Po co mamie praca?
Czasem kobiety, które obrały macierzyństwo za swoje główne pole działań, są niezadowolone kiedy mówię, że praca z dzieckiem i praca w pracy to dwa etaty, a nie jeden. Dopiero jak moje znajome wracają do pracy po wychowawczym czy macierzyńskim to najczęściej mi mówią „Fakt, to są dwa etaty”. Byłam po obu stronach barykady – żadna nie jest lekka, żadna nie jest ważniejsza, żadna nie jest mniej istotna.
Daleko mi od twierdzenia, że wychowanie dziecka to jest siedzenie w domu – to normalna praca – śmiem twierdzić że jedna z lepszych jakie można mieć (mając już porównanie).
Teraz powiem coś co wyda się niektórym czymś bluźnierczym – pracuję, rozwijam się, uczę, działam dla siebie, bo dbając o swoją karierę dbam o przyszłość dziecka.
Zabawne?
Nie sądzę. Refleksję mam taką – wolę być mamą aktywna zawodowo bo:
– powiększam kapitał na emeryturę (o ile dożyję)
– powiększam budżet domowy – można pozwolić sobie na zbytki, można pozwolić sobie na zajęcia dla dziecka, na nowe buty, na zabawkę, na wycieczkę
– uczę się, sama, przez praktykę, uczę się języka zawodowego, etykiety, obycia między ludźmi, uczę się zawodu i nie tracę kontaktu z zawodową rzeczywistością
– potrafię lepiej zorganizować sobie czas
– nie marnuję czasu (ilość czasu jaki marnuję na wychowawczym jest zastraszająca)
– nie czytam głupot na blogach i nie piszę głupot na blogu
– musiałam włożyć w swój rozwój i w siebie dużo pracy, czasu i pieniędzy, żeby to co robię zawodowo pozwoliło mi powiedzieć, że lubię pracować, gdybym nie robiła rzeczy zbędnych i nielubianych to nie wiedziałabym co lubię i co chcę robić
Moje dziecko ma trzy lata – mama (tj. ja) nie ma dla niego takiej atrakcyjności jak koledzy z przedszkola i zajęcia z nimi. W przedszkolu są zajęcia z logopedą, są języki obce, gimnastyka, plastyka – i tak moje dziecko szło by na zajęcia w tym czasie co chodzi – a co ja bym wtedy robiła? Powiem Wam co – spała, jadła lub smęciła się po domu.
Póki jestem młoda, sprawna i mogę to zadbam o swój rozwój, o gotówkę w portfelu. Jestem pewna że bycie matką to jedna z wielu ról jakie kobieta może pełnić. Nie jedyna. Nie najlepsza. Nie najwłaściwsza. Najważniejsza owszem – zawsze, ale nie jedyna. Bycie mamą to praca, a jak w każdej pracy stagnacja jest niewskazana i niszczy pracownika.
Kiedy Gabrysiek był w brzuchu planowałam być z nim w domu i do szóstego roku życia. Dziś już wiem, że jestem na to zbyt aktywna i nawet na urlopie wychowawczym działałam. Tak – można być aktywną zawodowo i budować swój kapitał doświadczenia w domu z dzieckiem pod pachą – chociaż to trudne – przerabiałam.
Na szczęście los dał mi wspaniałych rodziców, którzy pomagają jak mogą i cudownego męża dla którego mój rozwój zawodowy też jest ważny i na równi przejmuje stery jak wychodzę wieczorem albo mam event lub spotkanie w weekend. Tak wiele pracy kiedyś robiłam za darmo, wiele pracy gównianej i żmudnej. Budowałam doświadczenie od zera i nadal uważam, że wiele nauki i pracy przede mną.
Czuję, że muszę zadbać o swoją zawodową sferę, bo… kobietom w Polsce jest źle i zarabiają mało – mniej niż faceci i muszą się dodatkowo starać, bo jak się postarają to zarabiają więcej 😉 , bo rozwód może spotkać każdego (oczywiście nie mnie 😛 ), bo kobieta może zostać sama nagle, bez ostrzeżenia (nikomu źle nie życzę), bo fajnie jest pracować zawodowo, fajnie mieć świadomość, że uczyło się po coś, studiowało po coś, że nauka nie poszła w las, że kiedy dziecko wyleci z gniazda nie będę miała poczucia że nie mam co ze sobą zrobić.
Oj tak:) ale nie jest łatwo. Lubię swoją pracę, nawet bardzo, uczę się dużo praktycznie co dzień. Niestety często praca wymaga zrobienia czegoś już, teraz, w nadgodzinach i wtedy myśli moje biegną do syna. Co znowu przegapię, znowu się spóźnię, nie zdążę „do piachu” …. Ciężko jest w takich chwilach, ale zawsze wiadomo co wybrać:)
Zgadzam się z Tobą całkowicie. Ja wychodzę z założenie że we wszystkim co się robi potrzebna jest równowaga. Ja nie potrafiłabym całkowicie zrezygnować z pracy. Chcę się rozwijać i nie chcę wypaść z obiegu. Poza tym lubię swoją pracę i już. Nie przeszkadza mi to w tym by maksimum czasu spędzać również z dzieckiem.
Zgadzam się w pełni. Dla mnie najlepszym rozwiązaniem była praca na nazwijmy to pół etatu – czułam się aktywna, a jednocześnie miałam sporo czasu dla córki. Przy dwójce dzieci pewnie będzie inaczej, ale ja lubię zmiany, więc znowu coś zmieniam zawodowo. Szkoda, tylko że nie każda kobieta ma na tyle komfortową sytuacje, że może sobie na zmiany pozwolić.
To ja jeszcze dołożę jedno. Pracuję po to, żeby nie obarczać w przyszłości dziecka sobą. I to nie tylko ekonomicznie, ale też psychicznie. Muszę mieć swoich znajomych, swoje sprawy, tak żeby w odpowiednim momencie pozwolić mu odejść w świat i dalej mieć czym żyć. Nie wydzwaniać codzień i nie płakać z tęsknoty w poduszkę (chociaż to pewnie i tak będę robić). I po to jest i praca i dobry związek z mężem i dorośli znajomi i pasje – wszystko w odpowiednim wymiarze, że balans był zachowany. Przy niemowlaku mniej, przy coraz większym dziecku coraz więcej.
A przy okazji daję dziecku dobry przykład, że można, że warto się starać, rozwijać i że to się opłaca.
Chociaż ja akurat w kwestii pracy wyboru nigdy nie miałam, musiałam wrócić i tyle. Może gdyby ekonomia i finanse nie były tak nieubłagane wróciłabym do pracy później, może na krótszy etat, ale wróciłabym na pewno.
Mam podobnie, tylko do pracy wracam wcześniej. Z motywacji/argumentów ZA, to jeszcze do mnie trafia bardzo ten, żeby mieć konkretną odpowiedź na pytanie syna o to, kim jestem z zawodu. Jakoś bardzo mi to działa na wyobraźnię, podobnie, jak – odległy jeszcze bardzo – scenariusz opuszczania gniazda.
Bardzo, bardzo dobre słowa! Ja też wiem, że będę pracowała zawodowo. Dla siebie, dla rodziny, dla dziecka 🙂
gdy zbliżał się czas mojego powrotu do pracy po urlopie macierzyńskim byłam smutna i zawiedziona, że nie mogę dłużej być w domu z synem. Już po powrocie do pracy i po ponownym wdrożeniu się (zajęło mi to jakieś 2 tygodnie) odkryłam, że tak na prawdę w pracy odpoczywam od szeroko pojętego domu. Mój synek jest pod opieką dziadków, którzy kochają go najmocniej pod Słońcem. W końcu nauczyłam się oddzielać te dwie strefy porządnie. Nie przejmuję się drobiazgami, gdy coś w pracy dzieje się nie tak. Jestem bardziej poukładana i zorganizowana od kiedy jestem mamą pracującą.
zgadzam się w 100% jak się nie rozwijasz to się zwijasz:)
😀 boskie
Oczywiście, że nie masz szans konkurować z kolegami z przedszkola 😉 a argumenty za podjęciem pracy w pełni rozumiem i nie wiem dlaczego ktoś miałby ich nie zrozumieć
Wiesz, z takiego punktu widzenia, nie ma czego hejtować ;*
Kochana! Ja wracam do pracy za trzy miesiące! Dokładnie z takich samych powodów jak ty! 🙂
Kciuki trzymam!
Amen!
Tak jest Hafijka !Bo w życiu matki – kobiety najważniejsze jest to żeby nadal pamiętać o sobie i o swoim rozwoju zawodowym i wcale nie przeszkadza w tym bycie matką ,żoną i kuchtą domową .:)Również jestem tego idealnym przykładem 🙂
Amen siostro!
Pewnie! Popieram, ale jeszcze mam na to czas. roczniak w żłobku, to zbyt delikatna sprawa. 2,5 – 3 latek jakoś tak lepiej mi się widzi 😉
No roczniak jak dla mnie za mały 🙂
tak,tak,tak – myślę podobnie