Zmieniam świat z Pampers i UNICEF
W 1991 roku byłam uczennicą jednej z nowo otwartych szkół w Warszawie. To tam pierwszy raz zetknęłam się z organizacją, jaką jest UNICEF. Moja szkoła przyjęła imię tej organizacji. Przez kolejne lata byłam dumną uczennicą szkoły podstawowej numer 185 im. UNICEF w Warszawie. Nosiłam koszulki logowane grafiką UNICEF, a w szkolnym sklepiku zamiast śmieciowego jedzenia dostępne były przedmioty, których kupno wspierało działania tej organizacji. Później, jako młoda dziewczyna kupowałam kartki świąteczne UNICEF na rondzie ONZ w Warszawie.
UNICEF to organizacja humanitarna i rozwojowa działająca na rzecz dzieci. Od ratujących życie szczepień, przez budowę szkół, po natychmiastową pomoc w sytuacji klęski humanitarnej. [1] Od 10 lat, marka Pampers, wspólnie z UNICEF walczy z tężcem noworodkowym.
My – Europejczycy żyjemy w świecie rozwiniętym, świecie, w którym czysta woda, środki dezynfekujące, czy wsparcie medyczne jest na wyciągnięcie ręki. Natomiast świat rozwijający się nadal boryka się z podstawowymi problemami medycznymi. Choroby, które w Europie i USA, w krajach rozwiniętych, są już zupełnie niespotykane a każde ich wystąpienie to incydenty, którymi media się ekscytują są w Afryce smutną codziennością dla wielu mam i dzieci. Brak dostępu do podstawowych środków higienicznych, brak wody czystej zdatnej do mycia i spożycia, lekarze, do których dotarcie wiąże się z niejednokrotnie wielodniową wyprawą – to chleb powszedni. W krajach rozwijających się, takich jak Angola pałeczki tężca noworodkowego, są realnym zagrożeniem – szczególnie przy porodzie. Jeżeli poprzez brudne ręce, czy brudny opatrunek dostanie się pałeczka do organizmu dziecka, to bez wcześniejszego szczepienia, choroba jest nieunikniona. Żeby zobrazować Wam skalę ubóstwa i niebezpieczeństw, jakie grożą dzieciom w krajach rozwijających się, powiem tak: jeżeli dzieci nie są tam karmione piersią to mają małe szanse na przeżycie. Jeżeli matka umrze po porodzie i nie ma, kto karmić dziecka, i brakuje czystej wody – to dzieci chorują i ich życie jest zagrożone. Matki w akcie desperacji, jeżeli nie karmią piersią (a uwierzcie mi karmić je chcą) dają dzieciom gniecioną fasolę… noworodkom. Nie muszę chyba mówić, co się dzieje z tymi dziećmi. W Afryce zaleca się matkom karmienie piersią co najmniej 6 miesięcy, ale matki karmią dzieci piersią po dwa lata. Bardzo często jest to jedyny czysty i nieskażony biologicznie pokarm. Podawanie mleka sztucznego – upiornie drogiego – w warunkach wioski w Angoli to dla wielu dzieci ogromne zdrowotne zagrożenie. Jeżeli matka umrze przy porodzie lub zapadnie na tężec z powodu fatalnych warunków sanitarnych, to dziecko nie otrzyma pokarmu, który chroni przed biegunkami i infekcjami. Zachorowania na choroby, o których my ludzie świata rozwiniętego już nie pamiętamy zabijają dzieci tam, daleko stąd. W tym roku ja także wspieram ich działania i jestem szczęśliwa, że jestem częścią tej inicjatywy (o której szerzej napiszę jutro), bo dzięki niej udaje się ocalić życie setkom tysięcy noworodków[2] w krajach, w których tężec zagraża życiu dzieci. Dzięki współpracy Pampers i Unicef rodzice w krajach rozwijających mogą skorzystać ze szczepień, które chronią je przed tężcem.
„Tężec jest nazywany „cichym zabójcą”. Wiele noworodków i ich matek dotkniętych tą chorobą umiera pozostawiona w domu bez pomocy wykwalifikowanego personelu”[3]
W Polsce i w świecie rozwiniętym łatwo jest dywagować na temat szczepień, kiedy dzieci są we wspaniałych warunkach przyjmowane na świat, pępowinę zabezpiecza się sterylnym zaciskiem, a z kranu płynie czysta woda. W Afryce jest inny świat. Świat, w którym opieka nad dzieckiem i matką odbiega od tego do czego my jesteśmy przyzwyczajeni. W Angoli pępowinę przecina się brudną żyletką, kobiety mają do lekarza nierzadko dziesiątki kilometrów, a dostęp do antybiotyków czy podstawowych leków jest bardzo trudny. Kobiety rodzą niejednokrotnie na ziemi, wśród kurzu, pyłu i brudu. Położne posługują się narzędziami, które nie są sterylne, ale są często pokryte brudem, kurzem i swoje lata świetności mają już bardzo dawno za sobą. WHO i UNICEF donoszą, że „Zarażonego chorobą dziecka prawie nigdy nie udaje się uratować. Tężec odbiera życie 49 tysiącom noworodków rocznie. 21 Krajów nadal potrzebuje pomocy”[4] To, co u nas jest tematem „medialnych debat” tam jest kwestią życia i śmierci dzieci.
https://www.youtube.com/watch?v=EVfo4drT69I
Dzięki wsparciu Pampers, w ramach akcji „1 paczka = 1 ratująca życie szczepionka” oprócz samych szczepień, przedstawiciele UNICEF szkolą personel medyczny i rodziny jak prawidłowo dbać o higienę, jak przyjmować poród żeby zmniejszyć zagrożenie zarażenia tężcem: w czystej przestrzeni i przy zastosowaniu czystych lub sterylnych narzędzi. Te działania – dla nas są naturalne ale na obszarach , gdzie dostęp do czystej wody jest utrudniony, razem ze szczepieniami pomagają ratować życie.
[1] www.Unicef.pl
[2] W oparciu o szacunki WHO i UNICEF (Luty 2015)
[3] https://www.unicef.pl/Co-robimy/Aktualnosci/Tezec-noworodkowy-cichy-zabojca
[4] https://www.unicef.pl/Co-robimy/Aktualnosci/10.-rocznica-wspolpracy-UNICEF-i-marki-Pampers/(rok)/2015
‘Child Health Epidemiology Reference Group’ (CHERG) prowadzone przez WHO i UNICEF (Lancet, Październik 2014)
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/books/NBK2284/
Warto poszukać organizacji i fundacji, które zbierają fundusze na edukację oraz poprawę bezpieczeństwa i higieny porodów. Zanim uwierzy się bezgranicznie korporacjom i finansowanym przez nie organizacjom warto poznać fakty na przykładzie Polski:
Do końca lat 50. duży odsetek zachorowań (ponad 10%) i zejść śmiertelnych (ponad 30%) w Polsce stanowiły noworodki. Zachorowania wśród niemowląt w wieku 2-12 miesięcy zdarzały się już rzadko. Zasadnicze znaczenie odgrywało środowisko w jakim odbywał się poród i w którym przebywał noworodek. Większość przypadków zachorowań w tej grupie wiekowej wiązała się z porodem poza placówką służby zdrowia, niefachową pomocą porodową. Odpowiedni poziom higieny i opieki nad noworodkiem automatycznie prowadził do zmniejszenia ilości zakażeń w tej grupie wiekowej:
„W wielu krajach przemysłowych spadek umieralności niemowląt rozpoczął się na długo przed wprowadzeniem do użycia szczepień ochronnych w miarę poprawy ogólnego poziomu higieny porodu i opieki nad noworodkiem. W Danii poprawa higieny spowodowała 45% redukcję zapadalności na tężec noworodków w latach 1920 – 1940.”
Źródło: Choroby zakaźne w Polsce i ich zwalczanie w latach 1919-1962, pod red. J. Kostrzewskiego
Higiena jest ogromnie ważna, ale trudno mówić chociażby o myciu rąk na lądzie, na którym jest ogromny deficyt wody, a woda ta jak już jest to jest brudna i niezdatna do picia i mycia. Dodatkowo dochodzą koszty sprzętu i edukacji na podstawowym poziomie. W takiej sytuacji to za mało, redukcja na poziomie 45% to też za mało. te działania musza iść dwutorowo.
To ciemna strona, ale może warto by jeszcze opisać tych, co doprowadzili i dalej zarabiają na destabilizacji Czarnego Lądu. Główny nurt mediów karmi nas podobnymi informacjami, a uparcie omija prawdziwych krzywdzicieli, wyzyskiwaczy. Oczywiście, trzeba o cierpiących przypominać i nieść pomoc.
Narzekamy na naszą służbę zdrowia, zapominając że w tylu innych częściach świata jest gorzej… o wiele gorzej…
Niby trochę optymistycznie, bo jest ktoś kto pomaga, ale mimo wszystko bardzo smutne to co piszesz… ta żyletka przypomniała mi książkę „Kwiat Pustyni”, ale tam poruszony był inny problem, ale i tak dotykający kobiety a bardziej małe dziewczynki… a zdjęcia przepiękne!
Tak i to też jest zagrożenie ogromne dla życia dzieci!
„W Polsce i w świecie rozwiniętym łatwo jest dywagować na temat szczepień, kiedy dzieci są we wspaniałych warunkach przyjmowane na świat, pępowinę zabezpiecza się sterylnym zaciskiem, a z kranu płynie czysta woda.” <3