Co to znaczy „wspierać matki karmiące”?


Niemedyczne wsparcie laktacyjne, o którym już kiedyś pisałam 1 ma duże znaczenie w karmieniu naturalnym. Tak samo jak opieka medyczna wspierająca karmienie naturalne i ojcowie 2ale też babcie 3

Ale co znaczy wspierać matki karmiące?

Dla mnie jest to bardzo proste.

Akceptuję drogę drugiej kobiety.

Nie muszę się zgadzać z tym jak postępuje inna kobieta. Inna matka. Ale to jest jej życie. Nie mówię „a mogłaś zrobić inaczej”, bo to nie wspiera. Nie wytykam co mogła zrobić lepiej, bo moje lepiej nie jest jej lepiej. Mówię „tak, rozumiem”. Gratuluję osiągnięcia swoich celów – nie koniecznie tożsamych z moimi celami. Niekoniecznie zgodnymi z wytycznymi. Gratuluję drogi laktacyjnej – długiej, krótkiej, lekkiej, ciężkiej. Każdej. Każda kropla się liczy i każdy dzień. Staram się być pełna wsparcia i podziwu. Długą drogę musiałam przejść żeby tego zrozumienia się nauczyć. Warto było. To otworzyło mnie na inne kobiety. Czasem obawiam się, że aż za szeroko, bo teraz przychodzi do mnie dziennie po kilkaset wiadomości. Ale mimo, że nie mogę każdego wesprzeć słowem to staram się to robić dla jak największej ilości mam.

Nie opowiadam swojej historii

Kiedy słucham opowieści innych mam staram się nie mówić o sobie. Oczywiście czasem płynę jak rozmowa jest pełna emocji. Ale kiedy mama się skarży, kiedy po cichu opowiada o problemach lub mówi z dumą o swoim sukcesie – o osiągnięciu celów, które sobie założyła jestem uchem nie słowem. A przynajmniej bardzo się staram. Moja historia jest nieistotna. Ona już minęła – liczy się druga kobieta, jej dziecko i jej mleko.

Nie opiniuję mleka sztucznego.

Wiele kobiet dokarmia. Połowa z nich już w szpitalu. Nie jest moją rolą oceniać, dlaczego, kwestionować to, czego nie da się zmienić. Więc słucham. Nie mówię, że niepotrzebnie było dokarmiane dziecko, bo tego się nie da zmienić. Delikatnie sugeruję, że czasem jest inaczej. Podkreślam, że każda laktacja jest inna jak inne są dzieci. Że pierwsze dziecko dokarmiane nie oznacza, że drugie też będzie. Nie wartościuje mleka jednego obok drugiego kiedy słucham historii mam. Staram się skupić na tym co sprawia radość a nie tym co zasmuca.

Mówię jak jest.

Jedna z moich laktacyjnych sióstr i towarzyszek – Julita z LLL –  powiedziała mi kiedyś, że my – niemedyczne promotorki – jesteśmy jak bibliotekarki. Możemy pokazać, w jakim dziale i na której półce stoi książka. Możemy opowiedzieć, o czym ona jest. Możemy pokazać i objaśnić jak należy ją czytać lub szukać jej w katalogu. Ale my książek nie piszemy ani za nikogo ich nie przeczytamy. To zdanie w pełni oddaje rolę wsparcia niemedycznego. Więc nie diagnozuję, nie zalecam terapii. Przekazuję, jaka jest wiedza, kto i co zbadał, na co zwrócić uwagę i z tą wiedzą kieruję do specjalisty. Mówię jak jest, mówię prawdę o wiedzy laktacyjnej i podkreślam, że badania naukowe, że statystyki nie są skierowane przeciwko kobietom i matkom, a tworzone są dla nich. Staram się być rzeczowa i uczciwa w tym co mówię.

A dla Was?

Chciałabym Was dzisiaj zapytać, czym jest dla Was wsparcie mother-to-mother. Wsparcie niemedyczne. Grupy wsparcia, wsparcie od rówieśniczek, od innych matek, od sióstr i koleżanek. Czym jest dla Was wsparcie promotora a czym doradcy, lekarza, farmaceuty. Czy jest dla was ważne żeby mieć obok siebie drugą matkę. Nie osobę w białym fartuchu, ale kobietę, towarzyszkę laktacyjną, dobrą duszę, która wie, co robić jak sama nie wiesz, co robić.

Opowiecie mi o tym?

  1. https://www.hafija.pl/2015/06/czego-nauczlyl-mnie-viii-a-moj-pierwszy-zjazd-centrum-nauki-o-laktacji.html
  2. https://www.hafija.pl/2016/04/rola-ojca-w-karmieniu-piersia.html
  3. https://www.hafija.pl/2016/05/babcia-i-karmienie-piersia.html
Hafija

Nazywam się Agata. Hafija.pl to najlepszy mainstreamowy blog o karmieniu piersią.

17 komentarzy

  • Joanna
    15 lutego 2018 at 22:25

    Ja niestety nie otrzymałam wsparcia ze strony rodziny co jest bardzo przykre tylko non stop pytania nie dokarmiasz?, może on więcej potrzebuje? Jest głodny? Etc. Obie moje siostry dokarmiały dzieci butelką i odciągały pokarm niecałe 2 miesiące u nas minęło 8 tygodni i chcę kontynuować jak najdłużej. Po wsparcie zaglądam na twój blog oraz grupy na Facebooku.

  • Kasia
    6 czerwca 2016 at 21:19

    Ogromne wsparcie laktacyjne to hafija.pl 🙂 dzięki Tobie Agata, karmie juz 8 miesięcy, z jedną małą 30-dziesto mililitrowa butelka mm, ale tego staram się nie pamiętać.
    Muszę też przyznać ze wsparcie męża było ogromne, dziecię wisiało na cycu, a on mi pufki pod nogi przynosił i mówił: karmcie się wygodnie moje księżniczki. Nie mówiąc oczywiście o obiadku podawanym prawie że pod nos 😉
    Niestety zawiodło wsparcie medyków, mama – pielęgniarka a na ustabilizowana laktacje i miękki piersi powiedziała ze nie mam mleka.. Eh. Położne w szpitalu, na wklesłe brodawki: proszę kupić kapturki. (oczywiście kupiłam, zrezygnowaliśmy z nich po 3 miesiącach), tylko jedno mądre i wspierające zdanie usłyszałam w szpitalu, tuż przed wypisem,: pani ma takie żyły, że mleka będzie rzeka. I tak też jest! Mleko płynie strumieniami jak tylko młoda przysysa się do jednej piersi, druga już tryska ze szczęścia.
    Moja młodsza siostra tak komentuje nasza laktacyjna ścieżkę: jak będziesz musiała przestać karmić to chyba będziesz miała żałobę. Coś w tym jest. Juz mi smutno jak pomyślę ze może to się kiedyś skończyć.
    Wsparcie innych mam karmiących było dla mnie ogromnie ważne, choć mitów nasłuchałam się nie raz, zwłaszcza dotyczących diety. Generalnie przebywanie i rozmowa z inną mama karmiące daje powera do dalszego działania. Mam nadzieje, że rozmowa ze mną innej mamie daje takie same efekty.

  • gatka
    3 czerwca 2016 at 15:25

    U mnie początek mlecznej drogi też był ciężki, syn miał przyrośnięte wędzidełko, do samego czubka języka, wyglądał ten język jak u jaszczurki. W szpitalu powiedzieli że faktycznie może to spowodować problemy z karmieniem ale jakoś tak to olali więc myślałam że tak musi być (w końcu to profesjonaliści a ja zielona w temacie). Bolało bardzo, mówili że albo źle przystawiam albo sutki muszą się przyzwyczaić. W domu ryczałam z bólu, musiałam brać środki przeciwbólowe żeby w ogóle go przystawić, krew spływała mi strumyczkami. Pytałam położnych, lekarzy i nic. W końcu sama się skierowałam do poradni (w tym samym korytarzu gdzie sala na której leżałam po porodzie!!!), lekarka jak zobaczyła języczek syna nie mogła uwierzyć że karmiłm piersią przez dwa tygodnie (pompowanie mi nie szło i też bardzo bolało). Przecięły i problem zniknął, karmię już 4,5 m-ca, do dziś nie wiem skąd wzięłam siłę i upór. Nikt z moich znajomych nie był w aż tak ekstremalnej sytuacji a bardzo potrzebowałam wtedy wsparcia, jakiegokolwiek. Najbardziej pomógł mi mąż – tym, że nie kwestionował mojego uporu tylko latał co chwila do apteki a to po pompkę, a to maść na sutki, nakładki, paracetamol… I tulił małego cierpliwie gdy on ryczał z głodu a ja z bólu. I wkładał mi chustkę między zęby żebym mogła zagryzać podczas karmienia. A teraz: laktacyjna sielanka, mogłabym karmić w nieskończoność. Chociaż już słyszę, że wkrótce „powinnam” przejść na mm, że mały będzie lepiej spał w nocy… Ale ja mam to gdzieś i wiem, że najważniejsze to słuchać swojego wewnętrznego głosu. I czytać takie blogi jak ten 😉

  • Aleksandra
    26 maja 2016 at 08:05

    Ja chciałbym mieć kogoś takiego kto mi pomoże, wysłucha, poradzi i z kim będę mogła wymieniać poglądy. Jestem z tym wszystkim sama. W szpitalu mała porozgryzala mi moje płaskie sutki, porobiła krwiaki na otoczce. Nikt mi nie pomógł i nie uczył jak mam ja prawidłowo przystawiac. Usłyszałam nawet „ja juz nie wiem co z Panią zrobić niech mąż kupi kapturki” ale zero informacji jakie i jak dobrac. Kupił ale piersi miałam opuchnięte i nie mogłam ich użyć. Wyłam z bólu i karmiłam dalej. W domu dostałam nawału. Później w jednej piersi zator i zapalenie leczone antybiotykiem i walka o utrzymanie laktacji bo zaczęłam tracić pokarm. Udało się i nauczyłam mała przystawiac ale i tak ona bardzo rzuca się na pierś i jak chwyta to jest ból ale znika po kilku sekundach. Problemem są zaczerwienione sutki i bolą bez karmienia. Jeden jest pękniety i nie chce się zabliznic nic się z niego nie sączy ani nie leci krew ot taki kanion który nie wiem już czym leczyc a drugi po prostu czerwony. Nie mam żadnego grzyba i mała nie ma plesniawek. Czy któraś mama może mi poradzić co robić. Wizytę mam dopiero 20 czerwca. Z góry dziękuję i walczę dalej.

  • Blanka
    17 maja 2016 at 19:36

    A ja powiem tak. Wsparcie jest jak najbardziej potrzebne. Ja nie mam tyle szczęścia ze mam takiego ktosia. Bardzo chciałam karmić piersią i robię to juz dwunasty miesiąc . Nie jest łatwo, gdy najbliżsi cię nie wspierają a ty masz tyle wiedzy ile przeczytasz np na tym blogu i ile doświadczysz . Ale nie dam się i będę sobie nadal karmić . A co ?? dobrze ze znalazłam tego bloga . Pozdrawiam

  • lola
    17 maja 2016 at 12:45

    ja troszkę z innej beczki, ale myślę, że mieszczę się w ramach tematu Twojego postu.
    jestem weganką, mam 5-miesięczne dziecko, które karmię piersią. Dziewczynka jest zdrowa, nigdy chorowała, prawidłowo przybiera na wadze. Mimo to ciągle słyszę, że wyrządzam jej krzywdę, że moje mleko nie ma podstawowych wartości przez to, że nie jem nabiału i mięsa i że to cud i przypadek, że moja córeczka jest zdrowa.
    bardzo mi przykro to ciągle słyszeć. nie potrzebuję wsparcia, ale chciałabym przestać być ciągle oceniana.

  • Dorota
    17 maja 2016 at 09:33

    Nagla cesarka w 37tc malowodzie, hipotrofia plodu. Placz, panika. Synek urodzil sie 2020g. Nie bylo kontaktu skora do skory, zabrali go na neonantologie. A ja plakalam, ze strachu o niego cala noc. Rano szybko na nogi go zobaczyc. Pielegniarki wyciskaly na sile siare zeby mu podac cos wylecialo ale malo co. Dostalam synka popoludniu i kazali przystawiac, a tam nie dosc ze nic nie lecialo to maly nie mogl zupelnie chwycic. Plakal z glodu i poszla w ruch mieszanka. A ja laktatorem pobudzalam piersi najpierw malo co potem wiecej. Ale maluch nadal nie lapal piersi tylko pil z butli ale juz moje. Prosilam, blagalam, plakalam zeby ktos mi pomogl go przystawic ale panie polozne nie mialy na to czasu… Kolezanki znalazly namiar do promotorki karmienia piersia Oli Karaś, po wyjsciu ze szpitala umowilam sie na wizyte. Ola przyszla, najpierw wyzalilam sie jej wyplakalam a potem zaczela przystawiac Mieszka no i odrazu sie udalo. Moja wróżka☺ oczywiscie przy Oli, Mieszko lapal odrazu jak wyszla bylo gorzej. Ale z dnia na dzien coraz lepiej. Maly ma 3tyg i mam zmaltretowane sutki, ciaglym przystawianiem ale jestem szczesliwa bo nie podaje mu mieszanki od 6 dnia życia sama karmie piersia. A malutki wazy 2492. Czasami mam kryzys w koncu to tylko 3 tyg., wydaje mi sie ze mam za malo mleka i chce siegnac po mieszanke zawsze najpierw kontaktuje sie z Ola a ona wtedy daje mi te sile, ta moc do zwalczenia zlych mysli. Mam nadzieje, ze moja przygoda z karmieniem potrwa jak najdluzej. Chociaz nie jest latwo, sutki bola no ale nikt nie mowil ze bedzie latwo poczatki sa ciezkie. Ale gdyby nie Ola napewno juz bym podawala butle z mieszanka. Chwała takim kobietom, że są☺

  • SaszaMamaMiszy
    16 maja 2016 at 22:33

    Moja historia to chyba nic wyjątkowego ale skoro pytasz o wsparcie to czuje sie w obowiązku oddać wielka cześć moich małych sukcesów laktacyjnych , moim wspieraczkom. Mam 24 lata i mama zostałam nagle i niespodziewanie 🙂 od paczatku było trudniej niż zawsze sobie wyobrażałam . Na moje i młodej szczęście mam starsza siostrę , która na swoim koncie ma troje pięknych i wykarmionych własnymi piersiami dzieci . Nigdy nie wywierała na mnie presji ale ja będąc jesCze w ciazy czułam ze chce karmić piersią choc miałam niejasne pojęcie ze może być ciezko . Było . Karmienie po porodzie to przeprawa jakiej w zyciu ze sobą jesCze nie przeszłam , juz w pierwszej dobie w szpitalu musiałam walczyć z personelem o niepodawanie mm , potem były poranione sutki do krwi , nawał z gorączka , zapalenie . Nigdy przedtem nie musiałam ze sobą walczyć , a raczej ze swoimi słabościami , w imię czyjegoś dobra . Założyłam sobie miesiąc , to był kamień milowy mojej mlecznej drogi , dziś karmie juz 3 i za chwile zaczynam 4 miesiąc , a te pierwsze 30 dni to był największy sukces mojego życia , mimo ze pare rzeczy juz udało mi sie osiągnąć . Duma i poczucie spełnienia mnie rozpiera za każdym razem kiedy moja córka najedzona uśmiecha sie do mnie ale nie byłoby tych uśmiechów gdyby nie moja kochana siostra . Utorowała mi drogę , przychodziła codziennie, dostawała mała do znudzenia , płakała ze mna i nie patrzyła krzywo jak karmiłam z nakładkami tylko zachęcała do prób przystawiania bez , nie komentowała kiedy wciskalam małej smoczka tylko zachęcała do przystawiania , płakała ze mna przy kryzysie 6 tygodnia i znów zachęcała do przystawienia . Miałam ogromne wsparcie , nawet wtedy kiedy desperacko chciałam sięgać po mm , nie oceniała tylko mówiła o korzyściach karmienia piersią . Twojego bloga podsunęła mi kiedy byłam w ciazy i zawsze powtarzała ze karmienie to cudowna rzecz od której jedt uzależniona 🙂 druga osoba która bardzo mi pomagała była bratowa która przyszła z pomocą juz do szpitala , twoja imenniczka z reszta 🙂 dzieki niej wiem , ze moge jeść kapustę i pic gazowana wodę :p ściągnęła tez dla mnie doradcę laktacyjnego z która mam kontakt do dziś . Te dwie kobiety choc różnimy sie w wielu kwestiach poglądowych i wychowawczych, sprawiły ze moje dziecko dostaje ode mnie to co mogło dostać najlepszego a ja nauczyłam sie wreszcie nie oceniać innych matek :))

    • Magda
      19 maja 2016 at 08:57

      Po prostu piękne 🙂

  • Karolina
    16 maja 2016 at 21:54

    Dla mnie wsparciem była i jest moja przyjaciółka, bardzo pro kp. Również moja mama, która mnie piersią karmiła 3 miesiace, bo nie miała odpowiedniego wsparcia, a lekarze głupoty jej opowiadali. Gdyby nie one, mój upór, w kwestii kp w kontrze do piekielnych położnych i jeszcze gorszych lekarzy, na nic by się nie zdał. Po porodzie wiedziałam, że chcę karmić. Ale już na początku zostały mi podcięte skrzydła, kiedy leżąc na sali pooperacyjnej poprosiłam o przywiezienie mi mojej córki i pomoc w przystawieniu do piersi, a położna podając mi córkę powiedziała, że ona nie ma czasu teraz pomagać mi w przystawianiu. Więcej takich „cudowności” nas spotkało podczas pobytu w szpitalu, ale gdyby nie moje wsparcie to jestem pewna, że nasza mleczna droga nie byłaby taka piękna. Czytałam Twoje artykuły i Twoich koleżanek po fachu, żeby uzbroić się w wiedzę i nabrać pewności, że wiem, co robię i że jest to dobre dla nas obu. Szczerze, uważam że to położne powinny być bastionem walki o karmienie piersią. To z nimi mamy największą styczność po porodzie i to one często są dla nas- nieświadomych i niepewnych mam- skarbnicą wiedzy. Szkoda tylko, że w większości przypadków okazuje się, że i te położne nie mają odpowiedniej wiedzy, ani co bardziej przykre, chęci na doedukowanie się z zakresu laktacji i karmienia piersią. Dużo pracy przed nami wszystkimi. Pozdrawiam Cię serdecznie.

  • Kama
    16 maja 2016 at 21:05

    Dla mnie wsparciem była ta oto strona. Dzięki niej zmieniłam zupełnie, całkowicie pojęcie o kp. Dowiedziałam się, że nie muszę jeść tylko gotowanego kurczaka i marchwi…ze mogę jeść co chce i nie muszę pić 3 butli 2 litrowej niegazowanej wody zrodlanej (!) dziennie. Fajnie , poczułam się milion razy lepiej i pewniej i idzie mi to karmienie zajebiscie. Dziękuję

    • Ala
      17 maja 2016 at 08:37

      Mam to samo! Hafija moim największym wsparciem! Dzięki niej wiedziałam, że jak dziecko ma dzień, że dużo ssie to nie znaczy, że trzeba dać butlę. A tak sądzi chyba 95% ludzi. Jak nie więcej… Za nami 11 m-cy karmienia i ciągniemy dalej. Nie oddałabym ani dnia. Dla mnie ważne jest też wsparcie męża, ale wiem że nie byłoby tego gdybym go nie wyposażyła już w ciąży w hafijowa wiedzę. Najgorsze jak ktoś wmawia, że sie dziecko głodzi tym cycem.

  • Nika
    16 maja 2016 at 20:33

    Wsparcie siostry w szpitalu uratowało moje karmienie na samym początku. To ona mówiła, olej to co mówią lekarze i pielęgniarki, wpisz im w tabelkę, że podałaś butelkę i karm jak najwięcej. Potem było wsparcie Magdy z LLL, która poprzestawiała mi klepki w głowie i kazała uwierzyć sobie, a nie wszystkim dobrym duszom, które mówiły, że po co się męczyć. Wsparcie lekarzy, a raczej jego brak – do dziś mnie wkurza, że się zawiodłam na ludziach, którzy powinni być autorytetami w tym temacie i w końcu przestałam w ogóle przyznawać się, że karmię, bo nie miałam ochoty słuchać ich teorii.

  • Salusiowo.blogspot.com
    16 maja 2016 at 20:23

    Dla mnie wsparciem była moja mama.. dawała dobre rady!!

  • Justyna
    16 maja 2016 at 20:14

    Dla mnie wsparciem była moja siostra, która wykarmila piersia piątkę dzieci.Kiedy miałam jakiś problem lub pytania mogłam liczyć na jej wiedzę i doświadczenia.Na początku mlecznej drogi pomocna była rowniez polozna.Oprócz tego siegalam po książki,które mówiły o laktacji i karmieniu piersią.Teraz leci nam 17 miesiąc karmienia i następny maluch w drodze?

  • Terefere
    16 maja 2016 at 19:29

    Mam sąsiadkę z półtorarocznym Synkiem. Między naszymi Pociechami jest prawie rok różnicy, więc każda zmaga się z problemami nieco innej natury, ale dla obu samo przebywanie w towarzystwie drugiej mamy, w dodatku karmiącej piersią, to mega wsparcie. Opowiadając sobie anegdotki z życia matek pełnym cycem, uświadamiamy sobie, że nie ma mam idealnych, że każda ma prawo do popełniania błędów. Sama Sąsíadka przyznała, że już dawno poddałaby się presji otoczenia i przestała karmić, ale nasze rozmowy dają jej kopa do robienia po swojemu. I to chyba najlepszy komplement dla osoby wspierającej…

  • Ela
    16 maja 2016 at 19:27

    Mam jedną dobrą duszę. Dzięki niej poznałam rodzicielstwo bliskości. Ona była /jest wsparciem. W drodze mlecznej i tej rodzicielskiej. Ona doskonale wie co czułam przy 24h maratonach przy piersi kiedy synek miał kilka dni i chciał ssać non stop. Dziś po prostu jest. Mimo że dzieli nas ponad 300 km. Wiem że ona rozumie. Wszystko. W zeszłym roku na urodziny dostałam od niej książkę „po prostu piersią”. Najlepszy prezent ever (byłam w 39 tyg ciąży). Takie wsparcie jest ogromnie ważne. Wysyłam sms i dostaje odpowiedź : ja też tak miałam. I to cudowne bo kamień z serca i pomocna dłoń. Jeden sms
    Wiadomość na fb a dodaje skrzydeł w mojej mlecznej drodze. Agato znasz ją 🙂

Comments are closed here.