Laktacja po śmierci dziecka i po poronieniu


Ciężko jest dotykać tego tematu i bardzo często nie jest on w ogóle poruszany. Poronienie i śmierć dziecka w porodzie lub okresie okołoporodowym jest wciąż dla wielu osób tabu. Tym większym tabu staje się laktacja, która często u kobiety doświadczonej stratą dziecka po prostu się pojawia.

Śmiertelność dzieci i kobiet w porodzie oraz poronienia bywają rzadsze niż kiedyś. Rozwój nauki i medycyny pozwala zapobiegać śmierci okołoporodowej, która kiedyś była nieunikniona. Pewnie dlatego mało się mówi o śmierci i mało o laktacji i śmierci. Szkoda, bo wiele kobiet jest pozostawianych z tym problemem same ze sobą.

Kiedy dziecko urodzi się zbyt wcześnie i nie uda się go uratować, kiedy mama straci ciążę, lub na skutek nieprzewidzianych komplikacji w porodzie lub ciąży dziecko nie przeżyje porodu, mama powinna otrzymać pomoc psychologiczną, lekarską oraz laktacyjną.

Po co pomoc laktacyjna?

Ponieważ strata dziecka nie oznacza tego że nie pojawi się laktacja. Często mówi się, że ogromny stres związany ze śmiercią ukochanej osoby może stłumić laktację. Może tak być natomiast nie jest to regułą i fizjologia laktacji czasem wygrywa ze stresem.

Mamy, które straciły dziecko po 18 tygodniu ciąży najczęściej doświadczyć mogą napływu mleka, bo w okolicy połowy ciąży piersi zaczynają aktywnie przygotowywać się do laktacji.

Obecnie nie ma uniwersalnych wytycznych dotyczących najlepszego i najbardziej odpowiedniego podejścia do hamowania laktacji po porodzie zakończonym stratą1.

Ciało kobiety skonstruowane jest w ten sposób, że nawał fizjologiczny pojawia się bez pobudzania piersi. To jest normalna funkcja organizmu i steruje nią skok hormonalny. Najczęściej mamy po stracie muszą sobie poradzić właśnie z nawałem. Dla wielu mam samo pojawienie się mleka bywa zaskakującym i bardzo trudnym doświadczeniem.

Ile czasu mleko pozostaje  piersiach?

Nie ma tu reguły – może pojawić się nawał i mleko być obecne długo po nim, albo produkcja ustaje zaraz po. Niektóre kobiety doświadczają wypływu kropelek mleka na długo po stracie, bywa i miesiące po. To zależy też na jakim etapie spotkała mamę strata dziecka.

Fizjologicznie po trzeciej dobie w przypadku braku karmienia i ssania piersi proces dojrzewania mleka zatrzymuje się i laktacja hamuje.

Nie jestem psychologiem, ale mogę dać kilka wskazówek jak zrozumieć swoje ciało – laktację, w tym ciężkim momencie.

W nawale pomóc mogą:

  • chłodne okłady
  • odciąganie delikatne niewielkiej ilości mleka do momentu poczucia ulgi w piersi  – może się zdarzyć że będziesz tą czynność musiała powtórzyć kilkukrotnie w ciągu doby – ale nigdy nie odciągaj dużo mleka tylko tyle ile to konieczne żeby nie zrobił się zastój ani nie doprowadził do zapalenia piersi. nie potrzeba do tego laktatorów – ręka kobiety jest wystarczającym sprzętem
  • leki przeciwbólowe i przeciw zapalne w przypadku wystąpienia bolesności
  • odpoczynek i dużo snu

Żeby spowolnić i wyhamować zupełnie produkcję mleka można pić napar przede wszystkim z szałwii – działa szybko i sprawnie likwiduje produkcję mleka, podobnie działa mięta i napar z pokrzywy. Niektórym mamom pomóc mogą okłady na piersi z herbaty jaśminowej lub picie herbaty jaśminowej.

Na bolesne i obrzmiałe piersi, z których nie możesz odciągnąć pokarmu dobrze robi też czasem ciepły prysznic lub kąpiel (nie za gorąca) które pomagają rozluźnić piersi i często stymulują wypływ samoczynny pokarmu. Trzeba jednak uważać żeby nie przegrzać piersi i nie wygenerować sobie stanu zapalnego.

W przypadku zapalenia, zastoju, kiedy piersi są rozpalone i pojawia się gorączka to warto odwiedzić doradcę laktacyjnego lub dobrego lekarza, bo potrzebne mogą być silniejsze leki. Kobiety w żałobie po stracie dziecka są podatne na stany zapalne w związku ze stresem i wrażliwą kondycją emocjonalną, co może obniżać odporność organizmu.

Absolutnie nie wolno obwiązywać piersi ściśle bandażami lub ciasnymi  stanikami – może to uszkodzić delikatną tkankę piersi, może prowadzić do infekcji i bolesności.

Nie należy też ograniczać  spożycia płynów – pić należy wtedy kiedy odczuwamy pragnienie inaczej można doprowadzić do odwodnienia. Picie wody (płynów) nie wpłynie na wydłużenie laktacji.

Pojawienie się mleka dla dziecka, którego nie ma jest dla kobiet bolesnym przeżyciem. Wielu kobietom podaje się leki  hamujące laktację. Ich przyjmowanie może dawać różne nieprzyjemne skutki uboczne i należy być w tym czasie bezwzględnie pod opieką lekarza. Moim zdaniem jest to decyzja, którą każda kobieta podejmuje indywidualnie. Można zamiast silnych leków zawierających bromokryptynę zastosować pseudoefedrynę, która daje mniejsze skutki uboczne. Jeżeli decydujemy się sięgnąć po leki silniejsze kabergolina jest lepsza niż bromokryptyna.

Warto też nadmienić, że przegląd Cochrane jednak nie znalazł dowodów na to, że hamowanie farmakologiczne jest bardziej efektywne niż stosowanie interwencji mechanicznych2

.

Dla niektórych mam proces hamowania laktacji jest procesem żegnania się z dzieckiem i jest nierozerwalnie związany z żałobą, dla innych jest bolesnym przeżyciem, które zaognia bolesną ranę po stracie i którą chcą jak najszybciej wyleczyć.

Każda kobieta ma prawo do przejścia przez etap straty dziecka według własnych potrzeb emocjonalnych. Niektóre mamy chcą utrzymać mleko w piersiach dłużej bo przynosi im to ulgę emocjonalną. W Stanach mamy, które straciły dziecko często odciągają swój pokarm i przekazują do banków mleka – istnieje tam taka możliwość. W Polsce nie ma takiej możliwości.

W Australijskich wytycznych mamom przedstawia się kilka opcji, pomagających uporać się z mlekiem po stracie:

  • Zatrzymanie laktacji – farmakologia
  • Odciąganie odrobiny mleka do samoistnego zahamowania produkcji
  • Przekazanie mleka (siary) do banku mleka lub innej mamie
  • Stworzenie spersonalizowanej biżuterii lub pamiatki z mleka

Niektóre mamy mrożą sobie małą ilość mleka na pamiątkę i żegnają się z nim w swoim czasie. Kontynuacja odciągania mleka może dać mamie czas i przestrzeń na opłakiwanie dziecka.

W 2020 roku ukazał się artykuł: The “Lactation After Infant Death (AID) Framework”: A Guide for Online Health Information Provision About Lactation After Stillbirth and Infant Death 3, stanowiący przegląd i rekomendacje w zakresie wsparcia w laktacji po stracie.

Zaznaczono w nim, że

Wielu pogrążonych w żałobie rodziców, którzy właśnie doświadczyli straty po porodzie i ruszyła u nich laktacja nie jest przygotowanych na to co się dzieje i nie są oni świadomi opcji jakie mają do wyboru.

Czytamy w nim także, że rodzice często, nie otrzymują profesjonalnego wsparcia w sytuacji śmierci dziecka karmionego piersią lub laktacji po porodzie zakończonym śmiercią dziecka, a to prowadzić może do nieadekwatnej opieki nad piersiami i do powikłań takich jak stan zapalny czy nawet ropień.

Dla pracowników ochrony zdrowia temat ten może być trudny i stawiać przed nimi ogromne wyzwanie.

Przegląd pokazał, że opieka po poronieniu często zaniedbuje temat laktacji i nie przykłada do tematu laktacji po stracie uwagi.

Produkcja mleka występuje zarówno po poronieniu wczesnym lub późnym, urodzeniu martwego dziecka, śmierci noworodka lub śmierci niemowlęcia. Opieka nad mamą musi uwzględniać wszystkie te momenty tak, że nikt nie został wykluczony. Opieka musi być szczera i nieoceniająca.

Laktacja postrzegana jest wg przeglądu jako pewnego rodzaju kłopot dla rodziców, ale nie uznaje się tego, że pożegnanie z mlekiem i jego wartość mogą stanowić ważny element żałoby.

Przegląd zauważa, że wielu rodziców jest zaskoczonych pojawieniem się mleka i wskazuje na potrzebę pełnego i empatycznego informowania rodziców o dostępnych opcjach poradzenia sobie z laktacją. Zalecane jest działanie proaktywne aniżeli unikanie proponowania rozwiązań. Jeżeli mama decyduje, żeby nie podejmować żadnych działań w związku z pojawieniem się laktacji trzeba poinformować ją o potencjalnych trudnościach takich jak stany zapalne czy powikłany ropień, które mogą pojawić się w przypadku powstrzymania się od stosowania jakichkolwiek interwencji.

Przegląd przestrzega przed niejednoznacznymi i pomijanymi informacjami na temat delikatnego hamowania laktacji – związanego np. z niestosowaniem silnych leków. Rodzice powinni mieć też możliwość wyboru opcji co zrobić z mlekiem w czasie wolnego hamowania laktacji. Nie wolno zakładać, że rodzic hamujący laktację nie będzie chciał zatrzymać lub oddać komuś swojego mleka.

Niestety zdarzają się sytuacje kiedy mama która odciągała powoli mleko do wygaszenia laktacji została postawiona przed faktem dokonanym wylania jej mleka przez personel szpitala w którym przebywała. To może być dla mamy ogromny cios. Pożegnanie z mlekiem powinno zawsze należeć do decyzji mamy. Może ona przecież chcieć zachować pokarm i wykonać z niego pamiątkę.  

Rodzice po starcie powinni otrzymać pełną informację jak odciągać mleko do wyhamowania laktacji aniżeli informację, że nie powinni tego robić. Nie powinno się przedkładać informacji o jednej metodzie hamowania laktacji nad inną.

Proces pożegnania jest bardzo indywidualny i każdej kobiecie należy się zrozumienie, wsparcie i szacunek dla podjętych decyzji – także tych w pożegnaniu z laktacją. Jest to też ważne, żeby ten etap był zrozumiany i akceptowany przez najbliższych oraz personel medyczny.

Większość mam po stracie nie postrzega laktacji jako neutralnego zjawiska nad którym można przejść do porządku dziennego.

W tych okolicznościach laktacja jest głęboko powiązana ze wszystkimi złożonymi, pełnymi smutku doznaniami w obliczu nieobecności dziecka takimi jak: żałoba zarówno po niemowlęciu, jak i upragnionej tożsamości macierzyńskiej; utrata spodziewanej przyszłości i kształtu rodziny; pojawiające się poczucie niekompetencji cielesnej 4

W wywiadach prowadzonych z mamami po stracie, które żyją w Australii wyłaniał się obraz pokazujący, że wiele kobiet było w stanie znaleźć w swojej laktacji wartość oczyszczającą oraz pocieszenie, materialne świadectwo ich macierzyństwa i trwałej więzi z nieobecnym dzieckiem. Laktacja była formą pamięci i spuścizny, a dla mam które oddały mleko innym dzieciom, dar podtrzymujący te dzieci przy życiu.

Nie wolno pozostawiać matki po stracie bez wsparcia laktacyjnego i taka opieka powinna być dla kobiet, które straciły dziecko równie ważna jak dla każdej innej mamy. 5


  1. Carroll K, Noble-Carr D, Sweeney L, Waldby C. The “Lactation After Infant Death (AID) Framework”: A Guide for Online Health Information Provision About Lactation After Stillbirth and Infant Death. Journal of Human Lactation. 2020;36(3):480-491. doi:10.1177/0890334420926946COPY CITATION

  2. Oladapo OT, Fawole B. Treatments for suppression of lactation. Cochrane Database of Systematic Reviews 2012, Issue 9. Art. No.: CD005937. DOI: 10.1002/14651858.CD005937.pub3. Accessed 12 October 2022.

  3. Carroll K, Noble-Carr D, Sweeney L, Waldby C. The “Lactation After Infant Death (AID) Framework”: A Guide for Online Health Information Provision About Lactation After Stillbirth and Infant Death. Journal of Human Lactation. 2020;36(3):480-491. doi:10.1177/0890334420926946

  4. Waldby, C., Noble-Carr, D., & Carroll, K. (2022). Mothers, milk and mourning: The meanings of breast milk after loss of an infant. Sociology of Health & Illness, 1– 19. https://doi.org/10.1111/1467-9566.13551

  5. https://www.breastfeeding.asn.au/resources/lactation-after-your-baby-dies

    https://www.hafija.pl/2018/11/bromokryptyna.html

    „Womanly art of breastfeeding” LLL
    „Przerwane oczekiwanie” Giorgia Cozza
    www.kellymom.com
    www.breastfeeding.asn.au
    https://www.sands.org.au/
    www.clinicallactation.org

    https://motherwear.typepad.com/files/final-us-lactation-after-loss-brochure.pdf%20

Hafija

Nazywam się Agata. Hafija.pl to najlepszy mainstreamowy blog o karmieniu piersią.

97 komentarzy

  • Gosia
    19 października 2022 at 07:46

    Warto też dodać, że po wczesnym poronieniu też może pojawić się mleko. Dziecko przestało się rozwijać ok 6/7 tygodnia ale ciążę przerwano dopiero jak przestało bić serce ok. 3 msc. Cały czas karmiłam starszą córkę która wtedy miała jakieś 2 latka. Zrobiono mi łyżeczkowanie bo mimo podania tabletki samo się nie chciało oczyścić. Po moim powrocie ze szpitala córka na drugi dzień dostała biegunki tzn. po każdym karmieniu robiła kupkę i to dość luźną. Trwało to jakieś 2 tyg.

  • Sylwia
    25 stycznia 2021 at 08:53

    W 19 tygodniu musiałam urodzić mojego aniołka.. Po badaniach prenatalnych dowiedziałam się ze dziecko jest obciążone wada genetyczna (triploidia). Razem z narzeczonym byliśmy w szoku i pytaliśmy dlaczego to spotkało nas? Pierwsza ciąża i taki cios.. Musiałam się przygotować na koszmar.. Ból który czuje w sercu i duszy jest straszny..
    Jeszcze zanim się to stało szukałam różnych informacji nt laktacji po poronieniu. I dobrze ze trafiłam tutaj! Oczywiście tak jak piszą tu inne kobiety dostałam na dowidzenia receptę na lek na zatrzymanie laktacji. Nie wzięłam go do ust dzięki komentarzowi jedej z dziewczyn. Puki co pokarm się nie pojawił (może to przez stres). Mam cicha nadzieję że to się nie stanie i nie będę w kolejnym szoku. Na szczęście (jeśli tak można powiedzieć) wiem co zrobić, gdy się pojawi.
    Dziękuję za ten artykuł.
    Wszystkim mamom aniołków życzę dużo siły i wytrwałości. ❤️

  • Becia
    14 września 2020 at 20:32

    „Kochane mamy aniołków”2 sierpnia 2020 roku odszedł mój synek Krystianem. Dzielnie walczył,lekarze również po trzech dobach niestety odszedł,jego nerki przestały pracować…. Taki ból…to pierwszy artykuł który od tamtej pory znalazłam, gdzie mogę napisać o tym…. 24 tc I 4 dni…w dzień,kiedy już nie było szans, byliśmy z mężem przy nim…do odłączenia od wszystkiej aparatury….tak ciężko pisać….jak się urodził sciagalam kropla po kropli pokarm, wiedziałam że każda jest ważna… Mimo bólu wiedziałam że dla niego to jest najlepsze. W dniu Jego śmierci ,gdy pojechałam do domu dostałam takiego nawału pokarmu ….piersi były jak kamień przy wyjściu poprosiłam o receptę na zatrzymanie laktacji ,wiedziałam że muszę przez to przejść….bałam się że dostanę goraczki, jakis stan zapalny…a przecież musiałam pochować moje dziecko…w czasie gdy jest ten durny wirus człowiek boi się wszystkiego,a ja tylko chciałam być w tym dniu z moim malenstwem 😢przepisali mi leki,i tak wzięłam podwójna dawkę, dopiero pomogło… pożegnałam mojego aniołka ale do tej pory nie mogę się pozbierać. Muszę być silna. W domu mam dwóch wspaniałych synów 8 i 11 lat, strasznie to przeżyli, zwłaszcza starszy… płaczę czasami po nocach a mi serce pęka…szukałam innych mam po stracie wcześniaka ale ciężko jest znaleźć…. pozdrawiam mamy, które doświadczyły tego na własnej skórze….musimy być silne!!!❤️

  • A.
    16 maja 2020 at 19:28

    Hafijo, to jedyny wpis na jaki natrafiłam w internecie. Czy mogłabyś poruszyć jeszcze temat Mam, które straciły dziecko później? Które już zdążyły doświadczyć karmienia, czasem ogromnie o nie walczyły. Ta laktacja jest już jednak inna, uregulowana, a tu nagle – nie ma kogo karmić… nie wiem czy da się coś więcej zrobić niż rzeczy które opisane są w tym poście?
    Ja walczę. Piersi bolą, a jeszcze bardziej boli serce. Mam przepisany lek, ale ze względu na skutki uboczne próbuję naturalnych sposobów. Jestem w kontakcie z Doradcą Laktacyjnym, ale całość jest bardzo trudna. A myślę, że nie wszyscy mają takie wsparcie jak ja. Myślę, że jedno jedyne miejsce w internecie może im choć trochę pomóc…

  • Emi
    19 lutego 2020 at 21:56

    Kiedy kilka lat temu pierwszy raz czytałam ten wpis to nie sądziłam, że mi się kiedyś przyda… 🙁 Dzięki za niego. Mam nadzieje, że szałwia pomoże. Jestem dopiero dobę po stracie i wciaż sie łudzę, że nawału nie będzie, ale szałwię już zacznę pić.
    Choć uczciwie mówiąc brakuje informacji o bromergonie, choćby i takiej że to ostateczność, jeśli nie polecasz.

  • J
    26 września 2019 at 07:12

    Hafijio, dzięki Ci za ten wpis. Dzięki, że Ty jedna myślisz o wszystkich aspektach karmienia i wszystkich kobietach. Nie przyszłoby mi do głowy, że ten wpis może mnie dotyczyć i mogę go kiedyś potrzebować. A jednak 🙁 Moja córeczka zmarła w dniu terminu. Byłyśmy już na oddziale patologii ciąży, czekałam na indukcje i na to, że niedługo się urodzi. Niespodziewanie okazało się, że mimo, że nic złego się nie działo, że między jednym a drugim ktg córeczka zmarła 🙁 to było 5 dni temu. Mimo leków na zahamowanie laktacji (najpierw Bromergon, potem Dostinex), właśnie zaczął się u mnie nawał. Jestem w rozsypce. Nawet moje ciało nie rozumie, że dziecka już nie ma 🙁

  • Joanna
    19 sierpnia 2019 at 21:54

    Szkoda, że nie trafiłam na ten artykul, gdy tego potrzebowałam. Ponad rok temu urodziłam martwe dziecko w 20tc. Nie byłam w ogóle przygotowana do porodu, wtedy jeszcze było za wczesniej, żeby o tym czytać, chodzić do szkoly rodzenia itd, wiec bylam zielona. Zostałam w szpitalu z tym sama. Po tym jak bylo wiadomo, ze serduszko przestalo bic i musze urodzic, nikt mi nie pomógł, nie powiedzial co mnie czeka. Po mojej prośbie przeniesli mnie z sali, gdzie lezalam z innymi ciezarnymi, co sprawialo mi ból… I zamkneli mnie w jednoosobowej sali, gdzie nikt nie przyszedl nawet ze mna porozmawiać. Cztery dni tak bylam sama ze soba, z bolami porodowymi, bo dostalam leki ma wywolanie. Jak odeszly mi krwiste wody, nie mialam pojecia co sie dzieje, nie wiedzialam jak przeć, jak oddychać… Przeszlam traumę, ktora do teraz sni mi się po nocach… A po wszystkim nikt mi nie powiedział że bede miala laktację. Wychodząc ze szpitala zapytalam o to położnych, popatrzyly na moje male wtedy piersi (po czterodniowej głodówce) i powiedzialy ze nie, ale mofe sobie recepte wziac na lek w razie czego. Po dwoch dniach moje piersi były twarde i obolałe, nie wiedzialam co robic, lek nie pomagał. Na szczęście pomogla mi telefonicznie polozna z przychodni, ale było to straszne i bolesne przeżycie …

  • Anonim
    23 lutego 2019 at 03:26

    Urodziłam 28stycznia przepiękną księżniczkę ?
    Urodzilam w 36,6 tygodniu przez cesarskie cięcie córka miala mieć operację z powodu wad serduszka . Przezyla tylko 17h ?? operacji nie wykonali córeczka zmarła. ??? Jestem młoda osobą mam dopiero 20 lat i cale zycie przede mna ale śmierć dziecka to najgorszy wyrok dla matki ??
    Ból niesmowity jest mi cholernie ciezko chodz mam wsparcie od bliskich mi osób ? W szpitalu podawali mi tabletki na laktacje takze przepisali tabletki do domu . Tabletek juz nie biore a pokarm nadal leci ? Najgorszemu wrogowi nie życzę utraty dziecka ??????

  • Maria M
    25 marca 2018 at 22:39

    Mam pytanie, jak długo może być pokarm w piersiach po stracie dziecka? Czy jeżeli piersi są twarde ale nie ma guzków, nie ma temperatury,to można je „takie” zostawić? Bez odciągania, tylko okłady i szałwia?
    Po stracie córki poinformowałam lekarza o wrażliwości piersi, zapisał mi Bromergon, 2 tabletki dziennie. To moje 3 dziecko, córki karmiłam piersią. Wyszłam ze szpitala dobę po, popołudniu wzięłam pierwszą dawkę Bromergonu, w nocy nie mogłam spać z powodu bólu piersi, nic mnie tak nie bolało, w ciągu doby z małego B przeszły w rozmiar C albo małe D. Dzwoniłam na dyżurkę do położnych,gdzie przed stratą leżałam dwa tygodnie. Poleciły mi picie szałwii i okłady z szałwii. Po nieprzespanej nocy wróciłam do kliniki, zaproponowano mi droższy (ok 100 zł, 2 tabletki) Dostinex. Przerażona bólem piersi (z głową pełną wyobrażeń o zapaleniu piersi,etc.) wykupiłam receptę i zaczęłam brać. 0,5 tabletki co 6 godzin. Nie potrafię ocenić,czy ten lek jakkolwiek zadziałał u mnie… Podobno błyskawicznie zatrzymuje laktacje. Mam poczucie, że piersi mam cały czas tak samo obrzmiałe i bolesne. Pierwszego dnia próbowałam odciągnąc pokarm do poczucia ulgi, ale nieskutecznie. Tyko w prawej piersi był drozny jeden kanalik, w drugiej żaden. Myślałam,że piersi mi „eksplodują”. Wróciłam na izbę przyjęć kliniki. Dostałam poradę obwiązywania, okładów, odciągania do zmniejszenia bolesności (pomimo moich uwag że nie jestem w stanie ściągnąć mleka), maksymalną dawkę ibuprofenu. Po porodzie jestem na silnych antybiotykach (wysokie crp) więc lekarka powiedziała, że nie powinnam się obawiać stanów zapalnych. Tez przez te leki (i infekcję) nawet nie zastanawiałam się nad utrzymaniem laktacji jako daru dla innych dzieci. Szczersze się boję, czy to taki stan piersi (obrzmiałe, bolesne, twarde, ale bez guzów) jest bezpieczny dla piersi i całego ciała. Dzień po wyjściu ze szpitala, jednocześnie dwa dni po stracie dziecka był dla mnie maratonem w szukaniu pomocy w sprawie piersi.Bardzo dziękuję za tez wpis na blogu. Ten temat jest prawdziwym tabu.Lekarz przy wypisie na moją uwagę o wrażliwości piersi wypisał receptę, ale nawet tego nie sprawdził, nie podał żadnych zaleceń. Lekarka na ginekologiczno-położniczej izbie przyjeć nie wiedziała jak mi doradzić i ostatecznie pytała położną. Rzeczywiście tak jest , że kwestie laktacji po stracie dziecka są poza uwagą pesonelu…

    Dla mnie strata trzeciej córci jest bardzo bolesna. Chociaż był to „dopiero” 18 tydzień, była już małym doskonałym człowiekiem. Kocham ją tak samo mocno jak moje dwie duże córki. Boli mnie, że nigdy jej nie przytulę, nie usłyszę, nie zobaczę, jak rośnie…
    Pozdrawiam M.

  • Maria M
    25 marca 2018 at 06:54

    Mam pytanie, jak długo może być pokarm w piersiach po stracie dziecka? Czy jeżeli piersi są twarde ale nie ma guzków, nie ma temperatury,to można je „takie” zostawić? Bez odciągania, tylko okłady i szałwia?
    Po stracie córki poinformowałam lekarza o wrażliwości piersi, zapisał mi Bromergon, 2 tabletki dziennie. To moje 3 dziecko, córki karmiłam piersią. Wyszłam ze szpitala dobę po, popołudniu wzięłam pierwszą dawkę Bromergonu, w nocy nie mogłam spać z powodu bólu piersi, nic mnie tak nie bolało, w ciągu doby z małego B przeszły w rozmiar C albo małe D. Dzwoniłam na dyżurkę do położnych,gdzie przed stratą leżałam dwa tygodnie. Poleciły mi picie szałwii i okłady z szałwii. Po nieprzespanej nocy wróciłam do kliniki, zaproponowano mi droższy (ok 100 zł, 2 tabletki) Dostinex. Przerażona bólem piersi (z głową pełną wyobrażeń o zapaleniu piersi,etc.) wykupiłam receptę i zaczęłam brać. 0,5 tabletki co 6 godzin. Nie potrafię ocenić,czy ten lek jakkolwiek zadziałał u mnie… Podobno błyskawicznie zatrzymuje laktacje. Mam poczucie, że piersi mam cały czas tak samo obrzmiałe i bolesne. Pierwszego dnia próbowałam odciągnąc pokarm do poczucia ulgi, ale nieskutecznie. Tyko w prawej piersi był drozny jeden kanalik, w drugiej żaden. Myślałam,że piersi mi „eksplodują”. Wróciłam na izbę przyjęć kliniki. Dostałam poradę obwiązywania, okładów, odciągania do zmniejszenia bolesności (pomimo moich uwag że nie jestem w stanie ściągnąć mleka), maksymalną dawkę ibuprofenu. Po porodzie jestem na silnych antybiotykach (wysokie crp) więc lekarka powiedziała, że nie powinnam się obawiać stanów zapalnych. Tez przez te leki (i infekcję) nawet nie zastanawiałam się nad utrzymaniem laktacji jako daru dla innych dzieci. Szczersze się boję, czy to taki stan piersi (obrzmiałe, bolesne, twarde, ale bez guzów) jest bezpieczny dla piersi i całego ciała. Dzień po wyjściu ze szpitala, jednocześnie dwa dni po stracie dziecka był dla mnie maratonem w szukaniu pomocy w sprawie piersi.Bardzo dziękuję za tez wpis na blogu. Ten temat jest prawdziwym tabu.Lekarz przy wypisie na moją uwagę o wrażliwości piersi wypisał receptę, ale nawet tego nie sprawdził, nie podał żadnych zaleceń. Lekarka na ginekologiczno-położniczej izbie przyjeć nie wiedziała jak mi doradzić i ostatecznie pytała położną. Rzeczywiście tak jest , że kwestie laktacji po stracie dziecka są poza uwagą pesonelu…

    Dla mnie strata trzeciej córci jest bardzo bolesna. Chociaż był to „dopiero” 18 tydzień, była już małym doskonałym człowiekiem. Kocham ją tak samo mocno jak moje dwie duże córki. Boli mnie, że nigdy jej nie przytulę, nie usłyszę, nie zobaczę, jak rośnie…
    Pozdrawiam M.

  • Milena
    16 października 2017 at 20:19

    Spłakałam się strasznie… Jesteś wielka, że pomagasz kobietom w tych tragicznych chwilach. I przede wszystkim Wy, Mamy, jesteście wielkie, silne i niezwykłe.

  • Sofi
    26 maja 2017 at 09:48

    Kilka lat temu (to juz prawie 10) dowiedziałam się że mam hiperprolaktynemię i od tamtego czasu brałam bromergon, dość szybko mój organizm przyzwyczaił sie do tego i nie miałam skutków ubocznych. Półtora roku temu urodziłam córeczkę w 30t, niestety miała wadę genetyczną i urodziła sie … ciężko to napisać, nie ma odpowiednich słów, umarła wcześniej we mnie. Od razu tego samego dnia dostałam bromergon, ale nie działał na mnie, po 2 dniach jak już byłam w domu zaczęła się laktacja i okropnie mi nabrzmiały piersi, a w nocy wylewała się z nich kałuża. Nie wiedziałam co robić, zadzwoniłam do szpitala na oddział położniczy bo pomyślałam, że każda pierwsza lepsza położna powinna mi coś doradzić, cokolwiek, ale usłyszałam tylko tyle że powinnam iść z tym do lekarza. Więc poszłam następnego dnia do przychodni, a tam lekarz mi doradził tylko tyle że mogę obwiązać ciasno piersi i zapisał mi zwiększenie dawki bromergonu do 2 tabletek dziennie. Przyznam że obwiązanie piersi mi pomogło, musiałam je nosić związane non stop przez 3 tygodnie, nie wiedziałam, że to może być niebezpieczne czy coś. I jeszcze przez kolejne 2 miesiące ciekło mleko. Nie wiedziałam, że napar z szałwii mógłby pomóc, chociaż nie wiem czy u mnie dała by rade sama szałwia. Bromergon brałam przez rok aż do kolejnej ciąży (bez tego bym nie zaszła). Teraz jestem w szczęśliwym 28 tygodniu, jak narazie zapowiada sie zdrowy synek 🙂 nie dał żadnych powodów do niepokoju 🙂 Tym razem jak urodzę zdrowe dziecko i nie będę brać bromergonu to będę mieć chyba tyle pokarmu że nakarmiłabym 8-raczki 🙂

    Jak wyobrażam sobie poród synka to zapominam o tym że dzieci rodząc się nie śpią, odruchowo wyobraża mi się że synek śpi. Wcześniej moją śpiącą królewnę mogłam przytulać przez godzinę.

  • Natalia
    17 kwietnia 2017 at 22:56

    Urodziłam córeczkę w 23 t.c. Po porodzie umierała na mojej piersi… Mam synka, 4 letniego, wtedy miał 3 latka, karmiłam go piersią do 2 lat 10 msc czyli jeszcze w ciąży. Od 3,5 lat prowadzę grupę wsparcia Karmienia piersią, aktywnie promuje karmienie piersią w swojej okolicy. Po stracie córeczki laktacjia ruszyła w 3 dobie po porodzie. Wiedziałam co robić. Jak ściągać, jak hamować itd. Było ciężko, mleko było dla mojej córeczki, ale wiedziałam, że nie mogę go poprostu wylać więc ściągnięte przechwycałam synkowi w jego jedzeniu oraz dawałam do wypicia mojej już niestety zmarłej mamie do wypicia (chorowała na nowotwór złośliwy jajnika)… Chciałbym jednak podzielic się z wami jedną jak dla mnie niezwykłą historią… Moja córeczka po porodzie miała opartą buźkę po prawej stronie prawej piersi, i to było jedyne miejsce gdzie od razu powstał zastój, było wciąż rozgrzane. Używałam różnych technik pozbycia się zastoju, nic nie dawało skutku. W końcu po 3 dniach poprostu odpuściłam, miejsce zastoju było ciepłe ale nie obolałe… Po około tygodniu czy dwóch, nie pamiętam dokładnie, zastój odpuszczał… Do dzisiaj z jednego kanalika tej prawej strony prawej piersi jestem w stanie wycisnąć krople mleka. Może to zwykły przypadek, a może nie……..

  • aga
    26 lutego 2017 at 20:53

    Cztery dni temu urodziłam naszą bardzo chorą córeczkę w 37 tc, zmarła na naszych rękach 1,5 godziny po porodzie. Jeszcze w szpitalu, trzy dni po cesarskim cięciu zaczęłam dzwonić do banków mleka, dowiedziałam się, że matki po stracie nie mogą oddawać mleka. Miałam nadzieję, że uda mi się tym mlecznym skarbem podzielić z kimś, że skoro nasza mała Aniołka nie może się nim karmić to może jakieś inne potrzebujące dziecko. Ze szpitala wyszłam z receptą, nie zrealizowałam jej. Dziękuję za ten blog, dał mi więcej informacji niż rozmowy w szpitalu z położnymi. Piję szałwię i czuwam żeby nie nagromadziło się zbyt wiele pokarmu.
    Przykro mi wylewać takie dobro do kanalizacji, ale wiele rzeczy w tej bardzo trudnej ciąży boleśnie mnie zaskoczyło i pokazało, że trzeba o tym mówić, bardzo głośno.

  • Emm
    16 lutego 2017 at 22:50

    Mój synek urodził się w 38tc. Od razu był reanimowany gdyż oddzieliło się lozysko. Został przewieziony do innego szpitala. Od samego poczatku przyszła do mnie doradca laktacyjna żeby walczyć o pokarm- miałam nadzieje, że będę mogła go nakarmić. W 3 dobie pojawił się nawał. Jasinek odszedł w 4 dobie. Siedziałam w domu i odciagalam pokarm zeby troche ulżyć… a mąż go wylewał, ja nie byłam w stanie. Siedziałam i płakałam,ze mam tyle pokarmu a nie mam kogo nim nakarmić. Dziecko umiera, nie ma go przy mamie a organizm działa tak jakby dziecko było….

    • lesi
      15 kwietnia 2017 at 14:05

      To straszne 🙁 U mnie po zahamowaniu laktacji bromergonem po kilku tygodniach samo zaczęło znów płynąć, kiedy pomyślałam o mojej zmarłej córeczce. Leciało mi z oczu i z piersi. To był bardzo krytyczny moment dla mnie, nienawidziłam swojego ciała za to, że nie może pojąć, że dziecka nie ma.

  • Mamusia Aniołka
    10 stycznia 2017 at 15:56

    Dwa dni temu straciliśmy synka, mnie ledwo odratowali po bardzo dużym krwotoku. Straciliśmy go w połowie ciąży, dziś rano obudziłam się z bólem piersi, które są gorące i nabrzmiałe. W szpitalu czułam się fatalnie, po zabiegu słyszałam robione ktg innych kobiet, badania i bicie serduszek innych dzieci… a mój Ignaś już był w prosektorium, zdecydowaliśmy się na pochowanie naszego Aniołka, ten dzień jeszcze przed nami. Nasz kochany synek będzie naszym Aniołkiem Stróżem. W domu na mnie czekał starszy synek, po powrocie do domu przybiegł i dał mi buziaka a ja się rozpłynęłam… Ma 1.5 roczku a jest taki dzielny i kochany, gdyby nie on pewnie byłoby nam o wiele ciężej…
    Z laktacją pewnie będę musiała sobie poradzić sobie sama 🙁
    Dziękuję za ten wpis…

    • Joanna
      10 stycznia 2017 at 17:44

      Tak mi przykro 🙁
      Trzymaj sie dzielnie!

    • Justyna
      11 stycznia 2017 at 10:14

      Współczuję z całego serca. Ja straciłam synka w 16 tyg. Po 5 miesiacach ponownie zaszlam w ciążę i taraz jest z nami półroczny Kubuś. Moja córka byla dla mnie najwiekszym pocieszeniem. A jesli chodzi i zatrzymanie laktacji to pomogla mi homeopatka, u ktorej leczylam i lecze corke. Po dwoch dniach juz odczulam ulge. Sciskam serdecznie i zycze powodzenia!!

    • iwonek
      13 stycznia 2017 at 21:31

      Mamusiu Aniołka, my dziś pochowaliśmy córeczkę urodzoną w 13 tc, 7 stycznia. 6 stycznia w nocy odeszły mi wody, 7 rano urodziła się żywa jeszcze 10 centymetrowa Marianka. Był ze mną cudowny lekarz. Mogłam wziąć Malutką na ręce i potrzymać, chociaż przez chwilę, zanim zabrano mnie na łyżeczkowanie. Wczoraj ruszyła mi laktacja. 5 lat temu przeżywałam to samo, wtedy urodziłam w 17 tc, synka Mikołaja. Oba Maluszki leżą teraz w tym samym grobie. Mam za sobą też 3 zupełnie inne straty- w innych warunkach szpitalnych, bez wsparcia, tamtych dzieci nie pochowaliśmy z różnych powodów i do tej pory żałujemy tego z mężem.

  • Zuza
    16 października 2016 at 12:15

    3 lata temu urodziła się Ewunia. Aniołek odszedł przy porodzie. Odkleilo się łożysko.Laktacja pojawiła się w 3 dobie. 2 letnia Ania czekała na mnie w domu więc musiałam o siebie zawalczyć bo nie było różowo po cesarce. Personel medyczny jednak wykazywał najwyższy stan troski i delikatności. Mnie pomógł bromergen w mniejszych dawkach. Teraz karmię 3,5 miesięcznego Pawełka który pojawił się w 32 tygodniu. Jest silnym wspaniałym mężczyzną.

    • Zuza
      16 października 2016 at 12:16

      Ewunia urodziła się w 25 tygodniu

  • Joanna
    15 października 2016 at 14:39

    Moja znajoma stracila synka w 19 tygodniu ciąży i po jego śmierci zdecydowała sie odciagac pokarm i oddawać potrzebującym maluchom. Odciagala przez ponad 3 msc i pomogła 6 dzieciom. Mówiła, ze laktacja pomogla jej uporac się z żałoba po stracie dziecka i czuła, ze jego śmierć miala sens, bo pokarm dla niego przeznaczony pomógł tylu dzieciom. Jest niesamowita osoba! Byla nawet z laktatorem na Times Square podczas tygodnia promocji karmienia piersią. Tu artykuł o niej https://www.babble.com/parenting/mom-donates-over-2000-ounces-of-breastmilk-after-losing-her-baby/

  • Nari
    15 października 2016 at 12:05

    Córcia zmarła w brzuszku w 36 tc. Nie miałam ani śladu laktacji. Później dostałam leki na wstrzymanie laktacji ale mi to nie bylo wtedy potrzebne. Wg się nad tym nie zastanawiałam miałam coś ważniejszego na głowie. Może to że leżałam 3 dni z wiadomością o jej śmierci spowodowało że laktacja się sama zatrzymała. Nie było śladu po niej. Pomoc z zewnątrz było mi oferowana. Nie chciałam tego. Trafiłam do psychologa po 3 miesiącach od śmierci córeczki. Teraz w lipcu urodziłam sroga corcie w tym samym szpitalu cała i zdrowa. Byłam miło zaskoczona że tak wiele osób z personelu mnie pamięta i się o mnie troszczy. Lekarzam pod koniec ciąży na patologii.
    W 1 ciąży miałam swój pokój gdzie mógł spać również mój mąż. Leżałam na ginekologii. Spędziłam 2 h z córcia.

  • kinga
    20 października 2015 at 18:32

    znam ten temat bardzo dobrze 🙁 niestety 2.5 roku temu urodziłam w 25 tygodniu ciąży synek żył 3 godziny i zmarł – to było nasze pierwsze wyczekane dzieciątko 🙁 3 dni po cieciu dostałam nawał pokarmu , pamiętam to jak dziś ból w sercu , gniew złość niezrozumienie po stracie małego jeszcze to pomyślsłam co się dzieje co jest nagle cała koszula nocna mokra piersi kamienie i dotarło do mnie to laktacja pokarm dla Frania tylko że jego nie było… potem zauważyłam na stoliku przy łóżku kubeczek z lekami to był bromergon pielęgniarka przyniosła ale ja spałam wiec położyła przy łóżku nic nie mówiąc bo i po co zmagaj się z tym sama kobieto….potem wyszłam do domu i radziłam sobie sama to było okropne 🙁 i choć teraz jestem mamą prześlicznego zdrowego chłopca i moja przygoda z laktacja trwa już 11 miesięcy to tamtych chwil nigdy nie zapomnę i niestety one wracają jak okropny sen…mam nadzieje ze ten temat będzie poruszany i zmieni coś w tej kwestii jestem sercem ze wszystkimi kobietami które muszą się z tym zmagać:*

  • iz
    15 października 2015 at 19:54

    2007r., 21 tc, nie było mi dane nakarmić synka 🙁 leki hamujące laktacje. Brałam, wydawało mi się oczywiste, że muszę…może musiałam, żeby nie zwariować. Ulotki nie czytałam, chociaż zawsze czytam, chyba skutki uboczne nie miałyby znaczenia, trudno mi byłoby wyobrazić sobie coś gorszego…
    ale żeby nie było tak smutno…
    2009 r. 41 tc, córka łakoma, ssąca bezproblemowo przez pół roku (musiałam przyjmować uderzeniowe dawki leków wykluczajacych karmienie)
    2015 r. 39 tc, syn-ssak, z gatunku i zamiłowania 😉 karmimy się 6,5 m-ca i mam nadzieję że to najwyżej 1/4 naszej drogi mlecznej 🙂

  • Justyna
    15 października 2015 at 16:11

    ;(

  • Zorka
    22 lipca 2015 at 09:20

    Przeżyłam to, wiem jakie to trudne, dziękuję Ci za ten tekst. Oby komuś pomógł!

  • Ronja
    22 lipca 2015 at 09:19

    Ilość komentarzy świadczy o tym, że to temat bardzo potrzebny. Tyle smutku w Waszych historiach…

    Hafijo, a ja mam do Ciebie pytanie całkowicie poboczne. Dlaczego polecasz środki homeopatyczne? nigdy wcześniej nie spotkałam się u Ciebie z wzmianką o tym i tym bardziej mnie to dziwi.

  • Lukrecja
    13 czerwca 2015 at 15:50

    3 dni temu urodzilam zdrowiutkiego chłopca, ale po lekturze tego artykułu strasznie się splakalam, bo przypomnialo mi sie, jak bardzo sie balam, zeby na ostatniej prostej wszystko poszlo ok. Mam 42 lata, 2 poronienia za soba i to byla moja ostatnia proba z macierzynstwem. Kiedy maly sie urodzil, wszystkie strachy automatycznie poszly w zapomnienie, ale teraz znow o tym mysle i strasznie wspolczuje kobietom, ktore zmagaja sie z utrata dziecka. A juz zupelnie rozkleilo mnie wspominanie o laktacji w TYM kontekscie. ..

    • Hafija
      13 czerwca 2015 at 21:30

      Przytulam!

  • justa
    31 maja 2015 at 06:24

    Drugi dzień w domu po zabiegu. 16 tydz. ciąży zakończył się stratą dziecka. Usłyszałam że serduszko nie biło od 13.5 tyg. To drugie dziecko. Córa ma 3,5 roku. Narazie o nic nie pyta. Wszyscy siedzą cicho. Mąż wspierał ale teraz wszyscy wracają do codziennej rutyny. Wczoraj pojawiła się laktacja. Bolesne nie tylko fiz. Od początku nastawialam się na karmienie piersią tak jak przy pierwszym dziecku. Najgorsze to ze nie ma z kim pogadać. Trzymam kciuki za Was dziewczyny.

  • Paulaff
    11 maja 2015 at 22:58

    Ja sie czulam mama jak tylko zobaczylam dwie kreski na tescie. Upragniona ciaza, duzo staran, lekow i diagnoz ale sie udalo. Niestety w 16 tyg okazalo sie ze maluszek zmarl w brzuszku. Po bolesnym procesie ronienia i zabiegu wylyzeczkowania, poszlam do domu i tu pojawila sie laktacja. Bolene piersi, pokarmu duuuzo pokarmu – powiedzieli ze samo przejdzie, niestety zostaje mi odciganie i homeopatia, a strata przez to boli bardziej.

  • Zrozpaczona
    23 kwietnia 2015 at 21:11

    Straciłam Synka po dwóch tygodniach walki o życie i mimo,że wszyscy nas wspierali i mówili że mamy XI wiek i wcześniactwo to nie problem,jednak nie dane nam było usłyszeć jego głos i poczuć go przy piersi.Natura jednak dała znać o sobie. Synek nie dostawał mojego pokarmu już od kilku dni przed jego odejściem.Moja laktacja nadal występuje to już 3 tygodnie….:(

  • zasmucona
    2 lutego 2015 at 11:01

    dlatego tak bardzo boje sie zajsc w ciaze…

  • Dora Dorcia (Oli Loli Love)
    30 stycznia 2015 at 23:29

    Moja przyjaciółka urodziła martwego synka i fakt po porodzie od razu dostała leki i zastrzyki w brzuch. To że nie ma porady laktacyjnej jest okropne ale karygodne jest to że kobieta traci dziecko i nikt jej nie wspiera… O psychologa musieli się kłócić… powrót do żywych po takim ciosie jest długi… i wymaga stałej opieki psychologa. A tego w naszych szpitalach brakuje!
    Ajjj zryczałam się….

  • Jola
    30 stycznia 2015 at 20:18

    Ja miałam nawet na wypisie ze szpitala zalecenia ucisk piersi i receptę na bromergon.

  • she mother
    30 stycznia 2015 at 15:52

    Chociaz czesto słyszy się o kobietach które poroniły, straciły dziecko to nigdy nie pomyslałam o laktacji, o tym że przecież mleko od tak nie zniknie. To smutne. Dziecka nie ma, a wszystko przygotowane…:(

  • Alina
    30 stycznia 2015 at 07:43

    Ja pamiętam jak moja mama 18 lat temu straciła przy porodzie moją siostrę. Jak w domu płakała z bólu, pomagałam jej owijać piersi właśnie bandażem elastycznym. Tak jej kazano. Ten ból minął, nie minął ból po stracie.

  • Emilia
    29 stycznia 2015 at 23:49

    Nigdy nie myślałam o problemie z laktacją w tym kontekście. Mój Aniołek odszedł szybko, pokarm nie wystąpił na szczęście bo i tak ledwo się pobierałam. Kolejny osesek przy piersi już 4 miesiąc i czasem już mam dość przez różne kłopoty z piersiami, jednak finalnie cieszę się że mam kogo karmić.

  • Mama anioła
    29 stycznia 2015 at 21:49

    witam…ja straciłam synka w 33 tyg. Laktacja pojawiła sie w 3 dni po porodzie…to była trauma dla mnie. Dostałam leki na zatrzymanie . Po powrocie do domu nie dawałam sobie rady z pokarmem, pomagała mi moja siostra bo ja nie mogłam patrzeć na swoje piersi pełne mleka…laktacja sie po jakimś czasie zatrzymała….
    Niestety za bardzo za nim tęsknie i pomimo stosowania tych wszystkich sposobów, pokarm powrócił. Najgorsze jest to ze nie wiem co robiç…gdzie prosić o pomoc…

    • Hafija
      29 stycznia 2015 at 22:00

      A z jakiego miasta jesteś, może jest w okolicy doradca laktacyjny?

    • Dorota
      29 stycznia 2015 at 22:30

      Jeśli pokarm powrócił, zbadaj proszę poziom hormonów, zwłaszcza prolaktynę. To jego ważne dla Twojego zdrowia

    • Dorota
      29 stycznia 2015 at 22:30

      *to bardzo ważne

  • AT
    29 stycznia 2015 at 21:31

    Witam.
    We wrześniu straciłam dzidziusia w 20 tygodniu ciąży idąc na wizytę spodziewałam się wszystkiego ale nie takich informacji.
    Dzieciątko musiałam urodzić normalnie na oddziale ginekologicznym, na sali z inną ciężarną, która była tylko na zapalenie pęcherza. O tym, że laktacja przyjdzie nikt mi nie powiedział, ba! jestem już mamą i nawet sama o tym nie pomyślałam.
    Na szczęście moja położna, która poznałam przy okazji pierwszej ciąży chętnie udzieliła mi rad a nawet w sytuacji gdybym nie dała sobie rady zaproponowała że przyjedzie. Tylko, że ja chciałam zapomnieć i pozbyć się laktacji jak najszybciej. Stosowałam okłady z kapusty, i ciepłe kąpiele również, szałwię także piłam ale i tabletki przyjmowałam, co prawda tylko 1/4 bo wiedziałam jakie mogą być objawy i szybko pożałowałam, czułam się jak bym łomem w głowę dostała.
    Obwiązywałam się bandażami bo dawało mi to ulgę ale zamiast tego mogę polecić noszenie stanika na dość mocno zaciśniętych na na ramkach tak by piersi były jak najwyżej. Tyle! Nikomu nie życzę takich przejść ale jeśli już ktoś tam do góry ,zdecyduję się nas wystawiać na takie próby niech postawi nam na drodze fachowa i profesjonalną pomoc

  • Motka24.pl
    29 stycznia 2015 at 21:29

    Szczerze to nigdy nie myślałam o tym temacie… A przecież to jest takie ważne. W tak smutnej, ciężkiej i trudnej sytuacji trzeba radzić sobie ze zwykłymi czynnościami, które przychodzą z trudem… a co dopiero z laktacją (i pewnie często jej problemami, bo w końcu nie ma tego Kogoś, dla kogo miała być darem…).

  • Marta T.
    29 stycznia 2015 at 21:23

    Bardzo dobrze że poruszasz takie tematy… Jesteś wspaniała

  • niora
    29 stycznia 2015 at 20:52

    To temat tabu.. w szpitalach się o tym nie mówi a my matki aniołków mamy radzić sobie same.
    Trzy razy przez to przechodziłam i byłam z tym sama.
    Przy wpisie tylko recepta na bromergon i koniec.
    Idziesz do domu a twoje ciało dopomina się tego malutkiego człowieczka wczepionego w piersi…
    Nigdy nie zapomnę tej nienawiści do siebie, swojego ciała które zawiodło.
    Karmienie dziecka to coś pięknego, intymnego… doświadczam tego od pół roku każdego dnia.

    • Dorota
      29 stycznia 2015 at 22:24

      To poczucie winy i żal do ciała, że zawiodło… do siebie, że nie sprostalam podstawowej z punktu widzenia natury i płci funkcji jako kobieta… Nie opuscilo mnie do dziś, choć wkrótce minie 9lat, odkąd moja córeczka odeszła.
      Była skrajnym wcześniaków (27tc), żyła 2,5m-ca, a ja przez cały ten czas walczyłam laktatorem o podtrzymanie laktacji. Mój pokarm mógł być jej podany tylko, gdy go odciagnelam na oddziale {nie, nie bylo ani specjalnego pokoju, ani nawet krzesła czy parawany. Musiałam to robić na sali OIOM, wciśnięta między inkubatory). Wieczorem, w nocy i rano w domu płakałam za każdym niemal razem, gdy musiałam ten pokarm wylewać (nie miałam wtedy warunków do mrozenia go w takich ilościach). Gdy wydawało się, że wreszcie córcia zaczęła wychodzic na prostą, przybierać na wadze, że jeszcze może kilka tygodni i wreszcie opuści inkubator…zachorowała na zapalenie płuc i zmarła tydzień później. A ja dostałam receptę na bromergonu, ktory i tak nie zatrzymał laktacji calkowicie. Tak walczylam wcześniej o pokarm, że później przez parę miesięcy nie mogłam się go pozbyć. Wylam z zalu, wściekłości, poczucia winy… Nikt nie pomógł

    • Dorota
      29 stycznia 2015 at 23:10

      * skrajnym wcześniakiem… czy parawanu… na bromergon

    • Aleksandra
      30 stycznia 2015 at 00:31

      Bardzo mnie poruszyło co napisałaś. Tak krótko a tak głęboko

  • Karola
    29 stycznia 2015 at 19:52

    Dobrze, ze podjełas ten temat. Ja straciłam synka w 9 miesiącu, bólu po stracie dziecka nie musze opisywać, ale jednym z największych fizycznych bóli i najgorszych wspomnień było dla mnie „wyciskanie” na siłę mleka przez położną po porodzie. Sztucznie wywołany poród, sam proces, wszystko bez znieczulenia, nacinanie , skrobanie i szycie to nic w porównaniu do tego.Do tej pory wspominam ten ból. Straszny. Mi owijanie i tabletki pomogły-cieszyłam sie ze skutkują, chociaz laktacja uparcie wracałą po ich odstawianiu. Ale za bardzo byłam zajęta własna głową, emocjami i uczuciami, zeby jeszcze dodatkowo, powoli wyciszac laktacje. Ja chciałam jak najszybciej o tym zapomniec. Teraz po kilku latach spodziewam sie córeczki-juz jestem na ostatnich nogach, ale im bliżej rozwiazania tym bardziej sie boję pomna poprzednich powikłań. Postanowiłam ze będe karmic piersia, od dawna juz mam pokarm. TYLKO dzieki tamtym wspomnieniom tak strasznie sie boję. Jeżeli karmienie boli tak jak to zapamietałam to raczej nie będe w stanie tego robić. Trzymajcie kciuki dziewczyny-za mnie i moja córeczkę-tym razem musi sie udac!

    • Hafija
      29 stycznia 2015 at 19:57

      Trzymam kciuki. Nawet jeżeli na początku boli to jest to inny ból. Ból przy złym przystawianiu można szybko zlikwidować!

    • Natalia
      29 stycznia 2015 at 20:04

      Uda się na pewno! Karmienie nie boli! Jest wspaniałym przeżyciem! Mam nadzieję, że jeśli pojawi się jakikolwiek problem z karmieniem, trafi Pani na kompetentne osoby, które pomogą, ale nie ma się co nastawiać na ból, bo tak jak napisałam- karmienie piersią jest cudowną sprawą! Trzymam kciuki za Panią i córeczkę!

    • chijosan
      29 stycznia 2015 at 20:47

      Trzymam kciuki! ! Bedzie dobrze! Prosze się nie bać i nie rezygnować z karmienia z powodu bólu..on trwa bardzo krótko i nie jest taki straszny(przy porodzie to pikuś). Zresztą jak tylko przystawi Pani córcie do piersi to żaden ból nie będzie sie wtedy liczył 😉 Po karmieniu smarowac sutki np. Maltanem i da się przetrwać.
      Karmienie jest piekną magiczną chwila tylko dla mamy i dziecka. …tatusiowe moga tylko zazdrościć i szukac swoich magicznych chwil np.przy zmianie pieluchy 😀

    • Dorota
      29 stycznia 2015 at 22:11

      Karmienie z mojej perspektywy nie musi, ale czasem może sprawiać ból. Ten ból jednej zniknie, jeśli dobierze się właściwą, wygodną pozycję do karmienia i zadba o spokój dla siebie i maluszka ☺ U mnie problemem był kształt piersi, a dokładnie uniesione lekko w górę brodawki. Synek trzymany przede mną na ramieniu, gdy siedzialam (czyli najczęściej chyba stosowana pozycja, dla wielu kobiet naturalna i bezproblemowa) po prostu wisiał na tej piersi. Podkładanie pod niego poduszki czy nawet dwóch nie pomagało. Pochylanie się nie pomagało tym bardziej, bo dochodził ból tak zgarbionych pleców. To mechaniczne obciążenie brodawek powodowało ból, a dla synka dodatkowe utrudnienie w ssaniu. I ogromny stres dla nas obojga. Po ok 2tyg zmagań i łez poprosiłam o pomoc położną środowiskową, która nas odwiedziła wcześniej w domu. Bardzo życzliwie podeszła do tematu, wysłuchała, zbadała piersi (czy nie ma zastoju, guzów, czy w ogóle pokarm wypływa bez siłowego dzialania itd) i uspokoiła mnie. Powiedziała, że to dziecko do mnie, a nie ja do dziecka muszę się dostosować i podpowiedziała wypróbowanie kilku innych pozycji. Strzałem w 10kę okazało się karmienie na leżąco na boku. Odtąd karmienie było już spokojną, relaksującą czynnością, bez nerwów, łez, bólu i widma utraty pokarmu. Synek zaczął się najadac, a ja cieszyć tą chwilą tylko dla nas 🙂

    • Dorota
      29 stycznia 2015 at 22:41

      *ten ból jednak zniknie

    • Marta K.
      30 stycznia 2015 at 12:48

      Nie chcę wyjść na malkontentkę, ani nie chcę straszyć, ale u mnie ból przy karmieniu był dość mocny i po ciężkim porodzie chyba zadziałał efekt kumulacji i nie mogłam go znieść. Na początku przystawiałam maleństwo i przez pierwsze sekundy patrzyłam w sufit z zaciśniętymi zębami, ale po kilku takich karmieniach miałam ciarki na samą myśl, że zaraz będzie następne. Z pomocą przyszły silikonowe nakładki XXX (piszę konkretną nazwę firmy, ponieważ od doradcy laktacyjnej słyszałam, że są najlepsze). Myślę, że dzięki nim udało mi się w ogóle karmić, bo nie wiem jak bym znosiła ten ból. Co prawda, po wyjściu ze szpitala, kiedy umówiłam się na prywatną konsultacje laktacyjną, dowiedziałam się, że nakładki mają też wiele efektów ubocznych (dziecko musi mocniej ssać, przez co może się nie najadać tak szybko i denerwować, laktacja jest słabiej pobudzana i w długim terminie może doprowadzić do zaniku pokarmu, w kapturkach też zbiera się powietrze, które później może powodować bóle brzuszka maleństwa), dlatego nie należy ich zbyt długo stosować. Ale jeśli jest to być albo nie być laktacji to myślę, że warto doraźnie skorzystać z takiej pomocy 🙂 Pisze o tym dlatego, ponieważ uważam, że czasami lepiej się nastawić na to, że może nie być łatwo, człowiek zbiera w sobie wtedy więcej siły. Mnie np. dość mocno zaskoczył ból porodowy i trochę mu się poddałam, czego żałuję ;/ Tak czy inaczej myślę, że to, co robiła tamta położna musiało być straszne i wydaje mi się, że był to kompletnie inny rodzaj bólu. Trzymam baaardzo mocno kciuki za Was i zachęcam do wytrwałości, bo po jakimś czasie, kiedy karmienie już przychodzi łatwo, cudownie jest się poprzytulać z maluszkiem 🙂

    • Hafija
      30 stycznia 2015 at 13:25

      1. Wyxowałam nazwę bo to nie jest prawda – każda kobieta jest inna i inne nakładki będą dla niej lepsze o ile w ogóle.
      2. ZAWSZE kiedy idziemy w silikonowe nakładki to z terminem ich zdjęcia, zawsze nakładki są tylko pomocą doraźną nie stałą. Ból przy karmieniu to efekt złego przystawiania i jeżeli na ból od razu zakładamy nakłądki to łatwo i szybko możemy sobie zaszkodzić

    • Aga
      20 marca 2015 at 20:58

      Po ciezkiej i niezbyt udanej cesarce to polozne przykladaly mi dziecko do piersi. I milo to bolalo strasznie przez pierwsze 5-6 dni. A potem przestalo. Naprawde zalezy to tylko od zlego przystawiania ?

    • DominikaS
      15 października 2015 at 15:54

      Aga u nas przez pierwsze dni ból był, choć Mały dobrze przystawiany. Po prostu musiał 'dopracować’ technikę ssania, przestał się siłować i wszystko przeszło. Ale te 3-5 dni da się przetrwać

    • Ania
      13 listopada 2015 at 22:52

      A ja mysle ze piersi ktore nigdy nie karmily (lub bardzo dawno) nagle musza sie przestawic na inne tory i bo sa silnie eksploatowane przez malucha. U mnie bol trwal jakies 2-3 tygodnie, ale nie bylo to cos nie do wytrzymania. Co wiecej polozna i doradca laktacyjny nie widzieli zadnych nieprawidlowosci w tym jak sie karmimy. Co wiecej doradca laktacyjny mowil drugiej mamie ktora byla z nami na sali ze tak powinno to wygladac. Bol Pojawial sie gdy mala zaczynala jesc a po jakis 2-3 lykach ustepowal. Za to potem calkowicie zniknal i karmienie bylo juz tylko przyjemna i magiczna chwila 😉 tak ze karmilam przez 14 miesiecy.

      bardzo wspolczuje wszystkim mamom ktore zostaly dotkniete taka strata, do tego pozostawione se sobie, bez wsparcia. Nawet nie chce sobie wyobrazac przez co przeszlyscie… dla mnie kazda z Was jest niesamowita kobieta!

    • Kulka
      15 października 2015 at 15:42

      Trzymam kciuki!!!! Musi się udać

    • mama mimo wszystko
      3 września 2018 at 00:55

      kochana, wiem o czym mowisz, ja wylam jak zwierze przy skrobance bez znieczulenia a lekarze smiali mi sie w twarz, ale to nic w porownaniu z bolem psychicznym, pozdrawiam wszystkie mamy

    • Gosia
      15 października 2018 at 12:04

      Urodziłam w lipcu, poród był dla mnie ciężki, czułam się wykończona fizycznie i psychicznie, nie umiałam małej przystawić (zapadały mi się sutki), położne noworodkowe nie pomagały, mała płakała, a to problem bo nie mogą się wyspać, więc ładowały w nią glukozę. Dodatkowy stres – żółtaczka i teściowa – była noworodkowa. Zaczęłam ściągać i podawać strzykawką (pomagała teściowa). W domu też mi nie wychodziło, za jej radą sięgnęłam po butlę. Ściągałam litr pokarmu na dzień. Ciągle jednak miałam nadzieję i przykladałam ją po to tylko żeby przy cycu poleżała. Udało się w końcu najpierw na lewą, później na prawą pierś. I okazało się, że to boli, bardzo boli, ale potrzeba była silniejsza. Patrzyłam na Nelcię i ból mijał. Dziś nie ma bólu. Karmię. Choć ciągle towarzyszy mi strach, że może ma za mało, że nie dojada, że się skończy.

  • Jowita
    17 października 2014 at 18:46

    Brutalna prawda, ktora wywołała u mnie łzy…..To największy ból jaki jest gdy matka traci swoje dziecko. Nie wyobrażam sobie, aby nagle teraz miało by zabraknąć mojego prawie 8 miesięcznego synka….

  • Marta
    15 października 2014 at 23:03

    Trzeba mieć odwagę by poruszać tak trudne i smutne tematy. Pięknie napisane, niezamiecione pod dywan. Od razu wszystkie te Mamy, które straciły kogoś tak bardzo ważnego chciałabym przytulić.
    „Dla świata byłeś jednym z wielu, dla mnie byłeś całym światem”

  • Kaa
    2 października 2014 at 09:40

    Stracilam druga ciaze w 16tc. Pojawienie sie pokarmu bylo dla mnie szokiem i ogromnym ciosem… Mysialam sobie, jakie to okrutne, tyle kobiet walczy o mleko dla swoich dzieci, a ja mam mleko, a nie mam kogo karmic. Stosowalam sposoby „na nawal”, ktore pamietalam z pierwszej ciazy (kapusta, oklady, delikatny prysznic) – pomagalo, ale tez bardzo pobudzalo kurczenie sie macicy (okropnie bolesne!). Moj gin tez byl troche zdziwiony, ale odradzal farmakologie tak dlugo, na ile bedzie to dla mnie do wytrzymania psychicznie. Bardzo mi pomogl – moglam o kazdej porze dnia i nocy zadzwonic/napisac sms. Pokarm utrzymywal sie ok.2 tyg.

    • Tyśka
      28 stycznia 2015 at 21:51

      Chciałam podziękowac,ze zdecydowała sie Pani poruszyc ten temat.Dwa tygodnie temu w 16 tygodniu straciłam ciąze.Dzieciatko w brzuszku zyło,ale musiałam urodzic,bo miałam wpuklony pecherz i rozwarcie Teraz walcze z laktacja.Kazano mi owijac piersi bandazem i gdyby nie ten PANI WPIS robilabym to dalej. Brałam rowniez tabletki bromocorn,czułam sie po nich straszne,zawroty głowy,strasznie obnizały mi cisnienie. Nie wedzałam o tych herbatkach z szałwi mięty,od jutra zacznę pic..dziękuję.

    • Hafija
      28 stycznia 2015 at 22:15

      Mam łzy w oczach, nawet nie próbuje zrozumieć przez co przeszłaś.
      Dziękuję…

    • Fit Maminka
      30 stycznia 2015 at 20:30

      Ja niestety też nie wiedziałam o tych metodach… brałam te okropne leki i czułam się jakbym umierała kolejny raz…

  • Mother of appointment
    29 lipca 2014 at 09:58

    Trudny temat i niestety pomijany. Niektórym się wydaje, że śmierć dziecka to już koniec, a jeszcze tyle się dzieje później z kobietą i jej ciałem. Bardzo dobrze, że podjęłaś ten temat. U mnie też ostatnio o stracie dzieci, ale z zupełnie innej strony…

  • Daga Tree
    28 lipca 2014 at 19:12

    Rzeczywiście ze wsparciem nie jest dobrze. Temat ważny i potrzebny.

  • Polisz mam
    28 lipca 2014 at 09:27

    Oczy mi się zrobiły mokre:((( Ten post na pewno pomoże wielu kobietom.

  • aga (mamyporady.pl)
    28 lipca 2014 at 08:05

    Z tym wspieraniem to różnie bywa.. Niestety częściej słyszę 'musisz sobie z tym sama poradzić, to twoje cycki’
    Z całego serca współczuję dziewczynom które musialytprzez to przechodzić ;(

  • Małgorzata K
    28 lipca 2014 at 06:57

    Ja straciłam maleństwa dwa razy. Na szczęście mleko jeszcze się nie pojawiło. Nikt mnie wtedy nie wspierał. Drugą ciążę straciłam półtora miesiąca temu. Niestety do tej pory nie potrafię sobie z tym poradzić. Ja zostałam z tym sama. W domu też nikt nie chce o tym mówić 🙁

    • Kinga
      28 lipca 2014 at 09:34

      Fundacja „By dalej iść” dla rodziców po stracie dziecka – https://www.bydalejisc.pl/.
      Mają grupy wsparcia w różnych częściach Polski i telefoniczne dyżury. Myślę, że nawet jak nie będziesz z danego regionu to mogą wesprzeć rozmową. Przy telefonie dyżurują psycholożki, które też doświadczyły straty dziecka, więc znają temat.

  • Ania Kuberska
    28 lipca 2014 at 06:44

    Z tego co wiem, w szpitalu w którym rodziłam drugiego syna, mamom po późnej stracie od razu podaje się lek na zatrzymanie laktacji. Jeśli na ten moment go nie chcą, dostają receptę ze szpitala i możliwość porady na potem. We Wrocławiu w klinikach dziewczynie kazali „sobie radzić”. Brak wsparcia dla mam po stracie jest porażający. Dobrze ze jesteś.

  • Meipu
    28 lipca 2014 at 05:06

    Po raz pierwszy spotkałam się z takim podejściem do karmienia. Nie pomyślałam nawet, że tak może być. Nie pisze się o tym, nie mówi, i na pewno wiele mam na własną rękę doszukuje się informacji co zrobić, gdy upragnionego maluszka już nie ma. Ogromne brawo! Za to, że podejmujesz tak trudne, dla wielu bolesne, ale bardzo ważne tematy.

  • Ania
    28 lipca 2014 at 00:07

    Trochę już szukałam informacji na temat karmienia piersią, ale na spojrzenie od tej strony jeszcze nie trafiłam. Brawo za podejmowanie także trudnych tematów! Polecam Twój blog koleżankom i mam nadzieję, że trafi do jak największej liczby czytelniczek.

  • Emila
    27 lipca 2014 at 21:27

    Jestem mamą bliźniąt urodzonych w 30 tc. Jedna z Córeczek zmarła w 5 dobie… po usunięciu macicy, cholecystektmii i 7 miesiącach w szpitalu w ciąży, uparłam, się że będę karmić. W 12 tygodniu życia moja 2 córeczka zaczeła ssać pierś… i tak już 2 lata i 3 miesiące. Niewyrażalnie trudno było nieść jedną buteleczkę mleka zamiast dwóch na szpitalną R-kę neonatologiczną…

    • kejt
      27 lipca 2014 at 21:38

      To wręcz nieprawdopodobne i wspaniałe, co Pani zrobiła. Jestem pełna podziwu.

    • Izabela
      15 października 2015 at 20:30

      Aż się popłakałam… Jesteś mamą na medal!!

    • Żaneta
      21 marca 2019 at 23:59

      Hafija dziękuję za ten artykuł…..

  • Magda
    27 lipca 2014 at 20:47

    super, ze podejmujesz taki trudny temat. Nie wyobrazam sobie, jak moga sie czuc niedoszle mamy w takiej sytuacji. Zdecydowanie powinny otrzymac niezbedne info na ten temat. Plakac sie chce;(

    • Daga Tree
      28 lipca 2014 at 19:19

      Pani Magdo, kobiety takie jak ja , które straciły swoje dziecko nie są „niedoszłymi” mamami – one są mamami. Często takie słowa bardzo ranią.

    • Aleksandra
      30 stycznia 2015 at 00:25

      To prawda, każda z nas zostaje mamą w momencie kiedy zamieszka w niej życie i pozostaje nią na zawsze.

    • Fit Maminka
      30 stycznia 2015 at 20:28

      Ja jak urodziłam Kubę w 34TC nigdy nie usłyszałam jego płaczu. Długo zastanawiałam się w samotności, czy w związku z martwym porodem jestem matką. Czy „urodziłam” też było dla mnie dylematem, bo „poród” kojarzył mi się z radosnym macierzyństwem. Miałam wtedy tylko 24 lata, pierwsza upragniona ciąża i wielka pustka.
      Nikt nie pomógł mi w laktacji, dostałam od razu silne leki.

      Dziś, po 4 latach od straty jestem znów mamą. Mój skarb ma 2,5 roku….

    • Hafija
      30 stycznia 2015 at 20:53

      Przytulam!

    • N
      5 lutego 2015 at 20:23

      Pierwsze dziecko urodziłam w 24 tc i tylko dzięki własnej determinacji i nie słuchaniu „dobrych rad” udało się utrzymać laktację dzięki czemu w 11 tygodniu życia przystawić do piersi z sukcesem. Gdy urodziłam drugiego synka w 20 tygodniu znów przyszedł pokarm. Ale tego synka już ze mną nie było. Starszy już nie był na moim mleku a ja miałam siarę i wiedziałam jak istotna jest dla wcześniaka. I nie dość, że nie było ze mną mojego ukochanego dziecka, nie dość, że w tym wszystkim przyszedł pokarm to wiedziałam jak ważna jest siara i że mógłby ją dostać (jak i resztę mleka) jakiś walczący o życie skrajniak, któremu jego mama z różnych powodów nie może tego mleka od siebie dostarczyć. Użycie tego pokarmu, który powstał przecież w moim organiźmie dla mojego wynika, nie wsiąkanie jego we wkładkę laktacyjną na pewno pomogłoby mi emocjonaknie w tamtym czasie. W naszym społeczeństwie doszło do takiej nowoczesności w której przebadana, zdrowa matka (bo miałam przecież z ciąży komplet badań mogących potwierdzić mój stan zdrowia) nie może choćby pójść do szpitala, do pokoju matek z laktatorami i oddać od razu mleka (co znacząco obniżyłoby ryzyko złego transportu i przechowywania mleka). Aha, też dostałam lek na wygaszenie laktacji, standardowo recepta z wypisem ze szpitala, oddałam go do utylizacji do apteki od razu po przeczytaniu ulotki. Lista przeciwskazań była tak długa, łącznie ze zgonem jako działaniem niepożądanym, że nawet nie próbowałam go stosować.

    • Karolina
      28 lipca 2014 at 20:46

      Magda, „niedoszłe”? Bardzo okrutny epitet.

  • W.
    27 lipca 2014 at 20:17

    Dziękuję że zdecydowalas się podjąć ten szalenie delikatny problem, który jednak niestety spotyka kobiety. Ja co prawda otrzymałam wskazówki od położnej po stracie córeczki, ale musiałam się o nie dopominać. Nikomu nie przyszło do głowy, że mogę mieć tego typu problem. A problem był ponieważ pięć dni odciagalam i mrozilam pokarm w nadziei, że wszystko będzie dobrze. Niestety nie udało się…

    • Kulka
      15 października 2015 at 15:24

      Współczuję:-( tez stracilam dzidziusia ale na początku ciąży. …

  • Milowe Wzgorze
    27 lipca 2014 at 19:57

    Ważne info ale plakac sie chce..

  • Sylwia N
    27 lipca 2014 at 19:38

    nie wyobrażam sobie jaki to musi być ból, a o tym że mogą być dodatkowe takie „problemy” to w życiu bym nie pomyślała!

  • Projekt Londyn 2014
    27 lipca 2014 at 19:27

    Hafija – jesteś WIELKA 🙂

    • Tina
      15 października 2015 at 21:17

      Rzeczywistość z polskiej patologii ciąży – urodziłam martwą, obarczona wada genetyczna, córeczkę.
      Poród trwał 23 długie godziny, podczas których umieralam razem z moim dzieckiem.
      Nikt nie wyciągnął do mnie ręki, nie było psychologa, choć wiem ze takowa jest na etacie w szpitalu. Nie było też żadnych wskazówek co dalej. Co dalej z moim ciałem, z moja dusza. Kiedy i czy wogóle będę mogła mieć dziecko. O laktacje tez nikt się nie zatroszczyl, nie wytłumaczył. Akurat wróciłam z łazienki wieczorem i na moim stoliku stał juz kieliszek z lekami – hydroxsyzine bo to bardziej bezosobowy sposób na ból duszy niż rozmowa i coś jeszcze. Nie wiedziałam co, bo nikt mi nie powiedzial. Pani z łóżka obok tylko przekazała to co pielegniarka mówiła. Żeby wziąć te pigułkę przed samym snem i juz najlepiej nie wstawać bo może być słabo, niedobrze i ogólnie od psem. Bromergon – tak potraktowano moja laktacje dla naszego aniołka :'(

Comments are closed here.