Karmienie piersią – początki


Jestem zmęczona, nie wchodzi mi, kiedy wszystko wróci do normy, za mało je za dużo, jak mam poznać, nie może się ode mnie oderwać…

Znacie to?

Jak ciężko jest wtedy motywować się do walki,  prób, szukania pomocy. Całe to paplanie o przeciwciałach może nie mieć wtedy żadnego znaczenia kiedy w życiu pojawi się twarda rzeczywistość.
Dzisiaj chcę powiedzieć każdej mamie na początku drogi mlecznej, umęczonej, obolałej dlaczego warto karmić piersią i warto się nie poddawać.
Mam dla was tylko jeden powód – tylko jeden ale bardzo istotny.

Nie będzie wykładu o komórkach macierzystych ani statystyk z chorób jakich ryzyko karmienie naturalne zmniejsza. Nie będzie o bliskości ani o tym że w sztucznym mleku nie ma nic z mleka mamy.
Nie będzie, bo z karmieniem piersią od początku jest jeden zasadniczy haczyk, przy którym te wszystkie fakty za karmieniem po prostu bledną.

Karmienie piersią dzieje się teraz albo nigdy!

Każda mama ma jedną szansę na karmienie dziecka piersią, w całym swoim życiu ma tylko ten rok, no może dwa, kiedy będzie karmiła piersią a ten naprawdę ciężki moment zdarza się raz, na początku, kiedy dopiero się uczycie własnej obecności. Jest tylko jedna szansa, jeden okres kiedy jest trudno i tylko raz trzeba dać z siebie naprawdę wszystko w karmieniu piersią. Na początku. To dlatego, że ten czas jest tym najbardziej wymagającym, nowym i newralgicznym będziesz miała wątpliwości, dopadnie Cię zmęczenie i zakwestionujesz wagę karmienia.
Ale pamiętaj, że wtedy i tylko wtedy masz jedyną okazję żeby karmić to konkretne dziecko, żeby zacząć i zrobić wszystko, żeby się udało. Później nie musisz robić już nic, ale jeżeli nie podejmiesz walki to już do tego punktu początku powrotu nie będzie.

Podać mleko sztuczne możesz zawsze, zrezygnować możesz zawsze! Na żadnym etapie karmienia piersią nie pozostajesz bez opcji zakończenia karmienia, ale w żadnym momencie karmienia sztucznym mlekiem nie masz opcji powrotu do karmienia piersią. Karmienie piersią daje ci wybór, rezygnacja pozostawia cię bez żadnego wyboru.

Swojego mleka – nie dasz dziecku zawsze, możesz to zrobić tylko ten jeden raz, tylko raz możesz wystartować, spróbować lub oddać walkowerem, a jeżeli będziesz chciała wrócić do karmienia po czasie kiedy już karmisz dziecko butelką, to będzie jeszcze trudniej.
Karm, próbuj, nie poddawaj się od razu, bo decyzji o podjęciu walki nie będziesz żałować, bo zawsze warto!

Zawsze!

Hafija

Nazywam się Agata. Hafija.pl to najlepszy mainstreamowy blog o karmieniu piersią.

89 komentarzy

  • Ola
    20 września 2020 at 17:43

    Ten artykuł byl początkiem moich dobrych praktyk z karmieniem. Za drugim razem wytrwalysmy 18 miesięcy 😍 dzieki!

  • Kasia
    22 stycznia 2020 at 22:05

    Czytałam wpis i wszystkie komentarze w momencie, w którym jest mi ciężko i czasem mówię w zartach i zmęczeniu do mojego kochanego synka, że dam mu butelkę jak nie przestanie wisieć na piersi. Heh. Karmimy się piersią miesiąc. Przy 1 dziecku się nie udało i karmiłam mlekiem odciaganym w wielkim mozole ale to było przez 3 miesiące i nie dałam rady. Teraz trochę madrzejsza pokonała pierwsze trudności i dzięki vbac miałam lepszy start w tej drodze mlecznej, ale jednak miesiąc mija a ja obolala jestem dalej. Ale czytając w komentarzach, że czasem trudne są pierwsze 3 miesiące a nie tylko 2 tygodnie, zaczynam wierzyć że ok tyle jeszcze wytrzymam i może to że boli nie znaczy że jestem beznadziejna i robię wszystko źle. Mały chwyta pierś dobrze, wedzidelko ma ok, pokarm jest, ale powisiec na piersi luuubi ojj tak. Heh. Szczególnie w swoich nocnych (niestety) porach aktywności. Z racji starszaka w domu w dzien nie odespie a podczas karmienia małego zasnąć nie mogę wiec zmęczenie swoje robi. No i ten ból. Ale ok. Zaciskam żeby i jeszcze do końca 3 czy 4 miesiąca wytrzymam. Może potem będzie lepiej.

  • Anka
    11 maja 2018 at 12:26

    Witajcie dziewczyny,
    Dużo czytałam w internecie ale nigdzie podobnego problemu nie wyszukałam. Wy spedzacie tyle czasu z dzidziami przy cycusiu a ja właśnie mam inaczej..
    Córeczka ma 3 miesiące karmie ja piersia, ale jej karmienie trwa 3/ 4 minuty czaaasem chwilenke dluzej, potem albo puszcza i sie smieje albo zasypia. Próbuję jeszcze podać jej pierś ale już sie odwraca i nie ma sily jej nakarmic, myślę wtedy malo zjadla wiec przykładam ja za ok. godzine i wtedy placz i odwracanie jak tylko ja dostawiam wygina sie i bie ma opcji jej nakarmic. Tylko przestaje ja przykladac już sie uspokaja. Tym sposobem musze ja karmic tak co 3 czasem 4 godziny bo nie chce czesciej i wtedy je ale też krótko. W ciągu tych 3 miesiecy przybrala 2kg (3500 ur, 3350 spadkowa, obecnie 5400) lekarka twierdzi ze to przez moja diete bo jem wszystko, polozna twierdzi ze dziecko ma prawo tak jesc i to sie zdarza. Ale ja sie boje że ona mało przybiera, jak czytam ze dzieci wisza po 30 minut co chwile to to moje karmienie jest szybciej niz ekspresowe… Co ja mam dalej z tym zrobic.? Już miałam mysli nie raz żeby podać butelkę, ale nie chce sie poddawać!

  • Ewa
    27 marca 2018 at 22:42

    Początek..czyli? Miesiąc, dwa? Karmię 5tyg i momentami naprawdę jest ciężko. Czýtam te wpisy i widać później jest lepiej. Mój synek ciągnie ladnie, ale są dni,że mimo,iż na piersi był 30 min to kiedy go odstawię po jakiś 5 min znowu domaga się piersi. Nie wiem o co mu chodzi…

  • Marysia
    17 marca 2018 at 15:26

    Mam trochę inne doświadczenia. Mnie najtrudniej jest teraz, kiedy zaraz ma nam stuknąć 11 miesiąc mlecznej drogi. Jak zaczynałam karmić to sobie powtarzałam, ze dam radę, ze to nie jest długi okres czasu, ze potem (jak zacznie jeść pokarmy stałe) to bedzie mniej tych karmien. Po okresie noworodkowym, nigdy przerwy miedzy karmieniami nie wynosiły więcej niż 3 godziny… teraz z przyczyn zewnętrznych musza, ale Mała zle to znosi. Jak sie tylko pojawiam to jest nadrabianie, o nocy to już nie wspomnę. Cała z cyckiem w buzi. Jestem na skraju załamania, mam wrażenie, ze jestem umęczona tym, ze przez takie długi okres czasu mam „cycki na wierzchu”. Do mnie przemawiają tylko przeciwciała i względy zdrowotne. Nic innego chyba by mnie nie zmusiło, żeby nie podać mm. Ściskam ciepło!

  • Kasia
    16 marca 2018 at 23:57

    Witam. Jak jedna z komentatorek (albo może i więcej ale tylko jeden taki komentarz wyłapałam wśród morza pozostałych) byłam zawsze zdania, że jeśli będę mamą to raczej na pewno karmić piersią to ja nie będę. Widziałam łzy, zmeczenie, ból u mojej siostry która kilka lat przede mną została mamą. Myślałam sobie wtedy 'po co tak się męczyć? Przecież ktoś wymyślił mleko sztuczne, miliony się na nim wychowały wiec po co?!’. Myślałam tak dopóki sama nie zaszłam w ciążę. Wszystko wtedy pozmieniało mi się w głowie o 180′. Po cięciu cesarskim na pokarm czekałam … TYDZIEŃ!! W szpitalu podawali w między czasie butelkę żeby mogła przybrać, a po powrocie do domu ja zabroniłam wszystkim dawać jej sztuczne mleko. Męczylyśmy się tak z kilka tygodni, płakałam razem z Hanią aż w końcu się udało. Ciągnęła cyca raz jednego, raz drugiego, ale za każdym razem było to okupione tylko już płaczem Małej. Lekarka zobaczyła jak wygląda nasze karmienie i zaleciła butelkę… Gdy zobaczyła że ja płaczę stwierdziła żebym spróbowała najpierw nakładek bo ewidentnie małej nie pasuje coś w moich piersiach. Był to strzał w 10! Mała ciągnęła już bez żadnej walki, łez ani nerwów. Po miesiącu na kontrolnej wizycie (mała skończyła 3 miesiące dopiero!!!) okazało się, że waga skoczyła tylko … 100g a w efekcie osiągnęła maksymalnie DOLNĄ GRANICE w siatce centylowej. 3miesieczne dziecko nie dobiło nawet do 5 kg ? Moje załamanie wróciło do mnie jak bumerang. Płakałam przez kolejne kilka dni bo 'Jak to!!?? Przez miesiąc żeby dziecko praktycznie w ogóle nie przybrało?? Jedząc co 2-3 godziny, robiąc regularnie kupki, zaczęła przesypiać całe noce!! Przy jedzeniu nie płakała więc o co tu chodzi?’. Jeśli na szali stawia się zdrowie dziecka, jego spokój który jest mu tak potrzebny na samym początku jego zycia, a na drugiej stronie naturalne karmienie piersią jako najzłotszy, sposób wykarmienia i żeby próbować i próbować i próbować i jeszcze raz próbować bo to PIEKNY CZAS to robi mi się smutno po raz kolejny. Upierać się można zawsze ale czy tak naprawdę warto?? Upierałam się od samego początku i przez to upieranie ciągle mała miała problemy z za niską wagą, ciągle wisiało nad nami widmo dokarmiania o którym już mi na pierwszej wizycie domowej zaczęła wspominać położna. Mój upór nad naturalnym karmieniem przywlókł mnostwo nerwów,, kłótni
    z najbliższymi, ale w tym wszystkim chyba zagubił sie zdrowy rozsądek nad zdrowiem i potrzebą mojego dziecka.
    Tak, karmienie piersią dzieje się teraz albo nigdy ale tak samo teraz albo nigdy dzieje się karmienie butelką. Trzeba czasami zrozumiec, że to czego my chcemy albo co nam się wmawia, że chcemy nie jest tym czego oczekuje od nas dziecko.
    PS.
    Karmię cały czas piersią i jest to główne karmienie, ale dokarmiam dzidzię również butelką raz dziennie. Narazie to wystarcza bo zaczęła przybierać … Dopiero i Zaczynam rozumieć, że to nie jest wcale takie straszne tylko szkoda, że tak późno to pojęłam bo zajęło mi to 3,5 miesiaca. Nie zawsze natura chce dać nam to, co my byśmy od niej chcieli.

  • Kasia
    16 marca 2018 at 23:48

    My jesteśmy jacys z kosmosu. Maly mial male problemy w szpitalu z dobrym zlapaniem piersi ale po dluzszym czasie w koncu mu sie udawalo. Byl w szpitalu również kilkukrotnie dokarmiamy, a mimo to bedac juz w domu jak zlapal tak do tej pory nie moze sie od piersi oderwac a ma ponad 3 miesiace 🙂 jest rowniez karmiony butelka, a ja nie wiem co to jest bol, walka i inne okropienstwa zwiazane z karmieniem piersia. Poszlo to tak gladko i bezbolesnie, ze wydawalo mi sie czyms naturalnym. Tymczasem dopiero od jakiegoś czasu zaczelam czytac na ten temat i dotarło do mnie, ze to nie jest taka prosta sprawa i chyba jestesmy jedni na tysiąc, którzy mimo poczatkowego dokarmiania i butelki nie mają zadnych problemów z karmieniem piersia. Malo tego, nie wyobrazam sobie tego nie robic bo to uwielbiam 🙂

  • Marta
    16 marca 2018 at 21:42

    Od poczatku balam się karmienia, wydawalo mi się że moje brodawki są za małe i jakieś dziwne. Kiedy urodziłam nikt w szpitalu nie zainteresował się czy przypadkiem nie potrzebuje pomocy przy karmieniu, wiedząc że to pierwsze dziecko. Prosilam przy każdym karmieniu położne żeby mi pomogly. Kończyło sie to tym że same wkladaly moja pierś synkowi i już. Wychodząc ze szpitala juz miałam cale poranione brodawki. W domu bylo tylko gorzej. Pierwsze tygodnie były bardzo ciężkie dla mnie. Psychicznie byłam na skraju zalamani, depresji właśnie przez te piersi. Karmienie stało się katorga. Na myśl że musze synka nakarmic dostawalam dreszczy, a łzy same płynęły. Kilka wizyt położnej laktacyjnej pomogły. Obecnie synek ma 7 tyg, nadal karmie tylko piersią. Nie poddalam się chociaz bywalo różnie. Nawal pokarmu, zapalenie piersi , rozkrwawione brodawki. Do tej pory jedna pierś jeszcze nie do końca wyleczona. Mam nadzieje że uda nam się zwalczyc to i w końcu zaznam tą przyjemność karmienia bez bólu. Nie myslalam że bede aż tak walczyć o karmienie piersia .

  • Ola
    16 marca 2018 at 21:15

    Karmię piersią moje drugie już dziecko, ma 12mcy, końca karmienia narazie nie widać, starszego syna karmiłam 15mcy- do samoodstawienia. Nigdy nie miałam żadnego problemu ani z przystawieniem dziecka do piersi -mimo że nikt mi nie pokazał jak to robić, ani z zapaleniem piersi czy jakimś zastojem. Oczywiście nawał zdażył się kilka razy i w pierwszych dniach karmienia sutki bolały jak diabli ale jakoś NIGDY nie pomyślałam nawet, że mogłabym karmić dziecko inaczej. Moja mama, ktora karmila piersią 4 dzieci, kupila mleko i przyniosła „na wszelki wypadek” – powiedzialam jej ze nie bedzie nam potrzebne. I myślę, że to jest klucz do sukcesu. Trzeba wierzyć w siebie i swoje piersi 🙂

  • Oliwia
    9 lutego 2018 at 10:36

    Jeszcze przed zajściem w ciążę uważałam, że karmienie piersią jest takie „fuj” więc nie będę się męczyć i wyciągać cycka na każde zawołanie. Przecież butelka to taka wygoda, a i tyle dzieci przecież wychowało się na mleku modyfikowanym. Jednak po 9 miesiącach dosyć skomplikowanego przebiegu ciąży, a także po ciężkim porodzie z użyciem „ssaka” który śni mi się po nocach, kiedy na moim brzuchu położyli 2,5 kg istotkę, postanowiłam że zrobię wszystko żeby moja mała dostała ode mnie wszystko co najlepsze. Jest bardzo ciężko. Już w szpitalu była niechętna do jedzenia, położne próbowały pomagać. Raz nawet udało mi się trafić na doradce laktacyjnego! Cyk pyk i mała ssała, że hej! Ale wróciliśmy do domu i zaczął się cyrk… razem z mężem co 2 h wybudzaliśmy małą i obydwoje staraliśmy się ją odpowiednio przystawić do piersi. Wkońcu poprosiłam o pomoc doradcę laktacyjnego… i znowu cyk pyk i mała pięknie ssała. Myślałam, że od tej pory będzie już tylko lepiej. Ale przeliczyłam się… pare razy udało się dostawić do piersi książkowo… tak więc poprosiłam o pomoc kolejnego doradce laktacyjnego. Była zdziwiona, że proszę o pomoc skoro córka tak dobrze przybiera na wadze. Wytłumaczyłam wiec, że każda próba karmienia to istna walka, krztuszenie się, spłycanie uchwytu brodawki, cmokanie, ja po prostu chcę żeby te chwile pomiędzy mną a córką były chwilami wyjątkowymi. Tak więc kolejny doradca, cyk pyk, proszę jak mała pięknie ssie. Po wizycie parę razy udało się dostawić bez problemu, ale niestety na tym koniec. Córeczka ma obecnie 6 tygodni i każde karmienie to „walka o przetrwanie”. Pięknie zassie, po czym jest „cmok”, krztuszenie sie, muszę szybko odłaczyc ja od piersi bo nie nadąża połykać. Poźniej widzę, że nadal jest głodna i niby otwiera buźkę ale rączkami odpycha pierś tak jakby się bała. Próbuję juz na wszystkie możliwe pozycje ale jest coraz gorzej. Problemy z gazami, przelewanie z brzuszku. I nie potrafię przestać myśleć o tym że to przeze mnie boli ją brzuszek. Próbowalam już wszystkiego, odciągania początkowego pokarmu, pozycji pod górkę… brakuje mi już sił… ale nie chcę się poddawać…

    • Ula
      3 marca 2018 at 16:37

      Jak zakonczyla sie Pani historia?

  • JJ
    26 grudnia 2017 at 17:18

    Witam, czytajac Wasze komentarze o trudach karmienia piersia chcialabym zwrocic uwage na 2 rzeczy… Po pierwsze: skoro jest nas tyle, skoro tyle kobiet ma problemy z kp, (z czego chyba najbardziej dolujacym jest niewystarczajaca ilosc pokarmu) to dochodze do wniosku, ze natura wymyslila to zle. Czyz nie powinno to byc tak ze karmienie ZAWSZE lub zwykle jest latwe, proste i przyjemne poniewaz od tego zalezy kontynuacja istnienia naszego gatunku? A tu zazwyczaj jest ono jak orka pelna lez i wstydu. Gdzie w takim razie natura popelnila blad?
    Po drugie: istnieje wiele mozliwosci uzyskania pomocy przy kp jesli pojawia sie problemy; doradcy laktacyjni, kapturki, cala literatura itd.. a jak w takim razie radza sobie kobiety w glebokiej Afryce ktore nie maja dostepu do tych rzeczy? Czy moze one nie maja takich problemow? I jesli ich nie maja to z jakiego powodu? Czego my nie mamy/ nie umiemy co umieja one? A jesli tez maja problem z wykarmieniem swojego dziecka to znowu nasuwa sie wniosek o bledzie matki natury. Cos poszlo nie tak.

    • Ola
      20 maja 2018 at 10:38

      W szpitalu po porodzie przeżywałam okropny baby blues – mimo przygotowania do porodu i radosnego wyczekiwania na dziecko. Nie potrafiłam przystawić dziecka do piersi, mimo pomocy około 10 różnych osób wszystkie trudy spełzały na niczym, a ja wyłam przez cały pobyt na położniczym. Byłam w takim stanie, że przydzielono mi opiekę psychologa. Pani psycholog wyjaśniła mi, że obecnie kobiety w krajach rozwiniętych najczęściej nie spędzają połogu w sposób naturalny. Mianowicie zostajemy z dziećmi same, wracamy do pustego domu, mąż lub partner spędza z nami dwa tygodnie i jest tak samo nieporadny jak my, część z nas ma wsparcie mamy bądź innej bliskiej kobiety. Kiedyś ludzie żyli w gromadzie, tak jak kobiety afrykańskie. Po porodzie otoczone są innymi kobietami, doświadczonymi mamami, które wyręczają z opieki nad dzieckiem w pierwszych dniach po porodzie, by można było odpocząć. W przyjaznej atmosferze matka może się rozluźnić i ze spokojem próbować karmić dziecko.
      Przypomina mi się czasem historia mojej cioci, która dawno temu, rodząc czwarte dziecko, spotkała na porodówce pierworódkę, której nie udało się przystawić dziecka, piersi boleśnie pęczniały, dziecko płakało z głodu. W tamtym czasie NIKT nie pomagał położnicy w karmieniu. Ciocia była doświadczona karmicielką i pod wpływem impulsu zaproponowała tej pani, by na chwilę wymieniły się dziećmi. Syn mojej cioci ładnie opróżnił jej pierś, a ciocia nauczyła tamte dziecko ssać, zaskoczyło od razu. Ciocia wspomina, że z tą koleżanką utrzymywały kontakt jeszcze długo i wdzięczności nie było końca. Więc choćby taka pomoc istnieje w gronie przyjaznych sobie kobiet, a nie obcych kitlów i zabieganych położnych zbywających nas butelką z mm.
      Poza tym zauważ, że dzisiejsze kobiety zachodu faszerowane są mitami o braku pokarmu, co w krajach ubogich nikomu do głowy nie przyjdzie, Do tego nas przeraża poród, prosimy o cc, nie potrafimy znieść kilku dni bólu brodawek. Jesteśmy po prostu wygodne. Cierpienie, które jest częścią życia i fizjologii powoduje, że wiele z nas nie podejmuje próby porodu siłami natury czy karmienia.

    • Gosia
      31 maja 2018 at 19:31

      Też mam takie myśli.. Do tego często doradczynie też nie dają rady. Były u mnie dwie i trzecia znajoma. Dwie oblozyly mnie poduszkami i „ma być szeroko buźka” koniec.. Ciężko tak się nie poddać.

  • Aneta
    7 września 2017 at 08:19

    Ja chciałabym karmić minimum 6 miesięcy a najlepiej rok. Za tydzień syn kończy 3 miesiące a ja coraz bardziej opadam z sił w tym postanowieniu… Pierwszy miesiąc był katorgą, bo pierwsze problemy z załapaniem piersi, potem nakładki latacyjne, potem bezskuteczne odstawianie nakładek. Dodatkowo karmienie co około 10 minut w dzień a pól godziny w nocy. Maluch zasypiał przy piersi i budził się głodny i zły próbowałam wszystkich metod wybudzania jakie znalazłam – bezskutecznie. Ja byłam mega zmęczona a co dopiero mój maluszek. Po miesiącu się poddałam i kolejny miesiąc oddciągałam pokarm laktatorem i podawałam butelką. Na początku byłam zadowolona dzieciątko wypiło butelkę i ładnie spało 3h. Ale budzenie się do dziecka i do laktarora, dezynfekcja, odciąganie poza domem, przechowywanie, problem z podgrzaniem pokarmu poza domem… Gdy nagle koło 2 miesiąca mój syn kiedy już miałam mu podać butelkę szukał piersi – zaznaczam że od miesiąca podawałam mu pokarm tylko przez butelkę. Zdziwiona podałam mu a on ssał około 20 minut potem drugą 10 minut i potem przespał 7h pierwszy raz. Popłynęły łzy radości… Nie na długo niestety ponieważ teraz kiedy już wprowadziłam w zasadzie wszystkie pokarmy okazało się że maluch ma skazę białkową i alergię na „niewiadomo co proszę odstawić wszystkie alergeny” – nabiał, jaja, ryby, więkrzość owoców, orzechy itd.- ta dieta to dla mnie prawdziwa katorga. Jestem wytrwała ale czuję jakby ktos złośliwy poddzucał mi wciąż kłody pod nogi i tracę już nadzieję że jeszcze kiedyś będę szczęśliwa że karmię.

  • ELKA
    5 sierpnia 2017 at 14:37

    Witam! Mój synek skończył właśnie 2 m-ce. Jest wyłącznie karmiony piersią. Niestety od początku mamy problemy. Zaczęło się od krótkiego wędzidełka (przez które nie umiał się prawidłowo przyssać), które tydzień po porodzie zostało przez chirurga poprawione. Następnie Mały nie umiał ogarnąć długiego języka więc znów kolejny problem w KP. Dodatkowo przez wędzidełko wyrobił sobie nawyk ssania o ile brodawka była na języku, jeśli na podniebieniu to o ssaniu nie było mowy. Rozpoczęliśmy rehabilitację o neurologopedy, która pracuje nad jego żuchwą i językiem. Niestety do dziś Mały po dostawieniu do piersi po chwili zbliża się do brodawki, przez co często sutek jest z jednej strony spłaszczony. Odstawianie i ponowne przystawienie nic nie daje. Dodatkowo małe wargi synka nie są wywinięte w rybkę tak jak na zdjęciach. Jakby tego było mało to synek ma dolegliwości brzuszkowe i refluks przełykowo-żołądkowy (przez to w ciągu dnia bardzo jest niespokojny i dużo krzyczy, płacze) Próbowaliśmy karmić w każdej możliwej pozycji niestety (również w biologicznej ze względu na duży wytrysk mleka, przez który synek się dławił, próbowałam nakładek ale synek je zrzuca w trakcie rzucania się, próbowałam też odciągać mleko początkowe ale to też nic nie daje) jedyną jaką synek jest w stanie jakkolwiek zaakceptować jest pozycja krzyżowa na rogalu. Pokarmem raczej nie ulewa ale treść żołądkowa podrażnia mu przełyk, przez co Mały rzuca się okropnie przy karmieniu, płacze często przy połykaniu pokarmu. Oczywiście przez rzucanie się przy piersi połyka powietrze. Nie pomaga odbicie go i ponowne dostawienie, ponieważ on już nie chce jeść z piersi jak go boli. Wykręca się, pręży, piszczy, wrzeszczy. Próbowaliśmy lekarstw i zagęstników niestety te pierwsze nie działają a drugie mu jeszcze bardziej szkodzą. Nie ma dnia, żeby wszystkie karmienia nam się udały. Większość z nich jest okupiona walką. Nakarmienie go na zewnątrz jest mało możliwe bo zazwyczaj jest cyrk. Spróbowałam raz podać mu mleko z butelki i mimo ataków bólu powracał do jedzenia. Postanowiłam jednam walczyć o KP. Jak synek chce się uspokoić lub coś pociumkać to absolutnie nie może to być pierś tylko smoczek. Mimo prób przystawienia go do piersi kończy się podaniem smoczka bo mały bije pierś, drapie mnie, krzyczy i odchyla główkę – nie traktuje piersi jak uspokajacza. Mam wrażenie, że pierś kojarzy mu się z bólem, którego doświadcza w trakcie karmienia. Neonatolog powiedział nam wczoraj, że nie może być karmiony częściej niż 2 – 2,5h, ponieważ nie radzi sobie z trawieniem pokarmu i potem cierpi (nie licząc oczywiście picia w te upały). Przeszłam przez 5 doradczyń laktacyjnych, łącznie 8 konsultacji. Każda twierdzi, że przystawiany jest prawidłowo ale znalazł sobie taki sposób na jedzenie i problem nie tkwi w sposobie karmienia a jego dolegliwościach. Oczywiście przez to, że synek szarpie się przy piersi ciągle mam obolałe brodawki. Chciałabym mimo wszystko karmić go piersią ale przyznam że jestem mocno podłamana. Nadmienię, że pokarmu mam dużo i synek się najada i ładnie przybiera mimo tego cyrku przy karmieniu. Od początku je ok 10-15 minut i tylko z jednej piersi.

  • Emilia
    11 lipca 2017 at 21:24

    Moja córka na 6 tygodni. Po porodzie ciągle spała, małe brodawki utrudniały karmienie, położna zasugerowała nakładki. Poszło super, mała od razu się przysysała, tylko że jej jedzenie to były trzy pociągnięcia z połknięciem i śpi, kilka pociągnięć i znowu śpi. Nie pomagało zatkanie nosa, szturchanie, łaskotki, nic. W nocy nie można jej było dobudzić. Skończyło się szpitalem ( ryzyko odwodnienia, bo masa ciała nie wzrasta a upały duże) i kontrolą ilości mleka z laktatora. Na początku było 20 ml, potem do 50 ml co 3 h, Ale to za mało. Więc muszę ją dokarmiać mm. Niestety w takiej sytuacji pewnie zaraz pokarm się skończy.

  • Młoda
    4 stycznia 2017 at 15:46

    Witam. Mój syn ma 8 tygodni i malo przybiera na wadze, dokarmianie mm raz dziennie nie przyniosło efektu ponieważ wypił ok 50 ml. Pediatra powiedział że mały przyrost wagi to może być związane z zoltaczką która wolno schodzi bądź taka jego natura. Mnie martwi że maly je tylko po 8-10 min co 2-3 godziny byc może mam za mało mleka. Po tym jak najadl się (a jadł tylko 8 min) ściągnęła laktatorem z tej piersi jeszcze ok 30 ml a z drugiej 60 ml . Nie wiem co robić teściową radzi mi żeby dokarmiac mm bo mam za mało mleka albo niewartosciowe sama nie wiem co robić jest to moje pierwsze dziecko. czy to 8-10 ssania mu wystarczą?

    • Hafija
      10 stycznia 2017 at 17:39

      Musisz iść do doradcy :*

  • Karolina
    4 grudnia 2016 at 11:23

    Witam, jestem tu pierwszy raz i chciałam zapytać czy u Was też występowały/występują problemy z ulewaniem? Mało, że z ulewaniem to jeszcze z ulewaniem przez nosek! 🙁 Proszę o jakieś rady, bo już nie wiem czy ja coś źle robię czy coś jest nie tak… 🙁

  • Joanna
    2 grudnia 2016 at 22:41

    Czy poruszałaś może Hafijo problem grzybicy piersi? Bo ja karmie od 7 tygodni a od tygodnia bardzo bolą mnie piersi szczególnie po karmieniu.. to jest taki klujacy a wręcz rozgrywający ból. . A Mała na pewno się najada. I ładnie łapie pierś. . I gdzieś wyczytałam ze to może być to.. a doradców laktacyjnych u mnie brak:(

  • Załamana
    20 października 2016 at 07:33

    Mam pokarm, ale nie nawał. Czasem bolą mnie piersi ale córa zaraz spije i piersi robią się miękkie. Karmię 2 tygodnie i albo to jakieś mylne wrażenie albo od dwóch dni wieczorem zaczyna mi brakować pokarmu. Córa ciągnie, niby ssie ale zaczyna się denerwować, piersi są jak flaki i jak próbuję naciskać na pierś i albo nic nie leci albo leci biała mgielka i to bardzo mało. Dokarmiłam więc te dwa dni po 30ml i w nocy piersi nabrzmiały. Znów było czym karmić. Powoli się załamuję i boję się że skończę za jakiś czas na odstawieniu. Pomocy!
    Ps. Dodam tylko że w ciągu dnia mała je bardzo krótko, do 10 minut z jednej piersi i zasypia. Próbuje ją budzić wszelkimi sposobami ale nic z tego. Chociaż od ostatnich 5 dni stała się bardzo nerwowa i strasznie płacze, ale piersi nie chce wtedy wziąć. Może kolki? 🙁

  • Ewelina
    18 października 2016 at 09:15

    U mnie prawie drugi miesiac karmienia mieszanego. Synek urodzil sie w 35-tygodniu ciazy i nie mial wyksztalconego odruchu ssania, wiec od razu dostal butelke. Ja walczylam laktatorem, potem przystawianiem go- teraz ssie, ale do tej pory laktacja nie rozkrecila sie na tyle zeby byl tylko na piersi – po 5min. sie prezy i placze. Pokarm mam tylko w jednej piersi, do drugiej go przystawiam, ale nic nie pomaga. Czy jest jeszcze szansa na uzyskanie wiekszej ilosci mleka, zwlaszcza z drugiej piersi? O co chodzi dziecku jak wystawia jezyk, a nie chce juz jesc?

  • Dżasta
    17 października 2016 at 08:03

    U nas minął już 3 miesiąc karmienia i wcale nie jest łatwiej a właśnie coraz trudniej. Najpierw od urodzenia córeczka jadła co chwile, aż się nie uregulowalo po ponad miesiącu. Później zaczęły się schody koło 2 miesiąca. Córeczka po paru minutach karmienia zaczyna się szarpać, prezyc, puszcza pierś,a po chwili łapie nerwowo i znowu puszcza i w płacz. Biorę ja do odbicia, chwilę poczekam aż się uspokoi i znowu przystawiam to jest jeszcze większy płacz jakby pierś to była największą karą. Ssie może max 3/5min i tyle. Mija czasem nawet 3h od tego karmienia 3minutowego chce ją przystawic żeby zjadła i odrazu płacz 🙁 niewiem w czym tkwi problem 🙁

    • Monika
      21 października 2016 at 05:37

      U mnie było tak samo, doradca laktacyjny dał mi nakładke na pierś, przystawilam małą i jadła jak anioł. Ponoc mam zbyt szybki wypływ i mała sobie z nim nie radzi…
      Polecam odwiedzic doradce, powodzenia:-)

  • Domi
    16 października 2016 at 21:55

    Witaj! Pisałam do Ciebie kiedyś w sprawie karmienia i trudności przy moim pierwszym dziecku. Tyle się mówi o pozytywnych aspektach karmienia piersią… Więc jak już pisałam z pierwszym było cięzko, ale myslalam ze teraz z drugim bedzie łatwiej bo w koncu obczytana, uzbrojona w cala wiedze odnosnie karmienia no musiało się udać. W maju urodził się mój drugi syn… Nie bylo tak jak zaplanowałam. Nie było na początku pokarmu wcale, potem kropelki, nie było nigdy nawału, wyciekania pokarmu itp… było trudniej, bo wiecej stresu starszy syn zazdrosny, mniej czasu, nowa sytuacja. O każdą kroplę walczyłam jak lwica, przystawiałam w każdym możliwym momencie, kiedy syn spał stymulowałam piersi laktatorem… Nie obyło się bez dokarmiania… wszyscy mowili odpusc, ja już bym odpusciła, i tak dokarmiasz, bedziesz miec wiecej czasu. Nie odpusciłam, choc to bylo takie trudne do dziś jest trudne, do tego stopnia ze nieraz muszę 'tanczyc’ z synkiem, bo jest przy piersi niespokojny. Ale wiesz co jest w tym wszystkim najpiekniejsze? pomijając te wszystkie naukowe aspekty. Ze kilka dni temu gdy mojego synka dopadła „jelitówka” męczyła go gorączka i biegunka, odmówil picia butelki, groził nam szpital z powodu odwodnienia, rozstanie ze starszym synem uratowała nas pierś. Dzieki niej się nie odwodnił i czuje sie coraz lepiej. i w takich momentach jak ten uśmiecham się do siebie i wiem że warto było. 🙂 Pozdrawiam

  • Piweczek
    16 października 2016 at 21:40

    U mnie też ciężko. Najpierw zanik pokarmu bo Młoda nie chciała ssać (za krótkie wędzidełko). Walka z laktatorem o mleko i zabieg podcięcia. Lepiej; powrót do domu i nadzieja na karmienie (na razie z lekkim dokarmianiem bo mleka wciąż bardzo mało). Niestety przez tydzień dziecko nie przybrało na wadze więc małe załamanie i wdrażanie nowego planu z doradcą. Lepiej; mleka coraz więcej chociaż lewa pierś dalej raczej słabo (dalej odciągam bo muszę kontrolować wielkość porcji), dokarmiam już tylko raz bo tylko tyle mi brakuje, Młoda zdrowo przybiera. Próbujemy oddtawić butelkę i karmić sondą. Nie ma mowy – irytacja sięga zenitu, doradca mówi, że nie ma po co męczyć dziecka. Wracamy do opcji: przystawianie, odciąganie, dokarmianie raz dziennie. Po 3 tygodniach zapalenie: ogromny ból, sutek sino-fioletowy. Nie jestem w stanie przystawić dziecka do piersi, płaczę z bólu przy laktatorze ustawionym na minimalną moc ale wiem że muszę odciągać jak najczęściej. Kapusta, zimne okłady, ibuprom. Niestety pojawiły się też kolki, znacznie silniejsze po moim mleku niż Bebilonie. Wieczory i noce przerąbane, płaczę nad dzieckiem które się strasznie męczy i mam ochotę zrezygnować. Wtedy znajoma mówi mi: wytrzymaj jeszcze troszkę, będzie lepiej – obiecuję i jak Was czytam to jej wierzę. Więc właśnie siedzę z tą kapustą i z Maleństwem które po przyłożeniu termoforka na brzuszek zasnęło mi na rękach i powtarzam sobie, że już tyle za nami i niedługo będzie lepiej

    • Basia
      16 października 2016 at 23:03

      Życzę ci wytrwałości! Przy pierwszej córeczce przechodziłam kilka zapaleń, i wiesz nie zawsze ibuprom i kapusta wystarczą, czasem trzeba iść po prostu do lekarza bo być może trzeba dać antybiotyk. Nie bój się, są antybiotyki przy których możesz bezpiecznie karmić. A na kolki u nas pomógł Esputicon, szum suszarki do włosów i spanie maleństwa brzuszkiem na brzuchu Taty 🙂 Trzymaj się i słuchaj znajomej – po nocy zawsze nadchodzi dzień 🙂

  • Muka
    16 października 2016 at 21:32

    Karmie synka od 3 miesięcy , wszystko pięknie ładnie, młody przybiera książkowo ale było to też obkupione 5 zapaleniami piersi… jakimś cudem dalej mam motywacje do kp chociaż po każdym zapaleniu mówiłam sobie że to już koniec:)

  • ogjustyna
    16 października 2016 at 21:28

    pierwsze dziecko karmiłam w sumie jakieś miesiąc (plus trochę dokarmiałam ściągniętym mlekiem)…zły pobyt w szpitalu, początki na mm, dziecko z kolkami płaczące przez większość czasu, teściowa i szwagierki stojące nad głową i wciskające bzdury, które w końcu mój mózg zalany poporodową depresją przyjął za pewnik…później żal. Na szczęście po 2 porodzie miałam silną determinację do kp 🙂 więc córa wisiała na mnie ile tylko było trzeba…były chwile zwątpienia, że mam za mało pokarmu, przerabiałam obolałe brodawki, ale jakoś wszystko powoli się unormowało 🙂 teraz mam inny problem, moje 16 mies dziecko urządza dzikie akrobacje, szczypanie i bicie przy karmieniu, tak że czasem mówię sobie w duchu „dość”, ale jakoś widok jak słodko zasypia przy cycusi sprawia, że nadal daję radę 🙂 i nadal mam wyrzuty sumienia, że nie miałam tej wiedzy i wytrwałości za 1 razem 🙁

  • Mamamuffin
    16 października 2016 at 21:16

    Nasza historia też jest kolejnym dowodem na to, że trudne początki nagradzają późniejsze pięknie przeżyte chwile. Ale te „początki” to nawet i 4 miesiące jak u nas. Za to teraz jesteśmy już w 9 miesiącu karmienia i jest pięęęęęęęęęęęęęknie! I chyba się uzależniłyśmy 😉 Obie…

  • Lena
    16 października 2016 at 20:58

    A nam zaraz stuknie 6 miesiąc… był problem na początku, ogromny, karmię cały czas przez kapturek, pokarm jest 🙂 dobrze nam, ale pojawia się przeszkoda – moja tarczyca, która w 5tygodniu po porodzie sypnela się konkretnie, choruje od 2011, dostaję obecnie maksymalna dawkę Metizolu, jaka mozna przyjmować podczas kp. I niestety to jest zbyt mało, nadczynność szaleje, czeka mnie operacja, musze wyciszyć tarczyce, a do tego potrzebuje większej dawki. Endokrynolog alarmuje, ze nie mogę kontynuować kp kosztem mojego zdrowia… i co zrobić? Dylemat mam ogromny… tylko mąż mówi – Twoja decyzja, musisz sama ją podjąć. Ale jaką?

    • kotek
      17 października 2016 at 07:49

      Lena, bardzo współczuję, wiem co czujesz… mam podobną sytuację, tylko na szczęście na razie wystarczają mniejsze dawki. Ale przy synu starszym miałam taką sytuację, że mimoże nie brałam dużych dawek, to jemu wpływało na tarczycę (ma niedoczynność,bo brałam leki w ciąży z nim).Podpowiem Ci, że 3 miesiące karmiłam go 2 razy dziennie, tuż przed tabletką – może u Ciebie to by się sprawdziło? Wiem, że to mało, ale, jak mówi Hafija, każda kropla się liczy!

  • Monika
    16 października 2016 at 20:35

    U Nas w tej chwili jedyny kłopot to, to ze 3 miesięczna córcia usypia przy piersi. Moje pobudzanie jej juz na nią nie działa. Wynikiem jest zby niski przyrost wagi i musze dokarmiać mm… Mało tego, mam wrazenie ze produkcja mi spada przez to ze mala tak malo ciągnie 🙁

    • Hafija
      16 października 2016 at 21:06

      Potzrebny wam doradca – koniecznie. Czy mieliście sprawdzane wędzidełko?

    • Monika
      16 października 2016 at 21:22

      Do doradcy jezdzimy co tydzien kontrolowac wage, wedzidelko bylo kontrolowane i jest ok. Karmie przez kapturek bo mała sobie nie radzila ze zbyt szybkim wyplywem.
      Jesli po dwoch piersiach i butli jeszcze placze (najczesciej poki nie odbije) tzn ze glodna czy cos innego? Robic wiecej mieszanki?

    • Hafija
      16 października 2016 at 21:41

      Poczytaj o kapturkach: https://www.hafija.pl/2016/05/nakladki-silikonowe-szkodza-czy-pomagaja.html

    • Monikaj
      17 października 2016 at 07:45

      Dziekuje za ten link z postem o nakladkach. Dowiedzialam sie wielu rzeczy ktorych nie wiedzialam, np tego ze sie z nich rezygnuje po pewnym czasie. Myslalam te te nakladki to taki mój wyrok:-) probowalam karmic bez ale mała tylko lizała piers i jak probowala chwycic to jej wypadala. Bede probowac dalej. Co kolwiek,byle nie dokarmiac mm…
      P.S fajny ten Twoj blog, zostaje tu na dluzej 🙂 :-*

  • Nadia
    16 października 2016 at 20:34

    U nas ten początek trwał 4 miesiące było bardzo ciężko było dokarmianie mm były łzy złość frustracja … Dziś mamy za sobą 15 miesięcy karmienia i końca nie widać ? także młode mamy warto jeśli ja da dałam radę to wy dacie ?

    • Gosia
      28 czerwca 2017 at 19:01

      jak to zrobiłaś? U mnie5 tymi niestety po 10min jest płacz, zasłania leci i krzyk, królewna nie ma sily ciągnąć, odstawiam do drugiej piersi tam 6 min i koniec, niestety na zmianę do jednej i drugiej i placzplacz, bo cieniutko leci juzbrak mi sil. Jutroma przyjść doradcą zobaczymy co poradzi. Wedzidelko podcuelismy niedawno.

  • Anna
    16 października 2016 at 20:28

    Moja walka dobiega końca po 3 miesiącach, trudno było/jest cały czas. Byłam u chyba wszystkich specjalistów, każdy coś innego. Maly przy piersi dostaje szału, picie przez 2-3 minuty i okropny płacz. Nie zdarzyło się ani razu, żeby zasnął przy piersi. Uwierz, robiłam wszystko aby kp.
    Z butelka też mamy mały problem, ale za to jak już zacznie ssać, to sie przynajmniej naje.
    Wcześniej dziecko cały czas płakało i dawało oznaki głodu…karmię jeszcze w nocy z piersi, zobaczymy jak długo;(

  • Migotka
    16 października 2016 at 20:28

    O tak początki bywają trudne, szczególnie jak zabierają dziecko do innego szpitala karetką na sygnale, a jedyna stymulacja laktacji to laktator. Nie poddałam się i tak karmimy się 8 miesiąc.
    Droga Hafijo masz racje, karmienie piersią dzieje się teraz albo nigdy. I głęboko żałuje, że starszą córkę karmiłam tylko 3 miesiące. Butelka podana podczas mojej nieobecności (powrót na studia) załatwiła nasze karmienie. Wiem, że już za późno bym karmiła dzieci w tandemie, ale ostatnio jak córa zaczęła chorować (poszła do przedszkola) to zaczęłam się zastanawiać czy warto by było przemycać jej moje odciągnięte mleczko?

  • mamaM&M
    1 sierpnia 2016 at 20:35

    Mam starszego synka i córeczkę. Synka niestety nie karmilam piersią, on nie potrafil zlapac denerwowal sie a przy tym i ja i po tygodniu sie poddalam. Wtedy się z tego cieszylam bo zawsze bylam jakoś negatywnie nastawiona do karmienia. Jak bylam w ciąży z córką to mowilam ze nie chce jej karmić ale zaczelam i wlasnie mija najpiękniejszy rok naszego zycia. Mama od początku dobrze chwytaka pierś, dobrze sciagala i miala silny odruch ssania. Pierwsze 2-3 miesiące byly dla mnie okropna meczarnia, codziennie powtarzalam sobie ze jeszcze trochę wytrzymam aż skończy miesiąc, dwa, pól roku itd. Na początku caly czas corka wisiala na piersi godzinę jadla ,15 min spala, nie mialam sily, czasu na synka, bolaly mnie piersi, potem w jednej mialam coraz mniej pokarmu bo corka upodobala sobie tylko lewa i do do dziś karmimy sie tylko jedna. Codziennie plakalam bo mialam dość i z jednej strony chcialam przerwać a z drugiej cos mi mówili ze karmić. Później jak wszystko sie unormowali zaczelo być lepiej ok 3-4 m ca mala buntowala sie i nie chciala jeść z piersi tylko jak z nią chodzilam. I w nocy budzila sie na piers nawet co pol godziny. Ale przetrwalysmy wszystko i dziś wiem ze to byla najlepsza decyzja jaka podjelam. Te chwile karmienia są bezcenne. Kiedyś nie wyobrazalam sobie karmienia piersia, dziś nie wyobrażam sobie nie karmienia. Nawet gdy myślę o końcu to nie wiem kiedy to nastąpi, wiem ze na pewno jeszcze nie prędko. Wszystkim przeciwniczkom karmienia polecam spróbować i mowie to ja wielka byla przeciwniczka karmienia.

  • Kolekcjonerka
    22 sierpnia 2015 at 06:48

    Kochana Hafijo chciałabym Ci podziękować po Twój blog pomaga mi prz każdej watpliwosci. Urodzilam tydzien temu synka. Mam juz coreczke z która mialam spore problemy w obszarze karmienia piersią, po 3 tyg okazało się ze nie przybiera na wadze, byleśmy w szpitalu, kazano mi dokarmiać mm…a potem było jeszcze gorzej 3 zapalenia piersi po sobie, mała nie umiała ściągać mleka. Myślę ze może źle ja przystawiałam bo miałam poranione sutki.

    Teraz mam traumę. Malutkiego od [początku chciałam karmić piersią i tylko na tym sie skupiam. Karmie na zadanie, kiedy mały ma ochotę na pierś przystawiam. Tylko ze mam wrażenie ze wpadam w paranoje. Mały jest śpiochem, choć już powoli kształtuje swój rytm. Czasem ciężko go wybudzić na karmienie, a potem 3 godziny wisi na piersi z przerwami na kupki i gazy.

    Mam mleko, mały opróżnia piersi, robi kupki i siku, wygląda w porządku, śpi – a ja mimo wszystko martwię sie czy przybiera, czy pojadł, czy dostał mleko drugiej fazy czy nie. Martwię się jak za długo spi, ale jak go dobudzam nie reaguje na piers, albo possa chwile i zasypia. Co mam robić bo tracę głowę? Niektórzy mowia ze wybudzac, niektorzy by dac pospac 🙁

    Mam starsza corke i chcialabym wyluzowac i troche spokojniej do wszystkiego podchodzic, lecz ciagle siedzi we mnie strach : czy wszystko robie dobrze…

  • marta
    1 lipca 2015 at 19:30

    Nie ma powrotu do karmienia piersią? A relaktacja?

    Dlaczego „rok, może dwa” karmienia, nie dłużej?

    Dlaczego „obolała”, skoro ponoć prawidłowe karmienie nie boli?

  • samosiejka
    1 lipca 2015 at 12:33

    Witam serdecznie wszystkie walczące
    Co mi poradzicie…urodziłam synka z masą urodzeniową 3060 spadł do 2700,nie umiał zassać piersi,rozdziawić usteczek by prawidłowo złapać pierś,potem pleśniawki,zapalenie ucha,gardła,bóle brzuszka,alergie pokarmowe itd niedługo kończ 3mce i waży 4600(b.mało)karmie go tylko piersią o którą walczyłam 1,5mca ,a nawet dalej walczę,jak zacznę dokarmiać mm to sie pożegnam z laktacją,gdy go nic nie uczula co objawia się bólem brzuszka,to jest pogodym,radosnym dzieckiem,gdy uczuli tydzień z życia wyjęty,nie ma apetytu,nie je,acha od początku wypróżnia sie raz na tydzień(pediatra mówi że nie dojada)czy zrezygnować z karmienia piersią???

  • domingo
    17 kwietnia 2015 at 18:14

    Pomocy! Moja motywacja słabnie i jeetem coraz bardziej zdołowana. Syn ma prawie 4 tygodnie i nie dość, że już w szpitalu dostałam „dobra rade” by zakupić nakładkę silikonową to jeszcze Maluch „nie schodzi z piersi”. Od nakładki mały jest uzależniony. Probowalismy wielokrotnie przystawiać się bez, ale dziecko zaczyna wyć. Pomagało dwóch doradców laktacyjnych i nic 🙁 Dziecko mogloby być przy piersi caly dzien. Czasem tylko bawi sie brodawka. Nie wiem czy powinnam na to pozwalac. Zastanawiam sie czy moze nie mam za malo pokarku skoro on potrzebuje tyle czasu przy piersi??? Teraz sciagam pokarm i w nocy mu podqje butelke, bo inqczej w ogole bym jie spala. Ile to jeszcze potrwa? Zrobilam juz chyba wszystko. Prosze pomożcie! Tak bardzo chce walczyc o karmienie,ale boje się że nie wytrzymam takiej sytuacji długo.

    • oagusia
      19 kwietnia 2015 at 09:38

      A może kangurowanie albo noszenie w chuście zwykłej?

    • Bu
      16 października 2016 at 21:58

      Domingo, nie poddawaj się i słuchaj siebie i dziecka, a nie „dobrych rad” 🙂 Jeśli czujesz, że synek potrzebuje Twojej bliskości przy piersi – i możesz sobie na to pozwolić, bo np. nie limituje Cię drugie dziecko – siedź z nim ile wlezie. Mój synek też był taki „niewyprzytulany”, rzucał się na pierś, z nerwów źle chwytał, darł się wtedy okrutnie – naprawdę kosztowało nas to wiele nerwów… Ale cierpliwie spędzałam z nim nieraz większość dnia na kanapie, zmieniając tylko pozycje i piersi do karmienia i… przetrwaliśmy 🙂 Obecnie ma 6 msc i nie ma czasu na jedzenie, taki jest zaabsorbowany światem – muszę go czasem na karmienie specjalnie zabierać do cichego miejsca, żeby faktycznie coś zjadł 😉 Do tego właściwie od kiedy tylko jest kontaktowy, to okazało się, że jest pogodnym, śmiałym dzieckiem, wszyscy mówią, że to „złote dziecko” – moim zdaniem żadny z niego ewenement, tylko po prostu dostał i dostaje odpowiednią dawkę bliskości (nosimy się też w chuście, kiedy jest bunt na wózek itp.).
      Aha, u nas też były nakładki w użyciu – przy nawale pokarmu syn (wtedy jeszcze nerwus i spazmatyk) nie mógł chwycić sutka (mam prawie wklęsłe, przy nawale niemal zniknęły). I tak się bujaliśmy z tymi nakładkami – trochę nas kosztowało ich odstawienie – pierwsze kilka dni prób to był dramat. Potem zaczęłam próbować w nocy podawać samą pierś – załapał na śpiocha. Potem w ciągu dnia najpierw zaczynałam karmić z, w trakcie odkładałam. I tak stopniowo się udało. Już dawno zapomniałąm, że ich używałam, leżą gdzieś na dnie szuflady – a były niezastąpione.

      Wam też się uda! Powodzenia! 🙂

    • Magda
      26 czerwca 2018 at 07:17

      Karmilam az cztery tygodnie….. ktore dla mnie byly straszne. Corka jadla zawsze godzine. Jadla na pewno bo az jej sie ulewalo a na koniec i tak musiala dojesc z butli, dopierov wtedy slodko zasypiala. Obydwie bylysmy zestresowane. Ja denerwowalam sie na nia co tak dlugo a ona byla glodna. Teraz jestesmy na butelce. Corka i tak dostala ode mnie przeciwciala a wkoncu teraz obie szczesliwe mozemy sie soba cieszyc. Nie jestem uwiazana i wszystko w domu mogę zrobic, wszędzie wyjsc. Wcześniej nawet spacer byl szybkim pedem do domu,zeby tylko mala sie nie obudzila i nie chciala jesc. Nie wyobrazam sobie nakarmic ja w miejscu piblicznym. Podziwiam kobiety które karmia caly czas bardzo dlugo to bardzo wielkie poswiecenie i rezygnacja z siebie i chyba z zycia na długie miesiace czy jak tu czytam lata. Ja wkoncu jestem teraz szczęśliwa mama a mkja mala szczęśliwa córeczka.

  • oagusia
    23 marca 2015 at 21:15

    Dziękuję za ten blog i strasznie żałuję, że dopiero teraz na niego wpadłam. Karmię już prawie 5 miesięcy. Dla mnie to „aż” 5 miesięcy, chociaż przy Waszych sukcesach mój wygląda marnie 🙂 Malenstwo pisała, żeby wierzyć w swoją intuicję. Popieram. Nawet nie wiedziałam, że swoją mam tak dobrze rozwiniętą. Na początku karmienia były problemy z poranionymi sutkami, z zastojem w piersi… Po zastoju mleka było tak malutko, że ogarniała mnie czarna rozpacz. Na raz z obu piersi udawało się ściągać 20-30 ml, a apetyt Synkowi dopisywał, wsysał jednorazowo 120… Moi bliscy pocieszali mnie jak tylko potrafili, ale niestety nikt nie potrafił fachowo pomóc. Mąż widząc moje łzy i nerwy sugerował mm, ja sama nie wytrzymywałam płaczu głodnego Malucha. Mąż karmił mm z butelki, ja połykałam łzy przy warkocie laktatora (wygłodzony Maluch nie ssał, tylko rzucał się przy piersi). Mimo wszystko się udało. Najpierw opakowanie mm starczyło na tydzień, potem na 10 dni, teraz ratujemy się nim naprawdę sporadycznie. Ale chciałam pisać o intuicji – nie wiedziałam, nikt też nie podpowiedział, ale wydawało mi się, że muszę mieć laktator, że muszę ściągać mleko w momentach, gdy Syn odmawiał współpracy. W naszej sytuacji był to poważny wydatek, były myśli – a jeśli i tak się nie uda, to będą pieniądze wyrzucone… Teraz też słyszę np. od Teściowej, że może dać Małemu butelkę, bo widzi, że jestem zmęczona, ponieważ Mały potrafi co godzinę dopominać się piersi. Ale też rozumie moje tłumaczenie, że skoro z piersi starcza dziecku na godzinę, to co innego mam do roboty, jak po tym czasie znowu nakarmić. Albo słyszę, że może dać pić (wodę) – odpowiadam, że oczka błyszczą, skóra w porządku, więc chyba nie ma potrzeby. A wczoraj trafiłam na ten blog… i po prostu Autorka ubrała w słowa moje niesprecyzowane do tej pory odczucia 🙂 Moją intuicję poparła naukowymi cytatami, a Komentujące opisały wiele sytuacji podobnych do tych, których sama doświadczyłam 🙂 I teraz wiem, nie tylko czuję, że częste przystawianie do piersi to norma. Podobnie było z wprowadzaniem np. marchewki. Moja koleżanka (rodziłyśmy tego samego dnia) podaje swojej córce marchwiankę już od początku czwartego miesiąca. Czułam się źle, wyrzucałam sobie, że jestem leniwa, bo po prostu NIE CHCE MI SIĘ jeszcze gotować dziecku albo podawać mu dań ze słoiczka. A teraz wiem, że jeszcze nie jesteśmy na to gotowi, a któregoś pięknego dnia samo to przyjdzie, że Mały dostanie ode mnie marchewę w odpowiedniej postaci. Dziękuję Wam wszystkim i przepraszam, bo chyba mój komentarz jest dłuższy od samego wpisu Autorki 😉

    • Hafija
      23 marca 2015 at 21:21

      <3

  • Malenstwo
    2 listopada 2014 at 13:44

    Droga Hafijo Dziękuje Ci za ten blog, na który przypadkiem wpadł mój Maz.
    Początki karmienia były u nas trudne, a potem jeszcze gorzej. poza tym rownież potrzebowaliśmy intymności. Do tego te „życzliwe” głosy nie pomagały.
    Na początku Synek super jadł, tyle ze ja byłam obolała i zagryzalam poduszkę, a brakowało mi lanoliny i porady laktacyjnej jak dobrze przestawiać. Potem zapalenie piersi. Do tego od teściowej słyszałam ze nie dam rady itd. Stres narastał. Ja tez miałam dola po porodzie w wyniku zachowania położnej przy porodzie itp. Myślałam ze sie do niczego nie nadaje i ze naprawdę nie dam rady. Dzięki Bogu za Męża, który stał przy mnie i powtarzał: ’ jesteś dzielna i chce byś wytrwała dla zdrowia naszego Syna, ale jesli powiesz, ze juz nie możesz to tez będę Cię wspierał, ale teraz spróbuj sie jeszcze nie poddawać ’. I nie chciałam sie poddawać, ale coś sie pogarszalo w jedzeniu u Jacunia. Najpierw mniejszy apetyt, wiec jeszcze sie tym nie przejmowałam, ale od7tyg.zycia zaczął przystawiony do piersi krzyczeć i wierzgać nogami. Płakał, ale sie nie poddawalam. z czasem niechcial jesc normalnie tylko na spiocha lub bujany w chuście. za dnia robił przerwy po7godzin. Z czasem każdy dźwięk Go rozpraszał, nie był wstanie zjeść poza domem. Oczywiscie zwiedzilismy mnóstwo lekarzy, kilka wizyt w poradni laktacyjnej na żelaznej i nic. Albo wmawiano mi ze przesadzam, albo ze to moja wina(tu przyczyn cała litania). My jednak trwalismy we Trójkę i „stając na głowie” nie podawaliśmy sie. Chusta bardzo ratowała nasze skolatane nerwy.
    Wprowadzanie posiłków stałych tez nie szło. Szybko przekonaliśmy sie do BLW bo Syn był bardziej szczęśliwy i rozwijał sie manualnie.
    Koło 10miesiaca zaczął chętnie pic mleko, za to pokarmow stałych wcale. Gdy mial1,5roku przeczytałam książkę „moje dziecko nie chce jesc” i uwierzyłam w siebie. poszłam prywatnie zrobic morfologie i okazało sie ze Syn ma bardzo duża anemię. Po półroku leczenia mamy pierwsze widoczne sukcesy i jesteśmy pod kontrola innego lekarza pediatry.
    Teraz Radziłabym Każdej Mamie by wierzymy w swoją matczyna Intuicje i nie pozwólcie sobie wmówić ze nie dacie rady, oraz ze to wasza wina gdy przychodzą pot, ból i łzy.

  • Ewelina
    28 października 2014 at 16:04

    Hej, jestem mamą karmiącą od prawie 5 mc i dla mnie karmienie to bardzo Intymna sprawa. Kiedy jestem w gościach, goście są u mnie, zawsze wychodzę do drugiego pokoju. Dla wielu osób jest to poprostu krępujące- dla mnie również. Maluszek tez potrzebuje zjeść spokojnie, bez rozpraszania i nadmiaru bodźców. Jak inne mamy chodzę do restauracji, ale wczesniej karmie dziecko, żeby nie musieć tego robić na miejscu. Często też odciągam pokarm do butelki, gdy ssytuacja tego wymaga.

  • Justyna Sz
    25 października 2014 at 16:40

    U nas też był problem na początku… karmienie wtedy to krew, pot, łzy… bolało bardzo, płakałam zawsze przed i po. Moja córka od początku była małym dzikuskiem i rzucała się na pierś, łapczywie i brutalnie chwytała brodawkę, na nic zdało się upokajanie, wyciszanie, przystawianie jeszcze zanim była bardzo głodna, za każdym razem wyglądało to tak samo. W końcu wypracowałam taką technikę dostawiania żeby było nam łatwiej. Stosowałam maść z lanoliną i nagle z dnia na dzień przeszło! Sutki się zagoiły, przystawianie stało się przyjemne i relaksujące dla nas obu a córka się uspokoiła 🙂 Jak ręką odjął 🙂 Przeżyłam też nawał, zapalenie i zastój ale to drobnostki z którymi się szybko dzięki wsparciu mamy uporałam 🙂 Na szczęście miałam to wsparcie, mama cały czas powtarzała że jak chcę karmić to muszę to przetrwać i pod żadnym pozorem nie podawać butelki, położna zasugerowała mi żebym karmiła dziecko MM dopóki sutki się nie zagoją (!?). Ale nie poddałam się i teraz jest super!!!

  • kasia
    25 października 2014 at 15:58

    <3 jest moc! Do rozesłania koleżankom 😉

    A jeszcze dodam, że "każda mama ma jedną szansę…" Ale patrząc z innej strony, każde dziecko ma jedną szansę, żeby dostać to, co najlepsze.

  • evelabel
    24 października 2014 at 20:24

    U nas Antek w pierwszych dniach łapał tylko prawą pierś – bolało koszmarnie, płakałam razem z nim, bo on się nie najadał, a mnie bolało, ale chodziłam i prosiłam o pomoc. Szukałam, pytałam, rozmawiałam z innymi mamami. W końcu się udało, karmimy się, przybieramy na wadze, mały uśmiecha się – jeszcze nieświadomie – podczas karmienia. Początki są trudne, ale jak już się uda to jest fantastycznie!

  • MałeSzczęścia
    24 października 2014 at 18:01

    Oj pamiętam te początki, a tu już 8 tygodni karmienia za mną i jaka już wprawa, nie to co nieporadne początki:) Kolki już też powoli mijają więc powoli rozszerzam dietę a w moim przypadku najgorszy jest fakt unikania pewnych potraw, ale czego się nie robi dla maluszka 🙂

    • Marta
      16 marca 2018 at 21:21

      Tylko nie rozumiem po co stosujesz dietę? Kolki nie mają nic wspólnego z Twoim jedzeniem. Nie ma.diety mamy karmiacej. Chyba że jest to białko mleka krowiego lub inny alergen który działa na dzidcko.

  • Budująca Mama
    24 października 2014 at 12:39

    U nas najgorsze były pierwsze 2 tygodnie, potem nawet guzy udało się rozmasować i jakoś ogarnąć to, że moje piersi chciały karmić bliźniaki, a do dyspozycji miałam tylko jedno 🙂 A potem? Piękne 14 miesięcy karmienia, kiedy Mała powiedziała be, a ja byłam w 16 tygodniu ciąży. Niedługo kolejne karmienie. Mam nadzieję, że brodawki nie zapomniały i ból będzie mniejszy 🙂

  • Aga
    24 października 2014 at 12:12

    Hafijo, czemu piszesz rok, może dwa? Dlaczego nie więcej? Bardzo proszę o edit 🙂 Kto przecież, jak nie Ty, wesprze dkp? Proszę, nie stawiaj konkretnych ram czasowych, spójrz na swój post pt. Wtedy kiedy przyjdzie na to czas, czy tamten tekst nie pasuje jak ulał do decyzji o odstawieniu?

  • Karolinaa
    24 października 2014 at 08:30

    Z drugim dzieckiem udało się :)) Lekko i sprawnie,aż w szoku jestem po dziś dzień 😉 Widzę jak wiele błędów było popełnionych przy córce. Przez dobę była w inkubatorze, była karmiona butelką i dziś wiem,że przez to Mała nie chciała ssać tak jak powinna. Synek mimo,ze też w inkubatorze dożywiany był dożylnie – do mnie trafił z mocnym odruchem ssania,więc za pierwszym razem się udało. Nawał przyszedł i po prostu przystawiałam synka, z córką za wiele kombinowałam, słuchałam wszystkich tylko nie siebie – sięgnęłam po laktator (tak wiem najgorsze co mogłam zrobić,bo jeszcze zaostrzałam ten nawał – wtedy tego nie wiedziałam).
    Dziś uważam,że po porodzie mama potrzebuje tych kilku dni ogromnego spokoju i niewtrącania się. Potrzebuje być tylko z dzieckiem, wsłuchując się w dziecko i głos własnego ciała.
    Z synkiem leżałam 4dni, bez gości i myśleniu o problemach dnia codziennego – myślę,że to też wiele dało mi i Jemu w wzajemnym poznaniu się.

  • Anna
    24 października 2014 at 00:25

    Pamiętam ten moment kiedy po raz kolejny bałam się dać córce pierś i odruchowo odsuwałam się od niej bo brodawka była tak poraniona że karmienie sprawiało ogromny ból (i poty na całym ciele, chyba ze stresu). Wtedy właśnie miałam podobne myśli do tych wyrażonych w tym wpisie – to jest moja szansa której nie chcę zaprzepaścić, bo się nie powtórzy. Zaleczenie brodawki trwało kilka tygodni, ból stopniowo się zmniejszał i teraz została już tylko blizna a ból zniknął i karmienie wreszcie jest cudowne 🙂 Co prawda wszystkie problemy nie zniknęły, ale i tak jest pięknie i cieszę się że się nie poddałam. Zawdzięczam to między innymi wsparciu które czerpałam z hafija.pl, za co bardzo dziękuję 🙂

  • Ewa
    23 października 2014 at 22:26

    walczę dzielnie od 4 tygodni 🙂 jestem szczęśliwa, że dajemy radę, pierwszego dziecka nie karmiłam, po strasznym zapaleniu piersi zaraz po powrocie ze szpitala, antybiotykach, anemii przeszliśmy na mm, teraz po 5 latach wiedziałam, że tak łatwo się nie poddam! idzie nam bardzo dobrze, wiadomo, że są trudne momenty ale warto! pozdrawiam

  • Angelika
    23 października 2014 at 21:38

    Hafijo, oczywiście nie mam tak dużej wiedzy na temat karmienia jak Ty, ale rzuciło mi się w oczy jedno zdanie, cytuję:
    „w żadnym momencie karmienia sztucznym mlekiem nie masz opcji powrotu do karmienia piersią”. U Sears’ów czytałam o re-laktacji. Mam też koleżankę, która na pewnym etapie dziecko ze skazą białkową ostawiła od piersi na ponad dwa tyg., w tym czasie straciła pokarm, ale kiedy zauważyła, że dziecku po mm jest gorzej postanowiła wrócić do karmienia piersią i udało się, tak długo przystawiała do piersi, aż mleko pojawiło się znowu.

    A co do początków… nie miałam jakiś wielkich problemów, tylko nawał i poranione brodawki, no i „wiszenie na piersi”, ale i tak były chwile, że marzyłam, żeby to się skończyło. I nawet nie zauważyłam, kiedy było coraz lepiej i lepiej 🙂 Przede mną jeszcze długa mleczna droga.

    • Alicja
      16 marca 2018 at 22:48

      Wydaje mi się, ż e chodzi tu o początek. Jak dziecko nie wyćwiczy się w spaniu piersi, a zrobi to na butelce to nie chce już się męczyć. Ja osobiście odciągałam pokarm przez prawie miesiąc i podawałam go córce w butelce. Po tym czasie dostała ostrych kolek i stwierdziłam, że to napewno wina butelki, ponieważ dziecko jadło tak łapczywie, że wraz z mlekiem zasysało duże ilości powietrza. Przestawiłam córkę na pierś. Robiłam to przygładzając ją lekko żeby jej było obojętne skąd – aby leciało. Nauczyła się i przedstawiła do tego stopnia, że teraz mając prawie 8 miesięcy nie chce butelki nawet bardzo głodna (testowane do badania).

  • Ania
    23 października 2014 at 21:24

    Dzięki dziewczyny za Wasze historie! „Liga rządzi, liga radzi, liga nigdy Was nie zdradzi” 😉 Nie chcę się poddać, chociaż dookoła już słyszę głosy „życzliwych”, czy na pewno warto tak cierpieć, że nie wszystkie matki muszą karmić. Pierwsze dziecko nie udało się przystawić, ściągałam mleko przez 7 miesięcy. Teraz się uparłam, że będę karmić. No, ale cóż. Jest ciężko.

  • Ania
    23 października 2014 at 21:03

    Ciąża. Nadzieja na długie karmienie piersią. 6 tydzień życia dziecka. Diagnoza lekarza: ropień. Wyrok: koniec karmienia. Łzy, bezradność, smutek. Konsultacje z położną i drugim lekarzem. Nadzieja na karmienie jedną piersią. Zabieg. Karmienie i odciąganie. Zmiany opatrunków. Przystawianie do chorej piersi po zasklepieniu ran. Okropny ból w trakcie karmienia. Widok dziecka, które błogo usypia przy piersi. Miłość. Nie poddawanie się. Pierś przestaje boleć. Radość z ciągłego karmienia. Razem przy piersi od 17 m-cy.Widoki na dalsze, długie karmienie 🙂 Trzymam kciuki, za wszystkie mamy, które miewają trudne chwile. Nie poddawajcie się! Naprawdę z czasem jest coraz lepiej 😀

    • Marcelka
      16 października 2016 at 21:12

      WOW! Jestes wielka dziewczyno!

    • Monika
      16 października 2016 at 21:16

      U mnie 4 tyg.i ropien. Jednak trafiłam na dobrego doradce laktacyjnego i po 6 godzinach od nacięcia juz karmiłam. Bolało, ale nie bardziej niż przy zapaleniu piersi. Chirurga prosiłam o nacięcie jak najdalej od otoczki (zrobił 0,5cm od niej) i opatrunek umożliwiający karmienie. Po miesiącu rana się zarośla. Da się!

    • Natalia
      8 stycznia 2017 at 19:17

      Super, że Ci się udało 🙂 mnie spotkał ropień w obu piersiach 🙁 straszna historia, nikt nie chciał/nie umiał mi pomóc gdy był na to jeszcze czas. Teraz mam drugą córkę, walczymy, sutki poranione, ale to dopiero pierwszy tydzień, mam nadzieję że się uda

  • Ania
    23 października 2014 at 20:55

    Byłam, była u mnie też położna. Przystawia się dobrze, ustka rozdziawione, obejmuje całą brodawkę. Ale z wędzidełkiem to pierwsze słyszę. Muszę poczytać. Musi być jakaś przyczyna.

    • evelabel
      24 października 2014 at 20:20

      i nie smaruj brodawek żadnym kremem! wiem, że jak są poranione to trudno przystawić dziecko, ale krem tylko zapycha i wtedy rozwija się grzybica. To powinien Ci powiedzieć Twój doradca laktacyjny. Brodawki smaruj swoim mlekiem.

    • karo
      16 października 2016 at 21:25

      Ania, u nas było tak samo jak opisujesz… nerwowosc, kolki, masci na grzybice, masci na bakterie, bol, nakladki… nawet w poradni laltacyjnej nam nie pomogli, dopiero polozna ze szkoly rodzenia, do ktorej zadzwonilam w ost.chwili… bardzo pomogla, ale to profesjonalna babka mega sfokusowana na karmienie piersia. Siedziialla u nas 6h, przystawiala dziecko, jednoczesnie byla naszym psychologiem, pocieszycielem i motywatorem;) udalo sie, zaczynamy 5 miesiac karmienia. Nakladki i masci poszly w kąt, corka nadal jest nerwowa ale jest duuuzo lepiej. moze warto zasiegnac rady u innego doradcy? Skad jestes?

  • Ania
    23 października 2014 at 20:22

    Aha, a ten początek to ile trwa? U mnie mija drugi miesiąc a problemy coraz poważniejsze. Najpierw walka o to, żeby się synek przyssał, potem długi nawał pokarmowy, potem zapalenie piersi, teraz pojawiły się kolki, piersi poranione i wdała się grzybica. Kto przeżył ten wie, jaki to ból. Nie mam zamiaru się poddać, ale póki co niestety nie doznałam tych rozkosznych chwil karmienia, bliskości i czego tam jeszcze. Walczę, bo wiem że dla synka to najlepszy pokarm. Ale z każdym karmieniem odliczam ile jeszcze miesięcy do końca tej udręki…

    • Hafija
      23 października 2014 at 20:37

      Byłas u doradcy laktacyjnego? Czytam i myślę, że masz problemy z przystawianiem lub wędzidełkiem u dziecka.

    • Ewa
      23 października 2014 at 21:00

      U nas podobna walka trwała 4 miesiące, potem karta się odwróciła i było coraz lepiej i łatwiej, aż do roku, kiedy zakończyliśmy. Trzymam kciuki za Was oboje, na pewno niedługo będzie lepiej 😀

    • Eenn
      26 października 2014 at 22:15

      Aniu, u mnie problemy trwały ok 3 miesiące.. żałuję że tak późno dostałam się do doradcy laktacyjnego.. zwłaszcza że w Krakowie w Szpitalu Żeromskiego porady są bezpłatne. Ale ja się wstydziłam, myślałam że to moja wina, że On nie umie i dlatego tak jest.. Ten blog tez mi dużo pomógł bo znalazłam tu wiele odpowiedzi i historie kobiet które miały jeszcze trudniej niż ja.. Dziś cudownie leżymy sobie wpatrzeni w siebie albo ja po prostu czytam książkę, przeglądam internet na tel.. pełen relaks, moja chwila odpoczynku:)

    • Tess
      16 października 2016 at 20:50

      Zycze mnostwo wytrwslosci!! Trz przechodzilam podobne priblemy….bylo mega ciezko przez 3 miesiace…ale potem…coraz lzej…wreszcie zobaczylam swiatlo w tunelu. Co praeda syn nadal ssal czesto…ale krocej…zaczal sie interesowac otoczeniem i dal mi ciut wiecej wolnosci 😉 Duzo by pisac…po milionach chwil zwatpienia i morzu wylanych lez karmie juz rok. Zycze Ci wszystkiego dobrego!

    • K
      16 października 2016 at 21:19

      Mialam to samo. Do mniej wiecej czwartego miesiaca. Mialam wszystkie twoje przypadki oprocz zapalenia piersi z temperatura. Bolesne byly caly czas. Probowalam wszystkiego, a pomoglo mi odstawienie calkowicie cukru. Tak tak, nawet owocow. Grzybica odeszla, i reszta problemow zniknela razem z nia. Dzis dobijam do 7 miesiecy, i karmienie jest czysta przyjemnoscia. Pamietam te chwile kiedy ze lzami w oczach myslalam o nadchodzacym nastepnym karmieniu. Bol byl straszny. Niestety na mojej drodze nie stanal zaden doradca laktacyjny, sama probowalam roznych sposobow, bo lekarze… szkoda nawet pisac… Naprawde, przy grzybicy (ktorej u mnie lekarze nie umieli rozpoznac i chcieli leczyc bol antybiotykami) rezygnacja calkowicie z cukru, nawet z potraw macznych pomaga. Trzymam kciuki za Ciebie i synka, to sie skonczy i naprawde bedziesz szczesliwa ze wytrwalas.

    • Dominika
      16 października 2016 at 21:47

      Nie poddawaj się :)ja też dużo przeszłam i zanim stało się to przyjemnością minęło ok 3 miesięcy!Ale warto było!!!3mam kciuki za Ciebie 🙂

    • Kinga
      16 marca 2018 at 21:24

      U mnie trwał 8 mcy (standardowe początkowe problemy po cc i z brodawkami plus podwyższone napięcie mięśniowe) ale wytrwałam i kp już 19 mcy. Nigdy nie żałowałam tego wysiłku i trudu oraz łez, choć było baaardzo ciężko. Tak bardzo warto!

    • ?
      16 marca 2018 at 21:39

      Żeby nawały się nie pojawiały trzeba ciągle dzieciaczka przy piersi trzymać ? u nas tez było ciężko koło o 21 i o 4 rano, karmi łam. Nawet na stojąco i to nie raz.. A to. Już 9 miesięcy ?

    • Ilona
      16 marca 2018 at 21:45

      Witam. Szukam pomocy. Karmię piersią 6 tygodni z nakladkami i chcialabym się ich pozbyć. niestety od początku moja córeczka miała problem z chwytaniem moich sutkow. Po 3 dniach w szpitalu sutki były obolale a później nawal pokarmu… uważam że karmię piersia dzięki nakladkom ale bardzo chcialabym się ich pozbyć. Proszę o rady

    • Weronika
      16 marca 2018 at 23:17

      Witaj .. wchyba wiem co czujesz choć już karmie syna 11 miesicy . To moje 3 dziecko i dopiero z nim podjęłam zacięta walkę! Pierwszy miesiąc to byla masakra leżałam non stop w loz ku bo tak wisiał na cycu pogryzione sutki wieczna grżywica szok ! Ale nie poddałam się walczylam wygrałam jestem dumna

    • Izabela
      16 marca 2018 at 23:33

      Nie poddawaj się, u mnie też było ciężko, spędziłam nawet tydzień bez swojego 6tygodniowego dziecka w szpitalu po nacięciu piersi w wyniki ropnia, okropny ból , cierpienie, rozpacz, rezygnacja… znam te uczucia ale warto. Dodatkowo córeczka ma alergie pokarmowe na mnóstwo produktów , wiec musiałam zmienić dotychczasowe nawyki żywieniowe, niepoddalam się i jestem z siebie dumna i tego Tobie życzę 🙂

    • Anonim
      17 marca 2018 at 00:56

      Pierwsze 3-4 miesiące to był horror, krzyczałam z bólu przy każdym przystawieniu i też odliczalam tak jak ty! To minęło! Teraz 21 miesiąc karmimy ;D

    • Margo
      31 maja 2018 at 20:03

      Ee n udało się po trzech miesiącach zmienić przyzwyczajenia malucha?

    • Marysia
      15 lipca 2019 at 19:02

      Przedewszystkim karmienie – NIE POWINNO BOLEĆ!
      To wam powie każda położna. Świadczy to o złym przystawieniu dziecka do piersi , albo to dziecko nie efektywnie ssie . Moje dziecko ma ledwo ponad 3 tygodnie i nic mnie nie boli gdy karmię Piersią . Przez pierwszy tydzień myślałam że umrę bo już w 2 dobie miałam okropny nawał A do tego kompletnie nie radzilam sobie z przystawieniem. Ale jak tylko czułam ból to zbierałam dxjecju delikatnie pierś żeby mnie nie poraniła. Tak długo dopóki się nie nauczyła ładnie otwierać buzi ( dawała język do góry i robiła dziubek chwytają sam sutek ) .
      I było warto bo teraz sama wie jak dobrze złapać. A co do Nawalu to mi pomogła systematyczność karmienia i ściąganie pokarmu ale tylko troszeczkę nadmiar przed karnieniem do uczucia ulgi ( to trochę to niekiedy po 100ml z jednej piersi było) i zimne okłady z kapusty tuż po i tak 24 h . Mało brakowało do zapalenia gdyby nie pomoc Pań położnych.
      Pozdrawiam

Comments are closed here.