Suma wszystkich strachów


„Nie starałaś się zbyt intensywnie, skoro karmienie piersią ci nie wyszło. JA, JA przeszłam przez koszmarne problemy i patrz na mnie! Karmię! Mimo wszystko! Dałam radę! Patrz! Nie to co ty. Ty na pewno byłaś leniwa, zła, głupia. Bez wiedzy, bez zapału. Wiem, że nie starałaś się tak jak powinnaś, wiem, bo ja się starałam i mi wyszło, a tobie nie.”

Wszystko to takie proste…  Wszystko zależne od matki… A może właśnie nie?

Ten zlepek cytatów, który zamieściłam powyżej to rzeczy, które czytam na forach matek codziennie. Każdego dnia gdzieś na jakiejś grupie znajdzie się jedna kobieta, która z neofickim zapałem udowadniać będzie, że karmienie piersią jest zależne TYLKO lub GŁÓWNIE od determinacji i inteligencji matki. W ten oto sposób przerzucamy odpowiedzialność za karmienie piersią tylko na kobiety. Pokazując jak poświęcenie i walka matki determinują sukces w karmieniu piersią, podkreślamy jak bardzo niepowodzenie jest GŁÓWNIE lub TYLKO zależne od kobiety.

A to nie jest prawda.

Matki nie trzymają same osobiście palmy sukcesu laktacyjnego i tak samo nie są odpowiedzialne osobiście za nieudane karmienie piersią. Skąd się biorą zdenerwowane kobiety, które czują potrzebę powiedzenia, że „nie czują się gorsze bo karmią butelką”? A no stąd, że wszędzie wali się w nich tekstami „Nie musisz czuć się gorsza” lub „Ja się starałam i mi wyszło bo jestem taka silna i zajebista”.

Pamiętam jak napisała do mnie mama, której nie wyszło karmienie piersią, która dowiedziała się, że „Może czuć się gorszą matką” od koleżanki – wcześniej o tym nie wiedziała. Koleżanka na dzień dobry powiedziała jej „Ojej nie udało się, no trudno, ale to nie znaczy, że jesteś gorszą matką”. Wtedy zakiełkowała jej w głowie myśl „Czy to znaczy, że mogłabym się tak czuć?” a następna „Nie jestem gorszą matką! No nie jestem!”.

A problem nieudanego karmienia piersią tak bardzo nie jest zależny tylko od matki, że zapewniam was – wszystkie mamy z udaną laktacją – to nie jest wyłącznie wasz sukces, że wam się udało. Nie należą się wyłącznie wam peany i gratulacje.

Karmienie piersią zależy od wielu czynników i nie jest zadaniem jednej kobiety, a sukces czy porażka nigdy nie są zasługą/winą kobiety. Poniżej znajdziecie infografikę, którą zrobiłam na podstawie raportu „From the first hour of life” UNICEF.

Przykłady?

„Pozytywne doświadczenia i opinia babki w temacie karmienia piersią o 12% zwiększały szanse na rozpoczęcie karmienia piersią przez matkę. Negatywna opinia i negatywne doświadczenie babki może zmniejszyć tę szansę aż o 70%.” 1. Wystarczy babcia, która nie karmiła, która nie jest przychylna karmieniu i nawet największe starania zostaną zniweczone. Jak myślicie, czy w rozmowie na forum jakakolwiek matka powie „Nie karmię piersią, bo moja mama mi mówiła, że to jest niedobre/odradzała mi/nie karmiła mnie piersią”? Może i powie, ale wiecie co usłyszy od Facebookowych psychologów laktacji? „Moja też mnie nie karmiła ale ja karmię, więc przestań szukać wymówek”… niestety – spójrzmy prawdzie w oczy – takie jesteśmy, społeczne, on-linowe ekspertki laktacyjne.

„Badania pokazują, że jeżeli partner wspiera aktywnie i uczestniczy w procesie karmienia piersią, nie tylko kiedy zgadza się z tezą, że jest to najlepsze dla dziecka, ale o wiele wie więcej i ma świadomość procesu karmienia, to zwiększa się nie tylko długość kamienia piersią, ale i wiara kobiety w swoje możliwości dotyczące karmienia dziecka2.

Kiedy czytałam książkę „Odstawieni” Jennifer Grayson to co rzuciło mi się w oczy, to sposób w jaki autorka pisze o stosunku do karmienia piersią swojego partnera. Bardzo często wraca w swoim reportażu do tego, jak odnosił się on np. do długiego karmienia piersią, jak podjęła decyzję o odstawieniu (umówiła się z mężem kiedy ostawi dziecko od piersi [sic!]), opisuje jakie wygłaszał komentarze i stanowiska. Pokazuje jak bardzo partner wspierający może być niewspierający, wręcz zasiewać wątpliwości i zbijać z tropu, mimo oczywistych dobrych intencji. Trzeba wtedy naprawdę być silną i pewną siebie kobietą, żeby przeskoczyć takie antywsparcie. Nie każdą z nas stać na taką postawę, bo jesteśmy – my kobiety – nadal uczone żeby nie być zbyt pewnymi siebie i żeby liczyć się ze zdaniem wszystkich naokoło, być miłe, ciche i potulne. „Powiedz mu żeby spadał” – tak czasem radzimy matkom, które nie radzą sobie nie z laktacją, ale z partnerem. Ale to nie jest takie proste! Bo pod partnerem, który nie godzi się na karmienie piersią w formie, którą zalecają organizacje zdrowia, formie którą wybierze partnerka, czasem np. znajduje się ukryta, mniej lub bardziej przemoc domowa.

Czy któraś z mam przyzna się nam na forum publicznym, że partner jest agresywny, albo wręcz stosuje przemoc fizyczną? Ludzie! Kobiety się do tego przed własnymi matkami i siostrami nie przyznają. Tylko po cichu, na niebieskiej linii, albo na anonimowych grupach wsparcia. Czy coś z tym robią? Bardzo często nic. Bardzo często kończą karmienie piersią żeby uchronić się od złości, zazdrości czy gniewu partnera. Czy są niepoważne, głupie, gorsze? Nie! Są same i to już wystarczy, żeby karmienie nie wyszło. I nie pomoże nawet najszczersza chęć, nie pomoże nawet najszersza wiedza. I nie możemy żądać od kobiety żeby, jak to często czytam na forach, „Powiedziały prawdę dlaczego nie karmią piersią/odstawiły od piersi, a nie szukały wymówek!” bo pod uśmiechem i „mało przybierał” lub „warzywa mają na słoiku 4+” możecie znaleźć historie, które nawet się wam nie śniły, historie trudne i bolesne.

Emocjonalna, fizyczna i seksualna przemoc w związku wpływają na to, czy w ogóle kobieta podejmie karmienie piersią, na to czy będzie karmiła wyłącznie piersią przez 6 miesięcy, czy będzie to karmienie kontynuowała, czy będzie dokarmiała i kiedy3. Nie zapominajmy, że przemoc emocjonalna może mieć wiele płaszczyzn np. ekonomiczną, przemoc ciągłą, przemoc  która pojawia się i znika, przemoc werbalną, lub pasywną.

To czy uda się karmić piersią, to jak karmienie będzie przebiegało, jaka będzie determinacja i jaką siłę i wolę do walki o karmienie piersią będzie miała matka podlega czynnikom demograficznym, społecznym, przebiegowi porodu i opieki okołoporodowej4. Mówienie o tym, że wystarczy chcieć, wystarczy położyć się z dzieckiem na cały dzień i się uda jest jak opowiadanie bajeczki o śpiącej królewnie, którą ratuje książę i potem żyli długo i szczęśliwie.

 Z nami – kobietami – nie jest „coś nie tak”.

Dzieci nie są nieprzystosowane do karmienia piersią, my kobiety nie jesteśmy niewydolne, głupie ani pozbawione siły czy samozaparcia. To jak karmimy piersią, to suma wszystkich czynników, które nas otaczają. To suma wszystkich przekonań i poziomu wiedzy ludzi, którzy nas otaczają. To suma doświadczeń z dzieciństwa, młodości, związków przeszłych i obecnych. To wpływ społeczeństwa w którym żyjemy. Polityki jaką uprawiają ustawodawcy. To jak karmimy piersią to suma wszystkich strachów – naszych i otoczenia – nie mniej, nie więcej.

Czas przestać mówić coachingowym żargonem o tym, że wystarczy chcieć a świat upadnie nam do stóp a mleko popłynie z piersi dla idealnie przstawionego dziecka, a zacząć mówić, że nie wystarczy chcieć, nie wystarczy walczyć, nie wystarczy położyć się z noworodkiem do łóżka na cały dzień i wszystko samo się ułoży.

Jeżeli myślisz, że z koleżanką jest coś nie tak, bo po trzech miesiącach już nie karmi, to zamiast szukać w niej wady lub lenistwa, pomyśl czego ty nie zrobiłaś żeby ją wesprzeć i zrozumieć. Gdzie byłaś kiedy jej nie wyszło, albo dlaczego nie chciała ona od ciebie pomocy.

To kim i gdzie otacza się matka jest niekiedy ważniejsze od tego, czego ona chce i jak bardzo się stara.

 

  1. https://www.hafija.pl/2016/05/babcia-i-karmienie-piersia.html
  2. https://www.hafija.pl/2016/04/rola-ojca-w-karmieniu-piersia.html
  3. Intimate partner violence and breastfeeding practices: a systematic review of observational studies. Mezzavilla RS, Ferreira MF, Curioni CC, Lindsay AC, Hasselmann MH. J Pediatr (Rio J). 2017 Sep 6. pii: S0021-7557(17)30299-1. doi: 10.1016/j.jped.2017.07.007.
  4. Factors associated with breastfeeding maintenance for12 months or more: a systematic review[1]Géssica S. Santanaa,∗, Elsa Regina J. Giuglianib, Tatiana de O. Vieiraa, Graciete O. Vieiraa.

    Brand E, Kothari C, Stark MA. Factors Related to Breastfeeding Discontinuation Between Hospital Discharge and 2 Weeks Postpartum. The Journal of Perinatal Education. 2011;20(1):36-44. doi:10.1891/1058-1243.20.1.36.

Hafija

Nazywam się Agata. Hafija.pl to najlepszy mainstreamowy blog o karmieniu piersią.

29 komentarzy

  • Kamila
    9 stycznia 2020 at 17:15

    jestem matką 5 dzieci. pierwsze 4 karmiłam piersią bez problemów i to bardzo długo do 3 lat nawet, uwielbiam to 🙂 Nigdy bym nie pomyślała,że z 5 mi nie wyjdzie, dziecko nie umiało opróżnić piersi, po miesiącu wróciło ledwie do wagi urodzeniowej……….i teraz mój czas jest odmierzany między jednym ściąganiem mleka a drugim……mimo wszelkich starań….także nie ma reguł, uczy mnie to pokory wielkiej pokory.

  • Anna
    8 stycznia 2020 at 16:30

    O jaka to przykra prawda. W szpitalu, gdzie leżałam z pierwszym dzieckiem po porodzie zaznałam takiego traktowania że strony pielęgniarek i położnych, że to się w głowie nie mieści… 21 wiek i niby wszyscy pro KP. Ok 10 osób codziennie na oddziale na mnie naskakiwało, bo mały spadł 3 dnia z wagi powyżej 10%, a ja po prostu nie wiedziałam co to do cholerny znaczy! 5 dni tam byłam. Oglądały moje piersi wszyscy jakbym była małpą… Lekarka przyszła powiedzieć, że chce zagłodzić dziecko i zaraz doprowadze do śmierci jego mózgu, bo próbuje karmić piersią… Byłam po cc, zalał mnie stres, w ciągu tych 5 dni spałam może 4 godziny… Co chwila przystawiałam małego do piersi, ale on nie umiał. No nie umiał i już. Musiałam dokarmić. Wyszłam że szpitala… I co dalej? Filip miał ostra żółtaczke, pediatra w przychodni też kazała mm i koniec. Dobrze, że szukałam pomocy i trafiłam do CDL, przeszliśmy na SNS na miesiąc, ja wisiałam na laktatorze 8 razy na dobe, kiedy ze mnie opadły wszystkie złe emocje, mąż wspierał, ale nie rozumiał dlaczego, aż tyle płaczę… 2 bratowe i siostra stryjeczna karmiły piersią… A ja jakaś taka wybrakowana… Ale udało się wreszcie karmić piersią i tak karmiliśmy się, rok i miesiąc, z czego jestem bardzo dumna. Musieliśmy zakończyć z powodu zagrożenia w mojej kolejnej ciąży. Niedługo rodze drugie dziecko i już się boję na jakich ludzi trafię w szpitalu…. Dlatego wiem na własnej skórze jak wielkie znaczenie ma nasze otoczeniena na kp.

  • Gosia
    8 stycznia 2020 at 13:28

    Ja karmilam dzieki jednej dziewczynie z grupy z facebooka i mezowi. Wsparli mnie gdy najabardziej tego potrzebowalam. Dziekinim syn karmiony 3 lata i 4 miesiace.

  • Kasia
    8 stycznia 2020 at 12:28

    Jak bardzo takie wpisy są potrzebne! A ja zdecydowanie trafiłam na ten wpis zbyt późno. W pierwszej ciąży byłam nastawiona na poród sn i karmienie piersią. Nie brałam po uwagę żadnej innej możliwości. W 39tygodniu dostałam udar… natychmiastowe cc. W szpitalu na lampach dokarmili mi synka butlą. Od tamtej pory walczyłam o przystawinie go do piersi, ale stamtąd nic nie leciało A On – mimo że taki maleńki – wyrywał się i odpychał tak , że we dwójkę z mężem lub położna nie byliśmy w stanie Go utrzymać przy mojej piersi… przez ta cała otoczke że matki po cc w dodatku te które nie karmią są takie strasznie złe i na pewno się nie postarały , miałam tak ogromne wyrzuty sumienia (myślałam nawet że źle zrobiłam że zgłosiłam komukolwiek że cos sie ze mna dzieje gdy dostałam udar- mogłam przecież poczeakc , przecież objawy same minęły, może bym urodziła sama i wtedy udałoby mi się karmić piersią) oczy otworzył mi mąż który we Wszystkich Świętych zapytał czy w tym całym zamęczaniu się psychicznie, pomyślałam kiedykolwiek, co by było gdyby On z Naszym synkiem szedł właśnie teraz do mamy na cmentarz i opowiadał mu jaka mama była… poczułam jakbym dostała młotkiem w głowę. Od tamtej pory więcej nie pomyślałam że jestem gorsza bo karmie mm albo nie urodziłam sn. Mimo że trzymam teraz na rękach drugie dziecko, którego również nie dałam rady karmić (Tak po prostu nie dałam rady, choć bardzo walczyłam), nie czuje się gorszą mamą! Moje dzieci i ja żyjemy więc zrobiłam dla nich wszystko co potrafiłam. 😉

  • Anna
    8 stycznia 2020 at 12:23

    Diękuję za ten post!

  • Martyna
    8 stycznia 2020 at 11:40

    Jakie to prawdziwe. Z pierwszym maluchem miałam problem… miałam cc ze względu na spadające tętno płodu… prystqwienie do dziecka było dopiero 10h po porodzie mimo że mały miał 10 w skali apgar. Miał problem ze złapaniem brodawki z otoczka. Położna zaproponowała nakładkę i mały słabo przybieraŁ na wadze trafiłam do cdl jakoś to się wyprostowalo ale było podane mm (kilka butelek bo problem był z wagą) karmiłam piersią półtora roku… dzięki pomocy cdl i wparcia mojej mamy która od początku mowiła ze nakladka to nic dobrego.. żeby odstawić ten plastik… tylko nie wiedziała jak to zrobić … mąż się darł ze trzeba było podać mm juz wcześniej żeby ne bylo problemu z wagą .. w każdym razie wsparcie było u mamy i siostry… teraz mam 7 tygodniowego syna również urodzonego przez cc bo waga urodzeniowa wg usg była 4510 mimo akcji porodowej sugerowano cc zgodziłam się ale było skóra do skóry itp jak po sn. Zalana byłam mlekiem (z reszta jak na początku przy pierwszym dziecku). W szpitalu mówiłam ze bolą mnie sutki stwierdzono ze źle się przystawia … i wyszłam ze szpitala z poranionymi brodawkami… tydzień po prod odzie trafiam do cdl. Zostało pokazano jak przystawiac I było podejrzenie krótkiego wedzidelka… mijają 2 tygodnie dalej boli konsultacja z cdl i neonatologiem okazuje się ze faktycznie krótkie wedzidelko decyzja o podcieciu wedzidelka.. od razu po zabiegu przystawiamy się z cdl… miało być dobrze dalej za płytko łapie … niby hiperlaktacja. .. musze wkładać palec w buzię i masować podniebienie bo ponoć budowa tez nie do końca taka normalna … brodak bolą jak cholera mimo zaleceń mały mi wypłyca …a mi zalezy na karmnieniu chociaz przez pol roku. moja mama mnie wspiera siostra (leksrz) i mąż niby tez … ale już asekuracyjnie kupił mm … jak chce się chwilę przespać to podaje małemu smoczek .. jak to ma działać jak nie do końca jest tak jak ja chce myślałam że z drugim będzie łatwiej
    ?

  • Mlekojadek
    8 stycznia 2020 at 09:59

    Nie jestem mamą KP, z początku było mi z tym ciężko, miałam żal do siebie, że może za mało się starałam, że powinnam go częściej przystawiać. Jednak nie dałabym rady, Mały ma obniżone napięcie pierś ssal jak smoczek, a ja całe dnie i noce wisiałam na laktatorze. Poczatkowo szło marnie, zmieniłam laktator ale pompowalam dalej, i co? Zostałam mamą KPI znalazłam fantastyczną grupę na facebooku, dzięki której wiem o kpi więcej i po 3 miesiącach pompowania z 60 ml mam prawie półtora litra mleka. Mały codziennie kąpie się w mleku, nadwyżki zamrażam, a żałuję tylko jednej rzeczy, że w pobliżu nie ma banku mleka.

  • Mlekołak
    14 października 2019 at 11:09

    Mnie spotkała odwrotna nagonka – z MM. Słyszałam: Daj MM, naje się.
    Po MM nie ma kolek. (Nigdy nie miał)
    Na MM lepiej rosną.
    MM jest zdrowsze, ma starannie dobrane składniki, a swoje to niewiadomo co tam jest.
    Po MM będzie mądrzejszy.
    Po MM nie będzie ci chorował, bo tam jest więcej witamin.
    – w domu.
    W szpitalu:
    Pani za mało pije, dziecko jest głodne. Damy MM. I pani niech też da MM, bo z piersi to on się nie naje.
    Płacze, bo zmęczony ssaniem, proszę tu jest MM i smoczek.

    Tylko stres. Nie ważne jak się karmi.

  • Anna
    21 lipca 2018 at 20:45

    Wspaniały tekst ? też padłam ofiarą laktoterrorystek, jak ja je nazywam, przy pierwszej córce i ponad trzy lata dźwigałam ogromne wyrzuty sumienia, z powodu, że karmiłam ja tylko 6 miesięcy . Przyczynił się do tego szereg czynników, które ciągnęły się miesiącami (a niektóre może i latami?). Dlatego jestem pelna zrozumienia dla kobiet, które nie dały rady, i zawsze służę wsparciem, którego ja nie miałam. W tej chwili leżę z moim miesięczniakiem i choć mądrzejsza i silniejsza o te kilka lat, to i tak ogarnia mnie trwoga, bo już się powoli zaczyna powtórka z rozrywki. Mała mało przybiera, w czasie wielogodzinnych maratonów przy cycu wysysa mnie do ostatniej kropelki, a ja nawet nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie jak często ją karmię, bo czasami to i przez cały dzień nie przestaję jej karmić. Więc to się liczy jako jedno, 12-godzinne karmienie, czy może jako 12 godzinnych? :-/ choć chcę za wszelką cenę karmić jak najdłużej to nie wiem na ile starczy mi sił… Najgorzej kiedy wsparcia brak, a rady fachowców od dzieci biorą pod uwagę jedynie mm 🙁

  • Ala
    11 czerwca 2018 at 23:37

    Drugi poród sn lecz wywołany. Czułam się genialnie, nawet szwy na nacięciu znośnie bolały. Zapowiadało się fantastycznie. Kontakt skóra do skóry, szybkie przystawianie. Problemy pojawiły się w drugiej dobie, dziecko zaczęło odmawiać przystawienia Każdego dnia pobytu w szpitalu problem się pogłębial. Dziecko płakało coraz więcej, wieczorami był to już przeszywajacy płacz. Po zmęczeniu płaczem zasypialo. Żółtaczka, senność, dziecko w inkubatorze na naswietlaniu przez dwie i pół doby. Przynoszone już w fazie płaczu, głodne trudno było je uspokoić i przystawić Napojone glukoza z powodu odwodnienia – na zlecenie neonatologa. Położne wspierały przy przystąwieniu dziecka ale po kilku nieudanych próbach rezygnowaly. I tak na każdej zmianie. Doradca laktacyjny lekarz neonatolg sprawdzała czy dziecko prawidłowo przystawione, niby ok. Dziecko wciąż odrywalo się nerwowo od piersi. Lekarz zalecił odciąganie pokarmu. Kilka prób 7-5-3. I zaledwie 10 ml. I tak przez kilka dni. Laktator elektryczny sobie nie poradził. Pytałam położonych czy powodem nie jest krótkie wedzidelko. Jednak podejrzenie padlo na mnie – na matkę. „Pani jest zablokowana” ” Pani jest nerwowa”. Od kolejnej doradczyni usłyszałam że mam za mało pokarmu, to powoduje nerwowe odrywanie się dziecka. Kolejne jej rady – Proszę nie głodzić dziecka, co za szpital pani wybrała gdzie dzieci nie dokarmiaja, takiego głodnego dziecka się nie przystawi. Kolejna wizyta doradcy, ze szpitala w którym rodziłam- werdykt mleko nie płynie. Trzeba ściągać, albo przystawiać dziecko. Położne twierdziły przystawiać, nie zciagać. Dziecko ma ssać. A dziecko osłabione, ssało krótko. W głowie słowa doradczyń mleka mało, mleko nie płynie. Łzy cisnęły się do oczu, pierwszego dziecka nie karmiłam (wcześniak, pokochał butelkę, przez 3 mce nie udało się rozkręcić laktacji max odciagalam 40 mi na sesje, podawałam w butelce) . Płakałam jak bóbr, stress pewnie zatrzymał wypływ mleka. Dziecko po 6 dniach było tak zniechęcone że straciło zupełnie zainteresowanie piersią, waga spadała, 2 pieluszki moczone na dobę. Po 6 dniach gdy najwytrwalsza położna się poddała w przystawieniu dziecka osiągnęłam apogeum rozpaczy. Burza hormonalna nie ułatwiala sprawy. Wsparcie męża ograniczyło się do słów – próbuj bo 3 szansy nie będzie. Kiedy widział że nie wychodzi mi, zdenerwowany wracał do domu. A ja siedziałam na szpitalnym łóżku przez te kilka dni zdezorientowana, zmęczona, zapłakana. Stres sięgał zenitu. Przed wypisem usłyszałam od lekarza – proszę sobie odpuścić…gdyby była pani 16 tka, która nie planowała dziecka z pewnością pokarm laby się pani strumieniami. W dniu wyjścia do domu jak na złość porannej doradczyni nie było w pracy. Zostaliśmy z mężem z płaczacym okrutnie maleńkim dzieckiem i niewiedzą, czy dokarmiać skoro dziecko nie moczy pieluch czy męczyć, przystawiać? Próby przystąpienia jednak coraz bardziej nerwowe.
    Zdecydowalismy się na mieszankę przez system drenow sns . Dziecko mało jadło , bardzo dużo spało ze względu na zoltaczke. Poprosiłam o prywatna domową konsultacje doradce laktacyjna.
    Po kilku dniach nie zmniejszajacej się mieszanki w butelce sns płakałam jak bóbr. Drugie dziecko karmione w sposób mieszany z przewaga mieszanki. Dziecko ssie głównie nocą. Doradczyni szpitalna do której również zwróciłam się o pomóc odmówiła pomocy słowami że podświadomie się zablokowałam, po dwóch tygodniach zmieniła zdanie że przyczyną niepowodzeń mogą być hormony. Zwróciłam się do endokrynologa, wg. Niego poziom hormonów ok. Odnoszę wrażenie jakby wszyscy się ode mnie odwrócili. Nie otrzymałam wsparcia od doradców, wciąż słyszałam tylko słowa oceniajace mnie nie zaś rozwiązanie problemu. Dziecko bez sns wrzeszczalo na widok piersi. Minęły dwa miesiące od porodu, płaczę każdego dnia szukając przyczyny niepowodzenia. Po 6 tyg.od porodu przeszłam na butelkę. Odpuściłam wewnętrzne zmagania z kp. Obecnie dziecko udaje się przystawiać w dzień, pokarmu jest więcej. Druga porażka…nie mogę sobie wybaczyć że nie zrobiłam więcej, że nie zwróciłam wcześniej uwagi na wędzidełko już w szpitalu, że słuchałam wszystkich sprzecznych rad położonych, że tak późno dotarłam na ten blog. Powinnam zaufać intuicji, wyciszyć się i uspokoić dziecko..A ja tak bardzo szukałam wsparcia, że sama się pogubiłam…Tym sposobem znów poniosłam porażkę. Zabrakło mi sił, popadłam w depresję, macierzyństwo nie cieszy. Jestem pod opieką psychologa. Już nigdy nie dowiem się jak to jest karmić tylko piersią bez wspomagaczy, bez stresu, bez złych doradców którzy podminowali, zabili nadzieję przypisując mi niemoc, blokady, nerwowość(fakt, tej mi nie brakowało)…zamiast szukać rozwiązania już kilka godzin i dni po porodzie. Nie wiem co rozpoczęło ta negatywna spiralę, że dziecka nie udawalo się przystawić. To smutne że reagowała na pierś płaczem i krzykiem…być może to przez podanie glukozy, moje emocje….może to krótkie wedzidełko…Nie wiem

    • Dominika
      19 kwietnia 2019 at 21:38

      Skąd ja to znam… 4 tygodnie po porodzie chciałam wyskoczyć z 3 piętra (problemy z kp plus problemy z kroczem). To mi uświadomiło, że kp nie za tę cenę… złość na mm przeszła jak synek miał z 5 miesięcy.

    • Hafija
      20 czerwca 2019 at 08:28

      Myślę, że przydałoby ci się wsparcie psychologiczne

  • Martuś
    28 stycznia 2018 at 07:55

    Szukam „inspiracji” do rozmowy z mężem. Ja wiem że chcę karmić piersią I to minimum rok. Za to jego wiedza jest sprzed 30 lat i charakter ma uparty 🙂
    Nie musi mnie wspierać byle nie przeszkadzał. Chociaż fajnie gdyby był tak pozytywnie nastawiony jak ja

  • Anonim
    25 grudnia 2017 at 21:26

    To prawda nie każda kobieta jest w stanę karmić piersią. Ja walczyłam do tego stopnia ze mąż przynosił mi posiłki do łóżka. Niestety takze słyszałam że mam mało pokarmu lub mam słaby. (W co uwiezylam i plakalam ze dlaczego akurat ja nie moge karmic) Owszem był pewiwn moment ze musiałam raz na dobe dokarmiać maluszka butelka bo gdzieś mu brakowało. Dużo słyszałam że za często jest przystawiany do piersi ( a przecież miało być na rządanie . Yhh ) Słysząc takie porady od Pediatry to wieży się ze to prawda. Niestety nie udało mu się karmić

  • Beata
    20 listopada 2017 at 00:42

    Padam na twarz ale musze napisac…
    Odkad zobaczylam dwie niebieskie kreski snilam o kp, bylo to dla mnie jak kwintesencja bliskosci miedzy mna a malutkiem.
    Porod naturalny (szybki sprawny, bez powiklan), maly dostal 9/10, ja czulam sie swietnie (na ile tylko mozna czuc sie swietnie po porodzie), skora do skory… jakby nic nie moglo pojsc zle!
    No i poszlo zle, a ja bylam pewna ze to zalezy tylko od moich checi, tej pewnosci nabieralam z kazdym kolejnym artykulem i ksiazka przeczytana jeszcze w ciazy. Dzisiaj maly ma 2 miesiace a ja kpi i wciaz nie wiem czemu nie kp, nie potrafie zrozumiec. Ale meritum mialo byc takie ze przez pierwszy miesiac walczac o kp oddalilam sie od swojego dziecka tak bardzo ze nie moglam na niego patrzec. Kazda sekunda kazdego dnia krecila sie w okol nieudanego kp a ja coraz mniej mialam ochote przytulac, glaskac i dbac o malutka.
    Wyszlam z tego dopiero gdy sie poddalam i zaczelam kpi (pozdrawiam radkujace!!!), ale na widok karmiacej matki wciaz mam lzy w oczach.

    • Daria
      8 stycznia 2020 at 15:57

      Kochana. Jak bardzo cię rozumiem. U nas przy pierwszym dziecku kpi przez jakieś 6 tygodni. Byłam wrakiem człowieka. Aż przyszła po raz kolejny położona i mówi: przecież NIE MUSI pani karmić piersią. A we mnie się wtedy odetkało, zupełnie poprzestawiało się myślenie i…sukces. Karmiłam naturalnie 1,5 roku a kolejne dziecko prawie 3 lata. Czego i Tobie życzę.

  • Beata
    16 października 2017 at 07:57

    Ja na te wszystkie komentarze odnośnie MM powiedziałam jedno – szkoda mi kasy na to mleko, jak mam w piersiach.
    Wyszło, ze jestem skąpą matką i oszczędzam na dziecku, ale się odczepili 😉
    Dzięki temu też mój mega oszczędny mąż się przekonał i teraz, przy 2 dziecku tylko kp wchodziło w rachubę.
    Starszy jest zdrowy, silny, cudownie się rozwija, a mąż widać po cichu to docenia, że to przez ten mój upór do KP, do zdrowego odżywiania i dość częstego stawiania pod wątpliwość zdania pediatry…

  • Wiktoria
    6 października 2017 at 16:09

    Tyle w tym prawdy! W moim przypadku ja byłam zdeterminowana, nie wyobrażałam sobie żeby moja córka nie była karmiona piersią i miałam to szczęście, że się udało, ale z pozoru niewinne teksty mojego partnera typu „A może masz za malo/zbyt cienkie mleko”, „może jej nie smakuje” albo „A może dać jej herbatki lepiej albo wody” gdy mała płakała z bliżej nieokreślonego powodu, BARDZO mnie dołowały i czułam się wtedy okropnie mimo iż wynikały z niewiedzy i troski i wiedziałam że to nieprawda. Nie dziwne że kobiety podchodzą emocjonalnie i często nieracjonalnie do tego tematu, w końcu chodzi o dziecko i jego dobro a brak mozliwosci karmienia jest osobistą „porażką” szczególnie wśród szczęśliwie karmiących matek i wszem głoszonych prawdach o wyzszosci kp

  • wiwerna
    26 września 2017 at 13:18

    To jest najwazniejszy tekst o sukcesie laktacyjnym jaki widzialam. Kto chce, znajdzie sposob, kto nie chce albo nie potrafi na swoim chceniu postawic (chocby podswiadomie, przez konflikty wewnetrzne lub sytuacje rodzinna) znajdzie powod… Trzeba miec ogromna sile zeby karmic na przekor wszystkim. Poczatki karmienia bywaja niezwykle trudne, a dobre rady w stylu „ciocia Kasia chowala Jacusia na MM i jaki ladny chlopiec” i „nie jestes gorsza matka” potrafia zalamac, szczegolnie gdy mama w pologu jest klebkiem emocji. Za malo sie o tym mowi. Dzieki

  • Kasia
    20 września 2017 at 20:42

    A jak sobie pomóc w takim razie? Jak sobie dać wsparcie? Jestem w drugiej ciąży i myśli moje są takie „Boże, oby ten koszmar z karmieniem jak przy pierwszym synku się nie powtórzył, oby było inaczej, bo zwariuję”. Z pierwszym synkiem problem dotyczył ogromnego bólu przy karmieniu. Sama nie wiem, co było nie tak. Pewnie to, że synek zasmakował kilka razy w butelce (w szpitalu oczywiste też) i już cycek nie był fajny. Tak myślę, że to było to. Skończyłam kp po dwóch tygodniach cierpienia. Nie poddałam się do końca, bo odciągałam pokarm przez rok. Ale tak bardzo chciałbym żeby tym razem wyszło. Tak bardzo chcę, żeby to nie bolało. Dajcie nadzieję, że tak się da, że da się karmić bez bólu…

  • mati
    19 września 2017 at 14:42

    mimo wszystko trochę rozumiem te kobiety, które najchętniej pisałby by peany na własną cześć – u mnie były same przeciwności – szpital w którym tylko krytykowano i wciskano mm, pediatra, która wciskała mm, zero wsparcia od mamy i środowisko z gatunku „publiczne karmienie to zło” i faktycznie przy pierwszym dziecku mnie to przygniotło i się poddałam. przy drugim się zawzięłam i karmię już rok tylko dlatego, że JA oparłam się kilku podejściom pielęgniarek z mm w szpitalu, JA wykłóciłam się o to, że bede jadła wszystko a nie ryż z marchewką, JA przy każdej wizycie u pediatry słyszę, że bez sensu się męczę , JA musze ciągle tłumaczyć się matce jak długo jeszcze zamierzam karmić i to JA biorę na klate durne komentarze kiedy karmię poza domem. nikt mi w tym niestety nie pomaga ale – przeciwna jestem dzieleniu matek na lepsze i gorsze i jakiemuś głupiemu wywyższaniu się, choć po cichu sama klepię się po plecach, że się nie poddałam 😉

  • Karolina
    14 września 2017 at 11:25

    Wszystko to prawda, ale czy mogłabyś doradzić jak w takim razie reagować? co powiedzieć, jak się zachować? jak rozmawiać z taką kobietą? mam wrażenie że pomiędzy karmiącą piersią a butelką po podjęciu tego tematu nagle wznosi się jakiś mur … trudno obejść go milczeniem. Wiemy jak nie reagować, ale jak w takim razie zareagować?

  • Joanna
    13 września 2017 at 09:39

    To wszystko prawda! Ja ciągle walczą o bezbolesne karmienie (mały ma 8 tygodni, u mnie grzybica brodawki), ale czasem w głowie pojawia mi się myśl „o! Ta koleżanka nie karmiła w ogóle bo w szpitalu bolały ją brodawki i od razu dawała mm. Jestem lepsza bo mimo bólu ciągle karmię”. Guzik prawda. Karmię piersią bo jestem egoistą i chcę żeby mnie gloryfikowano za to ze jestem taką „męczennica” (mówię tu o emocjach z mojej strony, nie o całej reszcie pozytywnych aspektów karmienja przede wszystkim dla dziecka, jak i dla mamy).
    W moim otoczeniu jest 6 młodych mam – po połowie sie rozłożyło na te karmiące piersią pół roku i dłużej i te karmiace butelką. O jednej z nich już wspominałam , dwie pozostałe miały zbyt małe wsparcie – ja jeszcze nie wiedziałam jak im pomóc, rodziłam jako ostatnia i późno się zabrałam za zdobywanie wiedzy. Jedna słyszała tylko ze może jeść ryż i kurczaka, że ma dokarmiać bo ma małe piersi i że „sobie sama poradzi”. Gdy do nas przyjechali i na obiad zamówili ryż i kurczaka dopiero zaczęłam zgłębiać temat – czemu ona tak je?

    Druga z kolei po jednej kupce ze śluzem dowiedziała się ze jej syn jest alergikiem i ma podawać mm.
    Obydwie bardzo chciały karmić piersią , obie mają w sobie taki głęboko schowany smutek. I ja też- bo teraz wiedziałabym jak im pomóc ,choćby porozmawiać tak jak ze mną rozmawiała i wspierała mnie moja koleżanka, karmiąca piersią 7 miesiąc z małymi piersiami, jedzaca wszystko (od niedawna bez bmk – mały ma silną alergię), karmiąca na każde żądanie.
    Wspiera mnie też mąż i moi dziadkowie . Nad wsparciem mamy i teściowej musiałam popracować- bo rzucane teksty „ja synowi na noc dawałam mleko sztuczne żeby spał”, ” ja kp tylko 2 miesiące , bo on cały czas był głodny i straciłam pokarm” powodują ze zaczynasz przekładać to na swoją sytuację. Dlatego teraz tłumaczę im, to co się działo te prawie 30 lat temu- ze skok,ze dokarmianie,że wiszenie przy piersi to nie tylko jedzenie. Chyba działa. 🙂

    Jednak po spotkaniach z dziewczynami, które nie karmily piersią lub nie chciały karmić jest ciężko- także mówią „on jadł co godzinę i przynajmniej przez godzinę , po 3 miesiącu miałam już dosyć, nie mogłam nigdzie wyjść ” takie słowa powodują że zaczynasz myśleć że będziesz mieć tak samo i też chcesz być taka swobodna i zaczynasz zapominać, że kp jest najlepsze , najzdrowsze, najwygodniejsze a widok przyklejonej do piersi małej rączki najwspanialszy na swiecie.
    Podsumuję moj zbyt długi wywód powiedzeniem – „z jakim przystajesz takim się stajesz”. Teraz kolejne koleżanki w ciąży odsyłam na bloga Hafiji, na grupę na FB o karmieniu piersią , wysyłam filmy o przystawianiu,mając w głowie dwie znajome którym nie wiedziałam jak pomóc.

  • Oo
    13 września 2017 at 05:55

    Dzięki za ten post.
    Internet to takie dziwne miejsce, gdzie matka po cc dowie się, że jest gorszą matką, bo nie urodziła, tylko „z niej wydobyto”. Dowie się, że jest gorszą matką, bo nie wyszło jej karmienie piersią, tak, jakby chciała, bo przecież wszyscy wokół karmią i noszą to jak medal, rozgłaszając wszem i wobec dobrą nowinę, jak to im karmienie wyszło (często mimo przeciwności losu, wtedy matka kp staje się Siłaczką godną kart Żeromskiego).
    I tak dalej, przechodząc przez kolejne stadia rozwoju dziecka – tyle momentów, kiedy kobiety będą nauczać, litować się, grozić paluszkiem, czy po prostu jawnie obrzucać błotem inne kobiety.Może to poprawia samopoczucie (?).
    Bardzo mnie to zdziwiło odkąd jestem świeżo upieczoną matką, że tyle tego jadu, w tak wrażliwym momencie życia – że ten jad naprawdę może zaboleć i zrobić realną krzywdę.
    Poznałam kategorię „madki” i przestałam czytać te parentingowe odmęty internetów. Szkoda zdrowia.

    Hafija na tym blogu i na Twoim fanpageu na FB też tego – moim zdaniem – nie brak. Może w lepszych słowach, bo babeczki jednak oświecone, wielkomiejskie, itd.; ale wciąż. Pasywno-agresywne podszczypywanie laktacyjne, wynoszenie się nad innych, noszenie długiego KP jak orderu – patrzcie, jaka to ze mnie bohaterka i najlepsza mama świata. Chwalebne, byle nie przybierało kierunku „do”, czyli kontra te, którym nie wyszło i szukanie im powodów.

    • Dorota
      2 października 2017 at 10:56

      Pomijam fakt, że zgadzam się z Pani opinia i że ogólnie fajny artykuł. Ale przede wszystkim bardzo dobrze się Panią czyta – lekkie pióro, jak to mówią. Pomyślałam, ze dobrze jakby Pani o tym wiedziała 😉 Pozdrawiam.

    • A.
      8 stycznia 2020 at 09:23

      Jak pięknie ujęte! Racja, że na tych wszystkich „matkowych” stronach istnieje coś na zasadzie wyścigu szczurów i rankingu która lepsza. A to chwalenie się ile się karmi i przyznawanie medali czy pochwał i zasług ma niestety drugie dno. Wiem że ma działać zachęcająco i pro karmieniu ale często jednak wychodzi to na odwrót. Nieraz widziałam jak kobiety pisząc że mają problem z karmieniem i prosząc o radę otrzymują coś na kształt „oj kochana nie wiem jak ci pomóc bo u nas to karmimy się połowę mniej razy i śpimy całe noce i tak pięknie przybieramy że aż ciężko uwierzyć że może być tak ciężko” tragedia… Pozdrawiam wszystkich empatycznych 🙂 tak prawdziwie empatycznych.

  • M.
    13 września 2017 at 00:48

    Świetny tekst, zresztą jak zawsze. Ja bym tylko dodała jeszcze jeden czynnik-dziecko bo czasem matka może walczyć jak lwica a tu zabraknie współpracy i to bywa tą przysłowiową kropką, która przepełnione czarę goryczy.

  • Małgorzata
    12 września 2017 at 21:38

    Jestem zaskoczona. Zszokowana. Także trochę chce mi się płakać bo wciąż tak mnie boli, że nie karmię piersią i… To co napisałaś oczywiście wywołuje u mnie wiadome emocje. Powiem tak. To niezmiernie ważne, że właśnie Ty napisałaś taki tekst bo przecież, powiedzmy sobie wprost, to na Twojej opinii, Twoich radach opierają się w ogromnej mierze matki karmiącej piersią. Również te, które nie mają krzty zmiłowania dla niedobrych matek karmiących mieszanką.

  • Paulina
    12 września 2017 at 20:29

    Hmmm… ok… dwa aspekty mnie poruszyły w tym tekście: 1. Sama jestem karmiąca matką 8-mio tygodniowego bobasa i u mnie przyszło wszystko łatwo. Pierwsze dziecko. Oczywiście pewnie jak większość czytających to kobiet, nie zdawałam sobie sprawy, ze taki wpływ ma środowisko. Byłam totalnie pozytywnie nastawiona do kp, przepisywałam tylko sobie ten sukces. Mama była neutralna, babcie nie żyją, koleżanki są za mm- tak karmią lub chcą w przyszłości. Ale pomimo ogromnej wiary w swoją moc, w momencie kiedy zachorowałam na anginę, dostawałam telefony od mamy i teściowej, ze może mam słabe mleko i mała będzie niedojedzona. Farmazon próbował powtarzać mój Luby. Wszystkim kazałam się zamknąć. Powiedziałam, ze to zle na mnie wpływa, bo pomimo dużej asertywności te durne myśli krążyły po głowie. Na szczęście je wypedzilam. I tak właśnie doszłam do wniosku, ze nawet delikatne, subiektywne teksty o słabym mleku (jestem w stanie przywalić za ten tekst), chudym lub „za mało może masz” potrafią podejrZewam zaburzyć najpiękniejsza laktację. Kwestia 2, krótko. Jak wspierać koleżankę, która bardzo chce kp, a w domu ja zniechęcają? Co, gdy po wyczerpaniu wszelkich środków pomocy przejdzie na mm? Tekst „nie jesteś gorsza matka” sam ciśnie się na usta, bo przecież kp ona sama utożsamia z czymś najlepszym!!! Ech… pozdrawiam o dziękuje za tekst.

Comments are closed here.