Nie sposób nie odnieść sią do artykułu, który ukazał się w Pediatrics, a który tak chętnie mi linkowaliście na Facebooku. Znajdziemy w nim informację o tym, że powinno się zaprzestać w promocji karmienia piersią używać sformulowań, że jest ono naturalne.1
Taki wniosek autorzy wyciągnęli z obserwacji szybkiego wzrostu działań tzw. alt medu czy ruchów antyszczepionkowych i piewców jedynie naturalnego trybu życia i leczenia oraz prewencji chorób korzonkami i światłem słonecznym oraz sposobu komunikacji takich poglądów. Tu muszę powiedzieć, że mnie też drażni opowiadanie kobietom, że nie muszą szczepić dzieci, bo szczepi je mleko matki. Bzdura – mleko nikogo na nic nie szczepi. Plus taki, że może są osoby, które nie poprzestaną na czytaniu jednego artykułu w Pediatrics i jednak trochę wiedzy łykną.
Ale zupełnie poza tym wątkiem, cały ten artykuł jest to pewna opinia z zakresu etyki i zagadnień społecznych, a nie nakaz czy rekomendacja. Może dlatego akurat to mnie tak bardzo nie porusza.
Jednak po długim namyśle, ze smutkiem stwierdzam, że chyba nie ma już czegoś takiego jak naturalne karmienie piersią w rozwiniętym – naszym – świecie i to wcale nie jest wina tych dwóch Pań, które zastanawiają się nad językiem przekazu wiedzy o laktacji w swoim artykule.
Mylę się? Uważacie, że to nieprawda? Jest cały czas naturalne?
No to na „trzy, dwa, jeden, START” wszystkie mamy wyrzucamy wkładki laktacyjne, kubeczki, dreny do dokarmiania, maści na brodawki, laktatory, butelki, smoczki poradniki, zamykamy bloga, zamykamy YouTube, wywalamy staniki do karmienia i bluzki do karmienia i poduszki-rogale.
Wspolczesny świat tak w nas wmusił wspomagacze laktacji wszelkiej maści, że wyrosły one do rangi niezbędności. Sprawiły, że bez tego jesteśmy bezradne i niepewne. Kiedy napisałam na blogu, że kobieta NIE musi w swojej wyprawce mieć butelki na wszelki wypadek, dostałam mnóstwo komentarzy: „Jakto nie musi?? Przecież butelka nie przeszkadza jak jest w wyprawce, a może uratować laktację.” Rozumiecie, jaki absurd? Uratować laktację. Butelka. Laktację ratują matki, matki i dzieci a nie przyrządy. Przyrządy im w tym mogą pomóc. Chociaż akurat butelka to nie.
Mówię – „Nie kupuj nic na zapas”. I co słyszę? „Ale to jest niezbędne, to MUSI być.” Nic nie musi. Czasem warto, ale nie musi.
Ja wiem, że są mamy, które karmią jedynie odciągniętym mlekiem całymi miesiącami. Jestem pewna, że żadna mama nie planuje odciągać 10, 12, 18 miesięcy żeby karmić swoim mlekiem, a tym, które się na to decydują biję pokłony do pasa, BO TO JEST WYCZYN. Ale… to nadal matki ratują swoje mleko, bo gdyby nie chciały karmić odciągniętym mlekiem to by tego nie robiły.
Sami producenci akcesoriów do karmienia piersią piszą i przedstawiają je, jako niezbędne produkty do karmienia – co w sumie dziwić nie powinno, na ich miejscu robilibyśmy tak samo. Ale jednak nadal niezbędne do karmienia to jest dziecko i mama – reszta może być potrzebna, ale dla większości kobiet jest po prostu dodatkiem.
Żyjemy w świecie, w którym karmienie naturalne jest każde, ale naturalne to już dawno chyba nie i to na nasze własne życzenie. Dziesiątki lat futrowania naszych babć i rodziców reklamą i promocją mleka sztucznego oraz brak aktualizacji wiedzy personelu medycznego, sprawiły, że nasze pokolenie kompletnie nie postrzega karmienia piersią, jako czegoś naturalnego tylko wynaturzenie lub oszołomstwo albo ekoszajbę (sic!). Dorosłym ludziom trzeba pokazywać badania naukowe, żeby uwierzyli, że mleko nie zmienia się w wodę i zawiera komórki macierzyste. Rozumiecie to? Nawet lekarzom czasem trzeba to pokazać!
Takie jest to dla współczesnych kobiet nienaturalne, że musimy każdą rzecz konsultować z doradcą lub promotorem. Na każdą ewentualność kupujemy wspomagacze i dokarmiamy bez powodu, bo nie wiemy, co jest w karmieniu naturalne i normalne a co nie. Nikt nam tego nie pokazuje, nie ma spójnej edukacji.
Kiedy zachęcam kobiety „Zaufaj sobie i dziecku.” słyszę: „Ale czy moje dziecko nie umrze z głodu!?” Niestety większość tych obaw to wynik całkowitego oderwania od wiedzy o tym, co jest naturalne a co nie i czym jest karmienie piersią. Przykładem może być nazywanie przez młode kobiety piersi matek karmiących wymionami. Serio? Młodzi ludzie nie wiedzą, że wymiona mają krowy i kozy a nie ludzie? Nawet anatomia ciała matki jest nienaturalna dla społeczeństwa.
Mimo, że karmienie przestaje być dla nas naturalne, to powstaje pytanie, czy to jest powód do tego, żeby nie nazywać karmienia piersią naturalnym? Może jak zaczniemy od nazywania, to jest szansa na to, że w końcu kiedyś będzie ono naturalne. I nie mówię, żeby nie korzystać z dobrodziejstwa nowoczesności i cofać się do jaskini. Mówię o tym żeby przestać wynosić te dobrodziejstwa współczesności do rangi niezbędności, bez której nic się nie uda. Karmienie piersią może być naturalne, jeżeli tylko zdobędziemy się na odwagę i zaufanie do siebie i dziecka.
Nie sposób też nie wskazać palcem, jako winnych tego odnaturalnienia karmienia osób, które matki karmiące traktują jak osoby niepełnosprawne z ograniczonymi możliwościami konsumpcyjnymi, leczniczymi i diagnostycznymi. Dzięki tym wszystkim, którzy nie kierują na badania profilaktyczne, „bo karmisz”, tym, którzy mówią, że z „takimi piersiami to się nie uda” tym, którzy nie chcą przepisać leku, „bo karmisz„, tym, którzy mówią „nie jedz tego czosnku, bo dziecko przestanie pić mleko„, nie pływaj, nie nurkuj, nie ćwicz, nie używaj kremu BB, nie używaj perfum i nie patrz w ogień, bo się w nocy posikasz, tym wszystkim ludziom też trzeba podziękować za to, że naturalny stan kobiecego organizmu stał się nagle „stanem specjalnej troski”, a karmienie piersią traktowane jest jak taka choroba, na którą się zapada z własnej winy i jeszcze postanawia się w niej głupio trwać.
No sobie samym też podziękujmy zgodnym chórem – za brak zaufania do własnego ciała, do własnych możliwości i do naszych dzieci. Za naiwność i promocję karmienia naturalnego, która przedstawia je, jako coś tak zajebiście trudnego i wymagającego wiedzy na poziomie IBCLC żeby w ogóle udało się przystawić dziecko do piersi. W świetle takiej sytuacji społecznej i edukacyjnej narodu dyskusja o nomenklaturę lingwistyczną jawi się, jako problem ludzi, którym najwyraźniej się nudzi.
- https://pediatrics.aappublications.org/content/early/2016/03/02/peds.2015-4154?sso=1&sso_redirect_count=3&nfstatus=401&nftoken=00000000-0000-0000-0000-000000000000&nfstatusdescription=ERROR%3A%20No%20local%20token&nfstatus=401&nftoken=00000000-0000-0000-0000-000000000000&nfstatusdescription=ERROR%3a+No+local+token
Komentarze