​REKLAMA REKLAMA… NA NIKOGO TEN SZIT NIE DZIAŁA!


Nie jestem głupia. Na mnie reklama nie działa!

A wszyscy reklamodawcy to kretyni, wydają po kilkadziesiąt tysięcy złotych na przestrzeń reklamową w gazetach, na outdoorach, w internatach! Głupki!

Boże, żeby świat był taki prosty, że ludzie podejmowaliby decyzje bez wpływu reklamy… ​​

Ale skoro niby reklama nie działa to odpowiedzmy sobie na kilka pytań:

  1. Dlaczego reklama musi być oznaczona, dlaczego lokowanie produktu musi być oznaczone? Czyżby jednak ludziom trzeba mówić, że coś, co widzą jest reklama? A po co przecież wg malkontentów reklama nie wpływa na decyzje i wiadomo, co jest reklamą od razu!!

Otóż nie. Reklama musi być oznaczona, żebyś ty – nawet inteligentny człowieku – wiedział, że właśnie to, co czytasz miałeś przeczytać tu i teraz i na ten temat, bo tak zaplanował reklamodawca.

  1. Dlaczego reklamy są regulowane? Dlaczego w ogóle są jakiekolwiek prawne ramy działalności reklamowej? Przecież bez przesady mogą sobie reklamować, ale „my mamy swój rozum”!!

No, więc nie – to tak nie działa. Nie chodzi o to, że nie mamy rozumu, ale o to, że w podejmowaniu decyzji zakupowych rozum poddaje się licznym wpływom zewnętrznym. Jakim? Idźcie na głodniaka do spożywczego. Zobaczycie, co to jest kompulsywne kupowanie, a to tylko jeden czynnik spoza mózgu. Jesteśmy podatni na reklamę – każdą reklamę! Każdą formę promocji. Może na jedną mniej niż na drugą, ale jesteśmy. I dzisiaj wyjaśnię, dlaczego…

  1. Dlaczego niektóre produkty maja jeszcze większe regulacje prawne niż inne skoro to i tak NIE DZIAŁA?

Bo niektóre produktu są pod kątem życia i zdrowia człowieka bardziej istotne niż inne. Przykład – szczepionki – nie można reklamować szczepionek konkretnych, ponieważ jest to z punktu widzenia zdrowia dziecka nieetyczne. Decyzje o tym, czym szczepić i jak powinien podejmować rodzic z lekarzem a nie z ekranem telewizora czy z dr Google. Co oczywiście nie ogranicza wyboru preparatu. Po prostu jego wybór jest poprzedzony specjalistyczną konsultacją.  Inny przykład – papierosy. Dlaczego nie można reklamować papierosów skoro reklama NIE DZIAŁA? Czy jakby nie było regulacji to każdy byłby nałogowym palaczem? Nie, ale na pewno byłoby ich więcej.

Dobra z innej beczki – reklamy suplementów. Są w mniejszym stopniu ograniczone. Wobec tego mamy reklamy środków na bolące nogi i na przykry zapach z paszczy, reklamy suplementów na zatrzymywanie wody w organizmie i suplementy nawadniające. I do czego to doprowadziło? Żremy suplementy nawet na czkawkę. Żremy ich za dużo i bez potrzeby, bez dowodów że w ogóle działają i mimo, że nie da się alkalizować organizmu tabletką.

Czy reklama nie wpływa na decyzje zakupowe i na zachowanie konsumenta (nie tylko to zachowanie przy półce sklepowej)? O błagam – mamy XXI WIEK!

Jeżeli ktoś nadal wierzy w to, że reklama „nie działa” to żyje w świecie naiwności i ideałów. Oczywiście nikt nie chce się przyznać do tego ze reklama go w jakikolwiek sposób nakierowuje na zakup serka, wakacji w biurze podróży czy na to jak żywi swoje dziecko. Jeszcze by ktoś mu zarzucił ze jest głupi…

No, więc NIE. Nie trzeba być półgłówkiem żeby kupować rzeczy reklamowane i promowane. Nie jest to warunek konieczny. Decyzje zakupowe pod wpływem reklam podejmują nawet najtęższe mózgi świata.

Możesz odetchnąć z ulgą – ulegając reklamie nie jesteś debilem – jesteś człowiekiem.

#wstydliwewyznania samej mi się zdarza kupować różne rzeczy, które zobaczę w reklamie szczególnie, jeżeli są to „nowości”.  Jak myślisz, dlaczego mleka modyfikowane są coraz to bardziej NOWE i ULEPSZONE z nową nazwą lub przedrostkiem… a w środku, cóż – to samo?

Nie można oczywiście zakładać z góry, że reklama ogólnie wszystkiego i zawsze jest zła czy myląca.

Nie jest. Może być, ale nie musi – wszystko zależy od produktu, od kontekstu i od formy/treści reklamy. Mało tego reklama może też nieść pewne wartości dodane. Właśnie dzięki regulacjom prawnym reklama może być bezpieczna dla konsumenta. Jako konsumenci powinnyśmy bronić regulacji prawnych własną piersią jak niepodległości – bo te regulacje są DLA nas nie przeciwko nam!

 

Mleko modyfikowane – Ja muszę mieć wybór!

Nikt nigdy nie negował dostępu do produktu i do wyboru. Nie ma w Polsce przymusu karmienia piersią. Nie ma obowiązku. Można kupić mleko modyfikowane w aptece i sklepie. To nie z produktem jest coś nie tak, to nie z dostępnością do produktu jest coś nie tak. Tego to nawet nie chce mi się rozważać. Mamy prawo mieć wybór i to jest nasz przywilej.  To z reklamą i przekazem wokół mleka sztucznego jest coś nie tak.

Ale nadal – to nie znaczy, że chcę w jakikolwiek sposób pozbawić matki, które nie chcą karmić lub nie mogą karmić piersią informacji na temat produktu. To oznacza, że kobiety powinny mieć informacje o żywieniu sztucznym, ale nie od producentów mieszanek, a od profesjonalistów od żywienia dzieci, którzy nie będą w konflikcie interesów, a więc będą obiektywni, co do wyboru marki mleka. Widocznym przejawem tego jak jest to istotne są pielgrzymki przedstawicieli handlowych mleka modyfikowanego do gabinetów lekarskich, szpitali i przychodni oraz wręcz karykaturalna obecność lub nawet wykłady czy warsztaty przedstawicieli producentów mleka sztucznego na konferencjach dla specjalistów.

A to, co powinno ciebie najbardziej interesować w kwestii wyboru mleka to nie marka, którą wybierzesz, bo każde z mlek zapewni twojemu dziecku to samo, a ich funkcjonalny skład faktycznie działający nie różni się prawie wcale, ale to jak mleko przygotować, jak podawać i jak dobrać mleko do wieku i zdrowia dziecka.

 

Jak wybrać mleko modyfikowane?

Jak wpiszecie w Google taki tekst, to od razu wyskoczy milion wywołań i artykułów. Na górze znajdziecie ze trzy SPONSOROWANE linki kierujące do producentów mieszanek lub butelek (i po co oni za to płacą skoro ta reklama najpewniej NIE DZIAŁA :P). A potem od groma artykułów, z czego część jest treściami reklamowymi. Po przeczytaniu pierwszej 20 wyników z mojego Googla miałam nie jedną wątpliwość, co do tego, które treści są informacyjne a które reklamowe, a ja się na tym znam!

Jeżeli jednak wpisujesz w Google hasło „jak wybrać mleko”, bo chcesz wybrać mleko modyfikowane dla swojego noworodka lub niemowlęcia lub nienarodzonego dziecka to właśnie stałeś się ofiarą tego niby-niedziałającego marketingu. Dlaczego? Zawsze powtarzam, że żeby karmić piersią dziecko i mieć jak najwięcej na ten temat wiedzy i informacji jak to robić trzeba iść do specjalisty. Doradcy lub promotora. Czy myślicie, że etap spotkania ze specjalistą kobiety karmiące sztucznie mogą ominąć, bo jest Google? I ja nie mówię o specjaliście z portalu od mleka modyfikowanego – ja mówię o pediatrze lub najlepiej specjaliście od żywienia dzieci tj. dietetykiem/gastroenterologiem.

Ale, po co? Przecież napisałaś, że mleka modyfikowane są takie same.

Tak, ale dzieci są już różne i każde z nich ma inne potrzeby żywieniowe, prędkość opróżniania żołądka itd. itd. Mleka modyfikowane robione są z mleka krowiego i chociaż stosunek składników odżywczych w każdym mleku sztucznym mieści się w narzuconych zakresach z rozporządzenia MZ i nic ponadto nie można tam pakować, to pochodzenie składników jest różne, produkcja mleka jest różna. Są mleka dla alergików i dzieci z problemami zdrowotnymi. Inaczej karmi się dziecko zdrowe, inaczej dziecko z refluksem. To nie wszystko – żeby smoczek jak najmniej ingerował w zgryz dziecka trzeba się nauczyć karmić butelką. Nie każdy wie, że dzieci nie są robotami i jednej porcji mleka nie trzeba podawać dziecku na raz ciągiem, nie każdy wie, jak trzymać butelkę żeby nie wlewać w dziecko mleka jak w gęś tylko karmić według potrzeb dziecka. Jestem tu wielką zwolenniczką teorii, że karmienie dziecka butelką i nauka jak to robić dobrze przeczy stwierdzeniom, że jest to sposób karmienia sugerujący pójście na łatwiznę. Nie wystarcz dać dziecku butelkę do leżaczka i pójść gotować obiad. Tak, więc mleko modyfikowane i sposób karmienia nie jest kwestią do wyboru z billboardem, Internetem czy gazetą.

Oczywiście ja wiem – że teraz mi napiszecie, że NIKT nie wybiera mleka samodzielnie z aplikacją, albo z przeglądarką – WSZYSYCY są zawsze pod opieką specjalistów itd. itd. ple ple…  Ale skoro tak, to po co opłacać wyniki wyszukiwań w Google? Albo treści reklamowe na portalach skoro NIKT tego nie potrzebuje, jako że każdy ma specjalistę na żywo… A no po to, że tak nie jest.

 

Co tu się odpierdala?

Pogrzało was matki blogerki laktatorki, weźcie się za promocję mleka matki a nie czepiacie się reklamy mleka sztucznego, chyba mamy prawo wiedzieć, co jest na rynku?

Wracamy tutaj do tematu skuteczności reklamy i jej działania na konsumenta. Dziwi mnie, że ci, „na których reklama nie działa” tak dzielnie bronią jej własną piersią. Bo skoro nie działa, a wszyscy podejmują świadomy wybór ze specjalistą, to dlaczego tak zależy tym „wszystkim” na tym, żebym odczepiła  się od tych „nieskutecznych” reklam? Skoro nie działają to nikt nie będzie za nimi tęsknił. Chyba że,… jednak reklama wpływa na wybór mleka modyfikowanego, bo „mamy prawo wiedzieć, co jest na rynku”. No, ale przecież mleko powinno wybierać się ze specjalistą.

Jeżeli reklama nie działa a ty podejmujesz decyzje o sposobie żywienia w gabinecie lekarskim to nie potrzebujesz tej reklamy – jeżeli jej potrzebujesz do dokonania wyboru to jest najbardziej widoczny dowód, że jednak ona działa i to całkiem dobrze skoro stajesz za nią murem.

 

Często widzisz – lubisz to!

Ale to nie tylko o reklamy w TV czy na plakatach rozchodzi się w tej całej laktacyjnej batalii. Rozejrzyjcie się wokół swojego dziecka – w szpitalu, w przychodni, w poradniach, żłobkach, w gazetach, telewizji, w komunikacji miejskiej… Po co dostajemy śliniak z logo mleka, po co podkładki pod myszki z logotypami dla lekarzy, po co fartuchy, po co plakaty i ulotki?

Otóż jest taki myk, że im więcej i częściej widzimy jakiś logotyp, element identyfikacji wizualnej, słyszymy motyw muzyczny, jakiś zwrot – slogan, hasło, tym bardziej ten element… lubimy. Jest to w skrócie działanie nazwane efektem czystej ekspozycji który zbadał prof. Zajonc. Oznacza to, że im więcej wokół nas w różnych konfiguracjach logotypów jednego brandu mleka tym bardziej podświadomie go lubimy i większe prawdopodobieństwo, że po niego sięgniemy. I nie chodzi o to, że jesteśmy półgłówkami i dajemy się manipulować. Znów wracam do tego, co już napisałam – oznacza to, że jesteśmy ludźmi, i pewne procesy psychologiczne i społeczne są przez reklamodawców wykorzystywane do promowania marki i zwiększania sprzedaży (bo oczywiście wiecie, że taki ma być finał tej reklamowej zabawy – do kasy panie!).

Są badania, które pokazują, że jak mama dostanie w paczce ze szpitala butelkę czy mleko sztuczne np. próbkę, to ryzyko tego, że nie będzie karmiła wyłącznie piersią 6 miesięcy i że szybciej zakończy w ogóle karmienia piersią rośnie. Czy to znaczy, że mamy, które w badaniu właśnie były tymi przypadkami to idiotki? Nie! Tak działa reklama i promocja. Działa na to JAK karmisz i ILE będziesz karmiła dziecko.

Hefa ta twoja opinia jest jakaś laktoskrajna!

No to teraz niespodzianka. Moja laktoskrajna opinia nie jest moja. Generalnie pokornie wieszczę to, co mówią ludzie mądrzejsi ode mnie. Otóż, jako jedną z najważniejszych przyczyn niskiego wskaźnika karmienia piersią wskazywane są reklamy i marketing tego mleka oraz butelek i smoczków, szczególnie w krajach rozwiniętych gdzie „reklama dźwignią handlu”. Nie, to nie przeze mnie zostały te przyczyny opracowane tylko przez… ONZ oraz jednostki podległe: WHO, UNICEF, OHCHR (ONZowska komórka ds praw człowieka). Mam takie poczucie, że w tych urzędach międzynarodowych nie zasiadają debile. Mam poczucie, że to są jednostki, które wszelkie stanowiska i wytyczne wydają nie z powodu fanaberii urzędniczej, ale z obowiązkiem wysokiej odpowiedzialności za w/w wytyczne w związku, z czym są one opracowywane na podstawie aktualnej wiedzy naukowej i badawczej. Więc jeżeli ONZ pokazuje paluszkiem na mylący i niewłaściwy marketing mleka modyfikowanego, jako element zagrażający karmieniu naturalnemu, a co za tym idzie globalnemu zdrowiu społeczeństwa oraz niosący zagrożenie ekonomiczne, to nie dlatego, że ma takie widzimisie, ani nie dlatego że Hefa sobie to tak interpretuje laktoświrka-jedna, a dlatego, że jest to podparte faktami naukowymi.

Ergo – możesz się ze mną nie zgadzać. Możesz mieć w pompie WHO, ONZ, UNICEF itd. Natomiast to oni są ekspertami od tego jak na karmienie piersią wpływa reklama – nie ty i nawet nie ja.

 

Hafija

Nazywam się Agata. Hafija.pl to najlepszy mainstreamowy blog o karmieniu piersią.

8 komentarzy

  • Ania
    12 czerwca 2017 at 08:33

    Dzis szukalam zabawki dla mojej Niuni. Na stronie ceneo. I co zobaczylam w „rekomendacjach dla mnie”? Enfamil 1. Czy to w ogole legalne? Myslalam, ze reklamy dla mleka poczatkowego sa zabronione, a taka podpowiedz spokojnie mozna z reklama utozsamiac.

  • mamii
    10 czerwca 2017 at 14:24

    Jak zwykle w punkt – i love you ? lakto-świrko .
    A może ty wymyślisz reklamę promującą karmienie piersią? Puśćmy ją przez rok co pół godziny na każdym kanale ?

    • Hafija
      10 czerwca 2017 at 22:01

      już ją robimy 😉

  • Aga
    9 czerwca 2017 at 10:53

    Karmiłam sobie dziś moją – jak nigdy jeszcze – marudną córeczkę i rozmyślałam o tym, jak karmienie wygląda w mojej rodzinie. I nie tylko, bo mam wrażenie, że to bardzo powszechny schemat. Dlaczego wszystkie bzdury o truskawkach, smażonym, całej diecie karmiacych, kolkach i przesypianiu nocy są tak mocno zakorzenione, bez względu na środowisko, region, zawód pytanych? I wreszcie do mnie dotarło: długie trwanie PRLu. Przeciez to nie tak, że nagle w XXI w. ocknieto się, że mleko matki jest naturalne i lepsze. Komuś pasowało, żeby matki od dzieci odsunąć, żeby więcej pracowały, mniej się przywiązywały, oddawały dzieci na wychowanie żłobkom od najwcześniejszego wieku. Dlatego sponsorowano takie a nie inne badania, dlatego w „Przyjaciółce” porady i wytyczne były takie a nie inne. Przekaz: karmienie jest trudne i w ogóle nie wiadomo czy będziesz mogła, ale nie martw się: mamy już butelki! I tak jak Polacy dość dobrze rozpoznawali propagandę w innych dziedzinach, tak w tę uwierzyli jak w prawdę objawioną. I przekonanie to trwa do teraz, przekazywane jako ta prawda objawiona i wzmocnione tym, że przecież wszyscy autentyczmie chcieli dla swoich dzieci najlepiej. Nie było innych źródeł wiedzy, a nieliczni są w stanie przyznać, że ulegli propagandzie i gdyby wiedzieli to, co wiadomo dziś, zrobiliby inaczej.
    Dziś sposoby wychowania są różne, często powiązane z jakimś określonym środowiskiem, w którym stosunek do karmienia piersią, szczepienia, chustowania itd. są wspólne w dużej mierze. Za komuny były tylko dwie opcje: ta przyjęta i jakiś margines (poprawcie mnie jeśli się mylę, opieram się na doświadczeniach niewłasnych, bom za młoda).
    Może trzebaby, żeby jakieś mądre głowy opracowały sposób na odczarowanie tego bez wzbudzania u tych, którzy propagandzie ulegli, wrażenia niekompetencji (no bo w końcu żyjemy, a oni starali się najlepiej, jak im warunki pozwalały, tak jak my teraz – tyle, że mamy łatwiej).
    Długo wyszło, ale jeśli ktoś przeczytał do tego miejsca, to wyjaśnię tylko moje wrażenie – ta cała reklama przez otaczanie obrazami butelek ze wszystkich stron to nic innego niż ta propaganda właśnie.

    • Marta
      15 czerwca 2017 at 21:41

      Mam wrażenie że się mylisz… W UK komunizmu nie było, a liczba karmiących piersią niewiele się różni od Polski. To samo w USA.
      Mam wrażenie, że winowajcą jest bardziej ogólne zachłyśnięcie się krajów rozwiniętych swoją mocą i potęgą, panowaniem nad naturą – ujarzmiliśmy atom, a kolejne zdobycze techniki znacząco ułatwiły nam życie. Ludzie zaczęli myśleć „Skoro jesteśmy tacy potężni to czy nie poradzimy sobie z takim banałem jak karmienie dzieci?”. Karmienie butelką było promowane jako bardziej oświecone, nowoczesne – przecież amerykańska pani domu w zawsze pięknie ułożonych włosach nie będzie karmiła jak afrykańska poganka z cyckami na wierzchu ;).
      Zresztą ten trend zaobserwować można też np. w opiece nad kobietami rodzącymi – nagle nie miała się tym zajmować położna (utożsamiana często z zabobonem) – poród został przeniesiony do (w zamyśle) czystego, higienicznego szpitala pod opiekę lekarza.
      Krótko mówiąc – ze skrajności w skrajność. Dopiero od niedawna kobiety zaczęły walczyć o balans.

  • Ania
    8 czerwca 2017 at 21:52

    A z ciekawości – czy istnieją kraje, w których reklama każdego mm (również „mleka następnego”) jest zakazana?

    • ada
      26 czerwca 2017 at 23:11

      Tak

  • Marta
    8 czerwca 2017 at 20:47

    Jesli chodzi o reklamy… A ja sie w szpitalu dalam nabrac na niebieskie pudelko… Mimo, ze za myslaca sie uwazam, to w przyplywie emocji sie dalam nabrac na „prezent”… Wystarczylo wypelnic ankoete z danymi… Ale to nie wazne… Fajnie, ze probki, a ja niedoswiadczona, wiec mam okazje cos przetestowac i jak fajnie, ze ktos pomyslal… I ja taka „myslaca”, ze dopiero po kilku telefonach z ofertami ubezpieczen, albumow, pozyczek (!) itd. zaczelam sobie pluc w brode, ze po co mi to bylo…

Comments are closed here.