Czy możemy przestać karmić lalki?


Chciałam dzisiaj wyjść z apelem o mądre korzystanie z lalek w edukacji przedporodowej.

Uważam, że nauka karmienia na lalce może dawać kobietom złudne wrażenie, że bardzo prosto jest przystawić dziecko do piersi i w ogóle „co to za filozofia, już umiem, a teraz mogę zająć się malowaniem brzuszka henną”. A nie, nie jest to proste i nie jest to tak oczywiste jak machanie lalką przy piersi.

Czym różni się lalka od dziecka? Czym różni się karmienie lalki od karmienia noworodka?

Taka nauka karmienia na lalce powinna zaczyna się od informacji, ze nie jest to nauka w celu opanowania do perfekcji przystawiania dziecka, a jedynie opanowania ogólnej koncepcji karmienia piersią. Trzeba podkreślać, że:

  • Lalka jest nieżywa – nie oddycha, nie kręci się, nie marudzi, nie odrywa od piersi. Możemy jej rączki, główkę i nóżki układać, jak chcemy, bo one bezwolnie zwisają po bokach lalki – prawdziwe dziecko tak nie zwisa. Prawdziwe dziecko nie leży w bezruchu.
  • Do lalki nie żywimy żadnych uczuć i lalka nie wzbudzi w nas strachu o jej zdrowie, życie i dobrostan, nie uruchomi żadnych procesów hormonalnych, a to w procesie karmienia piersią jest tak jakby… kluczowe.
  • Lalka nie rusza buzią – nie jest w stanie objąć piersi wargami.
  • Ucząc się przystawiać lalkę, nie korzystamy z naszych piersi, czasem przysuwamy buzię dziecka do bluzki – co też nie da nam żadnego oglądu na to, jak to robić.
  • Lalka nie musi się uczyć jeść z piersi, bo nie musi jeść, więc cała robota jest po naszej stronie – tak nie wygląda karmienie piersią.

Uważam, że nawet ucząc się różnych pozycji, nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak będziemy finalnie karmić dziecko. Uważam, że nie ma idealnej pozycji do karmienia oprócz tej, w której jest to wygodne dla mamy i dziecka. Widzę mamy karmiące noworodki i małe dzieci i widzę, że każda karmi trochę inaczej. Dla każdej inna pozycja jest dobra i wcale nie jest to pozycja klasyczna.

Nancy Mohrbacher w swojej książce pisze o tym, że każda mama i dziecko wypracowują ze sobą własną i niepowtarzalną sekwencję przystawiania do piersi. Pamiętajcie, że będziecie unikalne w swoim układaniu dziecka do piersi – żadna lalka na żadnej szkole rodzenia tego nie może dobrze „udawać”.

Mało tego, różne dzieci tej samej matki mogą być karmione różnie, przystawiać się do piersi różnie i różne pozycje mogą zapewniać komfort karmienia.

Oczywiście uważam, że ergonomia karmienia piersią jest bardzo istotna – czyli wiedza o tym, jak powinno się przystawiać dziecko do piersi w sposób zapewniający komfort fizyczny mamie i dziecku.

Używanie lalek do przekazywania wiedzy o ergonomii jest jak najbardziej na miejscu. Należy więc bezwzględnie mówić o tym, że istotne jest to, jak buzia dziecka przystawia się do piersi. Że musi być szeroko otwarta, że wargi muszą objąć szczelnie większą część brodawki, że dziecko nie może cmokać, siorbać ani odrywać się przy karmieniu, a brodawka nie może wysuwać się sama z buzi dziecka.

Trzeba koniecznie mówić o istotnych elementach przystawiania, takich jak stabilna pozycja, podparcie dla pleców, rąk i stóp – szczególnie w pozycji siedzącej podnóżek może działać cuda! O tym, że są napięcia na łokciach związane z brakiem podparcia, napięcia na nogach przy kamienieniu „na baletnicę”, o tym, że pochylanie się w stronę dziecka i przystawienia piersi do dziecka zamiast dziecka do piersi skutkować może bólem i dyskomfortem! Tak, to jest ważne. I tak, można to pokazać z lalką na ręku. Ale…

Trzeba też mówić, że przystawiania do piersi nie nauczymy się na lalce, nie nauczymy się, zanim nie dostaniemy do rąk małego, ruszającego się dziecka. Żeby potem po porodzie nie było zdziwienia, że to nie jest jednak tak proste jak z lalką.

Trzeba podkreślać to, że fakt posiadania umiejętności majtania lalką, nie oznacza umiejętności skutecznego majtania dzieckiem. Nie nauczymy się przystawiać dziecka, bawiąc się lalką przy cycku z włóczki ani przy silikonowym cycku z sex shopu. Nie ma szans! Każde dziecko ma inną buzię i inaczej nią pracuje – każda mama ma inne piersi i inaczej będzie jej wygodnie przystawiać dziecko do piersi.

A ponadto nasze dziecko ma inną konstrukcję niż lalka.

Są dzieci większe, mniejsze, dłuższe, krótsze… Lalka dla bezdzietnej osoby może się wydawać świetnym odzwierciedleniem dziecka – a nie jest. Nawet w ułamku procenta.

Nie da się, po prostu nie ma szans, żeby nauczyć się technicznie karmić dziecko bez tego dziecka! Karmienie piersią – udane karmienie – opiera się na współpracy dwóch żywych orgiazmów. Co zrobi dziecko, jak damy mu do ssania pierś lalki? Podejmie jakąś próbę przystawienia się? Być może tak, ale gwarantuję Wam, że szybko zrezygnuje, bo to nic mu nie da. I tak samo jest z nami, jak uczymy się karmić dziecko na lalce – tylko dziecko szybciej się nauczy, że „to jest jakaś podróba”, a my z uporem maniaka machamy lalką przy piersi i budujemy w sobie nieprawdziwe przekonanie, że „umiemy przystawiać do piersi, przecież to takie banalne…”.

korekta: AD VERBA

Hafija

Nazywam się Agata. Hafija.pl to najlepszy mainstreamowy blog o karmieniu piersią.

8 komentarzy

  • Ola
    18 lipca 2019 at 14:52

    U nas w szkole rodzenia byl bobas, ale nie trenowalam na nim. Po porodzie polozna w szpitalu pokazala co i jak, no i intuicja lub instynkt, jak kto woli, zrobily swoje. Poszlo nam bardzo naturalnie. Synka karmilam ponad rok, bez zadnych kryzysow. Bylo super! Mam nadzieje, ze przy kolejnym dziecku pojdzie rownie gladko.

  • agata
    29 kwietnia 2019 at 18:47

    Masz rację, jest wiele różnić pomiędzy taką lalką a dzieckiem

  • Aga
    13 marca 2019 at 19:42

    Kiedy przeczytałam tytuł posta, pomyślałam sobie: „a co to komu przeszkadza?”. Dopiero po przeczytaniu treści zrozumiałam, że nie chodzi o dwulatki karmiące lalki piersią… 🙂 Niezmiennie bawi i jednocześnie cieszy mnie kiedy moja córka razem z kuzynką to robią 🙂 A w prawdziwym temacie artykułu – w szkole rodzenia czułam się dziwnie karmiące lalkę i faktycznie pierwsza myśl przy próbie przystawienia prawdziwego dziecka: lalka nie machała tak rękoma…

  • Kasia
    10 marca 2019 at 20:26

    Tak, uczyłam się ponad cztery lata temu karmienia z lalką. Dodatkowo pani, która nas uczyła, przekazała nam kilka ciekawych i ważnych informacji, nastawiła mnie pozytywniej do karmiania piersią, a mimo to… gdybym sama nie poszukiwała informacji i zawierzyła jej we wszystkim, karmiłabym nie dłużej niż rok. Pani bowiem – w szkole rodzenia – uważała, że kp po roku nie ma wartości. Ironizowała w tej sprawie na temat swojej synowej, która karmiła dwulatka, a my głupie smialysmy się razem z nią z tej mądrej dziewczyny, która pewnie co nieco usłyszała na ten temat od teściowej.

  • Kasia
    26 lutego 2019 at 15:30

    U nas w szkole rodzenia były szmaciane lalki z ikei. Pokazywali nam różne pozycje, ale jakoś wtedy nie potrafiłam się wczuwać, bo lalka, to lalka. Teraz od 10 dni jest przy mnie mój Mały Człowiek i to, co niby powinnam wynieść z zajęć, nijak się ma do rzeczywistości. Generalnie większość „książkowych” wiadomości można wsadzić między bajki 🙂 przystawiam tak jak mi wygodnie, chociaż w czasie mojego tygodniowego pobytu w szpitalu, każda położna mówiła co innego i pokazywała inna technikę. Najważniejsze, że zarówno mnie jak i synkowi jest wygodnie.

  • olga
    19 lutego 2019 at 09:50

    I jeszcze jedna rzecz, ktora na mnie zrobila wrazenie, kiedy bylam na kursie przed pierwszym porodem. Wiekszosc lalek, na ktorych pokazywano nam pozycje do karmienia wazyla ok 1,5 kg. Do dyspozycji byla tylko 1 lalka o wadze 3kg. A i to nie odzwierciedla realiwo calej masy noworodkow.
    To, co wydaje mi sie, ze warto robic z uzyciem lalki, to pokazywac, ze sa rozne pozycje, rozne mozliwosci i ze warto szukac tej, ktora bedzie dla nas wygodna. I podkreslac, ze dziecka nie uklada sie tak latwo do wybranej pozycji.
    Pamietam jak przy pierwszym dziecku mialam duzo problemow z zastojami „pod pacha” i polozna probowala mi pomoc ulozyc dziecko do karmienia spod pachy tak, zeby dziecko ssac masowalo broda to problematyczne miejsce. Jak juz sie udalo malego tak przyssac, to faktycznie dzialalo, ale wymagalo to uzycia jakis 5 poduszek i 3 osob w sumie, mi bylo niewygodnie jak… Wiec zgadnijmy ile razy pozniej powtorzylam te procedure;)

  • Katarzyna
    18 lutego 2019 at 22:12

    A nie „dwoch zywych organizmów”? 😉

  • Natsh
    18 lutego 2019 at 21:16

    Ze mna bylo dokladnie jak Pani opisuje! Myslalam ze po jednych zajeciach z polozna jestem juz specem od karmienia (bo co moze byc trudnego w karmieniu piersia) i ziewalam z nudow co 5 minut… a to byla jedna wielka masakra! Maly ma juz 2.5 miesiaca i dopiero od niedawna dobrze sie „przyssiewa” a tak to przerabialismy wszystko, od sutkow kapiacych krwia, depresje poporodowa poorzez podcinanie jezyczka, Raynaud’a i plesniawki… jazda bez trzymanki w trzech slowach….

Comments are closed here.