Laktywistka i system który zawiódł


Codziennie spędzam dużo czasu na odpisywaniu na maile. Nie zdawałam sobie sprawy, że tak wiele mam potrzebuje się wygadać i nie ma komu.

Podobno jestem laktywistką.

To że piszą do mnie mamy karmiące piersią, te które chcą karmić,  chcą wiedzieć wcale mnie nie dziwi. Ja chcę z nimi rozmawiać i je poznawać.

Ale piszą też i to nie rzadziej mamy nie karmiące piersią, te co nie chcą, te co myślały że nie mogą i w końcu te co na prawdę nie mogły.

Zaskakuje mnie to w jaki sposób rzeczowy i spokojny możemy porozmawiać ze sobą o karmieniu piersią. Nie spodziewałam się takich rozmów jakie przeprowadziłam z wieloma mamami. Część pisała do mnie „Zwariowałaś! …” a po wymianie zdań tak się rozkręciłyśmy, że dzisiaj jesteśmy w serdecznym kontakcie.

Okazuje się, że mamy które nie karmią bo myślały, że „nie mogą” niejednokrotnie są zdziwione, kiedy słyszą, że może jednak mogły.

„Powiedzieli mi że wcześniaków nie karmi się piersią i pokarm się nie pojawił, myślałam że to normalne”,

„Podobno po CC nie ma pokarmu”,

„Miałam zabieg i lekarz powiedział że po znieczuleniu nie mogę karmić, a nie mogłam odłożyć go w czasie (zabiegu)”,

„Moja mama mówiła że jak płacze to głodny i dałam mu butelkę”,

„Mój partner powiedział, że to obleśne”,

„Dziecko się prężyło”,

„Bolało mnie cały czas i nikt nie umiał mi pomóc”.

Mam wrażenie, że system wsparcia zawiódł wiele kobiet. Tak bardzo, że często nie mogą one poradzić sobie z żalem, złością i opuszczeniem. Zawiedli lekarze, położne zawiodły, zawiedli najbliżsi, zawiodła intuicja… zawiodło społeczeństwo, zawiodła reklama, pewno i my laktywistki mlekopędne zawiodłyśmy… Mogłabym tak wymieniać jeszcze dłużej.

Myślę sobie ile kobiet nie ma żadnej pomocy?
Ile kobiet nie wie, że może taką pomoc otrzymać?

A te mamy nie  chcą współczucia, ani nie musza się tłumaczyć, są natomiast złe, że nikt im nie powiedział, że mogą, że dadzą radę, że ogrom przeszkód można pokonać.

Kiedy napisałam o książkach na temat laktacji spotkałam się ze zdziwieniem dlaczego nikt nie mówi że istnieją w ogóle takie książki! Maile – mnóstwo maili „gdzie można je dostać?”
Dlaczego nikt nie poleca mamom tych książek jak są w ciąży, dlaczego nikt z nimi o tym nie rozmawia oprócz okrojonych szybkich zajęć na szkole rodzenia?

Co mam napisać? Nie wiem! Nie mam pojęcia dlaczego! Nie rozumiem dlaczego! Jest miejsce na ulotki i próbki – nie ma miejsca na karmienie piersią.

Dlaczego nie ma refundacji porad laktacyjnych, dlaczego na oddziale nieraz nie ma żadnej „laktacyjnej”,  a w weekend to już w ogóle zapomnij, dlaczego nie odświeża się wiedzy lekarzy w zakresie laktacji.

Nie wiem!

Piszą do mnie koleżanki karmicielki i byłe karmicielki lub niekarmicielki, szukają odpowiedzi, chcą wiedzieć, chcą powiedzieć co myślą. Siedzimy więc i szukamy  najbliższego doradcy, rozpisujemy się o tym co nas spotkało na drodze mlecznej, opowiadamy sobie co się stało.

Usłyszeć prawdziwą historię karmienia i nie karmienia piersią to lekcja dla mnie i ogromna dawka emocji, dzięki której wiem, że pisanie o piersi ma sens

Jest wiele do zrobienia w zakresie karmienia piersią a tak wiele się robi w celu niekarmienia i tak mało proponuje się kobietom mądrych rozwiązań a tak szybko pokazuje wyjście ewakuacyjne.

Hafija

Nazywam się Agata. Hafija.pl to najlepszy mainstreamowy blog o karmieniu piersią.

65 komentarzy

  • atallanta
    24 listopada 2016 at 23:31

    Mam ten sam problem, co jedna z przedmówczyń. Mały zasypia po 5 minutach jedzenia. Nie najada się. Skąd wiem? Bo po 5-10 minutach się budzi z krzykiem i szuka piersi. Poje 5 minut i znowu zasypia. Nie znalazłam jeszcze sposobu, by go utrzymać w przytomności. Ma 2 miesiące. Całe szczęście nie wszystkie karmienia tak wyglądają. Są takie, że naje się sprawnie i jest aktywny. Są też takie jak dziś, kiedy nie chce chwycić piersi i drze się jak opętany i pręży. Przyznam, że nie wiem, co wtedy robić. Trudno go uspokoić, jest ewidentnie głodny, ale piersi odmawia. Dostaje w końcu butlę, bo nie wiem, jak inaczej go uspokoić, a po godzinie wrzasków, płaczu i wyrywania się nie mam siły walczyć z nim dalej. Teraz mam już odciągnięte mleko w zanadrzu i przynajmniej połowę porcji dostaje mojego. Pracuję nad większymi zapasami.

    A moja historia jest pewnie podobna do wielu innych. Zakładałam, że lekarze i położne w szpitalu wiedzą, co mówią i robią. Po cesarce nie dostałam synka od razu do piersi. Pozwolili mi go pogłaskać po główce i zabrali do taty. Z noworodków przyjechał do mnie dopiero wieczorem, na chwilkę, żebym go na spokojnie zobaczyła. Na dłużej dostałam go dopiero na drugi dzień. To moje pierwsze dziecko. Nie miałam pojęcia, jak go prawidłowo przystawić, a personel nie miał czasu, by na spokojnie wszystko pokazać (naprawdę położne były zabiegane, niedobór personelu). Jakoś próbowałam. Stasiek całe szczęście był pojętny i bez niczyjej pomocy załapał, o co chodzi lepiej ode mnie. Mimo to, kazali mi go dokarmiać, żeby ładnie przybierał na wadze póki laktacja nie ruszy pełną parą. Po tym jak wróciliśmy do domu ze szpitala przestał dostawać mm i przestał przybierać na wadze. 40 g na 5 dni, to jednak trochę mało. Położna kazała po 15 minut przy każdej piersi, a potem butelkę do syta. Zaczął przybierać jak należy. Takim trybem funkcjonowaliśmy jeszcze przez kilka tygodni. Teraz stopniowo odstawiamy mu mm. Jak rozhulać laktację dowiedziałam się od koleżanki i od kuzynki, nie od położnej. Teraz jestem pewna, że mleka na pewno nie mam za mało (chociaż moja babcia tak uważa, jak widzi czasem, jak mały się drze przy karmieniu, jak ma gorszy dzień albo że na pewno zjadłam coś, co mu zaszkodziło, np. czekoladę albo kapustę). Stawiam, że te krzyki i płacz są spowodowane gazami (jak się przytuli, to czuć jak mu wszystko w brzuchu szaleje). Mam nadzieję, że z czasem mu to przejdzie.

  • Asia
    28 czerwca 2014 at 04:51

    Będąc w ciąży, czytałam ile wlezie, kupowałam mnóstwo książek i poradników. Dziś zadziwia mnie, że nie przyszło mi do głowy poszukać książki o karmieniu piersią – informacje w poradnikach były przecież śmiechu warte (rozdział o karmieniu butelką był zwykle znacznie dłuższy). Na szczęście miałam doświadczoną koleżankę, która podsunęła mi książkę pani Nehring-Gugulskiej „Warto karmić piersią – i co dalej?”. To było jak objawienie. Zrozumiałam, że karmienie to bardzo złożony temat, że mogę napotkać na mojej drodze mnóstwo problemów (i z początku tak rzeczywiście było). Ale przede wszystkim dowiedziałam się, dlaczego warto walczyć, miałam ogromną motywację. Książkę przeczytałam dwa razy, drugi raz tuż przed porodem. Dzięki temu wiedziałam, że położne w św. Zofii podchodzą do sprawy profesjonalnie, proponując mi dokarmianie drenem przy piersi (dokarmianie było konieczne, bo z powodu utraty krwi opóźniała się laktacja) i zalecając odciąganie w systemie 7-7-5-5-3-3. Jeśli będę miała koleżanki w ciąży, na pewno podsunę im od razu jakąś książkę o laktacji – albo linka do Kwartalnika Laktacyjnego 😉

  • Marchewka
    5 lutego 2014 at 12:26

    Drogie Mamy, proszę nie oceniajcie mam karmiących butlą tak surowo. Wiem, że droga do karmienia piersią niekiedy wymaga wielkiej determinacji, niektóre Mamy zniosą wiele, inne tak nie potrafią. Jedne nie poddają się presji, inne niestety mogą uznać, że wiedza położnych to jedno, a doświadczenie matek/teściowych/ciotek/sąsiadek to drugie. W moim przypadku tak właśnie było. W ciąży nawet nie pomyślałam o karmieniu innym niż piersią. Było to dla mnie zupełnie naturalne. Wszystko zaczęło się super, do czasu gdy przyszła żółtaczka, przez pierwsze trzy dni uparcie nie dokarmiałam malucha, bilirubina się podwyższyła i nawet położne stwierdziły że należy dokarmić, bo dziecko trzeba położyć pod lampą. I odtąd mamy schody. 5 dni dokarmiania 2-3 razy dziennie. Bilirubina na szczęście spadła, ale dziecko mocno przyzwyczaiło się do butli. W domu tragedia, dziecko ciągle płacze, drze się, trzy dni wytrzymałam bez butli. Swoje dołożyła pomoc mamy i teściowej, ciągle słyszałam jak głodzę dziecko, zacznie się źle rozwijać, żebym sama chodziła głodna-to akurat robiłam 😉 i wiele innych pomocnych uwag. Zaczęłam znów dokarmiać, no bo przecież powyższe osobistości wychowały swoje dzieci no to wiedzą lepiej niż ja. Zaczęłam dokarmiać, tym samym skończyłam karmić piersią. Wszystko płynnie przeszło, dzidzia nie zdążyła odzwyczaić się od butli, moja laktacja nie zdążyła ruszyć. Tylko nastrój miałam koszmarny. Z jednej strony miałam wyrzuty sumienia, bo głodzę dziecko, z drugiej bo nie karmię piersią.
    Poddałam się presji, moja wina, ale każdy ma inny charakter. Nie wiem co ma do tego wykształcenie, ja akurat mam wyższe, mąż też. Miejsce zamieszkania też chyba o niczym nie świadczy, po studiach wróciłam na wieś, wszyscy znajomi – ci ze wsi i z miasta karmili piersią przynajmniej pół roku. Tutaj na wsi to ja byłam dziwadłem niekarmiącym piersią. Taka jest moja historia niekarmienia. Teraz wyzbyłam się wyrzutów sumienia, mam zdrowe cudowne dziecko i na tym się skupiam.
    Pozdrawiam i proszę o więcej zrozumienia!

    • Ania
      19 lutego 2014 at 14:43

      A ja nie wyzbyłam się wyrzutów. Jestem załamana. Mój 7mio tyg. synek jest karmiony butlą. Po CC dostałam synka dopiero na drugi dzień. Położna przyniosła butlę i kazała karmić. Powiedzialam, ze chcę piersią. Odpowiedziała, że cyt. :”nie mam teraz czasu”.
      Wtedy tego nie wiedziałam – przeszłam delikatną depresję poporodową. Nie byłam w stanie walczyć o swoje. Do tego stopnia, ze zamknięta w pokoju jednoosobowym przez 6 godzin nie upomniałam się o mleko dla synka – bo nikt mi nie pwoiedział, ze powinnam. A sama byłam w „innym wymiarze”.
      Dzisiaj ściągam pokarm laktatorem. Jest go cora mniej. Karmię mm + jedna butelka mojego mleka.
      I jestem zdruzgotana. Nie tak miało być.

    • Hafija
      19 lutego 2014 at 16:24

      Nawet nie wiem co mam Ci napisać, bardzo to smutne co napisałaś. Tekst położnej – karygodny.

  • Patrycja F
    12 grudnia 2013 at 21:17

    Niestety, jeśli kobieta sama nie zawalczy to faktycznie z karmienia piersią zostanie tylko krótkie wspomnienie. Co chwilę słyszę, że jakaś kobieta nie karmi, bo albo nie miała pokarmu, albo miała zapalenie, albo dziecko nie umiało ssać…i rozwiązanie było jedno…mieszanka! Świetnie piszesz, będę nadrabiać zaległości bo dopiero tutaj trafiłam 🙂 szkoda,że tak późno bo już rok karmię, a po drodze miałam wiele przygód. Pozdrawiam!

  • Beata SszZ
    9 grudnia 2013 at 13:11

    Kontakt z certyfikownym doradcą laktacyjnym 1-szy 1h -150 pln, 2- gi 40 min 100 pln plus dojazd każdorazowo 50 km a problem nierozwiązany. Inny certyfikowany doradca przyszpitalny 1,5 h 50 pln, druga wizyta 1h 25 pln. Problem nierozwiązany. Pomogłam sobie sama forum gazetowym. Mam mieszane uczucia. Wyszłam ze szpitala z synem bez wiedzy jak go przystawić próbowałam sama z pmocą męża.

  • Nessie
    13 października 2013 at 21:49

    Lekka przesada z tym zaswiadczeniem o lekcjach kp do becikowego nie sadzisz?

  • Nancy
    12 października 2013 at 14:09

    Miałam szczęście, że trafiłam w szpitalu po cc na cudowne położne, które od razu po operacji (jeszcze byłam lekko nieprzytomna) przystawiły mi synka do piersi, nie pozwoliły innej położnej go dokarmiać mm, a pediatra pokazała jak kangurować i wręcz kazała tak ciągle z dzieckiem leżeć. Nie miałam z karmieniem w zasadzie żadnych problemów, a wszystkie etapy, włącznie z nawałem, zapaleniem piersi (udało się bez antybiotyku) i małym kryzysem laktacyjnym przeszliśmy bardzo naturalnie i ze spokojem. Oprócz położnych podstawą jest dobra szkoła rodzenia. W mojej położne z certyfikatem doradcy laktacyjnego poświęciły kilka godzin tylko na temat karmienia piersią (polecam bezpłatną szkołę rodzenia "Aktywna mama" w Lublinie). W zasadzie czułam się tak obeznana z tematem, że do dziś dziwię się niektórym matkom jakie bajki można opowiadać o kp. I tak jak do becikowego idzie się z zaświadczeniem od lekarza o pierwszym badaniu przed 10 tygodniu, tak powinno się dodać do tego zaświadczenie o odbyciu lekcji z kp. Żniwo podawania mm bez potrzeby zbieramy później przecież wszyscy jako spoleczeństwo.

  • Nancy
    12 października 2013 at 14:08

    Miałam szczęście, że trafiłam w szpitalu po cc na cudowne położne, które od razu po operacji (jeszcze byłam lekko nieprzytomna) przystawiły mi synka do piersi, nie pozwoliły innej położnej go dokarmiać mm, a pediatra pokazała jak kangurować i wręcz kazała tak ciągle z dzieckiem leżeć. Nie miałam z karmieniem w zasadzie żadnych problemów, a wszystkie etapy, włącznie z nawałem, zapaleniem piersi (udało się bez antybiotyku) i małym kryzysem laktacyjnym przeszliśmy bardzo naturalnie i ze spokojem. Oprócz położnych podstawą jest dobra szkoła rodzenia. W mojej położne z certyfikatem doradcy laktacyjnego poświęciły kilka godzin tylko na temat karmienia piersią (polecam bezpłatną szkołę rodzenia "Aktywna mama" w Lublinie). W zasadzie czułam się tak obeznana z tematem, że do dziś dziwię się niektórym matkom jakie bajki można opowiadać o kp. I tak jak do becikowego idzie się z zaświadczeniem od lekarza o pierwszym badaniu przed 10 tygodniu, tak powinno się dodać do tego zaświadczenie o odbyciu lekcji z kp. Żniwo podawania mm bez potrzeby zbieramy później przecież wszyscy jako spoleczeństwo.

  • Gosia
    11 października 2013 at 14:41

    Mam na myśli to, by nie oceniać osoby, by starać się rozumieć wybory. Mimo to, uważam, że czasem trzeba wprost mówić jak jest, mówić co jest zdrowe (bo reklamy robią tu wiele szkody). Doświadczyłam takiej niewygodnej dla mnie prawdy, wypowiedzianej stanowczo. I kiedyś, uratowało to nasze karmienie. Byłam zniechęcona, wycieńczona, po długiej hospitalizacji syna, własnej chorobie – i w związku z alergią kazano mi odstawić mleko, ryby, jaja. W pierwszej chwili pomyślałam – nie dam rady. I sięgnęłam po lek hamujący laktację. Strasznie się umęczyłam bo nie działał – syn nie miał jeszcze roku więc laktacja była rozhulana na maksa. Wtedy moja doradca laktacyjna, a pediatra syna i inna nieznana mi pediatra w internecie podniosły krzyk. By nie odstawiać, nie teraz, jak on taki chory, nie tak wcześnie skoro alergik. W pierwszej chwili byłam zła. Cóż to za terror, myślałam. Dziś wirtualnie ręce im całuję 🙂 10 miesięcy już na tej na diecie, chociaż czasem dopuszczam małe grzeszki i dziecko jakoś to znosi – na pewno lepiej, niż preparat mlekozastępczy, który też okazał się go uczulać. A więź jest inna, niesamowita. Swoją drogą pamiętam, że poleciałam do tej doradcy z tymi wielkimi piersiami, po tym bromergonie (lek hamujący), żeby pomogła, bo nie mogę się mleka pozbyć. A ona… powiedziała, żebym po prostu przystawiła dziecko. Jak ono chce jeść, a piersi chcą karmić, to wyjście jest naturalne.

  • Gosia
    11 października 2013 at 14:40

    Mam na myśli to, by nie oceniać osoby, by starać się rozumieć wybory. Mimo to, uważam, że czasem trzeba wprost mówić jak jest, mówić co jest zdrowe (bo reklamy robią tu wiele szkody). Doświadczyłam takiej niewygodnej dla mnie prawdy, wypowiedzianej stanowczo. I kiedyś, uratowało to nasze karmienie. Byłam zniechęcona, wycieńczona, po długiej hospitalizacji syna, własnej chorobie – i w związku z alergią kazano mi odstawić mleko, ryby, jaja. W pierwszej chwili pomyślałam – nie dam rady. I sięgnęłam po lek hamujący laktację. Strasznie się umęczyłam bo nie działał – syn nie miał jeszcze roku więc laktacja była rozhulana na maksa. Wtedy moja doradca laktacyjna, a pediatra syna i inna nieznana mi pediatra w internecie podniosły krzyk. By nie odstawiać, nie teraz, jak on taki chory, nie tak wcześnie skoro alergik. W pierwszej chwili byłam zła. Cóż to za terror, myślałam. Dziś wirtualnie ręce im całuję 🙂 10 miesięcy już na tej na diecie, chociaż czasem dopuszczam małe grzeszki i dziecko jakoś to znosi – na pewno lepiej, niż preparat mlekozastępczy, który też okazał się go uczulać. A więź jest inna, niesamowita. Swoją drogą pamiętam, że poleciałam do tej doradcy z tymi wielkimi piersiami, po tym bromergonie (lek hamujący), żeby pomogła, bo nie mogę się mleka pozbyć. A ona… powiedziała, żebym po prostu przystawiła dziecko. Jak ono chce jeść, a piersi chcą karmić, to wyjście jest naturalne.

  • Anonymous
    11 października 2013 at 10:41

    Zanetko juz to zrobilas, pomoglas mi…to bylo 6 miesiecy temu…pamietasz? Napisalam do ciebie maila, a ty mi szybciutko odpisalas i polecilas ksiazke. Przechodzilam kryzys laktacyjny i dzieki Tobie przetrwalam go i karmie synka do tej pory…oczywiscie wszyscy wokol lacznie z pediatra mowili daj butle, ale ja sie zaparlam, a po kilku dniach wszystko wrocilo do normy…moim zdaniem karmienie piersia zaczyna sie w glowie…asia

  • Anonymous
    11 października 2013 at 09:27

    Mnie dobija to jak niska świadomość społeczna jest na temat karmienia piersią wśród samych kobiet. Też nie miałam łatwego startu- córeczka nie mogła chwycić piersi, nie miałam pojęcia dlaczego- myślałam że to takie łatwe… dostawia się dziecko i już. A w naszym przypadku próbowałyśmy w szpitalu i nie wychodziło. Usłyszałam od położnych że moje dziecko nie jest "cycowe" i żebym podała butle. No więc podałam…. Na szczęście miałam koło siebie mamę i siostry, które dopingowały mnie żebym się nie poddawała. Kiedy wróciłyśmy do domu, mimo ze przez cały pobyt w szpitalu nie udało małej załapać cyca, postanowiłam podjąć walkę. Przestałam podawać butlę, choć martwiłam się że będzie głodna, skoro nie potrafi jeszcze jeść piersi… było boleśnie i nie w każdej pozycji udawało mi się karmić córeczkę ale w końcu jakoś się udało. Płakałam i byłam zrezygnowana, że nie udaje mi się robić tego tak jak chce, ona tez płakała… Szukałam pogotowia laktacyjnego w moim mieście ale nic takiego nie znalazłam. Porady laktacyjne były dostępne w szkole rodzenia-płatne, jeśli się nie mylę ok 100 zł. Nie chciałam tyle wydawać, więc zaczęłam szukać na własną rękę w internecie. Oglądałam mnóstwo tutoriali… W tym czasie karmiłam, ale miałam zapalenia piersi, płakałam z bólu. Córeczka bardzo denerwowała się przy ssaniu. Płakała w trakcie jedzenia. Położna środowiskowa powiedziała że to najpewniej skaza białkowa, która powoduje bóle brzuszka. Odstawiłam cały nabiał. To jednak nic nie pomogło. W końcu jakoś się do siebie zaczęłyśmy dopasowywać i jedzenie było spokojniejsze, a i moje zapalenia przeszły. W końcu na wizycie u pediatry, pani doktor zauważyła że moja córeczka ma przyrośnięte wędzidełko pod językiem. Córka miała 4 miesiące. Te wszystkie problem, ze złapaniem piersi, płacz przy jedzeniu- były spowodowane zbyt "krótkim języczkiem"…. Z jednej strony czułam złość że przez tyle miesięcy ona i ja męczyłyśmy się i nikt nam nie pomógł, a tak niewiele brakowało do tego żeby porzuciła pomysł o karmieniu jej… Kiedy mimo przeciwności losu udało nam się do siebie dopasować dowiedziałam się że taką rzecz niweluje się najczęściej jeszcze w szpitalu. Trudno…. Zrobiliśmy zabieg laserowy na wędzidełko, żeby córka nie miała w przyszłości kłopotów ze seplenieniem. Musze powiedzieć, że mimo tego wszystkiego co razem przeszłyśmy ucząc się wspólnie siebie, mimo że bolało i pewnie mała czasem była niedokarmiona, udało nam się. Dopingował mnie mąż, mama i siostry i to dało mi siłę. Moja córka ma niecałe dwa latka i nadal ją karmie. I uważam że to najpiękniejsze i najlepsze co mama może dać swojemu dziecku. Nie rozumiem całej tej histerii rodzinnej, kiedy dziecko troszkę popłacze i od razu mówi się kobiecie- jest głodne, podaj butelkę… Wtedy kobieta często odpuszcza, a szkoda bo omija jeden z najpiękniejszych aspektów macierzyństwa. Jak słyszę że ktoś przestał karmić bo nie miała mleka, lub że dziecko wolało smoczek, to myślę sobie ze świadomość kobiet na temat laktacji jest minimalna, i szkoda że lekarze nie wspierają ich wiedzy, niestety często okazuję się że lekarz wie na temat laktacji nie wiele więcej niż matka dziecka. A i kobiety szukają wymówek od karmienia ponieważ męczy ich fakt bycia dojną krową, jak czasem słyszałam od koleżanek. Ale prawda jest taka że macierzyństwo które oglądamy w telewizorze (słodki różowy bobasek, który leży z butelką w buzi i nie płacze) różni się od tego prawdziwego, które czasem wymaga poświęceń. Ale nie każdy kto decyduje się na dziecko jest tego niestety świadomy.

  • esz
    11 października 2013 at 07:22

    Pamiętam komentarze "to niemożliwe, że pozwolili ci ją karmić piersią przecież to wcześniak'' dziewczyny z sali, "po cc nie można bo nie ma/ leki zatrują dziecko" członkinie rodziny i najgłupszy pielęgniarki w szpitalu "jak da jej pani mm to szybciej przytyje". Nawet młode położne reprezentowały stanowisko "po co się wysilać". Na szczęście my otrzymałyśmy wsparcie i udało
    sięssssssięsię

  • Cinnamonne's Beauty Corner
    11 października 2013 at 01:50

    Ja wiem, że to droga impreza, ale to dziewczę rzekło to tak, jakby mleko z piersi było jakimś syfem, którego dziecku nie wolno podawać, bo zaraz zemrze. Swoją drogą gdzieś przeczytałam też, jak jedna mamusia stwierdziła, że mleko modyfikowane jest lepsze dla dziecka, bo jest przebadane przez lekarzy, a w mleku z piersi są różne świństwa 😉

  • Monia M.
    11 października 2013 at 00:43

    Nie napisze juz nic odkrywczego,zgadzam sie z kazda z Was ze ratujesz nas Agatko w tej najcudowniejszej drodze w macierzynstwie…drodze mlecznej.ale straszny jest fakt ze tak wiele osob nie popiera kp,a jeszcze potepia…:-( to najbardziej naturalna czynnosc na swiecie a mowimy o tym jak o czyms zakazanym…dlaczego??? Karmie corcie juz 13 miesiac,pojecia nie mam kiedy to sie skonczy i juz sie boje kiedy uslysze pierwszy tekst: "jeszcze karmisz?"…

  • Hafija
    10 października 2013 at 23:14

    :*

  • Hafija
    10 października 2013 at 23:13

    Za malutka jestem i za mało wiem na książki, ale może kiedyś 🙂

  • Hafija
    10 października 2013 at 23:11

    Ale wiesz co, jak spojrzałam na ceny mleka w sklepie to zamarłam. To nie jest tani wybór.

  • Hafija
    10 października 2013 at 23:10

    I tu się przyznaję bez bicia, bo zdarza mi się – teraz już coraz mniej, że oceniam, czasem jakoś tak samo mi przychodzi do głowy, ale uczę się już jakiś czas większej empatii i zrozumienia i widzę że idzie mi coraz lepiej. Kiedyś niosłam kaganiec wiedzy, teraz staram się nieść światełko nadziei.

  • Hafija
    10 października 2013 at 23:07

    Jest taka fundacja – Mleko Mamy 🙂 mam dużo pomysłów i mało czasu, ale liczę, że keidyś się uda

  • ...marta
    10 października 2013 at 22:54

    Wspaniały post!! Uratowałaś moje pierwsze karmienie – dzięki temu karmiłam Kubę do kolejnej-obecnej ciąży 🙂 A teraz nie mogę się doczekać Nowej Drogi Mlecznej. Dzięki Tobie mam wiedzę i mam nadzieję, że wiele wiele mam znajdzie u Ciebie jeszcze pomoc 🙂 zawsze jak spotkam jakąś z problemami – odsyłam do Ciebie 🙂 🙂

  • ...marta
    10 października 2013 at 22:53

    Wspaniały post!! Uratowałaś moje pierwsze karmienie – dzięki temu karmiłam Kubę do kolejnej-obecnej ciąży 🙂 A teraz nie mogę się doczekać Nowej Drogi Mlecznej. Dzięki Tobie mam wiedzę i mam nadzieję, że wiele wiele mam znajdzie u Ciebie jeszcze pomoc 🙂 zawsze jak spotkam jakąś z problemami – odsyłam do Ciebie 🙂 🙂

  • Mama Kangurzyca
    10 października 2013 at 21:40

    Hahaha, usłyszałam to samo 😀
    Bo moja też urodziła się ponad 4 kg. LOL

  • Hafija
    10 października 2013 at 21:29

    Specjaliści właśnie uważam, że powinni być doszkalani w takich tematach szczególnie Ci pracujący z niemowlakami

  • Hafija
    10 października 2013 at 20:54

    To jest pierwszy warunek! Chcieć!

  • Hafija
    10 października 2013 at 20:49

    "nie zgranie się z dzieckiem" – tego jeszcze nie słyszałam! Olo – masz rację! Ten nawał na pewno się pojawi jak laktacja przebiega prawidłowo, prędzej czy później

  • Hafija
    10 października 2013 at 20:44

    Szok że im się nie chciało 🙁 przecież wręcz powinny Was wspierać w tej walce

  • Hafija
    10 października 2013 at 20:39

    Własnie trzeba chcieć 🙂
    Bardzo mi miło, że przydaje się to co piszę i cieszę się 🙂

  • Hafija
    10 października 2013 at 20:36

    Problem z dostępnością informacji jest taki, że oprócz informacji rzetelnych jest mnóstwo dezinformacji lub informacji z wątpliwych źródeł – np od producentów mieszanek i ich pseudo-ekspertów a niestety koncerny stać na to żeby mówić głośniej.

  • Filemona
    10 października 2013 at 17:06

    A nie myślałaś o tym żeby napisać własną książkę o tym karmieniu?

  • Marta Bielewicz
    10 października 2013 at 16:21

    wzruszyłam się.

  • Tekstualna
    10 października 2013 at 13:45

    bardzo się cieszę, że miałam na tyle odwagi, by w szpitalu poprosić o pomoc i przyznac się do bezradnosci, dzięki temu zajęły się mną dwie przemiłe doradczynie, a ja juz po dwóch tygodniach karmiłam samą piersią, bez pomocy laktatora! 🙂

  • maniamamowania
    10 października 2013 at 13:21

    Tak, też o tym ostatnio myślałam. Nam się udało dobrze rozpocząć karmienie piersią, ale w bardzo dużej mierze dzięki wspaniałym pielęgniarkom ze szpitala, w którym przyszedł na świat Staś. Pierwsze dni, pierwsze karmienia naprawdę są bardzo ważne. Byłam instruowana jak mam to robić, w jakiej pozycji, a gdy pojawiły się kłopoty (problem z chwytaniem brodawki) od razu znaleziono środek zaradczy – kapturki do karmienia. Dzięki tym wszystkim radom, fachowej opiece w tych pierwszych dniach zaczęliśmy pozytywnie, a potem dostałam ogromną dawkę wsparcia od rodziny, męża, mojej mamy, babci, cioci, sióstr i kuzynek. To aprobata karmienia jest dla młodej mamy bardzo ważna. Nasz droga mleczna dzięki temu trwała 2 lata i 4 miesiące. Warto mówić o tym jak ważne jest karmienie piersią dla dziecka. Pozdrawiam

  • Gosia Stańczyk
    10 października 2013 at 13:18

    A ja miałam zupełnie dwa różne doświadczenia – po dwóch cesarskich cięciach. Dwie próby walki o mleko, o pierś. Szczęśliwie za drugim razem trafiłam lepiej, dostałam więcej wsparcia – dzięki czemu karmię już 1,5 roku i nie widać końca 🙂 Ale byłam bardziej świadoma, szukałam, pytałam, uparcie prosiłam o przyniesienie do mnie dziecka w kilka godzin po operacji, dzięki czemu mogłam go nakarmić, a kontakt z dzieckiem pomógł laktacji ruszyć. A wsparcie, to czasem tylko być – pamiętam położną, która po prostu przystawiła sobie do mojego łóżka stołeczek i trzymała mnie za rękę, gdy leciały mi łzy, gdy mówiłam, że nie wiem, że nie umiem. I że przyniosła mi szałwię i powiedziała, że dam radę, a nawał za dwa dni minie. Pamiętam też krzywdę jaką zrobiła mi inna położna, robiąc "masaż" piersi podczas nawału po pierwszym porodzie, wyciskając z nich mleko siłą. Skończyło się zapaleniem i gorączką. Laktywistka – pasuje do Ciebie jak ulał 😉 Podoba mi się to, że nie oceniasz, nie naciskasz – ale pokazujesz, tłumaczysz, jesteś.

  • Cinnamonne's Beauty Corner
    10 października 2013 at 13:15

    A jeszcze chciałam czarną anegdotkę o postrzeganiu karmienia piersią przez młode matki 🙂 Mam 28 lat (27 jak rodziłam) i w szpitalu w mojej miejscowości byłam rzadkością, bo rodziłam pierwsze dziecko, Kobiety w tym wieku, z którymi leżałam na gin, a potem noworodkowym rodziły 2, 3, 4 dziecko. A trafiły mi się też dziewczyny w wieku 20-25 lat, rodzące pierwsze dziecko. Jedna z nich (miała 21 lat) zapytała mnie raz jak zamierzam karmić. Odpowiedziałam, że no jak to jak? Piersią przecie 🙂 A ona mi na to: "Ja też." I po chwili dodała: "Bo nie stać mnie na sztuczne". Ręce i cycki mi opadły. Naprawdę zabiła mnie ta dziewczyna. Dodam jeszcze, że raz w toalecie (jeszcze na ginekologii) zobaczyłam ją z papierosem, a ona powiedziała: "No co? Dzieci od papierosów są malutkie, ale moja Wikusia (wskazała na spory brzuch) jest duża, więc już jej to nie zaszkodzi, nie?". Załamałam się gdzie ja jestem. Na szczęście już więcej takich przygód nie było 🙂

  • Cinnamonne's Beauty Corner
    10 października 2013 at 13:06

    Niestety, to smutna prawda, że jest tak wiele do zrobienia, by wspomóc kobiety, które chcą karmić piersią, a może nie mają w tym wsparcia i pomocy. Otaczają je tylko w TV reklamy mleka modyfikowanego. A najlepsze to już w ogóle jest "mleko następne" po 6. miesiącu. Co to znaczy następne? (Ponoć tylko 18 % kobiet karmi piersią po 6. miesiącu) Że po 6. miesiącach mleko kobiece jest już przeterminowane, niesmaczne, niezdatne do jedzenia przez dziecko? I taka biedna kobita nie wie, co ma myśleć, robić. Ja w sumie miałam dużo szczęścia, które wynikło właściwie z niewiedzy. Tematem karmienia zajęłam się dopiero po porodzie. W czasie ciąży czytałam dużo o pielęgnacji dzidzi, nie chodziłam do szkoły rodzenia. Wiedziałam tylko, że karmienie piersią jest najlepsze co może maluszek otrzymać. I tego się trzymałam. Moja mama karmiła tylko 3 tygodnie, bo podobno nie miała pokarmu. Dla mnie nie ma czegoś takiego, ale ok. I mamie było łatwo mówić, żebym dokarmiała mm, bo dla niej to było normalne. Ja się jednak uparłam i tak już Leośka ma 8 miesięcy i mimo obiadku, jabłuszka i kaszki ma cyca kiedy chce i ile chce, a chce póki co ciągle 🙂 Teraz nie mam problemu, ale pamiętam, że w szpitalu po porodzie (naturalnym) miałam tylko siarę. Dzidzia się nie najadała i musieli mi 2 razy ją dokarmić, bo nie było wyjścia. 4-5 dni cierpiałam, bo z każdym przystawieniem był mega ból i nawet krew, ale dałam jakoś radę, mimo tego, że położne i pielęgniarki nie wspierały za bardzo, narzeczony "nie rozumiał", co przeżywam, mama właściwie nie karmiła, więc nie umiała mnie w tym wspierać, a tata był kompletnie poza tematem. Dopiero długo potem, między innymi za sprawą Twojego bloga 🙂 zorientowałam się, jakie i ile kobiety mają problemy z laktacją. Wcześniej w ogóle nie byłam tego świadoma. Wydawało mi się, że kobieta rodzi dziecko (czy naturalnie czy przez cc) i mleko po prostu jest, bo jest dzidzia, która go potrzebuje, a przecież natura wie najlepiej w co i kiedy nas wyposażać. Przez moment tylko wtedy w szpitalu pomyślałam, a co jeśli nie będę miała mleka? Ale szybko odgoniłam te myśli. Naprawdę zależy wiele od podejścia kobiety do tematu. Jeśli odpuści się i skupi na myśleniu typu "nie mam pokarmu, ale mam mm", to na pewno nie wpłynie to pozytywnie na laktację. Mam pokarmu dużo, piję dużo płynów, na samym początku piłam tylko herbatki laktacyjne Babydream (swoją drogą za 5 zł mam herbatkę z samego kopru włoskiego, a nie cukier jak w tych Hippowskich za 15 zł) i wodę źródlaną. Teraz odpuściłam herbatki, bo widzę, że niezależnie od nich mleka mam tyle samo, a Leo i tak już coraz częściej dostaje stałe pokarmy. Trzymam kciuki za wszystkie chcące karmić naturalnie mamy, aby miały duż wsparcia ze strony rodziny i karmiły jak najdłużej 🙂

  • MałyRycerzMaurycy
    10 października 2013 at 13:05

    Tak mnie teraz naszło- że np. jeśli jakiś mężczyzna przeczytałby cały ten tekst + komentarze to doszedłby do jednego wniosku: Żeby karmić trzeba chcieć….. i być upartym – tak bez zbędnego rozpisywania myślę, że tak właśnie by wywnioskował… I SŁUSZNIE!

  • piegowata mama
    10 października 2013 at 12:37

    Bo kiedyś to właśnie wiedza nie była ogólnodostępna, a matkom się w głowach mieszało i mówiło, że należy karmić co tyle, a tyle i dziecko musi tyle wypić, a w międzyczasie jeszcze się je zapychło glukozą, to i laktacja nie działała jak należy. Tamte kobiety naprawdę nie miały wsparcia i dostępu do wiedzy. Owszem teraz z pomocą jest kiepsko, ale dla chcącego nic trudnego.

  • Wiewi00ra
    10 października 2013 at 12:16

    Mam podobne odczucia.
    Fakt, że system wsparcia laktacji w Polsce można o kant kuli rozbić (choć z drugiej strony idziemy do przodu, choć to wciąż kropla w morzu).
    Z drugiej strony – na bogów wszystkich, którzy słyszą – wystarczy chcieć się dowiedzieć. Te książki stoją na półkach w księgarniach i bibliotekach. Te artykuły wiszą w internecie. Tych doradców można namierzyć.

    Pewnie, że idealnie byłoby, gdyby każda ciężarna dostawała taki pakiet gotowców. Ale nie popadajmy w przesadę, to nie jest wiedza tajemna i ukryta.

    Ta, co miała farta, bo szukała i znalazła, a potem wywalczyła na czym jej zależało.

  • Megi
    10 października 2013 at 11:51

    a mi polozna srodowiskowa jak przyszla do domu zdjac szwy po cc zapytala jak karmie dziecko, odpowiedzialam,ze oczywiscie piersia. na co ona odpowiedziala, ze skoro syn urodzil sie z waga4500, jest za duzy i predzej czy pozniej BEDE MUSIALA DOKARMIAC MM,BO NIE DAM RADY GO WYKARMIC TYLKO PIERSIA. karmie juz rok i nie musialam go dokarmiac. wyobrazam sobie ile ta kobieta robi szkod jak przychodzi do mlodych matek w pologu i gada im takie bzdury. mam ochote do niej zadzwonic i powiedziec jak bardzo sie pomylila.

  • Ania JM
    10 października 2013 at 11:44

    U nie których to może i faktycznie obojętność, niechęć szukania, zdobywania wiedzy. Ale mnie wkurza takie gadanie, bo jeśli kobieta, która od lekarza, któremu ufa dostaje wiadomość, że nie może karmić, do tego dochodzą "dobre rady" i kolejne stereotypy ze strony środowiska, to nie dziwię się, że kobiety nie szukają, a to dlatego, że w błędnym przekonaniu zostały już wielokrotnie utwierdzone.
    Niewiele jest kobiet które będą dochodziły do wiedzy same a podaną wiedzę analizowały…To naprawdę niewielka część społeczeństwa… a szkoda…

    Masz rację – system zawiódł. Bo ci, którzy powinni być wsparciem i autorytetami w dziedzinie KP na poziomie popdstawowym – czyli szpitala, przychodni, poradni – nimi nie są…smutne to.
    Więc pisz Agata, pisz:D

  • Matka Kwiatka
    10 października 2013 at 11:40

    ta widza jest również w zasiegu ręki lekarza i pielęgniarki. ale w praktyce wychodzi to tak, że jeśli czegos chcemy, to musimy swoje stanowisko obrnic przed lekarzem (!). Mnie się wydaje, że to lekarzom i położnym najczęściej się nie chce. na mówieniu "karm pani" sie kończy… gdybym ja nie miała położnej, przychodzącej do mnie dzien w dzien, też płakałabym z rozpaczy. ale miałam. pomagała, odpowiadała na mnożące się pytania, przystawiała, uczyła, obserwowała, poprawiała.

    poza tym mam wrażenie, że u mnie akurat odszedł jeden bardzo, ale to bardzo poażny w Polsce problem. nikt nie przychodził do mnie i nie wypytywał, jak karmię, czy mam pokarm, czy sprawdzałam, czy mam, nikt nie naciskał mi na piersi jak dojnej krowie (okropna, uwłaczająca praktyka!), nie pytano mnie, czy nie będzie mi za ciężko, bo butelką nakarmic może każdy, czy wiem, ile moje dziecko zjadło, nikt mi nie mówił o absurdalnej diecie eliminacyjnej, nikt nie dokarmił mi dziecka bez mojej zgody… oprócz kilku sporadycznym zdarzeń nie karmiono mnie na każdym kroku mitami o cycowaniu. kto wie, jakbym zareagowała, będąc osłabioną, płaczliwą i rozdygotaną po porodzie, gdyby wszyscy wokół zaczęli podważać moją zdolność do wykarmienia dziecka piersią.

  • MATRIOSZKA
    10 października 2013 at 11:15

    Uwielbiam cie jestes moja inspiracja…dzieki tobie obieram w zyciu dobra droge na przyszlosc.

  • greeneyekitty22
    10 października 2013 at 11:14

    muszę przyznać że nalezy ci się wyróżnienie jak zachęcasz do karmienia piersią…..ja także zaczęłam się zastanawiać jak to było u mnie po przeczytaniu twoich postów – bardzo chciałam, ale po cc nie dałam rady, nikt mnie nie wspomógł, nikt nie powiedział, że zawsze jest ciężko na początku a z czasem będzie fajnie – wręcz słyszałam po co się męczysz, przecież nie masz pokarmu – i tak zakończyłam próby karmienia piersią po 2 miesiącach:/ teraz czekam na drugie dzieciątko i znów marzę o tym by karmić naturalnie

  • Dag
    10 października 2013 at 10:59

    Może jakąś akcję społeczną zrobić? Informacyjną? Albo jakąś fundację założyć, propagującą właśnie karmienie piersią? Na pewno Hafija już sporą wiedzę posiadasz. Chociażby na temat gdzie znaleźć poradnie laktacyjne itp.
    Mnie udało się dopiero trzecie swoje dziecko karmić piersią dłużej niż 3 miesiące. Przy pierwszym dziecku zabrakło wsparcia, przy drugim wiedzy na temat karmienia. Przy trzecim na nic się nie nastawiałam, wiedziałam tylko, że zrobię wszystko żeby udało mi się karmić. I się udało i karmię do dziś, a chłopak ma już 9 miesięcy 🙂

    Ostatnio rozmawiałam z sąsiadką, która jest lekarką i usłyszałam od niej, że nie karmiła długo, bo pokarmu miała mało i do tego małe piersi ma. Byłam w szoku. Jak żenująca jest wiedza nawet lekarzy w tej kwestii. Szok po prostu.

  • Anonymous
    10 października 2013 at 10:55

    karmię dwa lata. początki były gładkie mimo cc (bo przecież żadna z karmiących mam nawałów, pogryzionych brodawek czy zastojów nie nazwie problemem). miałam szczęście. Mały ładnie chwytał, trafiłam na położne, które nauczyły przystawiać, nikt nigdy nie powiedział, że mały jest głodny, że pokarm chudy. ja mam inny problem, ludzie traktują mnie jak ufo, bo ciągle karmię piersią. lekarze straszą mnie problemami psychicznymi u dziecka, że syn będzie mamisynkiem, moja endokrynolog ostatnio powiedziała "to do następnej wizyty proszę odstawić". znajomi najpierw się dziwią "o Boże!!! jeszcze karmisz???" a potem żartują, że syn popija schabowego mlekiem, że będę go tak na cycu trzymać dopóki do wojska nie pójdzie, taki duży a jeszcze cyca ciągnie. o argumentach, że w cyckach jest woda lub nie ma nic nawet nie będę pisać. przestałam się afiszować. nie karmię publicznie, nie mówię lekarzom, że karmię, nie opowiadam o tym znajomym. nie chce mi się dyskutować z argumentami typu choroba psychiczna czy "on taki duży" (dwa lata – no bardzo duży jest, mam zamiar go na dniach spakować i niech idzie na swoje – najwyższy czas, bo ile można matce na głowie siedzieć 😉 😉 ;)) robimy swoje, bo oboje ja i syn tego chcemy, rodzina kibicuje.
    Małgosia O.

  • karolina ostajewska
    10 października 2013 at 10:23

    Nas uratowała fajna i mądra Szkoła Rodzenia propagująca Rodzicielstwo Bliskości…i za to jestem im wdzięczna! Dzięki temu nie dałam się głupotom w szpitalu "jak to Pani nie poi wodą, przecież taki upał", "o nie, owoce teraz nie są dla Pani, tylko MIĘSO, MIĘSO, MIĘSO" 😉 zobaczyłam też pracę świetnego doradcy, który wspiera kobiety, chwali, pomaga i mówi po cichu: nie słuchajcie porad w szpitalu" 😉
    Dzięki temu wiedziałam jak pomóc koleżance, która też miała problemy takie jak ja (pogryzione piersi, ból przez 2 miesiące).

    Kobiety, ważne, że my jesteśmy dla innych mam wsparciem. To bardzo dużo daje.
    A jak słyszę od ciotki, że ona nie karmiła, bo jej sam pokarm wypływał i to ten dobry, więc w piersiach nic nie zostało dobrego dla dziecka to śmiać mi się chce 😉

  • Makola
    10 października 2013 at 10:18

    Kobiety, mamy, Ci ufają:) Wiedzą, że mogą liczyć na Twoją pomoc, wsparcie, wierzą w Twoje doświadczenie:) Gratulacje! Moja przygoda z karmieniem jeszcze się nie zaczęła, ale być może i ja już w marcu będę szukać tutaj pomocy jak u zaufanej osoby… Pozdrawiam;)

  • karolina ostajewska
    10 października 2013 at 10:13

    "nie zgrałam się z synem" matko, co za chore stwierdzenie!!!
    Jak tak można do kobiety, która chce zrobić jedną z najlepszych rzeczy na świecie dla swojego dziecka!!! Super, że się nie dałaś 🙂

  • karolina ostajewska
    10 października 2013 at 10:12

    "nie zgrałam się z synem" matko, co za chore stwierdzenie!!!
    Jak tak można do kobiety, która chce zrobić jedną z najlepszych rzeczy na świecie dla swojego dziecka!!! Super, że się nie dałaś 🙂

  • takatycia
    10 października 2013 at 10:10

    Agatko podpisuję sie pod Twoimi słowami obiema rękoma. Stan wiedzy, zakres pomocy jeśli chodzi o karmienie jest żenująco niski. Jeżeli kobieta sama nie uprze się, by wiedzy poszukać, bądź nie trafi na grono innych kobiet wyznających podobne poglądy, to nikt tak naprawdę nie wspomoże. Przykre, ale prawdziwe. Nie wiem dlaczego tak się dzieje. W drugą stronę natomiast pomoc zawsże znajdziesz. to przykład z życia.. Lekarka, która po 4 miesiącach karmienia mówi mi, że nie mam się co męczyć (!) i spokojnie mogę podać butle. Takich przykładów jest mnóstwo. Osobiście wiem, że mam dużo szczęścia. Zawsze byłam pewna, że chcę karmić. Ale pewnie moje karmienie skończyłaby się przy 1 kryzysie laktacyjnym, gdyby nie to, że sięgnęłam po fachową literaturę i poprosiłam o rady Was, bardziej doświadczońe mamy karmiące.
    Mam nadzieję, że kiedyś i ja będę mogła oddać otrzymaną pomoc i wezprę dobrą radą którąś z mam 🙂

  • Mama Kangurzyca
    10 października 2013 at 09:50

    Oj, zgadzam się z dziewczynami. Łatwo nie jest, informacje same nie przychodzą, ale wystarczy trochę poszukać, poczytać i nagle okazuje się, że ta wiedza – dzięki internetowi – wcale nie jest niedostępna.
    Inna sprawa, że na łopatki powala brak elementarnej wiedzy nt. kp wśród lekarzy, co powoduje, że wiele mam odpuszcza, bo pan/ pani doktor zalecili butelkę. Na każdy problem butelka…

    Ja właśnie dzięki szukaniu wiedzy nt kp, zrobiłam się bardziej sceptyczna jeśli chodzi o porady lekarskie.

  • Katarzyna Mirek
    10 października 2013 at 09:48

    kobieto, ja w szpitalu myślałam ze się wypiszę na własne życzenie. Dziecko cały dzień i noc płakało poza krótkimi momentami na sen ze zmęczenia. Było non stop głodne i zaczęło tracić na wadze. Więc każdy błagany przez mnie lekarz, położna i pielęgniarka a przewijało się ich mnóstwo mnie olewali. Co najwyżej przystawiali małego do piersi i tyle szli sobie. A za chwilę znów nie umieliśmy się przystawić. Wmawiali mi ze nie mam pokarmu a jak babka nacisnęła to bryznęło jej w twarz. A laktacyjne to jakaś ściema, mówię jej że jest problem ze nie umiemy a ona zrobiła to samo, przystawiła go i się zawinęła. Ściema na maxa!! I zjawiła się jedna pielęgniarka, chyba jakiś nasz anioł stróż na mój ryk i błaganie, tak błaganie!! usiadła na łóżku, poświeciła mi pół godziny i poćwiczyła jak z małym najlepiej, potem ja i tak kilka razy. Dzięki niej tak naprawdę była i jest nadal możliwa nasz mleczna droga, choć nie łatwa:(

  • olo
    10 października 2013 at 09:46

    Jestem podwójną byłą i przyszłą matką karmiącą. Moje uwagi z życia wzięte:
    1. przed porodem znaleźć namiar na sprawdzoną doradcę laktacyjną. Z doświadczenia od razu powiem, że nie należy nastawiać się na pomoc w szpitalu. Tam te kobiety mają bardzo ograniczony czas na każdą pacjentkę i to tylko kosztuje nas niepotrzebnie dużo nerwów.

    2. NIE SŁUCHAĆ "DOBRYCH RAD" (najczęściej od mam/teściowych,ale nie tylko) Moja mam np. miała "chude mleko" i dlatego mnie nie karmiła…mi od razu kazała butlę podawać, bo dziecko płacze z głodu…

    3. NIE KAŻDA MAMA MA NAWAŁ POKARMU w dobę po porodzie! W moim przypadku nawału w ogóle nie było,a pokarm we -wg mnie – większej ilości pojawił się po paru dniach, ale to co jest jest wystarczające. Tak już jest to skonstruowane.

    4. KARMIENIE NA POCZĄTKU NIE JEST ŁATWE – tak to tylko wygląda w reklamach i na obrazkach. Trzeba duuużo cierpliwości i czasu aby nauczyć się tego. Często jest też potrzebna pomoc fizyczna (nie tylko psychiczna) – po pierwszym porodzie skorzystałam z mężem z prywatnej porady i tylko dzięki niej karmiłam piersią. Pani dała mi duże wsparcie psychiczne i pokazała mężowi jak fizycznie mnie wspierać – a polegało to na tym, że Mała musiała leżeć między nami (karmiłam na leżąco) i mąż musiał przez dłuższy czas niemalże przyciskać ją ciałem do mnie,aby się nie prężyła i nie odrywała od cyca. Spędziliśmy tak w łóżku ze 2 dni a potem nagle chwyciło i było już super.

    5. NIE MA CZEGOŚ TAKIEGO JAK "ZA CHUDE MLEKO MATKI" – ile razy ja to słyszałam od mamy,babci, teściowej i innych ciotek…A karmiłam 13 miesięcy…

    6. niestety wszystko zależy od uporu i cierpliwości matek. Fizycznie i psychicznie to boli przez pierwsze tygodnie – to nie jest tak jak pokazują filmy, reklamy itp. I tego trzeba być świadomym.

    POWODZENIA

  • Jacquelane
    10 października 2013 at 09:45

    Myślę, że najpierw wypadałoby zacząć "uświadomienie" lekarzy i w ogóle personelu w szpitalu i przychodni, bo ja jeszcze matce, siostrze, babce, sąsiadce i pani na ulicy potrafiłam się sprzeciwić, tak już lekarce, która powiedziała mi, że mam dać butelkę już nie. Oczywiście zaprotestowałam, powiedziałam, że chciałabym wyłącznie karmić piersią. To mnie ofuknęła "kolejna, która nie może pojąć, że ma za mało mleka i nie wykarmi dziecka". Więc byłam tą kolejną, która podała butlę, bo za wolno dziecko mi przybierało na wadze. I po miesiącu karmienia mieszanego miałam w domu kluskę która w 4 tygodnie przytyła 1,2 kg. Poszłam na kontrolę do lekarza i druga pediatra złapała się za głowę, że tamta mi kazała jeszcze po każdym karmieniu podawać 60 ml mleka. Pomimo tego, że karmię z obydwu piersi. Powiedziała, że mam powoli przestać dokarmiać butelką i przejść tylko na karmienie piersią. A wiecie gdzie tkwił problem? Mój syn nie potrafił possać dłużej niż 5 minut i zaraz zasypiał. I jak przez pierwszy miesiąc mu to wystarczało, tak w drugim wypadałoby już trochę więcej czasu przy piersi spędzić. A on spał. Ale do tego musiałam dojść sama. Bo nikt o nic nie zapytał, tylko brak książkowego przybierania na wadze? To butla. A nie, że może źle przystawiam, że może dziecko zasypia, że ma zły odruch ssania. I chociaż teraz żałuję, że karmiłam syna tylko (a może mimo wszystko aż?) 10 miesięcy, że mogłam wytrwać dłużej, bo mogłabym do tej pory (ma 20 miesięcy). To i tak jestem dumna, że się nie poddałam na początku, że nie podałam tylko butelki, pomimo tej nagonki na mnie lekarki i najbliższych (od siostry i mamy usłyszałam, że głodzę dziecko). A załapałam przez to takiego doła, że płakałam non stop przez tydzień, a na koniec poszłam do narzeczonego i mu powiedziałam, że musimy oddać dziecko komuś kto się nim lepiej zajmie, bo ja jestem złą matką i chociaż się staram to mi nie wychodzi.

  • Ania
    10 października 2013 at 09:25

    Ja też myślę, że to obojętność w dużej mierze. Ten co się chce dowiedzieć będzie drążył. U mnie w rodzinie nigdy kobiety nie karmiły no chyba, ce prababcie i babcia. I co? A ja karmię, bo mi zależało a też nie miałam się kogo poradzić. Nawet mamę wyedukowałam z czasem teraz sama się dziwi dlaczego przestała mnie karmić po miesiącu. Wystarczy chcieć! To jest trudne przy braku wsparcia ale tym nie ma się co wykręcać moim zdaniem.

  • piegowata mama
    10 października 2013 at 08:39

    Tu się absolutnie zgadzam. Jako mama, która przeszła każdy kryzys, łącznie z niechęcią ssania u dziecka, usłyszałam od konsultantki laktacyjnej, że 9/10 kobiet choćby z jednym takim problemem jak cały pakiet moich się poddaje, choć ona tłumaczy, pomaga często nieodpłatnie, choć podrzuca tytuły, sypie badaniami naukowymi itp. Teraz po fakcie to sobie mogą pogadać, że szkoda, że nie czytały książki lub nie było laktacyjnej. Przepraszam z góry wszystkie mamy, które się nie zgodzą, ale po tym co przeszłam, a mimo tego karmiłam jestem wściekła, że nie każdej się chce.

  • MATRIOSZKA
    10 października 2013 at 08:31

    Aniu brawo uwirlbiam cie za to jestes przykladem w.mojej.malej praktyce karmienia i pomocy inym matkom.

  • klub ToTu
    10 października 2013 at 08:15

    Mnie doradca laktacyjny 30 minut po porodzie powiedział, że nie zgrałam się z moim synem i raczej nam się nie uda… Wiedziałam jednak, że jest to możliwe i walczyłam mimo braku pomocy w szpitalu. Walka trwała miesiąc, ale w końcu się udało i udaje do dzisiaj. Gdybym jednak nic na ten temat nie przeczytała wcześniej, gdyby aż tak mi nie zależało, pewnie by się nie powiodło…

  • Anonymous
    10 października 2013 at 08:12

    Mnie zawsze zaskakuje jak wracam do rodzinnej niezbyt dużej miejscowości, że prawie żadna koleżanka z okresu podstawówki nie karmiła dłużej niż miesiąc, dwa.. nie wiem czy ma to związek z niższym wykształceniem, tu we Wrocławiu mam głównie znajomych po studiach i spora większość karmiła ponad rok, a tam pełen przekrój społeczny i co mnie zadziwia jeszcze bardziej – często niezbyt łatwa sytuacja finansowa, a przecież karmienie piersią jest super tanie w stosunku do mleka modyfikowanego.. Niestety często w rozmowach z dziewczynami które tak łatwo odpuściły naturalne karmienie pojawia się tez argumentacja bo było łatwiej, bo mi się nie chciało.. Mi też było trudno, dwa zapalenia, brak pokarmu po CC, ale walczyłam bo zanim urodziłam uparłam się będę karmić swoje dziecko min. rok, karmiłam dłużej do kolejnych dwóch kresek na teście ciążowym i z drugim dzieckiem wcześniakiem z 36 tyg. stoczyłam walkę w szpitalu i zrobiłam wielka awanturę, że muszę go wyciągać z inkubatora i karmić skoro chodzi tylko o ogrzewanie go i nie ma przeciwwskazań ( oczywiście paniom na neonatologii nie bardzo się chciało co 2 h wyciągać bączka i ubierać do karmienia, powiedziałam,że sama to będę robić). Wiadomo byłam doświadczona, nie bałam się stawiać i wszyscy mnie traktowali inaczej niż pierworódki. Uważam, że brak kampanii społecznych promujących karmienie naturalne, bo nie każdy czyta książki jakiekolwiek, a myślę że aspekt ekonomiczny i zdrowotny trafiałby do wszystkich!

  • lidia p.
    10 października 2013 at 07:56

    Jako matka-karmicielka-od-4-miesiecy zgadzam sie i niestety potwierdzam. Gdyby nie moj upor i glosne wewnetrzne "chce karmic piersia i juz!" pewnie juz dawno moja mleczna droga by sie skonczyla. Ten upor wzial sie pewnie z mojej sporej wiedzy nt. kp, a tu duze zaslugi na Twoj blog;). Gdy Mlody duzo plakal wszyscy (lekarz ginekolog, rodzice) mowili, ze pewnie sie nie najada, ze mam za malo pokarmu… No i bach, wjezdzala butla. Na szczescie w pore sie ocknelam i prywatna wizyta "laktacyjnej" pomogla. Takze reasumujac: trzeba samemu szukac informacji, specjalistow i nie poddawac sie wlasnej slabosci i presji otoczenia. A najwazniejsze jest to, ze trzeba chciec:)

  • lidia p.
    10 października 2013 at 07:55

    Jako matka-karmicielka-od-4-miesiecy zgadzam sie i niestety potwierdzam. Gdyby nie moj upor i glosne wewnetrzne "chce karmic piersia i juz!" pewnie juz dawno moja mleczna droga by sie skonczyla. Ten upor wzial sie pewnie z mojej sporej wiedzy nt. kp, a tu duze zaslugi na Twoj blog;). Gdy Mlody duzo plakal wszyscy (lekarz ginekolog, rodzice) mowili, ze pewnie sie nie najada, ze mam za malo pokarmu… No i bach, wjezdzala butla. Na szczescie w pore sie ocknelam i prywatna wizyta "laktacyjnej" pomogla. Takze reasumujac: trzeba samemu szukac informacji, specjalistow i nie poddawac sie wlasnej slabosci i presji otoczenia. A najwazniejsze jest to, ze trzeba chciec:)

  • Aleksandra
    10 października 2013 at 07:45

    Dla mnie, z przedstawionych wypowiedzi, wynika, że te kobiety tak naprawdę podchodziły do karmienia piersią z obojętnością. Wiem, że przystawianie do piersi w pierwszych miesiącach może być męczące. Na przykład w naszym przypadku, Mała przez pierwsze 2 miesiące uwielbiała być prawie non stop przy piersi – w celu jedzenia lub przytulenia. I czasami miała dość, tym bardziej, że nie miałam pomocy w ogarnięciu niemałego domu, ugotowaniu obiadu itd. Czasami miałam myśli, że karmieni butlą jest po prostu wygodniejsze, bo może nakarmić tata, babcia, dziadek, ciocia, … a ja w tym czasie mogłabym "coś" zrobić. I pewnie kobiety, które tak naprawdę nie chcą karmić piersią szukają powodu, żeby z tego zrezygnować. Na pewno nie jest to kwestia braku dostępu do informacji na ten temat. Ja, będąc jeszcze w ciąży, chciałam się jak najlepiej przygotować merytorycznie m.in. w tej również kwestii. Córka urodziła się 5 dni po terminie przez cc (ze wskazaniami). Przystawiałam Małą bardzo często do piersi. Od momentu, kiedy mogłam już usiąść była non stop przy mnie (mimo bólu i trudności ze wstaniem), bo nie wyobrażałam sobie, żeby leżała samotna w pokoju noworodków. Chyba dzięki temu nie miałam problemu z pokarmem, a Mała pięknie jadła i je nadal. A wypowiedź jednego z "tatusiów", że karmienie piersią jest obleśnie, to już w ogóle szczyt chamstwa. Mój mąż uważa, że karmienie piersią jest najlepsze co mogę dać naszemu dziecku i będę karmić tak długo jak tylko się da.

Comments are closed here.