mielismy tak czystego mieszkania;) Moje osobiste doswiadczenia sa REWELACYJNE, a wiekszosc moich znajomych rowniez bardzo dobrze wspomina ten okres.
      Po samym porodzie mielismy troche czasu na SDS, najpierw mielismy chwile zeby razem polezec, czekalismy na lozysko, po porodze lozyska dziecko zostalo tylko nakryte czystymi cieplymi pieluchami i dostal czapkei lezal na mnie podczas calego szycia, ale wtedy nie chcial zlapac piersi. Polozna mowila wowczas, zeby sie tym nie przejmowac i ze dziecko fatycznie ma pewne rezerwy i moze byc oszolomione po porodzie. Kiedy skonczyly mnie szyc bylo szybkie mierzenie/ warzenie Malego, wszystko na moim brzuchu i ubralismy Malucha. Potem ja dostalam cos do jedzenia/ picia i znow mielismy czas dla siebie, kiedy polozna z pomocnica poszly wypelniac papiery, wtedy tez moglam sie juz przewrocic na bok i okazalo sie, ze w takij pozycji Maluch chetnie zlapal brodawke, napil sie troche i moglismy lezec w trojke i wpatrywac sie w siebie. Bylo to w srodku nocy, wiec polozna pomogla nam jescze ulozyc Maluch na noc do wozka (uznaje sie tu ze luzeczko jest za duze i za trudne do ogrzania przez pierwszych kilka nocy); mi dziewczyny pomogly wziac szybki prysznic i pozegnalismy sie. Pomoc pologowa wrocila nas dnia rano, a polozna po 3 dnich na kontrole. Po koncu opieki pologowej w domu (8 dni w standardzie, dluzej, jesli sa jakies trudnosci) przechodzi sie pod opieke centtrum rozwuju dziecka, ktore zajmuje sie monitorowaniem i wsparciem rozwoju, a lekarz jest tylko od spraw konkretnych chorob.
      Przepraszam, ze ostatecznie wyszlo to nie do konca na temat, ale jakos mnie ponioslo troche;)

  • Emaliowany czajnik
    3 sierpnia 2016 at 11:11

    Ja rodziłam na Żelaznej w Warszawie. Szpital znany jest z promocji porodów siłami natury i karmienia piersią. O personelu nie mogę złego słowa powiedzieć. Położne bardzo pomocne i bez mrugnięcia okiem pomagają w obsłudze noworodków. Jest ich zdecydowanie za mało i cały dzień uwijają się jak mrówki.
    Niestety na oddziale widziałam wiele kobiet z butelkami. Wydaje mi się, że to nie tylko wina służby zdrowia, ale i podejścia matki. W pokoju była ze mną dziewczyna, która wmówiła sobie, że nie ma pokarmu. Nie pomogły tłumaczenia położnych. Dziewczyna uparła się, że nie będzie głodzić dziecka i dopominała się o butelkę.

  • Rlita
    2 sierpnia 2016 at 18:17

    I znowu płacze. Wiedzą wiedzą a życie życiem. Zakrzyczana pierworódka, niby naturalnym porodzie ale na oksytocynie, więc to zupełnie inna bajka. Wielkim strachu o dziecko po porodzie czy będzie wszysko dobrze. Zero SDS, 10 h bez dziecka, oczywiście bez mojej zgody podane mm.W pierwszej dobie zero zainteresowania córki piersią.Potem oczywiście „niby za małe brodawki”,słabe przyrosty I tak leci mi 11 msc kpi, żal i rozgoryczenie trwa nadal. I tak walcze sama ze soba o kazdy kolejny dzień.Nikt inny nie wie jak ciężko pogodzić takie karmienie z opieką nad dzieckiem, pracą i domem. A do tego i służba zdrowia i rodzina patrzą jak na wariatkę po co ty to robisz… I jak się nie bać kolejnego porodu.

  • Mamania
    2 sierpnia 2016 at 00:26

    Karmilam tylko pół roku, tak sobie często myślę, że tylko pół i przykro mi z tego powodu. Z drugiej strony, jak pomyślę o przebiegu porodu, okropnym traktowaniu i absolutnym braku wsparcia w szpitalu po porodzie i późniejszej depresji poporodowej, to może to było AŻ pół roku. Poród zakończył się po ponad 20 godzinach nagłym CC, po którym wybudzilam się na oiomie, dziecko zobaczyłam pierwszy raz po 8 godzinach kiedy mogli mnie przewieźć na normalną salę, więc cholera wie ile razy było przez ten czas karmione mm. Musiałam leżeć na płasko przez 24 godziny, i tak też odbywały się pierwsze karmienia. Przynieśli mi dziecko, położyli na piersi, babka „nasadzila” małą na brodawkę, mówi że trzeba nakarmić. Młoda cudownie złapała, aż się kobieta zdziwiła. Nie wiem jakie moce intuicji we mnie i w dziecku zadzialały, że udało mi się ją karmić prawie jej nie widząc przez kolejną dobę. Pierwszy dzień i noc, leżąc na wznak obolała oglupiała i zapłakana, przenosiłam ją zawiniętą w becik z prawej piersi do lewej, nie wiem dziś dokładnie jak ja to wykombinowalam, ale udało się. Miałam ten przeblysk żeby nie pozwolić zabierać dziecka „do odlożenia”. Kiedy tylko mogłam usiąść i w końcu obejrzeć dziecko zaczęła się defilada kolejnych kobiet, nie wiem kim były, nie miałam siły się dowiadywać, ale wiedziały przede wszystkim, że robię źle i ich złote rady były po prostu sprzeczne. Źle, że nie mam nakładki na sutki, które zaczęły krwawic. Źle że mam nakładki na sutki. Źle że nie stosuje maści na sutki, źle że stosuje. Źle trzymam, za nisko, za wysoko, za głęboko łapie, za płytko, za krótko, za rzadko, za długo, śpi a nie je, nie może zasypiac przy piersi, że nie ma przy mnie spać, odłożyć ją do „pojemnika na dziecko „. To odłożyłam w końcu, przychodzi kobieta, łapie Młodą, nawet się nie zdążyłam zorientować o co chodzi co jest grane? To mi mówi że ona jej dała glukoze bo zabiera ją na szczepienie, badanie i będzie spokojniejsza. Zdębiałam. Nie miałam pojęcia, że takie rzeczy w ogóle się robi! Byłam zielona jak młoda sałata na grządce! Po upokarzajacych przejściach porodowych, odarta z godności i sił, całkiem zbaraniałam. Nie potrafiłam nic powiedzieć. Dlatego podpisuje się rękami i nogami pod tym tekstem! Trzeba koniecznie trąbic na prawo i lewo o prawach naszych i naszych dzieci, żeby stały się dla nas tak oczywiste, że nawet oszolomione po porodzie będziemy je miały zawsze na końcu języka. Pamiętam, że kiedy kolejnej nocy, zakrztusilam się leżąc, Młoda zaczęła płakać, ja nie mogłam się podnieść coś mi przeskoczylo, blizna bolała tak mocno i brzuch, od kaszlu też z zakrztuszenia, ze nie mogłam usiąść i wziąć dziecka. Zadzwoniłam po pielęgniarke i wydusilam prośbę o pomoc, żeby podała mi rękę bo nie jestem w stanie sama usiąść, zakrztusilam się a dziecko płacze to mi odpowiedziała, że ona tu nie jest od dźwigania. Ze może mi najwyżej podać dziecko. I podała łaskawie. To z placzacym dzieckiem na wpół zgieta wijac się z bólu i ledwo oddychając doszłam do siebie po kilku minutach, wyryczalam się w poduszkę i przysięgam nie powiedziałam nawet do widzenia jak wychodzilam z Małą ze szpitala. Prawie 4 lata minęły od porodu, dopiero zaczynam myśleć o następnej ciąży, kolejnym porodzie i karmieniu, choć nie bez strachu. Ale z silniejszą psychika, z większą świadomością i wiedza, silnym postanowieniem i marzeniem, żeby następnym razem ( o ile będzie mi dane) wszystko było inaczej. Wierzę, że teksty takie jak Twoje mnie do tego przybliżają. Dzięki za ten wpis i za wszystko co robisz.

  • Położne
    1 sierpnia 2016 at 15:36

    Szkoda, że nikt nie pamięta o pochwałach położnych znających i praktykujących aktualne standardy kp. Ciągłe narzekanie i brak docenienia np. na piśmie lub w internecie powoduje, że położnym przestaje zależeć. Same mamy nakręcają taką negatywną atmosferę wokół personelu, który wypala się w skutek ciągłej krytyki.

    • Hafija
      3 sierpnia 2016 at 21:24

      Znam takie położne, współpracuję z nimi, mają one ciężej bo same wszystko muszą dźwigać ale… są w mniejszości, znacznej mniejszości

  • Kasia
    30 lipca 2016 at 23:26

    4 miesiace temu urodzila się czwarta- wcześniaczek z 35 tc. Zdrowa, sliczna, ale jednAk wczesniaczek. Mala zostala porwAna na oddzial neonatologii, gdzie przebywala 9 dni- o 6 za długo. Wczesniejsza trójkę karmiłam, każde rok, bez jakichkolwiek problemów, nawAłu, wkładek laktacyjnych, laktatora, podgrzewaczy etc. Tym bardziej byłam nastawiona na karmienie wczesniaka, poza tym kto mialby czas przygotowywac mleko sztuczne przy czwartym dziecku?! Stoczyłam batalię, a dokładnie kilka z pielęgniarkami, które warczały widzac , że przystawiam młoda. Słyszałam, że dla mojego dziecka najważniejsze jest żeby zjadło co trzy godziny i to tyle ile przygotuje pani dietetyk, a z piersi to nie wiadomo ile zje, a poza tym się zmęczy, albo zaśnie, a one musza wpisać do tabelki ile zjadło. A w ogóle to przecież mogę odciagnać, dać dietetyczce, ona to pasteryzuje(!!!!- mialam skojarzenia z mlekiem UHT,)a potem one to moga podac dziecku. Lekarz w trakcie wizyty , stojac obok mnie powiedział, że to dziecko pewnie będzie karmione piersia, skoro już teraz je tak TRESUJĘ!!! Odciagalam, w pokoju lakacyjnym siedziało czasem 8 mam, każda ze swoim laktatorem inaczej buczacym, każda z cycem na wierzchu, każda przelewajaca ostatni ml mleka do pojemnika dla pani dietetyczki. Zabrałam mala ze szpitala, po jednej nocy w domu, kompletnie nieprzespanej, bo trzeba odciagnać mleko, przelać do butelki, wcześniej ja wyparzyć, nakarmić dziecko, , umyć laktator, umyć butelkę, wyparzyć,przespać się godzinę, wstać , żeby odciagnać itd uznałam, że nie przeżyję tego . Dodam, że młoda nie chciała już złapać piersi, aczkolwiek nie miała wyboru, bo byłam mocno zdeterminowana. Leżałyśmy w łóżku,ona z piersia pod nosem, byle kwęknęła i od razu podejmowałyśmy kolejna próbę. Czwarta karmię już ponad cztery miesiace, wyłacznie piersia, rośnie jak na drożdżach, ale jestem pewna, że gdyby była pierwszym dzieckiem to uwierzyłabym w to, że moje dziecko umrze z glodu bez pomocy pani dietetyk.
    Oczywiście sa takie dzieci, wcześniaki i nie tylko , które wymagaja takiego nadzoru, a pokój laktacyjny jest wybawieniem, bo dziecko dostanie choć kilka kropli mleka mamy, ale moja tego nie wymagała. Po prostu było pielęgniarkom łatwiej dać butelkę.

  • Megi
    30 lipca 2016 at 22:12

    A dodam jeszcze, ze jak matka CHCE karmić,to będzie karmila i dokarmianie dziecka w szpitalu (nieczęsto po wcześniejszym karmieniu piersia) tego nie zaburzy.

    Lepiej uspokoić dziecko i dac trochę mm by później spokojnie stymulowalo pierś niż ma głodne, nerwowe szarpać pierś z której nic nie leci i nie może zaspokoić głodu.

    • Hafija
      31 lipca 2016 at 19:23

      „Lepiej uspokoić dziecko i dac trochę mm by później spokojnie stymulowalo pierś ” – najedzone dziecko nic nie bedzie stymulowało, za to będzie zgłaszało mniejsze zapotrzebowanie na mleko mamy co zaburzy produkcje.

    • Megi
      31 lipca 2016 at 21:19

      Mówię że swojego doświadczenia i obserwacji, jako mama po dwóch cc i karmiąca piersią. Moje dzieci piły mm tylko w szpitalu.

      A moja córka w szpitalu po małej porcji mm uspokajala się i mogłam ją przystawić do piersi spokojna, gdzie chwytala pierś spokojnie a nie wierzgajacą się i szarpiącą z głodu. Jak piszę dzieci karmilam synka dwa lata a córcię obecnie 11mcy (nie planuje odstawienia) a piersią wyłącznie były karmione do 6 miesiecy.

      Nie można demonizowac tych małych porcyjek mm,bo karmienie jet w głowie. Mądrze podane mm nie wyrzadzi szkody.

    • Hafija
      1 sierpnia 2016 at 06:35

      Otóż osobiste doświadczenie to nie jest reguła. Każde podanie sztucznej mieszanki w szpitalu nie tylko zmienia florę jelitową dziecka ale i zwiększa ryzyko tego, że dziecko nie będzie karmione piersią w poźniejszych tygodniach. Pomijam juz to że dokarmianie dziecka mieszanka w szpitalu sprawia, że dziecko to juz nie jest i nie będzie karmione wyłącznie piersią.

  • Megi
    30 lipca 2016 at 22:10

    Jestem po dwóch cc.
    Synka karmilam dwa lata.
    Córkę obecnie 11 miesięcy (i nie myślę o odstawieniu)

    Oboje byli dokarmiani po cc.
    Niewiele może trzy,może cztery razy. Ale ja karmilam sama ile mogłam.

    Z córką na sali były jeszcze trzy dziewczyny po cc. Kiedy ja przystawialam,one wolaly położne po butelkę. I niby chciały karmić.ale nijak nie rozumialy, że jak dziecka nie będą przystawiac to pokarmu nie będzie. Uswiadamialam jak tylko potrafilam, bo pytaly, a później nadal swoje.

    Jedna zupełnie mnie rozwalila. …dziecko jej krzyczalo glodne, a ona je kolyslala i zamiast przystawic do piersi to śpiewała mu piosenki…

    Aż żal było patrzeć…

  • Julciowa mama
    30 lipca 2016 at 21:24

    Prawda jet taka, ze jak się nie dopomnisz to prawdopodobnie nie otrzymasz pomocy! Kochane przyszłe mamy, pamiętajcie że kazda (!!!) położna ma podstawową wiedzę o laktacji i jej obowiązkiem jest Ci pomóc przystawić dziecie, jeśli poprosisz!
    U mnie było tłumaczenie, że doradca laktacyjny do 15 i ze dopiero jutro, i takie tam… Ja się nie pierdzieliłam prosiłam o dostawienie, dopóki się nie nauczyłam i pewnie dzięki temu karmie 🙂

  • Carmen
    30 lipca 2016 at 19:22

    Przydatny post. Mi karmienie przyszło intuicyjnie ale syn w szpitalu i tak był dokarmiany, a gdy zburzylysmy się z jedną panią dlaczego to robią to wielce się położne wymawialy że takie coś nie mialo miejsca. Jutro mały kończy 4 msc i jest na moim mleku dodam tylko że rośnie jak szalony około 8 kg waży:)

  • Emi
    30 lipca 2016 at 16:42

    Szpital Bielański w Warszawie – robią tam wszystko co powyżej zostało opisane jako niepożądane. To szpital modelowy by zobaczyć jak NIE powinno być.. 🙁 Niestety trafiłam tam w ostatniej chwili, bez żadnej możliwości wyboru czy wcześniejszej weryfikacji . Jeśli nie ma się o kp jakiejś podstawowej wiedzy, mówią Ci wszystko (i zawsze to durne zwracanie sie do pacjentek per 'mama’). Połowa oddzialu poslusznie biega na dokarmianie do pań położnych, nawet chwilę przed wypisem , 'żeby dobrze spało w drodze do domu’ (!).Generalnie dlugo by opisywać, historie stamtąd po 4 dniowym pobycie to temat na osobny artykuł.. Moj syn jako jedyne z kilkunastu dzieci ktore byly w sali noworodkowej mial na łóżeczku wielką kartkę z napisem 'nie karmić’. Wszystkie inne matki podpisaly w ciemno posuniętą przez jakichś studentów kartke gdzie było naprawdę drobnym drukiem napisane ’ wyrażam zgodę na wykonywanie czynności pielęgnacyjnych przy moim dziecku w tym m.in. przewijanie, ubieranie i karmienie…’ Ręce opadają. Ja skresllilam słowo 'karmienie’ i okazało sie ze było to tak wyjątkowe ze stałam się wsrod personelu rozpoznawalną osobistością/osobliwością..:)
    A najsmutniejsze bylo to ze z powodu problemów lokalowych , matki po CC wylądowały kilka godzin po operacji pietro wyżej nad noworodkami. Bez determinacji i walki na każdym poziomie z każdym, można było nie mieć kontaktu ze swoim dzieckiem do 24 h po porodzie. Po porodzie naturalnym dziecko idzie na brzuch mamy i wszystko gra. Po cesarce o kontakcie z dzieckiem się zapomina. Mnie na szczęście to ominęło, na szczęście, bo po całym 'ciążowym’ dokształcaniu oszalalabym gdybym nie była z dzieckiem po porodzie (a niestety skończyło się cc). Miałam trochę szczęścia i dużo determinacji, musiałam o wszystko walczyc, ale miałam na to przynajmniej jakiś swój plan. Ale nadal myślę o tych kilku dziewczynach, które rozlaczyli z dziećmi i jeszcze – korzystając z ich calkowitej nieświadomości- wytlumaczyli ze tak bedzie lepiej bo 'sobie odpoczna’..
    To takie smutne.

  • mama Kazia
    30 lipca 2016 at 15:55

    Super….ja wczoraj wyszłam z szpitala, dzięki Twojemu blogowi karmimy. Ale nie obyło się bez problemu…Na po operacyjnej (niestety cc interwencyjne ) przemiłe młode położne i zapewnienie nikt pani dziecka nie dokarmi, za to 3 dnia już na zwykłej sali horror! !! Młody wraca po kąpieli i ulewa mieszanka i się zaczyna, najpierw kłamstwa że karmiłam przed ja mówię, że nie bo po kąpieli miałam. Potem wrzask, że się nie znam ja w ryk bo bejbi blues wzywam pediatre na negocjacje ta mi mówi że mam wodę zamiast mleka że jest spadek, ja pytam ile czy ponad 10 % ona ze to się liczy przy wypisie nie teraz. Oczywiście bez naciskania cycków się nie obeszło mój błąd kazała wpisać do akt że zakaz dokarmiania bez wskazania i kontrolę wagi to mi wredne jędze budziły do ważenia jak tylko przysneliśmy …ech dużo by gadać..

  • Dagmara
    30 lipca 2016 at 14:20

    Niestety jakich ja się herezji nasłuchałam w szpitalu… Mimo, że w szkole rodzenia przedstawili nam rzetelną wiedzę o karmieniu w szpitalu jesteś sama jak palec. I słuchasz że jak dziecko pije tylko 10 min to stanowczo za krótko. Że mam go dać dokarmić bo nas do domu nie wypuszczą. Itd itp. Sama, przestraszona bo przecież nie chcesz dziecku zaszkodzić ulegasz. A w domu przychodzi kryzys laktacyjny i okazuje się że faktycznie masz problem z ilością mleka.

  • Magda
    30 lipca 2016 at 11:07

    Jak urodziłam córkę i okazało się że spada na wadze to dostałam kartę długopis i miałam zapisywać wagę przed karmieniem potem po i godziny Myślę że w każdym szpitalu powinno to tak być Jak okazało się że nie obejdzie się bez dokarmiania to sonda dokarmianie było Specjalistka od laktacji była codziennie kilka razy Pomogła bardzo A na dowodzenia dała mi swojego mejla i mówiła że jak coś się będzie dziać to prosi o kontakt

  • Dominika
    30 lipca 2016 at 06:28

    Bardzo smutno czytać mi o tych wszystkich przypadkach dokarmiania noworodków mm bez żadnego powodu. Czy ze strony personelu szpitala to brak wiedzy o niesamowitych właściwościach mleka mamy, czy po prostu lenistwo…
    Ja akurat mam bardzo dobre wspomnienia ze szpitala, rodziłam na żelaznej w Warszawie, szpital wybierałam pod kątem wsparcia naturalnego porodu oraz właśnie karmienia piersią. I z moich obserwacji wynika, że już samo wdrożenie odpowiednich procedur bardzo dużo daje na starcie.
    Kontakt skóra do skóry – nieprzerywany żadnym ważeniem, mierzeniem czy czymkolwiek – ponad dwie godziny.
    Mniej więcej po godzinie położna próbowała małą przystawić – ta się co prawda akurat rozryczała przy próbie zmiany jej pozycji;) Ale potem kiedy się uspokoiła, sama pięknie zassała i miałyśmy jakieś 40 minutowe pierwsze karmienie:)
    Po sds mierzenie, ważenie, badanie lekarskie – od razu stwierdzono zbyt krótkie wędzidełko i podcięto je jeszcze tego samego dnia.
    Od momentu porodu nawet na chwilkę nie zabrano mi córki – cały czas była ze mną. Wszystkie zabiegi, szczepienie, badania, wszystko – odbywało się w mojej obecności. Tym bardziej więc ze zdziwieniem czytam, że personel wziął dziecko do kąpieli i oddal dokarmione.
    Nie było całkiem różowo;) Córka ładnie ssała, ale była też bardzo wymagająca. Pierwsza cała noc była spędzona na jedzeniu;) Kiedy przysypiała i pierś wypadała jej z buzi, natychmiast budziła się z płaczem;) I przez cały pobyt w szpitalu jedyną osobą, która zaproponowała dokarmienie była kobieta, z którą dzieliłam pokój – chyba przeszkadzało jej, że moja mała budzi ją i jej córeczkę… Ale nie dałam się namówić;)
    Poza tym start karmienia miałyśmy rzeczywiście bardzo fajny – częściowo może takie mi się trafiło dziecko;) Ale też bardzo dużo na ten temat czytałam i przygotowywałam się merytorycznie. Dlatego, kiedy potem przyszła do domu położna środowiskowa i powiedziała, że mam szczęście, ze trafiło mi się takie dobrze jedzące dziecko, to jednak mnie to zdenerwowało. Bo nie wiadomo ile w tym szczęścia, a ile mojej włożonej pracy.
    Personel szpitala w moje karmienie w zasadzie nie ingerował. I z jednej strony dobrze, bo nie szkodzili;) Ale z drugiej zastanawiam się, czy to była taka cicha obserwacja i widzieli, że dobrze nam idzie… Nikt nie prosił, żeby pokazać jak przystawiam córkę i nikt nie pytał się czy mam jakieś problemy przy karmieniu. Tutaj może szukam dziury w całym, bo może w razie potrzeby wypatrzyliby, że są problemy. Moje odczucie było jednak takie, że póki jest ok – to jestem z dzieckiem sama. Co w sumie mi się podobało i te pierwsze doby w szpitalu wspominam bardzo dobrze pomimo skrajnego niewyspania;)

    • Anul
      14 września 2016 at 13:20

      Bardzo podobne doswiadczenia po Żelaznej, też sobie myślę, że mogliby trochę więcej się narzucać z tym karmieniem piersią, ale chyba też wiem z czego to wynika. Lezałam na sali z dwiema kobietami: jednak z wklęsłymi brodawkami, druga mm na zyczenie od początku. No i właśnie stąd chyba ta postawa-nie urazić nikogo. Jak są problemy, pomagaja. Nad tą pierwszą wisiały dzien i noc. Jak nie ma- to ok. Nie chcesz karmić- też nikt nie namawia. Taki środek. I chyba też o to chodzi.

  • agafri
    30 lipca 2016 at 04:35

    Tak w skrócie: noworodek 37 tydzień, cc, obniżone napięcie mięśniowe, a co często za tym idzie osłabiony odruch ssania, dramatycznie ulewała wodami płodowymi. Brak mleka przez dwie doby. Nasze (moje i położnych) działania ja: stymulacja odruchu ssania poprzez masaż podniebienia twardego moim palcem i laktator elektryczny dostępny w Oddziale (super wyciąga wklęsłe brodawki). Położne: dokarmianie mm, potem też moim mlekiem metodą „po palcu”. Info o moich piersiach: „szału nie ma, ale dasz radę”. Byłam w 7 niebie gdy dziecko „załapało” smoczek. Przez 6 tygodni butelka z moim mlekiem i czasami mm. Rehabilitacja ruchowa wspomagająca regulację napięcia mięśniowego. Buzia dziecka otwarta z wystającym języczkiem. Zaczęłam oszczędzać na ortodontę:). Podczas Świąt wikt i opierunek u Mamusi. Przepływ energetyczny- Mamusia karmiła mnie, a ja karmiłam Dziecia piersią przez 3 dni nie wychodząc z łóżka. Efekt: cyckoholik całkiem bez smoczka od 8 miesięcy i końca nie widać. Wszystko co dzieje się wokół naszych Spadkobierczyń i Dziedziców jest procesem a każdy kryzys mija jak długa żmija :).

  • Aska
    29 lipca 2016 at 23:50

    Czesc Hafija,nie przejmuj sie,to nie dzieje sie tylko w Polsce,ja rodzilam w Niemczech,niestety moje dziecko bez mojej wiedzy bylo karmione mm:(

  • Anka_wawa
    29 lipca 2016 at 23:19

    Uświadomiłam sobie właśnie, że moje dziecko nie było karmione wyłącznie piersią przez pierwsze 6 miesięcy. Niestety jestem ofiarą niewiedzy personelu medycznego i nieprzestrzegania praw matki i dziecka. Poród przez CC, żadnego kontaktu skóra do skóry, dziecko dostałam po 6h na sali poporodowej. Młoda położna pomogła mi przystawić córkę do piersi i ta pięknie ssała. Potem już było coraz gorzej. Przejście na oddział. Sama nie umiałam sobie poradzić, mała płakała, obchód, pani ordynator naciskała piersi, obmacała i powiedziała, „jeszcze nie ruszyła laktacja po cc, dokarmiać bo spadek wagi będzie za duży”. Płakałam, córka płakała, szłam po butlę i w głowie powtarzałam sobie „wrócimy do domu to się nauczymy”. Próbowałam przystawiać cały czas, robiłam to źle, poprosiłam o poradę laktacyjną. Przyszła pani, która śmierdziała papierosami i wciskała pierś do buzi dziecka, palcami.
    Córka po powrocie ze szpitala odrzuciła pierś całkiem, przepłakałam pół dnia i umówiłam się z doradcą laktacyjnym. Trafiłam na dr. Gugulską – jeszcze wtedy nie wiedziałam kim jest, liczyłam po prostu na pomoc. Udało się, walka o laktację, nauka, kontrole, trwały kilka tygodni, ale w 2 miesiącu życia moja córcia zapominała powoli co to smoczek, butelka i MM.
    Niedawno stuknęło nam 2 lata karmienia.

  • Emilia
    29 lipca 2016 at 22:40

    Szpital Bielański w Warszawie – robią tam wszystko co powyżej zostało opisane jako niepożądane. To szpital modelowy by zobaczyć jak NIE powinno być.. 🙁 Niestety trafiłam tam w ostatniej chwili, bez żadnej możliwości wyboru czy wcześniejszej weryfikacji . Jeśli nie ma się o kp jakiejś podstawowej wiedzy, mówią Ci wszystko, ( zawsze to durne zwracanie sie do pacjentek per 'mama’). Połowa oddzialu poslusznie biega na dokarmianko do pań położnych, nawet chwilę przed wypisem , 'żeby dobrze spało w drodze do domu’ (!).Generalnie dlugo by opisywać, historie stamtąd po 4 dniowym pobycie to temat na osobny artykuł.. Moj syn jako jedyne z kilkunastu dzieci ktore byly w sali noworodkowej mial na łóżeczku wielką kartkę z napisem 'nie karmić’. Wszystkie inne matki podpisaly w ciemno posuniętą przez jakichś studentów kartke gdziie było naprawdę drobnym drukiem napisane ’ wyrażam zgodę na wykonywanie czynności pielęgnacyjnych przy moim dziecku w tym m.in. przewijanie, ubieranie i karmienie…’ Ręce opadają. Ja skresllilam słowo 'karmienie’ i okazało sie ze było to tak wyjątkowe ze stałam się wsrod personelu rozpoznawalną osobistością/osobliwością..:)
    A najsmutniejsze bylo to ze z powodu problemów lokalowych , matki po CC wylądowały kilka godzin po operacji pietro wyżej nad noworodkami. Bez determinacji i walki na każdym poziomie z każdym, można było nie mieć kontaktu ze swoim dzieckiem do 24 h po porodzie. Po porodzie naturalnym dziecko idzie na brzuch mamy i wszystko gra. Po cesarce o kontakcie z dzieckiem się zapomina. Mnie na szczęście to ominęło, na szczęście, bo po całym 'ciążowym’ dokształcaniu oszalalabym gdybym nie była z dzieckiem po porodzie (a niestety skończyło się cc). Miałam trochę szczęścia i dużo determinacji, musiałam o wszystko walczyc, ale miałam na to przynajmniej jakiś swój plan. Ale nadal myślę o tych kilku dziewczynach, które rozlaczyli z dziećmi i jeszcze – korzystając z ich calkowitej nieświadomości- wytlumaczyli ze tak bedzie lepiej bo 'sobie odpoczna’..
    To takie smutne.

    • betakobieta
      7 grudnia 2016 at 11:27

      Generalnie uważam, że kartka 'nie dokarmiać’ czy 'nie karmić’ jest doskonałym pomysłem. Przy pierwszym dziecku mam podejrzenia, że zaszło dokarmianie po cichu, bo po wieczornych zabiegach dziecko piersi nie chciało. Z resztą byłam na tyle głupia, że poprosiłam o podanie mm gdy już sobie nie radziłam i prośby o pomoc w przystawieniu pozostawały bez echa.
      Przy drugim od razu zastrzegłam, że dziecko ma być wyłącznie na piersi i zasugerowałam wpisanie tego do dokumentacji. Potem konsekwentnie każdej położnej i każdemu lekarzowi, który chciał cokolwiek przy córce zrobić komunikowałam 'dziecko świeżo nakarmione’. I tym wzbudzałam takie zaskoczenie, że część położnych dopytywała 'to mamy nie dokarmiać?!’, a część przychodziła potem do mnie za każdym piśnięciem maluszka żeby 'sprawdzić czy wszystko jest ok’. Byliby mnie tym zamęczyli, ale przynajmniej mam pewność, że córka była wyłącznie KP do 5 miesiąca, gdy sama ukradła kotleta bratu.
      Jeśli kiedykolwiek będę jeszcze rodzić to pierwszym zadaniem tatusia lub położnej będzie umieszczenie notatki 'nie dokarmiać’ w wózku dziecka.

  • Aga
    29 lipca 2016 at 22:37

    A ja mam dobre wspomnienia ze szpitala.Rodzilam obie córki naturalnie-od razu lądowały na mnie i przez 2 godz lezalysmy sobie razem.Położne pomogly mi przystawic do piersi-tlumaczyly jak poznac ze dziecko je oraz jak karmić na lezaco-bo niestety kilkakrotnie mdlalam.Pierwsza córka duzo spała po porodzie – non stop zasypiala przy jedzeniu i niestety waga nam spadla o 11%.Pani dr zadecydowala ze w zwiazku z tym zatrzymuje nas o 1 dobę dłużej i położne mają mi pomagac karmic.Całą noc ktos zagladal i doradzal.Udalo sie i karmilam pierworodna 16mies.Z drugorodna obylo sie bez wiekszych problemow.Ale tu juz pomogla moja pewność siebie i doswiadczenie.Karmimy sie juz 14mies.Nie zaproponowano mi mm a odradzano nawet smoczek.I dobrze bo obie corki obyly sie bez?

  • Ania
    29 lipca 2016 at 22:34

    Agata, jak zawsze bezbłędnie ale ten tekst jest chyba mój ulubiony, bo to esencja tego co kobieta powinna wiedzieć przed porodem (i to nie tylko o karmieniu). Takie wszystkie rady i przydatne info w pigułce, będę go polecać ciężarnym koleżankom i udostępniam na fcb. Żałuję że nie przeczytałam czegoś takiego 4 lata temu przed narodzinami mojego synka. W moim przypadku zaistniało chyba 80% rzeczy przed którymi przestrzegasz. Kontakt skóra do skóry przez 5 minut dosłownie, zabranie dziecka i nakarmienie go butelką bez mojej wiedzy (i zgody!), wyciskanie przez położną mleka z mojego sutka (ojoj, biedniutko, chyba nic z tego nie będzie), obchody lekarzy pod tytułem – a teraz wszystkie odsłaniają krocze i zobaczymy jak się goi… długo można by wymieniać. Czułam się jak jakieś ciele ale trudno mi było dyskutować z paniami, które wszystko wiedzą lepiej… Dopiero teraz czytając Twój tekst myślę sobie jaka byłam głupia, że dałam się tak potraktować w szpitalu i nic z tym nie zrobiłam. Mam wyrzuty sumienia. Nawet nie znam imion tych ludzi. Mimo to jestem dumna z siebie że dzięki swojemu uporowi w 2 dobie mały załapał i później karmiłam go już 20 miesięcy, bez dokarmiania mieszanką. Zastanawiam się tylko czy te wszystkie błędy popełnione przez pierwsze 2 doby (brak kontaktu skóra do skóry, karmienie mieszanką itp.) będą mieć jakieś konsekwencje w przyszłości. Np. w więzi miedzy nami, w przybieraniu na wadze itp. synek nie należy do jakichś wyrośniętych, raczej jest szczuplaczek ale ostatnio zaczęła mnie martwić jego niepewność emocjonalna. Czy są jakieś badania na temat jak te pierwsze chwile po porodzie mają wpływ na późniejszy rozwój?

    • Kinga
      6 maja 2018 at 06:39

      Ani, noe przejmuj sie az tak. Wiez budujesz przez cale zycie. Kontakt na poczatku jest fajny i przydatny ale czasami go nie ma bo np. powody medyczne lub rodzice jeszcze nie znaja swojego dziecka (adopcja). Kontakt SDS niewiele pomoze na wiez rodzicom stosujacym przemoc czy labilnym emocjonalnie.
      To nie jest tak, ze jesli nie ma kontaktu przez pierwsze 2h to jest już wiez ustalona a jak kontaktu nie bylo to kaput i dziecko bedzie matce obce. To po prostu pomaga na poczatku w odnalezoeniu sie w nowej sytuacji (i dziecku i Tobie), ogrnieciu hormpnow i poczatkow laktacji.

  • Jess
    29 lipca 2016 at 22:23

    Juz od dawna czytam bloga i w koncu sama sie troszkę udzielę. To co przeżyłam w szpitalu gdzie rodzilam, to byl horror. Poród ciężki, zakończony cięciem na… żywca po czym podano mi narkoze dopiero jak udowodniłam, ze jestem w stanie podnieść miednice do gory ,wiec nie wiem co sie działo z dzieckiem. Potem przynieśli mi córkę i powiedzieli (po sciskaniu piersi), ze jest pokarm. Prosze karmic. Efekt byl taki, ze juz po pierwszym karmieniu mialam rany i dretwialam na mysl o następnym. Położne bardzo nieprzyjemne. Niby robiace presje na karmienie, ale zeby cos pomoc, wytłumaczyć, to juz problem. Bylam tak zaszczuta, ze bałam sie wlasnego dziecka i modlilam, zebym nie musiala sie nia zajmowac. Na druga dobe w środku nocy przyszła położna, zapalila swiatlo i pyta czy karmię. Powiedziałam, ze nie, bo mnie brodawki bolą i tyle ja widziałam. To byly zalążki depresji. Nikt mi nie pomogl. Straszyli tylko, ze nie bede karmić. A ja chciałam. Taki byl mój cel. Tylko jak juz wyjde z tego przekletego szpitala. Efekt jest taki, ze corka byla dokarmiana, a ja poczatki mialam przekichane. Przeżyłam pieklo poranionych brodawek, dziecka ulewajacego krwia, odciagania sie laktatorem kiedy Maz karmil równocześnie wcześniej ściągniętym pokarmem, nakładek, zastoje, zatkane kanaliki, nawaly, kryzysy. Matko… czego ja nie przezylam… ale przetrwałam to. Bez żadnej pomocy, tylko dzięki takim blogom jak ten, komentarzom innych matek. Karmie juz za chwile 10 miesięcy. I myślę, ze jestem dowodem na to, ze mimo mega trudnych początków mozna karmić piersią 🙂

  • myako
    29 lipca 2016 at 22:18

    Fajny wpis (z tym pokazywaniem krocza to było tak u mnie we wrocławskim szpitalu :P). U mnie było tak, że po porodzie od razu przystawili mi syna i tak się przyssał, że nie wiedziałam czy bardziej bolą mnie piersi czy opatrywane krocze. Byłam w szoku, że takie małe stworzątko a tak potrafi ssać 😀 potem jakoś szło, uczyliśmy się siebie nawzajem, ale na szczęście synek bardzo dużo nie płakał. Najgorsze, że nawet nie wiem czy mi go dokarmili, gdy mi go zabrali na kilka godzin po porodzie. Człowiek jest taki głupi przy pierwszym dziecku i jeszcze oszołomiony porodem… Pomoc dostałam pierwszej nocy, położna pomogła przystawić, bo mieliśmy kryzys.. Ale to tylko taka jedna pomocna dłoń się trafiła, większość Pań była naburmuszona. Gdy spytałam jak karmić na leżąco, bo jakoś nie mogę sobie poradzić, to babka burknęła mi z daleka, żeby położyć się i przystawić. :/ W moim szpitalu jednak nikt nie proponował dokarmiania, więc akurat pod tym względem super. Karmię już trzy miesiące i mam taką poradę dla przyszłych mam. Gdy się czyta komentarze mam lub o problemach jakie mogą wyniknąć z karmienia, to można się tylko zapłakać. Ja bardzo przeżywałam to w ciąży. Płakałam, że przecież mam wrażliwe piersi, że moja babcia miała mało pokarmu, a ja w ogóle nie chciałam piersi i że pewnie z synkiem tak będzie. A to płakałam, że będzie bardzo bolało, że popękają piersi i w ogóle straszne rzeczy sie będą działy przy tym karmieniu. I wiecie co? Naprawdę trzeba wrzucić na luz, nie przerażać się tym i nie słuchać mrożących mleko w piersiach historii koleżanek. Warto dowiedzieć się jak działa laktacja, jak przystawiać, o czym świadczą różne objawy podczas kp, ale być przede wszystkim optymistą! Tak wiec przyszłe mamy, będzie dobrze i nie dajcie sie straszyć.

    • Nat
      4 sierpnia 2016 at 20:57

      racja, nic tak nie pomaga przy kp jak luz i spokoj, ciężko je osiągnąć to prawda ale jeśli się uda to naprawdę idzie o niebo lepiej

  • Kasia
    29 lipca 2016 at 22:13

    Ostatnio kilka moich koleżanek urodziło i wszystkie się mnie pytają, czemu im nie powiedziałam, że będzie tak ciężko. Ja myślałam i myślałam o co chodzi, bo rzeczywiście u mnie wcale nie było ciężko, przynajmniej przez pierwsze 6 miesięcy 😉 I doszłam do wniosku, że to dlatego, że nie miałyśmy z młodą żadnych problemów z karmieniem. Ona od urodzenia ciągnęła jak smok i rosła, ja miałam pokarm od początku, nawet nawału nie miałam. Więc mnie jakoś ominęła ta kołomyja, o której piszesz. Dopiero teraz do mnie dociera jakie miałam szczęście.

  • Monika
    29 lipca 2016 at 22:02

    Ja miałam poród przez CC. Pokazano mi syna, położono na klatce na chwileczkę i tyle. Został zabrany a mnie przewieziono na salę wzmożonej obserwacji. Syn dostał mm i nikt mnie nie pytał czy się zgadzam czy nie. Poród był 03.11 o 6.17 a pozwolono mi wstać i pójść do synka następnego dnia po 15 i wówczas nie pozwolono mi nakarmić synka KP tylko MM bo cytuje lekarz nie ma nic przeciwko ale pani pielęgniarka tak bo to jest jej oddział i ona decyduje czy można karmić czy nie. Syn miał wrodzone zapalenie płuc i był na oddziale neonatologicznym. Prosiłam o pomoc bo bardzo chciałam karmić. Po wielu wielu prośbach pierwszy raz przystawilam synka 05.11 i wszystko było ok. Jak się pojawiły spadki wagi kazały dawać mm ale ja się upierałam ze KP i ściągałam mleko laktatorem najpierw pił z butelki żeby było wiadomo ile zjadł i potem z piersi a i tak pod moją nieobecność zauważyłam że moje mleko stoi a było podane mm. ( synek był na 6 piętrze a ja na 3 i nie mogłam być z synkiem cały czas). Karmie tylko dzięki mojej ogromnej determinacji bo po takiej lekcji w szpitalu zapewne karmiła bym mm. Dziś karmie juz 9m i jestem bardzo dumna z tego. Mały ma się świetnie i waży prawie 12kg ( urodzeniowa 2950g) cyc rządzi !!!

    • M
      29 lipca 2016 at 22:17

      Brawo!:)

  • M
    29 lipca 2016 at 22:00

    Miałam cc pod pełną narkozą. Syn urodził sie o 9.25 rano. Zanim się wybudziłam, doszłam do siebie zrobiło się popołudnie.

    Poprosiłam żeby mi przywieźli Syna, żeby go przystawić do piersi (wiedząc jak jest to ważne, aby pobudzić laktacje, zwłaszcza po CC… juz pomijam aspekt bliskości itp – niestety nie było to nam dane od razu po porodzie) … dostałam odpowiedź położnej, ze mam teraz odpoczywać, a poza tym Syn jest pionizowany bo ma „wodę w płucach” i nie może być przystawiony… na ile w tym prawdy pojęcia nie mam… dodam, że mlekiem nie „sikałam” nic mi z piersi nie kapało, położna mi ledwo kropelkę wycisnęła.

    Teraz wiem, że tak było położnym wygodniej… popołudnie/wieczór, Młody na wspólnej sali noworodków, dokarmiony mm, spał. Święty spokój

    Po kilku prośbach tego wieczoru zrezygnowałam…:( Byłam skołowana, pierwsze dziecko, zmęczenie, stres…łykałam wszystko co mi położne mówiły…dostałam syna do karmienia dopiero następnego ranka…Z laktacją słabo…dokarmianie. Kilka dni po powrocie do domu spędziłam wisząc na laktatorze, żeby pobudzić laktację. Niestety bez dokarmiania początkowego się nie obyło… ale w końcu się udało:)

    Za 3 miesiące rodzę córkę:) Teraz mam o wiele większe doświadczenie, drugi raz nie dam się zwieść, będę walczyć o swoje!!!:D

    Dziękuje Hafijo za ten artykuł!!!

  • Kasia
    29 lipca 2016 at 21:56

    Czy brak smółki w 3 dobie to jest powód do dokarmiania? (przy spadku 10%)

    • Hafija
      29 lipca 2016 at 22:16

      Niestety za mało danych – nie wiem

  • kala
    29 lipca 2016 at 21:46

    Po porodzie położna wydała mi polecenie – karmić, przystawić, ciągle, była 3 w nocy a ja nie spałam dwie doby (trudny poród), zajrzała mi pod koszule i skwitowała – tu w sumie i tak nic z tego nie będzie (wklęsłe brodawki), po butelke rano iść, po czym… poszła. Miała pecha bo przed porodem naczytałam się takiej jednej Hafiji 😉 zażądałam rano wizyty połoznej laktacyjnej (zaciągnęłam wczesniej języka i wiedziałam że babka jest ok), czekałam na nią długo ale nie dałam sobie wcisnąć mm, usłyszałam nawet że głodze swoje dziecko, przyszła w końcu laktacyjna – cudowna kobieta, dziecko nigdy nie dostało mm, smoczka też nie, kp już rok, początki były tak trudne, że na samą myśl mi słabo,mleko tak naprawdę popłynęło miesiąc po porodzie, nie mam pojęcia co to nawał, początkowo dziecko było przy piersi non stop ku rozpaczy chyba każdego, KAŻDY mnie krytykował poza partnerem i moim… tatą 😉 że rozpuszczam, że se smoczek robi, że dałabym tą butle, że jak można spędzać dobe z dzieckiem przy piersi – przecież ono będzie rozpuszczone a ja sama se piekło funduje, dramat jakiś. Takie właśnie miałam wsparcie, teraz słyszę (głównie od matek) – jeszcze karmisz? i wywijanie oczami, powinnam olać, ale mnie to denerwuje, przeżywam to wszystko, przeżywam to że jest tyle mitów, takie marne wsparcie, taka krytyka, że lekarze i połozne mówia takie bzdury, że może im się nie chce? że jest po prostu ciężko. Ale dumna z siebie jestem 🙂

    • Ania
      29 lipca 2016 at 22:41

      Kobieto podziwiam Cię naprawdę, niejedna nie dałaby rady wytrzymać tej presji o toczenia o której piszesz, słusznie że jesteś z siebie dumna, tak trzymać.

    • kalka
      3 sierpnia 2016 at 18:27

      dziękuję Aniu, wiem że mam powód do dumy, nie będę grzecznie mówić, że to nic takiego 😉 teraz z perspektywy czasu sama podziwiam swoją determinację, wcześniej nie uwierzyłabym że jestem do tego zdolna, ba! wcześniej nie chciałam karmić piersią, no ewentualnie odpykać te pół roku… bardzo dużo zawdzięczam Hafiji oraz Mataji, ich blogi w ciąży przestudiowałam dokładnie, jestem strasznie dociekliwa, więc sprawdzałam dokładnie to co wypisują 😉 no i teraz jestem jedną z uświadomionych <3

  • m
    29 lipca 2016 at 21:30

    Hafijo… a ja mam taki żal po przeczytaniu tego postu… taki żal o to wszechobecne dokarmianie…, o to że pierwszą córe jak brali na kąpanie to oddawali nakarmioną…, o to że o karmienie syna po cc musiałam się dopominać, chociaż prosiłam o to ledwo otworzyłam oczy po ogólnym…o to że nikt nie pytał o zgodę, o to że wybrałam szpital, bo lekarz prowadzący, który i tak przecież przy mnie nie był i że oddział noworodkowy dobry…, o to że nikt mi nie udzielił informacji, kiedy mogę karmić po znieczuleniu ogólnym, ze od razu (?nadal nie wiem, choć starałam się pół przytomna googlać?), że zostałam sama na pooperacyjnej, że płakałam ze mi go nie pokazano jak najszybciej i jak najszybciej nie przystawiono… o to że ma w książeczce zdrowia zapis, że karmienie w pierwszej dobie *%&$*# BEBILON za to brak zapisu o kontakcie skóra do skóry…

    Miałabym prośbę, jeśli znajdziesz czas… Skoro tak łatwo ucinają nam wyłączne karmienie piersią i to całe dobro z nim związane…
    Czy mogłabyś napisać post, tak wyoślić, o korzyściach karmienia mimo to, mimo tego co nam przekreślono w szpitalu. Tak, żebym wiedziała (chociaż córkę karmiłam pewna swego ponad 2 lata, syna teraz już 2 miesiące i oby dalej), że chociaż to nie WYŁĄCZNE karmienie, to jednak dałam/daje moim dzieciom to co najlepsze i że z takiego okradzionego karmienia też płynie rzeka korzyści. Tak bardzo mi tego potrzeba…

  • Juwu
    29 lipca 2016 at 21:02

    No to ja napisze od drugiej strony. Pracuje jako położna i co dyzur poświęcam kilka godzin na pomoc mamom i próbuję uświadamiać ze dziecko nie potrzebuje dokarmiania. 19 na 20 mam żąda butelki. I nawet jeśli ja nie dam i wytłumaczę ze dziecko nie potrzebuje mm to one i tak za chwile pójdą do innej położonej i mleko dostaną. „No bo dziecko odłożone do lozeczka płacze”. mama ma nawal, ale da butelkę „bo dziecko przysypia przy piersi a butelkę szybko wypije”. Ręce opadają i naprawdę odechciewa się bo widzę, że w 95% szkoda mojego czasu. Co gorsza takie przypadki to zarówno z niższej warstwy społecznej jak i u pani dr po stażu z pediatrii…

    • Hafija
      29 lipca 2016 at 22:18

      Juwu – zgadzam się z tobą, że są takie kobiety jak ty i takie mamy jak te o których piszesz. Jednak w mojej opinii jest to jednak mniejszość. Niestety raporty jak ten NIKu dane jak te z mojej ankiety czy z analizy prof Kostuch pokazują, że jest źle podczas kiedy matki chcą karmić piersią.

    • Lontruz
      31 lipca 2016 at 09:27

      Ja mimo zaparcia do karmienia piersią też w końcu poszłam po mm… bo od każdej położnej, nawet tych 'propiersiowych’ słyszałam 'a może jest głodny?’, a wiedziałam że że ssaniem syna nie wszystko jest ok. Więc w końcu poprosiłam żeby po moim karmieniu podali mm żeby zobaczyć czy faktycznie niedojada. W końcu mm nie dostał, bo trafił się lekarz który uznał że nie ma potrzeby. Myślę że wiele mam się w końcu poddaje bo presja w szpitalu że dziecko na pewno jest głodne jest straszna i zmęczone kobiety, często nawet zdeterminowane, za którymś razem kiedy dziecko płacze czują się najgorszymi matkami świata, głodzącymi dziecko. A o wsparcie w takich chwilach w szpitalu ciężko. U nas lekarz na mnie nakrzyczała jak chciałam dokarmić zamiast tłumaczyć. I jeszcze jak powiedziałam że dziecko na neo przyjęli z niedożywieniem (tak mi powiedziała przy przyjęciu położna która nie pozwoliła mi karmić piersią 'bo dziecko jest niedożywione, leje się przez ręce i się do piersi nie nadaje’) to lekarz powiedziała, że mi nie wierzy bo w dokumentacji nic o tym nie ma 🙁

    • Monika
      31 lipca 2016 at 16:04

      Chcialabym Cie spotkac po narodzinach moich dzieci bo ja niestety uzyskalam sensowna i wartosciowa pomoc od JEDNEJ poloznej – z pierwsza Corka w szpitalu lezalam 11 dni a z druga osiem….

    • Juwu
      4 sierpnia 2016 at 22:52

      W moim szpitalu niestety jest to większość. Jak jest mama która się nie zgadza na dokarmianie to może raz na tydzień lub rzadziej…

    • Kinga
      6 sierpnia 2016 at 21:18

      Ja mialam nagłą cesarkę. Córka ważyła 2280. Po cesarce nie dali mi jej, by nakarmić, tylko od razu butla – wypila 45ml. Przez noc była w sali adaptacyjnej – dawali jej butle. Rano o 8 Położna przywiozła mi ją, chciałam ją nakarmic, więc któraś Pani pomogla, powiedziala jak przystawiac itp – wszystko dobrze. Mała ssała, pokarm był. Ale co z tego jak co 3h kazali dziecko budzic, mała nie chciala wtedy cyca, na spiocha kazały dokarmiać butlą i znowu spała, a pokarm lał mi się strumieniami. Kiedy zaczełam protestować to jedna z Pań wyskoczyła z tekstem ze czemu głodze dziecko. ze ona pracuje juz 20 lat i wie co trzeba robic, a ja jeszcze nic nie wiem…. Dopiero po powrocie do domu postanowiłam ze nie bede dawać mm. i to była najlepsza decyzja. Córka najadała sie cycem, zasypiała. Budziła sie po 2/3h, znowu jadła i zasypiała. Bez krzyków, płaczu. W końcu było normalnie i tak jest do dziś a karmimy się już 7miesiecy.
      Szkoda, ze nie ma więcej takich Położych jak Ty. Ja chciałam bardzo karmić tylko piersią, ale ciągłe teksty, ze głodze dziecko, ze mam dokarmiać, doprowadzily ze zaczełam wątpić czy mi się to uda. Na szczęście pokonałam to. Planuje jeszcze jedno dziecko i tym razem nie dam się. Pozdrawiam

    • AMI
      8 grudnia 2016 at 10:52

      Zgadzam się z Juwu.Też jestem położną.Czytam to wszystko i włos na głowie mi się jeży.Widzę,że w moim zawodzie pracują same wstrętne baby,które tylko są nieprzyjemne i niedouczone,nikomu nie pomagają itd.,itp…ludzie !!!Położne są kobietami tak samo jak wy,rodziły rodzą i będą rodziły tak samo jak wy i wyobrażcie sobie ,że problemy z kp mają tak samo jak wy.Pracuję w szpitalu 30 lat,chodzę na kursy i szkolenia,chyba częściej niż jakakolwiek inna grupa zawodowa i jak otworzę jakąś stronę związaną z porodem lub kp to czytam tylko,że jesteśmy wredne,niechętne pacjentkom,niedouczone…Gdzie na tych forach są dziewczyny przy których stoimy pochylone nad łóżkami aż plecy pękają i języki przywierają do podniebienia od tłumaczenia,przekonywania ,że to najlepsze,że nie mam nic lepszego od mleka mamy…I wiecie co najczęściej słyszę?,,A nie może dostać butli? Ja jestem śpiąca,zmęczona,mam odwiedziny…”Proszę mi wierzyć,ręce opadają…Ale mimo wszystko ,każdej mamie życzę udanego karmienia swojego maluszka,bo nie ma nic wspanialszego na świecie.

    • Hafija
      8 grudnia 2016 at 18:45

      A jednak – badania pokazują, że to brak wsparcia ze strony personelu jest powodem niskich wskaźników karmienie piersią i niesłusznego dokarmiania.

    • Hela
      8 grudnia 2016 at 20:34

      AMI, ja trafiłam na takie położne , szpital św. Zofii w Wawie, nikt nie proponował butli i cierpliwie pomagały. Sama też butli nie chciałam, bo znałam wartosć mleka mamy vs. mieszanki. Tak więc świetnie ,że są takie położne jak Ty i oby więcej takich! I świadomych mam też 🙂

  • kasia
    29 lipca 2016 at 21:00

    Ja jestem po cc, rodzilam wieczorem,coreczke przywiezli dopiero rano, na pewno nakarmiona…po byla ospala i piersi nie chciala. Nikt mi nie pomogl z pierwszym karmieniem..potem w szpitalu myslalam ze ja karmie a ona nie ssala efektywnie, wyla.z glodu a ja ja mialam ciagle przy piersi i nie wiedzialam czemu wyje..w koncu przyszla polozna…okazalo sie, ze mala w ogole nie ssie…choc moja piers super, pokarm byl, wedzidelko ok…po mm juz po prostu nie chciala pracowac na piersi…potem zdarzylonsie ze wziely polozne dziecko na pielegnacje i same dokarmily mm…wyszlo przypadkiem! ja bylam obolala i zestresowana ze dziecko sie zaglodzi, polozne nieprzyjmne…moze moglam sie bardziej domagac i o swoje walczyc ale…balam sie, ze jak zaczne to mnie te polozne znienawidza i odbije sie to na moim dziecku..ze przy badaniu,szczepieniu czy gdzies gdzie wezma dziecko bede dla niego niedelikatne, albo i dla mnie nawet tez…Skutek taki, ze po setkach prob mala zaczelam jesc…miesiac po porodzie…ale do tego czasu byla na mm, mi sie laktacji.az.tak.rozhulac juz nie udalo, zeby przejsc tylko na piers..i w koncu po 2 miesiacach karmiebia najpierw piersia potem mm mleko moje zaniklo…ale pisze tylko po to, ze z.tym domaganiem sie swoich praw jak sie jest totalnie zaleznym i dziecko tez to.nie latwa sprawa…chyba po wyjsciu ewent. napisanie skargi, ale to juz nic.nie pomoze w tym przypadku, moze jedynie komus na przyszlosc…

  • Karotka
    29 lipca 2016 at 20:55

    Rodzilam 2 razy w szpitalu w Bialymstoku. Dwukrotnie spotkalam pewna polozna ktora wszystkim z byle powodu wciskala butelke z mm (najczesciej gdy noworodek plakal w nocy – zeby nie przeskadzal innym). Za pierwszym razem poprosilam ja o pomoc przy kp. Popatrzyla i machnela reka: „nic z tego nie bedzie”. Udalo jej sie zepsuc mi laktacje oraz zafundowac horror z dokarmianiem. Za drugim razem bylam madrzejsza ale widzialam jak innym kobietom wciskala mm.

  • kasia
    29 lipca 2016 at 20:46

    Mam troje dzieci, dwa cc za sobą. W planach jeszcze jeden bobas i przeczytałam to kompendium jednym tchem. Wszystkie moje dzieci jadły moje mleczko, najmlodsza nadal je, ale karmić piersią nadal nie umiem :/ laktator mnie ratuje. Ale powiem Ci, że następnym razem się nie poddam i będę ta upierdliwa matka rodzącą czwarte dziecko, która nie chce wypuścić CDL ze swojej sali 😉

  • Sara
    29 lipca 2016 at 20:45

    Do mnie przyszla polozna na pierwsze karmienie. Pomogla mala ulozyc, powiedziala jak podac piers. I dobrze, bo to drugie dziecko i myslalam, ze dam rade a tu jednak dobrze, ze ktos byl.
    W drugiej dobie corka bardzo plakala i juz zwatpilam w siebie po kilku godzinach i sama poszlam po mm. Pani polozna powiedziala ze jak mam takie zyczenie to da mi ale jest goraco (straszne upaly byly) i moze malej chce sie tylko pic. I w koncu tej butelki nie podalam. Ta pani jeszcze pare razy zajrzala do nas w nocy czy wszystko ok i czy corka sie uspokoila.

  • Dot
    29 lipca 2016 at 20:43

    u nas wiedza na szkole rodzenia była o tyle o ile… a po cc dziecka nie widziałam z 16 godzin, a na ręce do piersi dostałam po 20 – pewnie jakbym się uparła to miałabym wcześniej, ale słabo u mnie z upierdliwością – nie było sali, nie było miejsca dla dziecka (tłumaczenie), położne co do opieki nade mną były super, podejście do malucha na szkolną piątkę, tylko co do kp jakoś lewo – każdy mówił inaczej, nikt nie diagnozował, mm dawali od tak (domyślnie pierwszą dobę dokarmiali, głupia laktator zostawiłam w domu, a Mała i ja byłyśmy jakoś tak niedopasowane), a najlepszy obrazem najgorszej strony oddziału było to, że niektóre buteleczki, w których podawali mm miały dziurawe smoczki… I na prawdę – położne na medal, ragowały zawszy i z pełną empatią ale z wiedzą o laktacji przy trudnościach żadną 🙁 i tego mi szkoda, bo gdyby było inaczej, może odważyłabym się na kp, a nie tylko moim mlekiem – pozytywnie moja córcia do końca 2. msc całkiem przestała mieć kontakt z mieszanką i kolejne 7 msc piła moje mleko – dziękuję za Hafiję, jestem i będę mądrzejsza i odważniejsza następnym razem

    • Hafija
      29 lipca 2016 at 22:18

      <3

  • Kaśka
    29 lipca 2016 at 20:43

    A ja usłyszałam że dziecko po urodzeniu nie ma potrzeby jeść przez 24 h, czy coś na ten temat wiesz? W każdym razie po długim porodzie nie dostalam dziecka SDS, bo były problemy, owinieta pepowina i słabe napięcie mięśniowe -8pkt. Po ww informacji i próbach samotnych na przystawianie dziecka, po 24 h poszłam do dyzurki po mm, które dostałam bez problemu. Na początku leżałam na patologii ciąży bo nie było miejsca na poporodowej, tam panie miały za przeproszeniem w dupie czy mam pokarm, sprawdzone było sciskaniem moich sutkow -poszła kropla, córka pogryzla mi sutki do krwi, w 3 dobie przyszedł nawał, pomogly mi się z nim uporać dwie panie – położna i doradca laktacyjny, choć obie mówiły odmienne rzeczy, nauczyłam się przystawiac dziecko! Za dwa tygodnie minie rok jak cycamy 🙂 p.s. Co do badań to było: dzień dobry, jestem lekarzem, proszę się położyć na łóżku i pokazać krocze…. :/

    • Ma
      5 czerwca 2017 at 08:18

      Co do badań to w moim szpitalu było uchylenie drzwi i pytanie „wszystko ok?”. W ciągu mojego 5-dniowego pobytu jeden (!) lekarz przedstawił się z imienia i nazwiska!!!

  • Karo
    29 lipca 2016 at 20:36

    Córkę przystawiono mi do piersi zaraz po porodzie. Byłam zaskoczona bo nie wiedziałam ze tak sie robi. Ale ok, cos pociągnęła. Potem pojechałyśmy na sale i zaczął sie horror. Ona wyła cały czas a ja nie umiałam jej przystawic. Przyszła położna poszarpały mnie za pierś i oznajmiła ze nie idzie i czy chce mieszankę. Wiadomo ze chciałam bo rodziłam cały dzien, byłam zmęczona. Kolejnej nocy ta sama historia. Kiedy następnego dnia zaproponowano ze na nic moge isc do domu to bałam sie wyjsć bez mieszanki, wyzebralam jedna buteleczkę. W domu był juz tylko płacz mój i dziecka. W koncu mój maz wynalazł jakaś panią od laktacji i poprosił zeby przyjechała (za jedyne 220zl). Pani przyjechała, obejrzała mała, zważyła, i pokazała jak przystawic dziecko. Meza wysłała po poduszke do karmienia, powiedziała że nic złego sie nie stało ze podałam mm, za mam nawał wiec pokarm jest i mam przystawiać tak jak pokazała, powiedziała po czym poznać czy corka łyka czy nie. Zaproponowała ze moge po karmieniu podać mm i sprawdzać ile ona zjada i jesli z butli bedzie dojadała co raz mniej to znaczy ze jest dobrze. Pojechała a my odetchnęliśmy z ulga. Karmiłam 8mies (przerwałam bo chciałam zaczac sie leczyć na chorobę która ciągnęła sie za mną od dawna.) dokarmialam czasem ale z wygody.
    Potem okazało sie ze doradca laktacyjny był w szpitalu i za 150 zł mógł przyjść do mnie juz wtedy ale ja o tym nawet nie wiedziałam. Mam żal do położnych ze mino tym nie powiedziały skoro same nie umiały mi pomoc.
    Uważam ze takie porady nie powinny byc płatne. Mnie na to było stac ale wyobrażam sobie ze sa dziewczyny dla których te 220zl były by nie do przeskoczenia.
    Ja wiem ze statystyki mówią ze te kobiety co dokarmiają to szybciej kończą KP ale mi pomogło to ze doradczyni powiedziała ze bić sie nie stało ze podałam mm i ze nic sie nie stanie jesli jeszcze przez jakis czas podam. Odblokowali mnie to psychicznie i chyba pomogło w karmieniu.

    • Katniss
      29 lipca 2016 at 23:54

      A ja nie kumam tego argumentu, że to drogo za doradcę i ich nie stać. A na mieszankę przez tyle miesiecy to znajdzie się hajs…

  • kejt
    29 lipca 2016 at 20:33

    znać swoje prawa i obowiązujące standardy, jeśli coś jest nie tak: zapisywać, skarżyć, pisać paszkwile, wymagać, a nawet żądać. To jedyna droga 🙁

    • BellyMummy
      2 sierpnia 2016 at 11:32

      dokładnie, kochane pisać listowne skargi, lub prośby o wyjaśnienie czemu w naszym przypadku standardy opieki okołoporodowej nie zostały spełnione, wysyłać priorytetem do szpitali, przychodni, ja dopiero po 2 latach i będąc w 2giej ciąży dojrzałam by postanowić napisać list do szpitala i przychodni. prosić by „dziwne „zalecenia (np. dokarmianie zupką z mięskiem 4 miesięczniaka, bo dużo przybiera na piersi i trzeba mamusię odciążyć) było wpisane w kartę, książeczkę, gwarantuje, że pani dr się nagle wycofa z tej porady. Zmiana lekarza i gadanie na niego pod nosem nic nie da, działać!!!!

  • Paulitaaa
    29 lipca 2016 at 20:32

    W szpitalu w którym ja rodziłam niby bardzo pro KP było niby ok ale jak teraz o tym myślę i czytam Twój tekst to wiem, że jednak nie bardzo. Mnie się udało bo byłam zawzieta. Ale w nocy były 2 rodzaje położnych. Jedna starsza niezbyt przyjemna, która jak matka miała problemy z kp i dziecko całą noc płakało to tylko krzyczała „dużo przystawiać” ale już nie pokazywała jak. A druga moda i bardzo miła ale chodziła po oddziele z buteleczką i dokarmiała jak szło, po kolei , namawiając na to matki nawet nie zbyt płacących dzieci ( jak moje) i w dodatku chyba wszystkie maluchy jednym i tym samym smoczkiem….
    Informacji o których piszesz w podsumowaniu nie dostałam bo widać skoro udawało mi się kp to chyba uważali, że nie są mi potrzebne ?

  • Magda
    29 lipca 2016 at 20:28

    Oj, niestety pomimo ogólnych dobrych opinii o moim szpitalu, dopiero teraz z perspektywy widzę ile nieprzyjemnych i niepotrzebnych rzeczy nas spotkało. Po cc nie miałam siły karmić cały czas- było dokarmianie (owszem, na moje życzenie, ale człowiek przy pierwszym dziecku głupi), ściskanie piersi. Ale najgorsze, co pamiętam, to kiedy w nocy byłam tak obolała, że nie miałam siły przystawic synka, usłyszałam od położnej pretensje „to chce Pani to dziecko, czy nie?!”. Dwa miesiące przepłakałam, bo miałam problemy z karmieniem i z każdej strony slyszalam- dokarmiaj. Długo by mówić. Ale pisze tu, bo może dodam innym mamom wiary, że można karmic, mimo trudnych początków. Tak, się zawzięłam, że kiedy synek skończył dwa miesiące karmiliśmy się już wyłącznie piersią. Teraz ma 9m i dalej cycuś jest na pierwszym miejscu, o każdej porze dnia i nocy, już zupełnie bezproblemowo 😀

  • Beth
    29 lipca 2016 at 20:11

    Brawo! Piękny komentarz (kilka literówek, ale to tyko pokazuje jak dużo emocji włożyłaś w ten tekst!) do raportu NIK i do obecnej sytuacji „okołoporodowej” i „karmieniowej” w Polsce. Ja dopiero przy trzecim dziecku byłam w stanie głośno i stanowczo domagać się swego, nie dałam się stłamsić i nie pozwoliłam dokarmić. Pierwszego Syna karmiłam 3m-ce (+3m-ce wisiałam na laktatorze), drugiego Syna karmiłam niemal do porodu Córki, którą karmię bez żadnych problemów od początku (obecnie ma 4m-ce). Cycki te same, tylko ja mądrzejsza i bardziej asertywna. Kopiuję link do tego, co napisałaś mojej Siostrze (która rodzi za miesiąc) i trzymam kciuki za wszystkie przyszłe Mamy! Nie dajcie się!

    • Hafija
      29 lipca 2016 at 20:41

      poprawiałam go ze 100tysięcy razy!!! 🙂 POwiedz gdzie te byki? 🙂

    • Anna Kwiatek-Kucharska
      30 lipca 2016 at 17:39

      Świetny tekst! Jak przyjdzie pora, to sobie wydrukuję!
      Znalazłam błędy 😉 :
      Wskazówka nr1: „WSKAZÓWKA NUMER 1: Z najdź”
      Wskazówka nr4: „Pamiętaj mleko nie musi wyciekać ci z piersi, żebyś wiedziała, że go masz.” Ja bym dała „je masz”.

  • Marta
    29 lipca 2016 at 20:05

    Ja przy drugim dziecku musiałam mieć cc. Pierwsza doba niemal wyjęta z życia i świetnie sobie zdawałam sprawę, że mały gdzieś za zamkniętymi drzwiami dostawał butlę a przynoszony był mi na chwilę do pokazania i zabierany z powrotem. Druga doba, kiedy już był ze mną też nie był kolorowa. Środek nocy, większość mam próbuje spać a mój mały w ryk (a krzyk to on ma ponadprzeciętnie głośny). Obie piersi puściuteńkie, bo laktacja jeszcze się nie rozbujała, a dziecko głodne. Przyleciała położna z groźną miną bo myślała że mu krzywdę robię. Obczaiła sytuację i poleciała po mm. Mały wydoił 90ml na raz i potem jeszcze z 15-20 ml wody z glukozą. Dopiero po tym wszystkim był spokój. Przyznam się szczerze: cieszyłam się z tego, że mały dostał mm. I z perspektywy czasu myślę, że gdybym miała w tej sytuacji ponownie podjąć decyzję nie zmieniłabym jej, zgodziłabym się na mieszankę. Ale nasuwa się pytanie: czy gdyby położne pomogły mi w pierwszym karmieniu zaraz po cc to czy byłaby w ogóle potrzeba podawania mm później. Dodam jeszcze, że pierwsze dziecko kp 14 m-cy a z drugim karmimy się już pół roku i jeszcze przynajmniej drugie tyle przed nami. 🙂

    • Didi
      3 lipca 2018 at 21:41

      U mnie było tak samo

  • aga
    29 lipca 2016 at 20:04

    Ja się tylko z ta mama nie zgodzę. Mi to bardzo pasowało. Ale mój I. trafił do inkubatora i w ogóle nie czułam się mama a ten zwrot chyba mi pomagał ?

  • Ewa
    29 lipca 2016 at 19:47

    U mnie w szpitalu po porodzie nie było żadnego wsparcia laktacyjnego, nikt nie sprawdzał jak karmie, czy mały dobrze chwyta. A pierwsze dni były ciężkie, brodawki bardzo bolały, synek gryzł bo nie umiał dobrze chwycić, całe noce płakał i wisiał na piersi ale nie mogłam dorobić się pomocy. Jedyne co usłyszałam, to że mogę podać mieszankę jak mam dosyć. Nasze powodzenie w karmieniu (pierwsze 6 miesięcy wyłącznie piersią, syn teraz ma 8,5 i dalej karmię) zawdzięczam tylko swojej intuicji i informacjom z internetu wyczytanych jeszcze w ciazy

    • Marc
      29 lipca 2016 at 20:46

      Ewo, jakbym czytała o swoich początkach… U mnie karmienie uratowała położna środowiskowa, 6,5 miesiąca za nami.

    • hela
      13 września 2016 at 23:21

      Ewa, skargi pisać! Inaczej nic się nie zmieni!

  • Agnieszka
    29 lipca 2016 at 19:46

    Mam dwoje dzieci. Oboje byli urodzeni w szpitalu Zdroje w Szczecinie przez CC. Za pierwszym razem nawet nie wiem czy syna dokarmili. Nikt mnie o nic nie pytał. Syn urodził się wieczorem więc na noc mi go zabrali. Zakładam, ze wtedy go nakarmili. Nad ranem ktoś mi go przywiózł i tyle. Sama go musiałam przystawić pierwszy raz. Spadł na wadze ponad 10% ale lekarz pediatra na szczęście miała rozum i nie kazała dokarmiać tylko przystawiać jak najczęściej. Karmiłam 6 mcy bo taka po prostu była moja decyzja. Teraz urodziłam córeczkę w rym samym szpitalu. Na szczęście przystawiono mi ją jak jeszcze bylam unieruchomiona. Ważyła ponad 4kilo i od razu miała wpisana w karcie żeby dokarmiać. Raz poszłam w nocy do położnej żeby jej nosek wyczyścić i od razu chciała jej podać mieszankę. Nie zgodziłam się bo po co skoro dziecko najedzone i nie marudzi. Niby to szpital pomocny przy kp. Doradca laktacyjny za darmo przez 4 tygodnie po porodzie. Tyle, że za pierwszym razem nie mogłam się o niego doprosić a za drugim pani położna laktacyjna była co dzień aby dać jakieś ulotki i próbki maści na sutki.

  • Monika
    29 lipca 2016 at 19:25

    Miałam cc, ominął nas pierwszy kontakt i karmienie od razu przy porodzie. W czasie ważenia i mierzenia mój mąż był razem z synem i prosił o dokładne sprawdzenie wedzidelka, ponieważ mąż musiał mieć rozcinane jako niemowlę. W szpitalu wszyscy powiedzieli że jest ok. Mieliśmy problemy z karmieniem, synek nie potrafił się prawidłowo przyssać, w drugim tygodniu życia poszliśmy do naszej pediatry i kolejny raz sprawdzane było wedzidelko, znów podobno wszystko prawidłowo. W końcu synek nauczył się ssać ale ssał krótko ale często. Kiedy synek miał 8 miesięcy trafiliśmy przez przypadek do innego pediatry, i zwróciła nam uwagę że synek ma za krótkie wedzidelko i trzeba się wybrać do chirurga… taka nasza służba zdrowia… 🙁

    • Lontruz
      31 lipca 2016 at 09:04

      U nas to samo 🙁 w szpitalu nikt wędzidełka nie zauważył mimo że wołałam po kolei wszystkich doradców laktacyjnych, położne i pediatrów bo synek płakał przy piersi a nawet jak nie to nie słychać było połykania. W domu kolejny doradca laktacyjny, pediatra i promotor karmienia piersią – nikt nie zauważył wędzidełka. Pediatra pod którego opieką ostatecznie wylądowaliśmy zauważył wędzidełko ale stwierdził że na ssanie nie ma to wpływu. Aż po skończeniu 3.5 miesiąca syn odmówił jedzenia piersią i na moje życzenie trafiliśmy do laryngologa który powiedział że wędzidełko bardzo krótkie i grube. Na tyle sztywne ze syn nawet z butelką sobie radził kiepsko 🙁 karmienia bezpośrednio piersią już się uratować nie dało 🙁

Comments are closed here.