Zawsze można iść do doradcy…


No właśnie, nie zawsze można. W Polsce mamy, wg Centrum Nauki o Laktacji, 502 doradców laktacyjnych 1. W 2018 roku urodziło się  388 tys. dzieci. Wychodzi prawie 800 dzieci na doradcę laktacyjnego…  rocznie. Czyli jakieś 2,5 dziecka dziennie – wliczając pracę w święta, niedziele i soboty.

No i oczywiście, ponieważ statystycznie, to pies nie ma trzech nóg, więc trzeba wziąć poprawkę na to, że są miejsca, gdzie zagęszczenie doradczyń wynosi 0 doradczyni/km2, a są takie miasta, gdzie w każdej dzielnicy jest ich kilka.

Czy wiecie, że są miejsca, gdzie nie tylko nie ma doradczyni. Jest TYLKO jedna położna środowiskowa albo dwie, jest żaden wybór pediatry, bo jest jeden albo dwie/dwóch lekarzy dziecięcych w okolicy.

Miasto pod Warszawą – moja znajoma ma dwie panie pediatry, z czego jedna już poleciła jej aromatoterapię dla dziecka, a druga jest tylko od szczepień… średnia wieku ok. 60 lat.

A my tu na grupach i forach mądrzymy się:

  • idź do doradcy
  • idź do konsultanta
  • zmień położną
  • zmień lekarza

Na KOGO?!

Wiecie, ja jestem zwolenniczką tego, żeby to wszystko, co trzeba zrobić w laktacji, robiły położne środowiskowe. Serio! Jest ich najwięcej i powinny być wszędzie. Ale problem jest taki, że wiedza w III stopniu o laktacji nie jest im przekazywana na studiach. Na to trzeba zrobić dodatkowy drogi kurs… No i pamiętajcie, że jeżeli podstawy karmienia piersią u mam byłyby zadbane od początku, to w sumie rzadko kiedy superspecjalistyczna wiedza byłaby przydatna. A jest inaczej.

Problem tylko, że nam się wydaje – nam z miast uprzywilejowanych, bogatych, dużych – że wystarczy mamie spod Zakopanego powiedzieć, żeby poszła do doradcy, i już. I starczy. Nie starczy, bo może się okazać, że doradczyni nie ma do kogo odesłać. A potem „leniwa nie karmi”, „jak mogła nie wiedzieć”, „brak podstaw wiedzy”…

Mało tego, mnóstwo kobiet nie korzysta z podstawowej edukacji przedporodowej u swojej położnej środowiskowej. W związku z tym grono położnych czeka na spotkania z mamami, a tych mam nie ma. Nie przychodzą. Niestety, kobiet nie odsyła się na taką edukację. Nadal panuje mit, że ciążę może prowadzić tylko lekarz, a położna to dopiero po porodzie. A lekarze ginekolodzy wcale nie tak często i nie tak chętnie odsyłają mamy do położnych.

O tym, czym jest edukacja przedporodowa pisałam tutaj: https://www.hafija.pl/2018/11/edukacjaprzedporodowa.html.

A z drugiej strony, nawet najprostszy problem często trudno jest rozwiązać online, więc dostęp do doradcy online też raczej jest niewskazany przy ewidentnych problemach. O tym pisałam tutaj: https://www.hafija.pl/2016/09/porada-laktacyjna-on-line.html.

To, co możemy zrobić, to możemy się teoretycznie przygotować do karmienia piersią w ciąży – praktycznie dopiero po porodzie zobaczymy, jak to będzie. Czytajcie książki, czytajcie blogi. Korzystajcie ze spotkań ze specjalistami: warsztatów i prelekcji.

Zapraszam Was na MLE-CON – mnóstwo wiedzy za darmo! Pojedyncze miejsca się pojawiają: https://mle-con.hafija.pl/!

A za niedługo będzie można też skorzystać z kursu online: www.kursy.hafija.pl – kompleksowego kursu przygotowującego do karmienia piersią i odświeżającego wiedzę o fizjologii laktacji i trudnościach w karmieniu piersią.

Ale przede wszystkim idźcie do swojej położnej. Zobaczcie, gdzie jest doradca w Waszej okolicy, i nade wszystko nie mówicie kobiecie z problemami z karmieniem piersią, że wystarczy iść do doradcy… Czasem to nie jest wcale takie proste.

korekta: AD VERBA

  1. https://cnol.kobiety.med.pl/pl/doradcy-cdl/lista-doradcow/
Hafija

Nazywam się Agata. Hafija.pl to najlepszy mainstreamowy blog o karmieniu piersią.

6 komentarzy

  • Majka
    10 stycznia 2021 at 22:10

    Od samego początku chciałam karmić piersią. Jak tylko dostawiłam dziecko do piersi były to dla mnie piękne chwile które baaardzo szybko przerodziły się w ogromny ból. Moja położna środowiskowa była JEDEN RAZ po porodzie sprawdzić jak się mamy. Dodam, ze wizyta była bardzo krótka. Położna przed swoim przyjściem zadzwoniła do mnie pytając czy mam jakieś pytania- odpowiedziałam, że całe mnóstwo !!! Ona na to- to proszę aby zadała mi je pani teraz ponieważ moja wizyta patronażowa w obecnej sytuacji (koronawirus) ma być jak najkrótsza ….wiec zadałam jej pytania i dostałam ,,suche” odpowiedzi. Przyszła, zobaczyła moje piersi-o których mówiłam, że baaaardzo mnie bolą, że mam rany! Że już płacze przy karmieniu z bólu !!! Stwierdziła, że mam okładać kapustą i będzie dobrze. Nie dało mi to spokoju wiec trafiłam tutaj na stronę 😉 zaczęłam czytać wgłębiać się w komentarze które z jednej strony dały mi otuchy bo zobaczyłam, że nie tylko ja mam problemy a z drugiej strony pomyślałam sobie, że skoro tak dużo osób pisze, że karmienie z początku nie jest super to ja zaciskam zęby i karmie dalej… poczytałam sobie o CDL i zadzwoniłam, umówiłam się na wizytę. Po przyjeździe CDL usłyszałam, że mam pęknięcie sutków 4-tego stopnia, a wszystko za sprawą wędzidełka które jest sprawcą całego zamieszania….córka ma dwa tygodnie za 2 dni jedziemy podciąć wędzidełko a moje sutki się leczą, niestety ubolewam nad tym że pokarm odciągam laktatorem ale żyje nadzieją, że będzie mi dane karmić piersią i będę czerpać z tego przyjemność i widzieć, że daje córce to co najlepsze !

  • Ania
    4 kwietnia 2020 at 10:27

    Oj tak… Wiedza z książek a życie to dwie inne rzeczy. Ja dużo czytałam w ciąży i nie wyobrażałam sobie że mogę mieć jakiekolwiek problemy z karmieniem. Problem w tym że książki opisują co ma robić matka, nie biorą pod uwagę co jeśli ona robi wszystko a dziecko w ogóle nie chwyta piersi! Ja mam dobrze bo mieszkam w dużym mieście i nie jest trudno o doradcę, a i tak potrzebowałam dwóch doradczyn bo pierwsza nie dała rady przekonać mojego syna do ssania piersi. Druga dała radę ale była to intensywna praca fizyczna podczas trzech czterogodzinnych spotkań przy płaczu i moim i dziecka. Gdyby nie ona nie karmiłabym dziś piersią. A położna środowiskowa mimo że bardzo sympatyczna i pomocna to w 2tyg po porodzie i w samym centrum problemów laktacyjnych proponowała smoczek… Tu na szczęście miałam zaplecze wiedzy teoretycznej więc widziałam czego unikać.
    Podsumowujac: warto samemu się edukować ale nie zastąpi to fizycznej pracy z doradcą. No i upór, zdeterminowanie i cierpliwość mamy są niezbędne.
    Pozdrawiam i życzę powodzenia wszystkim początkującym karmiącym.

    Ps. Dzięki wielkie Hafija za Twoją całą pracę. Nie raz w kryzysach tu zaglądam.

  • Kasia
    9 sierpnia 2019 at 19:07

    Artykuł jest super , właśnie w takim miejscu mieszkam , gdzie nie ma doradcy… Jest tylko jedna pani pediatra na szczęście dobra ? .

  • A.
    23 maja 2019 at 19:25

    Zamiast mówić 'trzeba było iść do doradcy’ proponuję namiar na sprawdzoną i lokalnie dostępną doradczynię (w bardziej wypasionej wersji wraz z opłaconą wizytą) przekazywać w ramach prezentu dla mamy przed porodem.
    Ja pomimo edukacji przedporodowej podobno w niezłym szpitalu i obecności doradczyni laktacyjnej w szpitalu zaczęłam mleczną drogę z laktatorem. Na pierś udało się przejść dopiero po 3 tygodniach. Z perspektywy czasu wiem, że wystarczyłaby jedna wizyta doradczyni w drugiej dobie w szpitalu. A tak mieliśmy epopeję z reedukacją ssania.

  • A
    17 maja 2019 at 06:07

    Jakie to prawdziwe… Dla mnie osobiście bardzo ważny wpis. Tak było w moim przypadku. Najbliższy doradca 140 km od miejsca zamieszkania. Było ciężko właśnie też z tą świadomością że nie ma gdzie tej pomocy szukać… Mimo wszystko pomógł mi internet a dokładniej forum dla mam gdzie też były takie rady żeby iść do doradcy ale i wiele innych, które pomogły. Udało się bez doradcy ale na pewno nie trwało by to tyle czasu, nie byłoby tyle dokarmiania itd.
    Dzięki za ten wpis.

  • Annuszka
    16 maja 2019 at 23:08

    Miałam super położną środowiskową, taką naprawdę na medal. Zawsze pytała w jaki sposób karmię, parrzyła na technikę. Kiedy czegoś nie wiedziała to konsultowała się z koleżanką CDL. Zawsze mogłam do niej zadzwonić. Każdemu życzę takiej położnej☺ Gdyby wszystkie miały taką wiedzę w temacie kp i empatię byloby cudownie!
    Niemniej jedt jedno ale i dotyczy właśnie edukacji przedporodowej. Rozmawiałam o nowych standardach z moją położną i ona szczerze przyznała, że ma nadzieję, że o taką pomoc nikt się do niej nie zwróci, bo zwyczajnie nie ma na to czasu. Ma tyle pacjentek, że nadgodziny to jej chleb powszedni, a jeśli miałaby wybrać komu pomóc – kobiecie w ciąży czy matce noworodka to zawsze wybierze matkę z noworodkiem. Smutne, ale coraz bardziej daje o sobie znać zbyt mała liczba położnych

Comments are closed here.