O czym wiedzą wszyscy – czyli ta straszna truskawa


Sezon truskawkowy, sezon porzeczkowy, sezon na owocki i inne smakowitości. Sezon na bzdury o odżywianiu matki karmiącej.

Nie wolno Ci tego jeść – krzyczą internety. Tylko w ciągu ostatnich pięciu dni cztery razy wylewałam się w komentarzach, że wolno. Ale nieee… Kłamstwo powtarzane dostatecznie długo staje się prawdą. Nieważne jakie są zalecenia, nieważne że dziecko zdrowe, nieważne że groch z kapustą nie przejdą do brzucha via mleko i nie wywołają kolki… społeczny dowód słuszności – wszyscy mówią, że nie wolno to nie wolno!

„Moja koleżanka, moja siostra i ja miałyśmy taki problem i to znaczy na 100% że tak jest. A poza tym tak pisali na portalu producenta papy w słoju, że jak mama zje kapustkę to może gazy wywołać u dziecka.” i inne mądrości!

Ot grupa reprezentatywna – trzy osoby z otoczenia tak miały i już przenosi się to jako prawdę objawioną gdzie tylko się da. Nie będę tego rozwijać – poczytajcie o TUTAJ

I walka z tym zabobonem to jak walenie głową w mur. Mojej znajomej ostatnio pokazałam książkę i zalecenia światowych organizacji na podstawie badań populacji i co… nieprawda, wszystko to nieprawda bo u niej było inaczej.

Wszyscy tak mówią (nie wiem jacy wszyscy, chyba niedouczeniu laktoignoranci), wszędzie tak piszą (na bzdurnych portalach chyba) i każdy tak ma (bo jak trzy osoby z mojego otoczenia tak mają to znaczy że ma tak każdy co nie?).

I tak się potem powielają te bzdury po internecie i nikt ich nie prostuje, ale ja tym razem nie wytrzymałam i wypowiedziałam się w kilku  miejscach. Bez skutku! Nie wolno, bo nie wolno! Skoro wszędzie tak piszą i wszędzie tak mówią i wszyscy tak robią (nie wiem jacy wszyscy) to nie wolno ani truskawy, ani borówki, ani kalafiora ani kapuśniaka!

Nagminnie kolejne powielane bzdury, zaraz po myleniu moczu z mlekiem i kobiety z maciorą przez ludzi którzy piersi widzieli tylko w internetach i jak widzą już coś na żywo to im gała pulsuje.

Do książek cholera, do książek. I tu sobie  można poczytać

https://www.hafija.pl/2013/08/dieta-mamy-karmiacej-piersiajedz-co-chcesz-obalamy-mity.html

 i nawet są źródła psiakość!

Hafija

Nazywam się Agata. Hafija.pl to najlepszy mainstreamowy blog o karmieniu piersią.

99 komentarzy

  • Natka
    12 kwietnia 2019 at 15:13

    Kurcze fajnie sie to czyta ale powiem szczerze ze boje sie cokolwiek jesc.
    Moja cora ma miesiac, od poczatku polozna ZAKAZALA jesc prawie wszystkiego.
    Zostal mi do wyboru chleb z maslem i drobiowa wedlina i ziemniaki, kasza lub ryz.
    Trzymam sie tej cholernej diety a malutka i tak ma problemy z brzuszkiem.
    Ona cierpi a ja nie mam sily jej nosic bo chodze glodna.
    Coraz czesciej mysle o przerwaniu kp.

  • Maga
    22 maja 2018 at 19:44

    Mój maluszek rośnie zdrowo i bez problemów brzuszkowych już ósmy miesiąc. Nie mam diety karmiącej, a nawet 4 dni po porodzie zjadłam żeberka pieczone na kapuście i dziecko przeżyło i ładnie spało w nocy. Ale to dzięki tobie Hafija i że w ciąży tu trafiłam. Jem bigos, surówki z kiszonej kapusty, ciasto czekoladowe i czekolade a nawet czasami napije sie gazowanego i słodkiego i żyjemy. Raz tylko zaszkodziły domowe zapiekanki z dużą ilością pieczarek.
    Niestety jem dużo słodyczy i nie potrafie tego opanować, ale widzę po komentarzach że to problem wielu mam.

  • eee
    17 maja 2018 at 23:43

    Przeczytałam na jednym forum, że w czasie karmienia piersią można jeść wszystko oprócz arbuza, bo kapie na dziecko i później się lepi ? mam zamiar się tego trzymać. Pozdrawiam

  • Iza
    25 lutego 2018 at 11:54

    Produkty niedozwolone lub których nalezy unikać: wędliny, kiełbasy, pasztety z puszki, napoje gazowane, galaretki, kisiele, cukierki owocowe, sery i serki topione, niektóre jogurty, konserwy i inne produkty zawierające benzoesan sodu, glutaminian sodu i kwas fosforanowy mogą wywołać u dziecka alergię objawiającą się bólem brzucha, wysypką lub wymiotami oraz utrudniają wchłanianie żelaza i wapnia.
    Źródło:
    https://www.mz.gov.pl/zdrowie-i-profilaktyka/zdrowie-matki-i-dziecka/karmienie-piersia/odzywianie-kobiety-karmiacej/

    Jak się do tego odnieść?

    • Hafija
      26 lutego 2018 at 23:28

      No nie wiem 🙂 Napiszę do nich sprawdzę

  • Agnieszka
    5 grudnia 2017 at 17:54

    Ha, od pierwszego dnia po urodzeniu i rozpoczęciu karmienia jem wszystko: kapuśniak z kiełbachą i grzybami, krowi nabiał, pije kawę (2 słabe dzienne), wszystkie owoce (unikam cytrusów, ze względu na konserwanty w skórce, choć szczerze mówiąc nie sprawdziłam, czy uczulają dziecko). Unikam produktów przetworzonych i z dużą ilością chemii. Córcia alergicznie (drobna wysypka) reagowała na truskawki i borówki, ale tylko do 3 miesiaca. Oczywiście unikałam ich, ale bez przesady. Kiedy jadlam ostre rzeczy, to córcia miała więcej gazów, co było problematyczne, kiedy była malutka… Potem już tak nie reagowała.

    Do tej pory (córcia ma 4 miesiace, nadal się karmimy) moja kochana mama przywozi mi regularnie klopsiki indyczne (bez soli ani innych przypraw) i notorycznie buraczki oraz chudziutką szyneczkę albo kabanoski. Nieważne, że buraki chłoną dużo azotanów z nawozów, a szyneczka jest naszprycowana konserwantami i inną chemią… Niestety nie udało mi się jej przekonać, że taka dieta nie tyle nie ma sensu, co może być wręcz szkodliwa (mam tu na myśli głównie wędliny). Wypróbowałam nawet terapię szokową – w Jej obecności zjadłam bigosu (który ugotowała dla mojego męża). Omal nie zemdlała! I nie przekonało ją nawet to, że przez trzy ostatnie dni wsuwałam zupę kalafiorową, a moja córka w tym czasie była radosna i nie wykazywała najmniejszych chociaż oznak dolegliwości brzuszkowych 😀 Kochanej mamie byłam mimo to wdzięczna, bo jednak gotowy obiad to gotowy obiad…

    W temacie warto też przytoczyć ciekawy przykład. W szpitalu, w którym rodziliśmy, na każdej sali poporodowej wisiały zalecenia dla mam karmiących piersią. Standard – unikać produktów i potraw wzdymających, truskawek itp. oraz produktów konserwowych (to ostatnie akurat popieram). A co dostaliśmy na pierwszy obiad – jako surówkę groszek konserwowy z majonezem! A żeby było jeszcze ciekawiej – na szkole rodzenia W TYM SAMYM SZPITALU wyraźnie nam mówiono, że produkty wzdymające spożywane przez karmiacą mamę NIE POWODUJĄ kolek u dziecka karmionego. Jednak szkoła rodzenia odbywa się na parterze, a sale poporodowe znajdują się na 1 piętrze i najwyraźniej tam ta wiedza jeszcze nie dotarła… 🙂

  • Katarzyna
    14 czerwca 2017 at 13:56

    Moje chłopaczysko ma już 3 miesiące. Po porodzie kiedy dowiedziałam sie od położnej czego to mam nie jeść wyszły mi gałki z orbit. Na szczęście kuzynka była juz 6 miesiecy po porodzie i podsuneła mi Pani stronę i dzieki niej i Pani nie zastosowałam się do żadnej „diety”. Nie jedzenie czegoś co może wywołać wzdęcia u matki jest idiotycznym pomysłem że może przeniknąć do mleka i wywołać taką samą reakcje u dziecka. Przecież do mleka przenikaja tylko związki odżywcze a nie ich własciwosci czy główka kapusty.
    Brawo za szerzenie wiedzy!

  • Hanna
    19 marca 2017 at 22:38

    To ja już nie wiem co robic….. kiedy jadłam produkty „zakazane” bo tu przeczytałam że jednak można moje maleństwo źle się czuło. To może coś w tym jest ze nie wolno ich jejsc…. ?

  • Gosia
    13 września 2016 at 11:27

    Ja mam 7 tygodniowego malucha, z poczatku jadlam wszystko,a i moja mama nic nie mowila. Polozna (jako ze mieszkamy w Anglii) tez byla zdziwiona jak zapytalam czy czegos mi jesc nie wolno. Przyznam ze przesadzalam ze slodyczami… No ale mala miala kolki. W nocy spala ladnie, jednak brzuszek w ciagu dnia dokuczal – tak moze dwa razy po kilka minut. I wpadlam w poczucie winy, ze slucham angielskich poloznych a nic nie wiem o diecie matki karmiacej. No i wyszlo ze jestem wyrodna matka, bo w Polsce wszystkiego nie wolno. A jeszcze do tego polska kolezanka dolozyla swoje trzy grosze. Tesciowa wspominala o smazonym, a inna przyjaciolka pytala co jem. I szczerze powiem ze jak zaczelam o tym czytac to tylko sie zalamalam ze nic nie wolno i wole dalej wierzyc w wersje WHO z tym, ze… no wlasnie od czego te koleczki? Jak im zapobiec? Poki co podalam kropelki i minelo ale tez sie martwie ze niepotrzebnie faszeruje malutka… Najgorsze ze jestem juz totalnie zdezorientowana.

    • olllga
      23 listopada 2016 at 20:47

      2 razy na dzień po parę minut to ma prawo dzidziuś popłakać, przy niewielkim popłakiwaniu nie obwiniaj się. Ja dawałam kropelki jak dokuczał dosyć mocno i przedłużało się to. Nie od razu dawałam kropelki bo stwierdziłam, że musi czasem ten cały układ trochę popracować ?

  • Karolina
    19 sierpnia 2016 at 22:17

    Jestem polozna srodowiskowa i zalecam jesc wszystko – co wiaze sie ze zdrowym odzywianiem 😉 zywienie musi byc przede wszystkim prawidlowo zbilansowane.

  • Ania
    12 sierpnia 2016 at 23:22

    U nas po porodzie do kolacji było pół jabuszka. A skoro dali nam jabuszko w szpitalu, nam karmiâcym mamom, to tato dostalł na zajutrz zalecenie, kup jabłek. Jabłka przywiózł, pyszne, tak nam smakowały, aż przyszla pano doktror i zaczeła drzeć jadaczke ze glupie matki chcą, by noworodkom brzuszki rozsadziło…

  • Kkk
    8 czerwca 2016 at 16:08

    HafI ja powiedz prosze – dziecko kolkowe, mogę czy nie mogę jeść tego nabialu? Bo nie wiem. A może stopniowo wprowadzać?
    Może poruszy kiedyś też tematyle wsparcia meza/partnera?

    Bo naprawdę można złapać dola jak się słyszy ” płacze bo coś zjadla”. ” przez ciebie placze” ” nie zjesz truskawek bo albo karmisz albo jesz truskawki”.

    Normalnie czuje się na skraju wytrzymałości, potem ludzie se dziwią ze są depresję poporodowe. A jak ma nie być skoro ciebie boli po porodzie, jesz indyka z marchewka i tylko parę innych rzeczy, kolki, nawał i każdy mówi co innego. I dziecko płacze, a mąż spi w innym pokoju bo się musi do pracy wyspać…

    • olllga
      28 listopada 2016 at 19:33

      Skąd ja to znam u mnie dokladnie to samo ? ciekawe czy już trochę lepiej u ciebie? Czy dalej karmisz czy dalas sobie spokój. Podbijam by zalozyc jakis temat o tym wsparciu

  • AliSi
    6 czerwca 2016 at 21:37

    Jak walczyć z takimi mitami, skoro u mnie w ramach szkoły rodzenia można było skorzystać ze spotkania z panią dietetyk z uniwersytetu, która nie umiała odpowiedzieć mamie karmiącej, jaką sałatkę czy surówkę można sobie zaserwować do obiadu. My uczestniczki próbowałyśmy rzucać jakimiś pomysłami, w większości podważonymi przez panią z uniwersytetu. Jak zaproponowałam rukolę, to usłyszałam, że za pikantna!!! Jak tu się dziwić, że taki obraz diety mamy karmiącej jest wszechobecny. Moja mama chciała mi buraczki doprawić kwaskiem cytrynowym, bo cytryna to egzotyczny owoc 🙂

  • lola
    2 czerwca 2016 at 16:08

    ja na szczescie byłam po lekturze Twojego bloga oraz strony rodzicpoludzku.pl, na której opublikowane są zalecenia WHO – dzieki temu jadłam zupełnie normalnie i nie dałam się wbić w poczucie winy pediatrze, która na mnie naskoczyła przy pierwszej wizycie, że dziecko ma napięty brzuch, więc widać, że nie przestrzegam diety matki karmiącej…

  • Ala
    1 czerwca 2016 at 12:04

    Też na początku uległam trochę tym mitom, bo zaufałam położnej. Ale teraz już wiem swoje i jadłabym normalnie. A ostatnio ta sama położna poleciła koleżance nie przesadzać z waflami ryżowymi, bo maluch karmiony wyłacznie piersią bedzie miał zatwardzenie. Heh!

  • Karolina S.
    31 maja 2016 at 23:09

    Kiwi…oszmar!! „A jak dziecko te pesteczki wydali?” Tajna bron kobiet karmiacych…strzelaja pestkami z cyckow!! Bojcie sie!!

    • Hafija
      1 czerwca 2016 at 20:28

      pach pach pach 😀

  • Ania
    31 maja 2016 at 20:38

    A ja się chętnie wypowiem, bo przy pierwszej córce stosowałam dietę, a teraz z synem nie. Z córką wystartowałam oczywiście ze wszystkim i zaczęły się jazdy… Płacz, zielone kupy, wysypki itd. Odstawiłam wszystko i powoli wprowadzałam… alergeny, bo to o nie chodziło. Alergeny przenikają do mleka i mają wpływ na dziecko. Córka ma 3 lata i jesteśmy w trakcie diagnozy.
    Syna karmię od miesiąca i jem wszystko. Nic mu nie jest. Dziś zjadłam kilogram truskawek i jest ok:)

  • Emilia
    31 maja 2016 at 20:07

    W zeszłym roku uczęszczałam z mężem do szkoły rodzenia i tam również – zaproszono młodą panią dietetyk,która wmawiała wszystkim przyszłym mamom co mogą jeść a czego nie…oczywiście większości absolutnie nie można tknąć! 🙂 Dobrze że trafiłam na Ciebie Hafijo 🙂 Dzięki temu żyjemy normalnie i jem na co mam ochotę 😀 A moja córcia ma się doskonale 🙂

  • Paulina czar
    31 maja 2016 at 20:04

    Też się wypowiem, a co tam. Moja mała skończyła 4 miesiące i od początku jadłam wszystko bez wyjątku. Miny rodziny bezcenne! A wszystko dlatego, że trafiłam w szkole rodzenia na świetną położną i jednocześnie doradcę laktacyjnego. Do teraz trzymam się wskazówek od niej i wszystko gra 🙂

  • Amika
    23 kwietnia 2016 at 09:46

    Moja położna przy spotkaniu o karmieniu piersią, powiedziała, że można jeść co się chcę, ale przy wprowadzaniu czegoś do diety, np. truskawek czy pomidorów należy prowadzić dwu dniową obserwacje, czy nie uczulają 🙂 Jak zaczęłam opowiadać o twoim blogu, to zapisała sobie adres, bo uważa, że jest godny polecenia 🙂

    • Hafija
      25 kwietnia 2016 at 19:35

      EXTRA!

  • pixxakama
    12 marca 2016 at 13:35

    zabobon, który krąży i będzie krążył jeszcze przez długie lata.. a szkoda, bo truskawki takie pyszne. Są bardzo dobre jeśli chodzi o naszą odporność, nawet lepsze niż czosnek ;).

  • Ania
    12 lutego 2016 at 09:51

    Mi dzień po porodzie teściowa przyniosła miseczkę malin i truskawek na deser, a na obiad gołąbki! Tata codziennie przynosił do szpitala kanapki ze świeżymi warzywami i twarogiem – mojemu dziecku nic było. Kolkę i tak dostałą po trzech tygodniach i miała ją równo 2 miesiące – nie ważne co jadłam. Pomagały tylko kropelki. A może dzięki temu, że ja jadłam wszytko w ciąży i po porodzie, to moje dziecko je chętnie wszystko do teraz, a ma już prawie dwa lata? Moje koleżanki nie mogą uwierzyć, że córka je zupy mleczne z każdą jedną kaszą i makaronem. Ostatnio nawet zaczęła jeść owsiankę z jogurtem naturalnym 🙂

  • Marta
    11 lutego 2016 at 22:32

    U mnie było zupełnie podobnie, nie jedz tego bo będą kolki, bo będzie miał uczulenie itp. Słuchalam tych rad przez 2 tygodnie… A teraz z rozkoszą zjadam owoce, warzywa i czekoladę!! Jem wszystko i kolek nie ma. Nie ma czegoś takiego jak dieta karmiacej mamy. Rozmaitości w naszej diecie tylko i wyłącznie dają więcej doznań smakowych naszemu dziecku. Również trzeba obserwować maluszka bo faktycznie jednemu np. pomarańcze nie zaszkodzą a innego maluszka wysypie. 🙂

  • Marta
    11 lutego 2016 at 21:07

    jak czytam o tych zaleceniach w Polsce to bym wyslala te osoby zalecajace diete np do Tunezji czy Indii, gdzie matki jedza pikantne potrawy, warzywa i owoce i o zadnej diecie matki karmiacej nie slyszaly. Chociaz przyznam ze przezylam szok jak maz z rodzina zaserwowali mi po porodzie tunezyjskie danie „na karmienie” sos z soczewicy, bobu i ciecierzycy z suszonym miesem i tluszczem baranim, na dodatek pikantne. I do tego do picia herbatka z werbeny mocno slodzona cukrem. Te polskie polozne zeszlyby na zawal jakby uslyszaly o takim daniu dla matki karmiacej, a we mnie rodzina to wrecz wmuszala bo w Tunezji wierza, ze to danie jest dobre na wytwarzanie mleka.

  • Eliza
    11 lutego 2016 at 20:51

    hafija,przewracasz moje zycie do gory nogami;) ciagle w glowie mam obraz szwagierki,ktora, bedac w ciazy 8 lat temu,odmawiala jedzenia praktycznie wszystkiego, bo „nie mozna”.spaczylo mi to psychike do tego stopnia,ze kiedy kilka lat pozniej kolezanka w ciazy jadla domowy rosol,bylam w szoku,ze jakto,rosol???przeciez nie wolno!!i sama na poczatku przygody z karmieniem bylam „o chebie i wodzie”,plakalam nad kolejna miska z ryzem i jablkami.nasza przygoda z kp trwa juz 9,5 m-ca,staram sie jesc wszystko ale raczej zdrowo.synek,pomimo dwumiesiecznego wczesniactwa rozwija sie zdrowo,bez kolek i alergii.niestety,internet zalany jest taka ogromna iloscia „madrosci”,ze osoby takie jak ja-bez doswiadczenia w temacie i spedzajace czas w szpitalu przy malenstwie a nie z nosem w madrych ksiazkach wierza w te „dobre rady”,po ktorych wychodza jak Zablocki na mydle…przy okazji zapytam: jak to jest z jedzeniem tunczyka , puszki,makreli wedzonej itp?przepraszam za brak polskich znakow

  • hollyhok
    11 lutego 2016 at 20:46

    Ja jeszcze będąc w ciąży trafiłam na ten blog, przeczytałam też książkę „Po prostu piersią” i wiedziałam, że jeść można wszystko. Rozmawiałam o tym i z teściową z którą mieszkam i z mamą. Obie z zaciekawieniem słuchały, biadoląc jak to źle było za ich czasów bo tylko marchewka i kurczak. Urodziłam córeczkę i po powrocie do domu co? „Zrobiłam Ci marchewkę bo my mamy surówkę z kapusty”, „Co Ci zrobić, bo kapusty/cebuli/czosnku/porów/selera/wstawcokolwiek nie możesz, prawda?” – „Mogę, odpowiadałam” i z wielkimi oczami wpatrzonymi we mnie jadłam to co wszyscy. Jak córcia na początku miała lekkie kłopoty z brzuszkiem winne oczywiście było to co zjadłam – wyrodna matka wypisz wymaluj. Olałam to jednak. Utwierdziła mnie w moim przekonaniu dodatkowo położna i dopiero jak ta położna wygłosiła przy teściowej monolog o tym, że jeść mogę co chcę to się to uspokoiło. Córka ma już 2 miesiące i staram się jeść wszystko, choć czasem jeszcze słyszę „zupy pieczarkowej to Ty nie zjesz, prawda?”. Nigdy nie miałam kłopotów z alergiami, nie mieliśmy żadnej wysypki czy problemów z kupką. Ja uważam, że to wszystko rozpoczyna się jeszcze w ciąży. Ja na szczęście nie miałam ani mdłości ani nie wymiotowałam więc jadłam WSZYSTKO i uważam, że dzięki temu (o ile to ma jakikolwiek wpływ, choć pewnie nie ma), moja córka zna wszystkie smaki i jej to odpowiada. Nawet pamiętam jakiś czas temu byłam w sklepie i kupowałam… chyba jakiś ser albo wędlinę, nie wiem, i Pani ekspedientka omal mi tego nie sprzedała twierdząc, że mi nie wolno! 😀

  • Heidi
    11 lutego 2016 at 20:22

    Mój synek urodził się w czerwcu, więc truskawki jadłam na początku na kilogramy 😀 Za to przy wszelkim marudzeniu słyszałam: „O, pewnie mama kapustę jadła” – śmiałam się i płakałam równocześnie, zwłaszcza że kapusty nie lubię… Aż strach się przyznać, że się czasem jada chipsy i pizzę…

    Ale niektórzy dają się przekonać. Teściowa niewiele wiedziała o laktacji, ale gdy jej mówię, że to działa tak i tak, to często zmienia zdanie 😀 Więc niektórzy nie opierają się wiedzy 😀

  • Agnieszka
    11 lutego 2016 at 20:05

    Smażone jadłam od początku, o kalafiorze i brokułach nawet nie wiedzialam. Szkodzi mu jedynie mleko ale ost czasy widze, ze chyba mu mija bo nie reaguje wysypką jak zjem batonika (czy to mozliwe u prawie pół roczniaka?) Tylko w Wigilię po zjedzeniu kapusty z fasolą (nie lubimy z grochem) zareagował. Ale może to byl przypadek?

  • asia
    31 stycznia 2016 at 03:18

    Ehh ty Hafija jesteś spoko babka!
    Ja podpisuję się nogami i rękami pod tym postem! Ja też jadłam wszystko normalnie wbrew internetom a tu gdzie mieszkam akurat cytrusy i inne owoce są cały rok więc już kilka dni po powrocie ze szpitala wcinałam banany, pomarańcze, mandarynki itp. i truskawki też i co… i nic, ani alergii ani kolek. Dziecko rośnie jak złoto, ja zadowolona (bo uwielbiam owoce) i jest super.
    Aha… ciasta i czekolade też jadłam i to gorzką bo miałam strasznego smaka na słodkie ;).

  • Agata
    17 listopada 2015 at 14:25

    A czy pieczarki i inne grzyby można jeść, gdy karmi się dziecko piersią? Podobno są ciężkostrawne.

    • Hafija
      17 listopada 2015 at 18:26

      Można

  • Agata
    28 października 2015 at 14:29

    Mam pytanie ! Czy mama karmiąca może jeść majonez?

    • Hafija
      29 października 2015 at 20:12

      Tak 🙂

  • szczypiorki.pl
    14 lipca 2015 at 22:56

    Przypomniałam sobie jeszcze czas nasze pierwsze dni po urodzeniu Córeczki. Po szpitalnej dietce, w domu rzuciłam się na mleko, jajka, chleb itd. Po kilku dniach pojawiła się położna i dostałam taki opiernicz…Oczywiście, dziecko miało się świetnie.

  • szczypiorki.pl
    14 lipca 2015 at 22:49

    To ja się przyznam, że nawet unikałam syropów truskawkowych w obawie przed uczuleniem 😀

  • Kropelka
    12 maja 2015 at 15:08

    Popieram. Ze szpitala wyszłam jak dziecko miało dwa dni i pierwszym posiłkiem były…… truskawki z jogurtem!!!! Paranoja ta dieta mamy karmiącej… jem wszystko- byleby zdrowo i naturalnie, nie chemicznie. Tak jak piszesz- co kraj to obyczaj. Podając posiłki pierwszemu dziecku tez przeszukałam normy różnych krajów i …. okazuje się że każdy z produktów można praktycznie od początku- wystarczy znaleźć odpowiedni kraj gdzie takie są zalecenia:) Więc moje 6 miesięczne dziecko (BLW) próbowało pomarańczy na sycylii, melona i zajadało się polskimi truskawkami.

  • Asia
    6 maja 2015 at 10:29

    Mi po urodzeniu dziecka mąż przyniósł do szpitala dżem truskawkowy, wcinałam kanapki popijając herbatką z cytryną aż miło bo szpitalnego jedzenia mi było za mało. Do czasu, aż przyszła położna…. dostałam opierdziel pierwsza klasa, że moje dziecko płacze nie dlatego, że jest głodne b nie umie chwycić brodawki, ale dlatego, że jem dżem :/ Dżem schowałam do szafki, żeby zniknął z oczu, ale najlepsze stało się następnego dnia, gdy szpitalna kuchnia na śniadanko zaserwowała bułeczki, twarożek i… dżem truskawkowy 🙂

    • Asia
      6 maja 2015 at 10:35

      Zapomniałam dodać, że od początku jem wszystko, na co tylko mam ochotę, czasem nawet niezdrowo i moje dziecko nie miało nawet jednej kolki i żadnej alergii. Teraz rozszerzamy dietę metodą BLW i truskawki już też były grane 🙂

  • Beata
    6 maja 2015 at 10:07

    Moje dzieci przyszły na świat przez cesarskie cięcie. 4 godz Po pierwszej cesarce dostałam obiad-Eintopf z kalafiora i brokuła z serdelkami. Nie muszę mówić jak byłam zdziwiona. Ze 3 razy pytałam czy aby na pewno to mój obiad bo ja piersią karmić zamierzam. aż doradczynię laktacyjną przysłali żeby że mną porozmawiała i pani nie rozumiała wogóle o co mi chodzi z tą dietą- pytała czy mam cukrzycę, problemy z wątrobą lub inne schorzenie wymagajace specjalnej diety bo według niej pojęcie dieta matki karmiącej nie istnieje. Dodam że rodziłam w Niemczech.
    I jadłam wszystko jak leci i dziewczyny kolek nie miały. Pierwsza córcia „cycała” 22mies a teraz można powiedzieć karmię z 4mies. przerwą od maja 2012 3przerwa 3 już urodzony w lutym córcie. Niestety tym razem muszę zrezygnować z moich ukochanych truskawek bo Małą najpierw obsypywało aż w końcu dupcia oblazła że skóry i dopiero jak zrezygnowałam z truskawek dało się wyleczyć. Ale co się nasłuchałam mądrości na temat diety i samego karmienia to moje 😉
    Pozdrawiam. Mama cyckoholiczek

  • Sara
    6 maja 2015 at 09:02

    Ja mialam ten sam problem, kiedy urodzila sie moja coreczka. Z kazdej strony tylko nie wolno, nie wolno i nie wolno. Tesciowa najwiecej produktow wymyslila, ktorych mi nie wolno. Mojemu partnerowi sie oczywiscie jej podejscie udzielilo, bo mamuska zawsze ma racje. Niestety przez podejscie mojego faceta, nie karmilam piersia. Dla mnie to byl za duzy stres i zbyt duzy nacisk. Coreczce sie udzielil moj stres i nie chciala ssac. Na poczatku sciagalam mleko do buteleczki. Ale pewnego dnia dostala straszliwej kolki. Moj partner oczywiscie wine zrzucil na kalafior, ktory zjadlam i przez tydzien zabronil sciagac mi moje mleko ! Po tygodniu moja laktacja strasznie sie zmniejszyla, ze nawet 60ml nie moglam sciagnac. Moj blad ze nie sciagalam mleka wtedy czesciej zeby laktacja nie zanikla. Tak to jest jak czlowiek niedoswiadczony i do tego ma „super” wsparcie partnera….

  • Linea
    27 lutego 2015 at 20:27

    Hafijo spadłaś mi z nieba!! niestety dopiero teraz przy okazji Bloga Roku dowiedziałam się o Twoim istnieniu, a karmię piersią już 11,5 mca:) i stąd mój udział w dyskusji wlasnie na temat odżywiania i tego artykułu. Tak jak większość kobiet nasluchalam się czego to nie wolno i starałam się tego trzymać. Pierwsze 3 miesiące bardzo rygorystycznie podchodziłam do diety łącznie z odstawieniem nabiału. Pozniej stopniowo wprowadzałam inne produkty, ale poniwqaz jestem na lekarskiej diecie to mój jadłospis jest stały i jem caly czas te same produkty. Az do pewnego czasu- dokładnie do Świąt Bozego Narodzenia, gdzie zdarzylo mi się sprobowac wielu nowości.. i pojawila się wysypka, uczulenie, reakcja alergiczna u mojego dziecka. Smiem domniemywać ze sprawca mogla być mandarynka, czekolada bądź inny rarytas. Od tego czasu minely 2 miesiące a zmiana nie schodzi. Malo tego była leczona już antybiotykiem i tez zero poprawy. Natomiast jestem pewna ze chodzi o jakies pożywienie które ja zjadam. Mój synek sam jedząc maliny po 6 miesiącu swojego zycia dostawal reakcji alergicznej na buzi.

    I teraz obecnie ma 11,5 miesiąca a ja nadal stosuje restrykcyjna diete bo boje się ze kolejnego dnia buzia mojego dziecka znowu będzie razila czerwoną plamką po oczach 🙁

  • Marta
    30 stycznia 2015 at 22:49

    Uwielbiam Cię Hafija!!! dzieki Tobie i Twoim postom, przejrzałam na oczy, gdybym przy pierwszym dziecku wiedziała tyle ile wiem teraz, to też nie głodziłabym się na zapas. Obecnie, córcia ma 3 miesiace a ja jem jak normalny człowiek 🙂

  • Monika (MamaChłopaków:))
    30 stycznia 2015 at 21:39

    Ha! 😉
    Mój drugi ssak ma 5 tygodni i „przetestowałam” Go już na: brokuła, groszek, cebulę, czosnek, cytrusy, czekoladę, miód, dżemy domowej roboty (truskawkowy również), a wczoraj nawet na fasolkę po bretońsku, którą zrobiłam dla Mężusia. 😉
    Przy pierwszym Synku się „szczypałam” (po tym jak Go wysypało – najpewniej po dżemie truskawkowym – i pediatra to zauważyła) i też żyłam prawie o „chlebie i wodzie”. 😛 Teraz już jestem bardziej uświadomiona i nie zamierzam się katować „dietą” jak to położna środowiskowa określiła. 😛 Jedynie „smażenizny” nie jem, ale to ze względu na swoje kg i brak ruchu. 😉

  • Lady
    30 stycznia 2015 at 21:31

    Dzizas…ja jeszcze nie urodziłam a już mi do głowy wybijają, że dietę muszę trzymać, żebym się teraz najadła ulubionych rzeczy, bo później mogę pomarzyć…i takie tam pierdu, pierdu.
    Dajesz mi nadzieję, że mogę jeść wszystko i obserwować…tak?
    Placki ziemniaczane, barszcz, bigos..tak? Z umiarem rzecz jasna 🙂

    • Hafija
      30 stycznia 2015 at 22:03

      Tak, tak – ale wiesz z bigosem i bez karmienia lepiej nie przesadzać 🙂

  • Aga
    30 stycznia 2015 at 21:09

    Ja właśnie jadłam wszystko, truskawy, kiwi, kapuche, piłam mleko ale rzeczywiscie po tym co czytałam miałam obawy.Jednak postanowiłam spróbować

  • Aga
    30 stycznia 2015 at 21:09

    Ja właśnie jadłam wszystko, truskawy, kiwi, kapuche, piłam mleko ale rzeczywiscie po tym co czytałam miałam obawy.Jednak postanowiłam spróbować

  • Agniesyka
    14 lipca 2014 at 22:17

    Po trwającym 4 dni porodzie jedyne o czym myślałam, to jedzenie. I nie te szpitalne gluty jakie przygotowywali. Porządne dwudaniowe danie, kosz pełen owoców i namiastkę słodkości. A co tam… Mąż przywiózł mi zamówienie, koleżanka z łóżka naprzeciwko wytrzeszczała zszokowana oczy. Dopytywała, czy dziecku nie zaszkodzi. A no nie zaszkodzi – to już drugie maleństwo, poprzednie też karmiłam piersią. No to zaczęłyśmy wcinać razem, śmiejąc się po raz pierwszy od kilku dni. Dziś synek ma roczek – nadal karmię go piersią. Nie choruje, jest zdrowy, bystry i pełen energii. A ja jem to, na co mam ochotę – oczywiście zdrowo, ale nie ograniczając własnych potrzeb i… zachcianek.

  • Alicja
    14 lipca 2014 at 18:31

    Do książek – dobrze powiedziane. Żadnych takich bzdur się tam nie wyczyta. Co do rodziny, znajomych i lekarzy, to co osoba, to nowy produkt do unikania…

  • Anka
    13 lipca 2014 at 20:14

    Ależ jestem wdzięczna za ten artykuł!!! W szkole rodzenia bardzo mądrze nam powiedzieli, że można jeść wszystko, ale zdrowo i z umiarem. I tego się trzymałam. Osiem dni temu urodziłam córeczkę i jak zobaczyłam taką malutką kochaną istotkę, to postanowiłam doczytać „czy aby na pewno” żeby nie zrobić małej krzywdy. I tak jak byłam zdecydowana na długie karmienie piersią, tak mój zapał opadł, gdy okazało się że do końca karmienia będę musiała głodować! Właściwie trudno jest znaleźć produkty, które można jeść karmiąc piersią :/ Na szczęście jest Twój blog i przypomniałam sobie, że zdrowy rozsądek i sprawdzone informacje to podstawa. Zamierzam być ostrożna, ale nie dam się zwariować! Dziekuję za ten wpis!

  • Matka Żywicielka
    12 lipca 2014 at 15:56

    W sumie to jestem zadowolona, że poniekąd do napisania posta Cię zainspirowałam 😉 Pozdrawiam

  • Aleksa
    11 lipca 2014 at 18:25

    Przepraszam ale mam jakieś problemy z moim nowym telefonem i nie jestem w stanie dokończyć rozpoczętego komentarza. Przepraszam Agata, może nie publikuj dwóch powyższych komentarzy bo są bez ładu i składu. Za to mam już polskie litery :). Agata super blog, pomoglaś mi przetrwać naprawdę trudne chwile napotkane na mojej mlecznej drodze.

  • Aleksa
    11 lipca 2014 at 18:21

    Cd. Ludzie powielają „mądrości ludowe” zasłyszane od ciotek, koleżanek, stryjecznych, wujecznych

  • Aleksa
    11 lipca 2014 at 18:17

    Tu nie chodzi o licytacje co kto jadł i ile ale o przykład podejścia do zagadnienia kp. Ludzie powielaja

  • Pani Strzelec
    11 lipca 2014 at 18:16

    Tekst akurat dla mnie. Jestem na początku przygody pt. macierzyństwo. Nie jestem fanatyczką, porady dzielę przez dwa conajmniej, chciałam jeść wszystko. Małemu dokuczał brzuszek, więc jednak doprowadziłam się do stanu ryż-chleb-herbatniki. I zastanawiałam się, jakie ja wartości odżywcze przekazuję dziecku. Brzuch mimo mojej diety stale dziecku dokuczał, także przyczyna musi być gdzie indziej. Zaczęłam jeść, poczułam się jak człowiek 🙂 A problemy z brzuchem są już pod kontrolą pediatry.
    Przy okazji przypomniało mi się, że w ciąży przy ostrej anemii kazano mi zmienić dietę. Próbowałam trzymać się zaleceń, chociaż na mięcho nie miałam ochoty, po burakach wymiotowałam itp. Za jakiś czas jadłam już po swojemu, tyle że regularnie i nawet po skończeniu brania żelaza wyniki się utrzymywały bez jedzenia wołowiny i buraków.
    Organizm sam sobie reguluje, o ile nie odżywiają się tylko śmieciami. A w poważnych sprawach – do lekarza.

  • Agnieszka
    11 lipca 2014 at 14:01

    Troche sie dziewczyny rozpedzilyscie z tym licytowaniemo co możecie jesc. Fasolki po bretonsku bym jednak dzien po porodzie nie jadla, balabym sie o moj wlasny organizm pozszywany tu i tam. Wasze komentarze moga zachecic inne mamy to objadania sie wszystkim bez umiaru. Niestety niektore dzieci cierpia na alergie pokarmowe, a wtedy stopniowe i uwazne rozszerzanie diety jest niezbedne. Jesli mama nieswiadoma tej alergii/ nietolerancji naje sie wszystkiegi maluszek bedzie cierpial. Aha te wszystkie listy ze szpitali sa bez sensu bo moje dziecko akurat uczulone bylo na m.in. marchewke, ryz i kurczaka.

    • Luca
      6 maja 2015 at 10:56

      Alergia się zdarza u 2,5 do 5 % dzieci karmionych piersią. Jeśli lekarz alergolog – nie zwykły pediatra – zaleci dietę, to oczywiście trzeba ją stosować. Wcześniej absolutnie nie.

    • Janka
      1 czerwca 2016 at 15:57

      Przyczyna rozwoju alergii niestety nie jest do końca poznana. Są natomiast badania z których wynika, że wprowadzanie alergenów pod osłoną mleka matki wpływa korzystnie na dzieci (również te z już potwierdzoną alergią). Najprawdopodobniej unikanie alergenów w ciąży i na początku karmienia przyczynia się do większej szansy na rozwinięcie na nie alergii.
      Moja druga córka również ma alergię na mleko (tylko mleko), alergolog wręcz zabroniła mi wykluczać z diety kolejne rzeczy…

    • Hafija
      1 czerwca 2016 at 20:27

      Nowe badania pokazują, że nie do końca tak jest. Ale tak – dla dzieci alergicznych karminie piersią to najlepsza droga

  • Aleksa
    11 lipca 2014 at 12:42

    Mieszkam w UK i na poczatku tego roku zostalam mama. Zaraz po porodzie zostalam otoczona niezwykle profesjonalna opieka poloznych i doradczyni laktacyjnej ze wzgledu na fakt ze moje piersi dostaly lenia i niespieszylo im sie z produkcja mleka. Zadalam tysiace pytan dotyczacych kp i caly mechanizm zostal mi jasno i rzetelnie wytlumaczony. Oczywiscie zapytalam o pokarmy, ktorych powinnam unikac i jakiez bylo moje zdziwienie gdy uslyszalam,ze zadnych. Mam sie zdrowo odzywiac, pic duzo wody i tyle. Jem wszystko i nie ma tu zadnych wyjatkow-truskawki, kapusta, czosnek, cebula, smazone, pieczone i marynowane:). Moj synek jest zdrowym, szczeslwiwym niemowlakiem nie cierpiacym na kolki, wysypki itp. Dziewczyny czerpcie wiedze tylko z wiarygodnych, rzetelnych zrodel jak AAP, WHO czy LLL a bedziecie mialy gwarancje ze jestescie wyposazone w najlepsze informacje na temat kp. Pozdrwiam Aleksa Ps. Przepraszam za brak polskich znakow, nie mam ich na klawiaturze.

    • Joanna
      11 lipca 2014 at 16:18

      Aleksa, ja rodziłam w Irlandii – tam tak samo jest – jak zapytałam czego jeść nie powinnam, to dziwnie na mnie spojrzeli… a w szpitalu na obiad (4h po urodzeniu synka) do wyboru był burger z sałatą albo sałatka z jajkiem, szynką, pomidorami, etc i ogromną ilością majonezu 😉 Więc od początku wszystko jadłam włącznie z pomidorami, stekiem wołowym, mandarynkami, etc. Styczeń był, więc truskawek nie było, ale jak już się pojawiły w maju to i owszem… generalnie mojej diety nie zmieniłam wcale – zawsze się po prostu zdrowo i urozmaicenie gotować.

  • Budująca Mama
    11 lipca 2014 at 10:02

    Brawo! Ja Zosię urodziłam 14 czerwca. 15 zjadłam smażone placki ziemniaczane, a 16 kilogram truskawek. Ale jestem złą matką! A dziecko smacznie spało 😀

    • Ilona
      31 maja 2016 at 22:49

      Syna wyjeto mi z brzucha 10 minut po północy. O 16 przywieźli „kolacje”- kilka biszkoptow i 2 suchary. Uśmiałam się i zadzwoniłam do przyjaciółki. O 18 zjadłam pierogi ruskie ze smażonym boczkiem i cebula 😉 pierwszy posiłek po wyjściu ze szpitala to pizza a na pierwsze śniadanie tatar z cebula i ogórkiem kiszonym. Na wyjście dostałam kartkę A4 z opisem co mogę a co nie mogę jeść ale jak na to popatrzylam to gorzko zaplakalam nad tymi dziewczynami, które w te brednie uwierzą.
      Nie zapomnę jak moja mama podała mi butelkę z wodą i przy odkrecaniu korka usłyszała sykniecie gazu ???

  • Iwona
    11 lipca 2014 at 08:30

    Ja jadłam wszystko dopóki małej nie wysypało i nie zaczęło się wycie przez parę godzin dziennie… 🙁 Winne okazało się białko zwierzęce, czyli teraz mocno kombinuję z przepisami i niestety pomarzyć mogę o jedzeniu wszystkiego…

  • Magda
    11 lipca 2014 at 07:39

    Ja z początku też przyjęłam takie gadanie za prawdę. Ale na szczęście mam blog i gdy jeszcze w ciąży pożałowałam sobie, że w tym roku truskawek nie pojem, to dziewczyny zasypały mnie wieściami, że one właśnie że jadły. Wtedy mnie olśniło, że gadanie i generalizowanie to jedno, a obserwacja własnego dziecka drugie. Jem wszystko, obserwuję i odpukać cieszę się, że nic złego się nie przypałętuje 😉

  • Asia
    11 lipca 2014 at 06:50

    Po raz kolejny: przyszli rodzice, czytać książki o karmieniu piersią. Dowiecie się, że wolno. Dlatego ja rok temu jadłam wszystko, bez ograniczeń – dziecku nic nie było, tylko coraz tłustsze się robiło 😉

  • aga (mamyporady.pl)
    10 lipca 2014 at 23:43

    No nie wiem… Ja tam po porodzie wszystko jadłam w szpitalu na mnie krzyczeli że nie można że wiur mam jeść i popijać tylko i wyłącznie wodą. 3 tyg później zjadłam pół blachy sternika (cóż byłam bardziej głodna niż w ciąży) i zaczął się koszmar… Najpierw Kolki których oczywiście nie powiazywalam z mają dietą… Po kolkach ulewanie które ustalo dopiero po odstawieniu od piersi (14Mc karmiłam) a w miedzy czasie biegunki,bóle brzucha i setki nieprzespanych nocy i dni, drzemki trwały po 15min… Dlatego myślę że po części do tych naszych jakby nie patrzeć wspólnych cierpień przyczyniła się moja urozmaicona, ciezkostrawna i zwariowana dieta..Może to też wrażliwość mojego dziecka..jak skończył 2 lata zaczęły się alergie, głównie pokarmowki..

  • Monika
    10 lipca 2014 at 22:34

    Wytyczne ze szpitala, podane mi na kartce A4 przez położną wykluczały wszystko, łącznie z jabłkiem. Dopuszczalny był kurczak lub królik (gotowany), ziemniaki, ryż i marchewka. Do picia jedynie woda niegazowana przegotowana. To samo słyszałam od położnej środowiskowej. Taką wiedzę przekazują nam w szpitalach 🙁 A człowiek potem siedzi w necie i szuka, co zjeść, by dziecku nie zaszkodzić i nie paść trupem po drakońskiej diecie …

  • kotamota
    10 lipca 2014 at 21:43

    Przechodziłam przez etap kolek, wtedy każda matka zrobi WSZYSTKO, żeby ulżyć dziecku. Więc nawet był ryż z dżemem i makaron z masłem, ale różnicy nie było, więc wróciłam do czosnku itp. Boziu jaką była akcja z brokułem 🙂 ech gdyby człowiek był wiedział wtedy to co dziś 😀 a najgorsze to wtrącanie się, bo nawet baba w sklepie ci powie, że pestkowych nie wolno, ryby morskiej nie wolno( pediatra do koleżanki). Potem dziewczyny są tak spragnione normalnego jedzenia, że marzą o odstawieniu, kto by tyle zakazów scierpiał

  • Kasia
    10 lipca 2014 at 21:41

    ja się cieszyłam, bo od poczatku jadłam praktycznie wszystko, ale okazalo się że przedawkowałam nabiał kiedy moja córcia był cała na buzi wysypana a ja nie wiedziałam od czego; Pani Doktor zaproponowała odstawić nabiał i córce po dwóch dniach przeszło 🙂 Niestety dałam się zastraszyć truskawkowym potworom i nie zjadłam ani jednej truskawy w tym sezonie :/ ale „straszenie” ma troszke plusów – od porodu unikam smażonego na rzecz grilowania, gotowania i pieczenia więc tak ciut zdrowiej ;D

    • MartaF
      8 maja 2020 at 19:54

      Hej Kasia,
      mam taką samą sytuację z Moi Synkiem. Kiedy wróciłaś do produktów mlecznych i mleka?

  • Sylwia
    10 lipca 2014 at 21:16

    Haha skąd ja to znam 🙂 Pamiętam, jak urodziłam córkę. Pierwsze dni w szpitalu. Sylwia jadła fasolkę po bretońsku i zagryzała winogronami. Miałam ochotę, a co. Dziewczyny leżące na łóżkach w sali ze mną patrzyły na mnie ze zgrozą. Bo jak to tak? Po fasoli są wzdęcia. Mało pestkowych jeść nie wolno. Hmm.. Nie wiem, skąd się to ludziom bierze. Karmiłam naturalnie. Córka po mleku spała jak zabita, żadnych kolek i innych problemów. No ale ogół społeczeństwa jest mądrzejszy… Na całe szczęście ja zawsze idę własną drogą 😀

  • Alicja
    10 lipca 2014 at 21:06

    Ja nie pojmuję, ale są takie rzeczy których nie przeskoczysz po prostu. No nie da się. Źródła, źródłami, a mądrość cioci jest najważniejsza.

  • Karolcia
    10 lipca 2014 at 21:01

    moja mama w 3 dobie po porodzie podczas odwiedzin prawie rzuciła się na mnie, gdy zobaczyła że wcinam SUROWEGO! banana, a kompletnie załamała ręce kiedy doprawiłam jabłuszkiem, również surowym, bo „jej” zdaniem dzieci od tego mają kolki! Moja córka nie miała nigdy, a jadłam wszystko (no prawie, bo po kakaowych słodkościach ją wysypywało,ale dyscyplinowała mnie tym by ograniczać słodkie;-) ) każde dziecię jest inne i nie ma co porównywać, najwyżej pogadać sobie, że moje ma tak a moje inaczej i też jest dobrze:-)

  • kasia
    10 lipca 2014 at 20:57

    Ja też nie mogę już z tym :/ Cokolwiek jem zawsze ktoś się przyczepi, a ty już możesz? Tak, mogę wszystko. I tu następuje historia, że u koleżanki, siostry, babci sąsiadki matka jadła TO COŚ i dziecko miało krosty, gazy i zimne stopy. Im mniej ma ktoś dzieci i piersi tym więcej do powiedzenia. A co do truskawek, to znam takich co obierają prawie 2 letniemu chłopakowi truskawki z pestek… Bo silne alergeny… I siedzi babcia i obiera te pesteczki. Przy poziomkach podobno wymięka.

    • Sara
      6 maja 2015 at 09:14

      Haha to się uśmiałam 🙂

    • Kasia
      12 lutego 2016 at 09:01

      Z tych pesteczek, to sie bede dzisiaj caly dzien smiala! 😀
      Ja tez takie babcie znam – dziunia lat 17 nie umie sobie zrobic herbaty, nie przyniesie talerza z jedzeniem z kuchni i nie odniesie pustego, bo owy normalnie pojawia sie magicznie za sprawa babci…

  • Emi
    10 lipca 2014 at 20:57

    Super, że w końcu ktoś o tym pisze. To przecież logiczne, że jak w żołądku coś się na czynniki pierwsze rozłoży to do mleka trafiają witaminami, minerały itp, a nie cały obiad jakby prosto z talerza. Jednak pamiętam, jak po porodzie na oddziale położne chodziły i ostrzegały, żeby tego i tego z obiadu czy śniadania nie jeść, bo dzieci kołki będą miały…

  • Alicja
    10 lipca 2014 at 20:53

    W internetach;) to jedno ale lekarze i położne w szpitalach to zgroza!!! A w Irlandii pierwszy mój posiłek po porodzie to rybka smażona, zielony groszek i ziemniaki;)martwiłam sie o serce mojej Mamy;)

  • Kinia
    10 lipca 2014 at 20:47

    Jestem najlepszym przykładem, że dieta to bzdura: pierwszy kolkowy synek moja dieta przysłowiowy „ryż i gotowana marchew, białe pieczywo,indyk” – wynik taki, że po 3 tygodniach od porodu waga spadła 5 kg mniej niż przed ciążą, szara cera,ciągłe zmęczenie łamiące się paznokcie w końcu „fabryka” coś musiała zamienić na mleko 🙂 niestety nie pomogło kolki do końca 4 m-ca, a ja miałam problemy z perystaltyką bo błonnika prawie nic czego nawet w ciąży nie doświadczyłam :/ dwa lata później drugi synek,w dodatku wcześniak (o pomyślałam to dopiero będą kolki taki już zupełnie nie wykształcony wysmienicie ukłąd pokarmowy) jem wszystko,łącznie z sushi z wasbi w 3 dni po powrocie ze szpitala(mały miał 2 tygodnie czyli tak naprawdę brakowało mu 2 do terminu normalnego porodu) i wietnamskimi rodzimymi specjałami upichconymi przez siostrę świeżo po wakacjach tam z 2 tygodnie później-zero kolek, czasem jak leżeliśmy w trójkę mały ssak, ja i mąż to nie byłam pewna czyj to bąk pod kołdrą hałasuje 🙂 co prawda z wagą walczę do dziś, ale samopoczucie, cera i wszystko o niebo lepsze. W sumie jedyne czego przy drugim nie jadłam to mleko i smietana do końca 2go m-ca i czekolada i kokosanki tak z pół roku bo za każda próba małego wysypywało..

    Zresztą najprostszy argument o tych kolkach – do jasnej ciasnej jesli to od tego co mam zje to dlaczego sztucznie karmione dzieciaki też mają i to czasem gorsze kolki ??? Najgorsze właśnie, że w większości lekarze to w ogóle mają żadne wiadomości a najgorzej wypadają dermatolodzy, u synka stwierdziło mi dwóch AZS, po czym sensowna pediatra-alergolog na drugi dzień żartobliwie okrzyknęła „cudowne ozdrowienie” i kazała uprac naszą pościel też w dziecięcych proszkach 🙂

  • Angelika
    10 lipca 2014 at 20:33

    Moja mama twierdziła, że kobiecie karmiącej nie wolno jeść… jabłek :/ Ale ona sama nie karmiła, więc nie była dla mnie wyrocznią w tej kwestii.

    Natomiast położna środowiskowa, która przychodziła do nas po porodzie mówiła, żeby nie jeść: cytrusów, nabiału (na wszelki wypadek, skoro ja jako dziecko miałam skazę białkową), kapusty, cebuli, czosnku, smażonego, roślin strączkowych, grzybów, czekolady, selera, pietruszki i – o zgrozo! – surowych warzyw: pomidora, ogórka, rzodkiewki, sałaty. Nie pić nierozcieńczonych soków. O truskawkach akurat nie mówiła, ale to był styczeń. Zważywszy na to, że jestem wegetarianką (o tym jej nie mówiłam) to niewiele mi zostawało rzeczy do jedzenia. Obiady jakoś się dało wytrzymać, ale nie miałam pojęcia co mam jeść na śniadania i kolacje. Kilka razy dosłownie płakałam nad talerzem 🙁 Nie wytrzymałam nawet tygodnia. Stwierdziłam, że mam to w nosie i będę jeść normalnie (odżywiam się raczej zdrowo), tylko strączkowe, kapustę i cytrusy zostawiłam „na potem”, ale też szybko zapomniałam o tym, że miałam tego nie jeść. Kiedy Zosia miała miesiąc nie trzymałam już żadnej diety, teraz lada moment kończy 6 miesięcy i nigdy nic jej nie było. Nie wyobrażam sobie siebie i swojego zdrowia, gdybym dotąd stosowała się do tych zaleceń. Żałuję tylko, że w ogóle uległam na początku.

    • Kasia
      30 stycznia 2015 at 21:35

      Mityczna dieta mamy karmiącej dietą mamy karmiącej. Moja koleżanka (mama roczniaka) ostatnio przeżyła szok, jak dowiedziała się, że moje dziecko (również roczniak) je SUROWE owoce i warzywa. SZOK! 😛

    • migotka
      11 stycznia 2016 at 17:47

      U mnie było tak samo. Przyszła położna środowiskowa i niczym z karabinu wystrzeliła całą listę rzeczy, których mi nie wolno jeść. Nawet z warzyw została marchewka i buraczki tylko (oczywiście niedoprawione niczym). Przez dwa dni przez to nie jadłam prawie nic, bo wchodziłam do kuchni, patrzyłam po półkach i miałam łzy w oczach. Poważnie myślałam wtedy o porzuceniu karmienia piersią. Czy o to im chodzi? Więc zaczęłam dociekać jak to jest i szczęśliwie, jedząc wszystko, karmię już 2 miesiące bez żadnych diet (choć wiem, że słodyczy troszkę za dużo 😛 ).

    • izabela s.
      12 lutego 2016 at 08:24

      Ah te położne środowiskowe!! Mialam dokladnie te same zalecenia, na dodatek mój Jaś urodzil się na koniec czerwca-wiec ja sie pytam jak latem nie jesc ogórków, pomidorów,salaty i owoców? !?!?!?!?!?! Rowniez szybko mi minęło 🙂

  • Paulina
    10 lipca 2014 at 20:17

    ja jadłam wszystko 🙂 i jem, wykluczam to po czym jest ewidentna alergia. Niestety u maluszka zjedzone przeze mnie truskawki i czereśnie wywołują wysypkę, ale już borówki, pomidory, inne cuda – nie 🙂 to jem.
    Ale myślę, że wiele mam na zapas woli nie jeść, ja to w jakiś sposób rozumiem. Nie rozumiem bezpodstawnego gadania, ale wiesz co ma największą siłę dotarcia? TV. Jak ktoś powie, że można to będzie w tym temacie lepiej, tak więc skocz do jakiejś śniadaniówki co? 🙂

    • Hafija
      10 lipca 2014 at 20:19

      Jak będę miała okazję być i na ten temat się wypowiedzieć to pójdę, bo tak w innych tematach to mnie nie jara TV 😉

    • rodzinawbudowie
      13 lipca 2014 at 13:25

      Za to nie cierpię telewizji śniadaniowej, tyle co mi krwi napsuli jacyś „eksperci” od siedmiu boleści, których się naoglądała jedna i druga prababcia i potem postanowiły mi to przekazywać… KOSZMAR! I masz racje, to jest prawdziwa siła…

  • Mamuszka
    10 lipca 2014 at 20:14

    Za te źródła najbardziej Cię cenię!

  • małgorzata
    10 lipca 2014 at 20:14

    heh, nie tak dawno moja mama kupiła mi książkę dotyczącą żywienia dziecka od 0 do 3 lat. Zasadniczo książka fajna, bo przepisy ciekawe, zawierają zdrowe składniki,autorka obala konieczność picia mleka krowiego, podaje roślinne zastępninki dużo bardziej watrościowe ( więc chyba słowo „zastępnik” powinno się tyczyć krowiego mleka). Wszystko ok, dopóki nie zaczyna komentować długiego karmienia….no dramat….te same bzdury i bajki…aż żal ściska. Ale tak z innej bajki, to my w sumie chyba rozpoczęliśmy drogę ku odstawieniu….z jednej strony tak mi jakoś smutno, ale z drugiej widzę to moje dziecko, które zacznie coś nowego. No w sumie fajnie, zobaczymy co z tego wyjdzie 🙂

  • Izabela
    10 lipca 2014 at 20:09

    W szpitalnej Szkole Rodzenia pani pediatra nawet tak głosiła… Trzeba mieć swój rozum, i ważniejsze jest chyba nasze samopoczucie i zdrowe witaminy z owoców niż głodzenie się na siłe… Uspokoiłaś mnie ponownie! Że nie tylko ja tak mam z tym jedzeniem-niejedzeniem.

  • Karolina
    10 lipca 2014 at 19:55

    Córka nie ma jeszcze 2 miesięcy, a ja jem WSZYSTKO, z truskawkami na czele. Smażone, przyprawione. Wszystko z głową!

  • mama-dietetyk
    10 lipca 2014 at 19:47

    Najgorsze jest to, że czasem i w tych książkach są bzdury. I czasem się nie dziwię, że mamy boją się jeść jakiś produktów. No bo jak jest szansa, że dziecko będzie wyło całą noc to wolą zrezygnować niż poczytać i sprawdzić, że to tylko bajki. Trzeba edukować! 🙂

    • Janka
      1 czerwca 2016 at 14:24

      Najgorsze, że jak dziecko wyje, to wszyscy (spersonalizuje: ojciec dziecka, babcie, dziadkowie, ciotki i wujkowie, kuzynki i ich mężowie, panie w warzywaniaka, kelnerki z restauracji, itd…) wydają osąd „pewnie mama coś zjadła” „pewnie mama nie trzymała diety”… Przechodzę przez to drugi raz i o ile moje pierwsze dziecko wiecznie „wyło” (najpierw był wrzask a potem otwierała oczy po sapniu popatrzeć czy wszystko ok :/ ) o tyle teraz, gdy moje dziecko zalicza 5-20 minut płaczu na dobę słyszę różne komentarze równie często :/ Pani, która u mnie sprzątała jak mała tylko się skrzywiła „brzuszek Cię boli? pewnie mama coś zjadła”… Serio jakby nie było innych powodów płaczu niemowląt…
      A dodam, że mam drugie dziecko z alergią na mleko krowie, wykluczam więc mleko i jego pochodne… więc jak tylko zaczełam jeść fasolkę po bretońsku w pierwszym miesiącu życia małej to teściowa o mało na zawał nie padła… teść wydał osąd, że będziemy niewyspani, bo mała da w nocy wiwatu… no cóż, spałyśmy jak zawsze 😀
      I jak do tego dołączymy „mądre książki”, specjalistów w tv…

  • Ola
    10 lipca 2014 at 19:40

    Moja ciocia była w szoku kiedy jadłam kebab 10 dnia życia dziecka. Że nie wolno, bo tłuste i ciężkostrawne dla..dziecka

    • Gabi
      23 stycznia 2017 at 10:10

      Taa chyba tobie bedzie cieżko?

Comments are closed here.