Kilka słów na temat krów


Mam nadzieję, że zbłąkane laktacyjne dusze, będą wybierać miejsca z których chcą czerpać wiedzę mądrze, że ręka opatrzności internetowej pokieruje je na te obszary gdzie nie można pomylić mleka z moczem,  piersi z pęcherzem, sutka z cewką moczową.

Mam nadzieję, że wejdą m.in. tutaj, bo chciałam powiedzieć kilka słów o karmieniu piersią.

Rozumiem – no nie do końca, ale się staram, że można nie chcieć karmić piersią i już. Z obiektywnych przyczyn nie karmi na świecie około 20% kobiet. Obiektywna przyczyna to albo przeciwwskazanie fizjologiczne – mały ułamek z tych 20% albo powody indywidualne związane z psychiką i uwarunkowaniami społecznymi (patrz Francja, gdzie się karmi do 3 miesiąca życia bo tak i koniec).

Ponieważ staram się to zrozumieć, to nie będę na czynniki pierwsze rozgryzała dlaczego i po co – to już jest dla mnie nieistotne. Nie chce, nie musi pistoletu nikt jej nie przystawi, a oceni ją ktoś inny tak samo jak mnie za karmienie trzylatka.

Czego nie pojmę jednak, to brak elementarnej wiedzy i mimo to udzielanie porad i wskazówek albo opisywanie fizjologii karmienia piersią z zupełnym brakiem informacji.

Przede wszystkim – karmienie piersią nie boli. Na skutek działań hormonów w pierwszych kilku do kilkunastu dni pojawia się fizjologiczna bolesność (można jeść Apap i mieć z głowy). Potem karmienie NIE MA PRAWA BOLEĆ. Jeżeli boli cię karmienie piersią znaczy to, że robisz coś źle, albo fizjologia szwankuje (wędzidełko podjęzykowe za krótkie, rozwój brodawki nieprawidłowy, perforacja podniebienia etc)

Ból związany z realnymi problemami budowy piersi, ust jest to jakiś marny ułamek problemów laktacyjnych, więc ból brodawki oznacza głównie problemy z przystawianiem. Problemy z przystawianiem są m.in. spowodowane tym, że nie widzimy karmienia piersią na co dzień i we własnych domach, nie wiemy jak powinno przebiegać, nie mamy w domu wzorców ani nikt nas nie wyedukował a my same też nie nauczyłyśmy się nic o laktacji. To jest główny grzech kobiet – mój także, nie interesują się laktacją przed narodzinami dziecka, nie czytają, nie rozmawiają i nie chodzą popatrzeć jak się karmi piersią.  Poranione brodawki – to samo – masz rany na brodawkach = zła technika przystawiania.

Teraz możesz zrobić dwie rzeczy – odstawić dziecko i paplać głupoty że karmienie piersią boli jak amputacja kończyny i dziecko próbowało Cię zjeść (to taka najlżejsza linia oporu, no ale możesz ją wybrać) albo udać się po pomoc.

Tak, z pomocą może być kiepsko ale nie jest to niewykonalne (chyba, że się nie chce to się znajdzie powód, że się nie dało, bo jak się chce to człowiek na głowie stanie i pomoc znajdzie – tak mówię serio). Na stronach CNOL, u Magdy w LLL, na Kwartalniku, w grupach Facebookowych – znajdziesz kompetentną pomoc – trzeba tylko szukać, no i chcieć.

Ta pomoc obedrze cię z resztek kretyńskich mitów o tym, że jak idziesz do pracy to trzeba odstawić dziecko (nie trzeba ani ściągać hektolitrów mleka, ani robić zapasów, ani się z laktatorem bujać – cała laktacja pokieruje się sama do przejścia na tryb pracy – rzekła matka karmiąca i pracująca), albo, że jak płacze to głodne, albo że ma alergię i trzeba mleko sztuczne, albo że trzeba butelkę bo teściowa coś tam.

Eufemizmy ludzi bez wiedzy i kompetencji w stylu „mitycznych przeciwciał” powodują, że coraz więcej mam po prostu polega na mlecznej drodze. Jeżeli będziecie powtarzać mity, bzdury i niedomówienia to będzie Was coraz więcej rozgoryczonych i gniewnych mam. Kierujcie swój gniew tam gdzie jest on faktycznie potrzebny – do ustawodawców za brak darmowych poradni laktacyjnych, do koncernów mlekowych które powielają mity o potrzebie odstawienia po 6 miesiącu lub o tym, że mleko z puchy i z cycka to to samo, do lekarzy, którzy się nie dokształcają i bzdury Wam wtłaczają (dokształca się w dziedzinie laktacji ok 7% lekarzy – cała reszta zatrzymała się na kilku godzinach na studiach niekiedy 100 lat temu), skierujcie ten gniew na mamy, babcie, teściowe, koleżanki, siostry, które nie karmiły i mają Wam za złe to, że próbujecie, chcą Wam przeszkadzać i na te osoby które zestawiają urynę i mleko (różnica jest banalnie prosta urynę się wydala – mleko się zjada – nie trzeba być Einsteinem),  karmienie niemowlęcia porównują  do striptizu i każą się Wam schować żebyście nie epatowały cycem, a przez to nie wiecie i nie widzicie ani Wy ani inne kobiety, które chcą karmić dzieci jak wygląda, jak się odbywa karmienie piersią i dlaczego jest to normalne i jak normalnie, miło i pogodnie może przebiegać Wasza laktacja.

I na litość, zanim zaczniecie udzielać porad i głosić tzw. „Prawdy” o karmieniu piersią to albo się dokształćcie, albo zamilknijcie, bo kolejne nieudane laktacje będziecie mieli na sumieniu Wy, którzy powielacie bzdury, bzdury, bzdury… A jak Wam nie wyszło to zastanówcie się dlaczego, bo na pewno nie dlatego, że wyszło komuś innemu, więc proszę skierujcie swoją złość gdzieś indziej

Polecam: TUTAJ, TUTAJ,

Hafija

Nazywam się Agata. Hafija.pl to najlepszy mainstreamowy blog o karmieniu piersią.

67 komentarzy

  • Dorota
    15 sierpnia 2016 at 19:42

    jaką książkę nt. karmienia piersią polecałabyś?

    • Hafija
      15 sierpnia 2016 at 19:43

      jest wpis o książkach poszukaj w wyszukiwarce – na początek „Po prostu piersią” Gill Rapley

  • Hermenegilda
    22 lutego 2015 at 01:14

    A ja się nie zgodzę. Próbowałam, szukałam pomocy, nawet u Pani Magdy z LLL, ale też u 2 innych, polecanych mi doradczyń. Każda po kilku godzinach i kilkukrotnych konsultacjach rozkładała ręce. Dziecko nie chciało i już. Po urodzeniu wcale nie szukało drogi do sutka specjalnie, wsadziłam jej go nieco na siłę. Polizała i na tym zakończyła. Poród naturalny, bez komplikacji, zaczęły się później. Przetaczanie krwi, kroplówki itd itp. Dziecko głodne, zero wód płodowych w brzuszku już było widać na USG przed porodem. Wiec dostało butelkę bo ja się nawet ruszyć nie mogłam poprzypinana do tych rurek. Obrócić sę, żeby jakoś ją próbować przystawić też średnio bo mdlałam. Hemoglobina na poziomie 5. Do dziś mleko ściągam laktatorem i to ręcznym bo elektryczne powodują że mam zastoje i guzy. Dziecko dostaje pokarm mój z butelki, ale ssać jak nie chciała tak nie chce. Więc nie zawsze chcieć to móc.W dodatku wypływ z piersi bardzo kiepski, pół roku minęło a mi to mleko ledwo kapie. Ani razu wkładki laktacyjnej nie użyłam, trzeba sie bardzo namęczyć żeby cokolwiek wyciekło, samo to już na bank nie poleci. Oksytocyna nic nie pomogła. No a wszystko teoretycznie w normie. Dziecko prawidłowy odruch ssania, prawidłowa budowa anatomiczna buzi i sutka, prawidłowe stężenia hormonów. Więc proszę, nie wkładajcie wszystkim tego samego do głowy (zwracam się tu do wszystkich propagatorek karmienia piersią) Czasem sie nie da i już, z żadnego konkretnego powodu. Gdybym miała nieco inne usposobienie i nie była taka uparta to od początku córka byłaby na mieszance. Ale powiedziałam sobie że do pół roku wytrwam. Co 3-4 godziny ściągam mleko co mi zajmuje godzine prawie już teraz jeśli mam ściągnąć tyle ile jej potrzeba. Ją trzeba nakarmić, przewinąć, pobawić się z nią, uśpić. I znowu ściągnąć mleko itd itp. Do tego dziecko ma alergie na marchew, jabłko, zboża, jajka i mleko i sama nie wiem na co jeszcze bo nie mam już siły eliminować więcej produktów ze swojej diety. Spróbujcie żyć bez tego co wymieniłam dłużej niż tydzień, oczywiście eliminując standardowe alergeny takie jak ryby, miód, orzechy, kakao, seler, pietruszka itd itp, których nawet jeszcze nie zdążyłam sprawdzić czy uczulają, założyłam że tak. Więc z łaski swojej, proszę się nie wbijać wszystkim do głowy, że to takie cudowne i zawsze kwestią wyboru jest i że się nie rozumie tych co nie karmią. Ja doskonale rozumiem każdego kto się podda. Sama ledwo to znoszę. A jak ktoś jest taki mądry to zapraszam, może niech ponegocjuje z moją córką, która na sam widok sutka od pierwszych dni wpadała w histerie, nawet nie będąc głodną. Taka to moja historia. Mam nadzieję, że kogoś podniesie na duchu, kto też nie miał lub nie ma łatwo. Mi też mówiono od początku, że się da, że trzeba cierpliwości…

  • Kasia
    28 maja 2014 at 19:07

    Przed karmieniem myślalam, ze to taka naturalna sprawa i nigdy nie przypuszczalam, ze to moze byc bardzo bolesne, bo nigdy o czyms tKim nie slyszalam, nie przeczytalam itd. A i jeszcze apropo zbyt krotkiego wędzidełka, to moj pierwszy synek mial je podcinane po 2.miesiacu zycia, ale wcale mu ono nie przeszkadzalo w efektywnym ssaniu do tego momentu. Też teza o tym, ze dziecko podczas ssania ma objac buzia sutek wraz z otoczką-moje chlopaki nie obejmują, bo ńie wiem jakszerokie bymuzieli mieć buziaki, by dać radę. Dlatego, jeśli pisać/doradzac w sprawie laktacji, to moim zdaniem najlepiej jak najszerzej, zeby kobiety np. Nie myslaly, ze karmią niewlasciwie bo np. Dziecko nie obejmuje calej otoczki, bo przeciez nie zawsze musi/może. Są normy i są odstępstwa, pamiętajmy o obu:)

  • Kasia
    27 maja 2014 at 22:25

    Brakuje edukacji, brakuje wsparcia, pomocy, a przede wszystkim to przydalaby się jakaś mądra kampania społeczna zachęcająca do karmieńia piersią i jednocześnie sugerująca zdobycie wiedzy w tym temacie. Jestem zwolenniczką karmienia piersią z całego serca, więc artykuł przypadł mi do gustu, z jednym sie tylko nie zgodzę-przy moich obu ssakach przez pierwsze 10dni była tragedia bólowa i zdychałam, psychicznie i fizycznie wyłam, gdy miałam karmić, i nie nie było to błędne przystawienie:) i tak jak przy drugim dziecku po prostu sie z tym liczyłam, tak przy pierwszym byłam wściekła, ze nikt nigdy mi nie powiedział, ze właśnie na początku karmienie może cholernie boleć, a do tego nawał – nigdy tego nie zapomnę, jak moim stanikiem przez pierwsze dni byly liscie kapusty, wszystko inne bolało. Po prostu mówmy o thm, ze początki mogą(ale wcale nie muszą) byc szalenie bolesne, ale warto zacisnąć zęby, bo to kwestia kilku/kilkunastu dni (tyle było w moim prywatńym przypadku akurat) i przechodzi i później jest już tylko przyjemnie:) pozdrawiam!!! I życzę wszystkim kobietom chcącym karmić piersią prawdziwej drogi mlecznej:))

    • Hafija
      27 maja 2014 at 23:05

      Trzeba jednak pamiętać, że nasze osobiste doznania nie stanowią reguły ani normy i dlatego w doradztwie laktacyjnym należy mówić o normach i prawidłowościach a nie o osobistych doświadczeniach.

  • Karolina
    27 maja 2014 at 21:18

    Ciekawy post. Ja się chyba mieszczę w tych 20% chociaż od dnia kiedy poddałam się z ciągłym pompowaniem w celu pobudzenia laktacji, a gotowaniem mieszanki czułam ogromną winę, że tak krótko, że to na pewno będzie miało wpływ zły, że moje dziecko od miesiąca nie przybrało ani grama i to przeze mnie. Chyba inaczej myślałabym wtedy wiedząc, że moje piersi nie funkcjonują jak powinny bo w jednej w czasie ciąży jak na drożdżach rósł sobie nowotwór. Teraz, prawie po dwóch latach to czy moje dziecko dostawało butle czy cycka ma dla mnie marginalne znaczenie. Wiem, że rozwija się jak trzeba, a moje obwinianie się spowodowane było w dużej mierze naczytaniem się jakie karmienie piersią ma wspaniałe konsekwencje,niesamowita odporność, brak chorób etc. Wydawało mi się, że popełniam niemalże zbrodnię podając mu mleko od krowy. Teraz wiem, że tak wyszło i już. Chcę przez to powiedzieć, że ten medal nie zawsze ma dwie strony. A czasem mam wrażenie, że karmienie piersią jest za bardzo gloryfikowane. Są różne sytuacje, jedni chcą drudzy nie, jedni mogą, drudzy nie, ale nikt nie powinien czuć się źle ze swoją decyzją. Mnie po wszystkim została tylko jedna pierś i np. nie jestem pewna czy przy drugim dziecku dam radę tę jedną wykarmić, a jeśli nie to trudno, ale nie będę się tym faktem zadręczać, szkoda życia, coś o tym wiem. Pozdrawiam

  • Tedi
    27 maja 2014 at 15:24

    Kiedyś było prościej. Nie potrzebne były poradnie laktacyjne, tylko były matki, babcie, siostry i ciotki. I nie było większych problemów z karmieniem.

  • Karolina
    24 maja 2014 at 20:00

    Święte słowa. Ja jestem wdzięczna za to, że w szpitalu, w którym rodziłam chodziła pani z poradni laktacyjnej i uczyła jak przystawiać poprawnie. Trochę czasu nam to zajęło z małą, ale w końcu się nauczyłyśmy. 🙂

  • Ilonusek
    23 maja 2014 at 13:54

    Czuję się jak jedna z tych krów 🙁 bo bardzo chciałam karmić córeczkę piersią ale poddałam się, tak poddałam się zbyt szybko, bo bolało 🙁 nie szukałam pomocy tylko rozłożyłam ręce…. a później wmawiałam sobie że tak jest dobrze, lepiej….
    Za chwilę przyjdzie na świat synek i nastawiam się na karmienie piersią, czy mi się uda? Jestem bogatsza o tamte doświadczenia, jestem bogatsza o przeczytanie bloga, o rady innych mam. Wiem tylko ze na pomoc przy karmieniu nie mogę liczyć ze strony personelu w szpitalu, bo wtedy tez nikt nie potrafił mi pomóc 🙁 a po cesarskim cięciu mogę mieć problemy z laktacją…

    DAM RADĘ!!!

    Ps. czy mogę zasypywać Cię mailami w razie wątpliwości? 😉

    • Hafija
      23 maja 2014 at 14:13

      Rany ja ta krowę to zupełnie nie o mamach nie karmiących napislam! Mozesz i mnie i Kwartalnik laktacyjny 🙂

  • Patrycja
    23 maja 2014 at 11:24

    Mnie zdecydowanie przerosło. Chociaż Leoś był długo planowany, wydawało mi się, że już wszystko gotowe a i ja jestem super przygotowana. Nie wzięłam pod uwagę jednej zajebiście ważnej rzeczy. Laktacji i karmienia piersią trzeba się NAUCZYĆ. A z nauką tak jak ze wszystkim- wraz z doświadczeniem i wiedzą jest coraz łatwiej 🙂 Dzisiaj miałabym luuuuuz 🙂

  • Patrycja
    23 maja 2014 at 11:10

    Ja swoją złość skierowałam na siebie. Mojego Synka karmiłam tylko miesiąc. Problem był w tym, że bardzo ulewał- przy piersi był ciągle, a ja ciągle miałam nawał pokarmu. Kompletnie nie wiedziałam jak sobie z tym poradzić. I to wyłącznie moja wina. Byłam niedouczona, słaba, wystraszona, że robię coś źle. Moje dziecko dosłownie wymiotowało, mimo tego w pierwszym mcu życia przybrało 1,5 kg wyłącznie na piersi i ulewając. Kosztowało mnie to wiele wysiłku, ciągłe karmienie, niedospanie, sterty prania i przede wszystkim ból w sercu, że moje dziecko się tak męczy. Dookoła krzyki mamy, babci, siostry, że z moim mlekiem na bank coś jest nie tak, że coś robię źle- daj butlę i będzie spokój. Doszła wysypka- dramat. Dostałam zapalenie piersi, sutków. Poddałam się. Myślałam, że tak będzie lepiej. Łatwiej. Olałam ogromne wsparcie męża, który był przy mnie, robił wszystko dookoła. Ja miałam tylko karmić. Nie doceniłam ani jednej chwili na piersi. Marudziłam, tęskniłam za pysznym pieczonym, pikantnym jedzeniem. Gdybym wiedziała z jakim poczuciem winy przyjdzie mi się zmierzyć nigdy bym tak nie postąpiła. Mleka miałam od zasrania i ciut ciut, moje dziecko rosło a na mm i tak ulewało, miało wysypkę na policzkach itd… Szkoda, że jestem mądrzejsza po szkodzie. Oddałabym wiele aby mieć dzisiaj mojego Leona na piersi… Nie mam dla siebie żadnej wymówki. Hafija- największym moim błędem jest to, że trafiłam tu tak późno. Leon ma 9 mcy. Nie ma dnia abym nie marzyła o powrocie do piersi. Z poczucia winy ciągle mam pokarm. Tłumaczę sobie, że z drugim dzieckiem będzie inaczej… Bo będzie miało silniejszą mnie… Pozdrawiam i podziwiam!

    • Hafija
      23 maja 2014 at 11:11

      Czasami życie nas przerasta, ale nie obwiniaj się – ja sama chciałam dziecko odstawić po pół roku – tyle wiedziałam o laktacji co nic.

  • sodomiaigomoria
    23 maja 2014 at 10:57

    Ja nie jestem zła że nie było pomocy. Było jak było.
    Wkurza mnie szufladkowanie, które tu jest uskuteczniane. Nie karmisz piersią=brak chęci i determinacji.
    I te moje doświadczenia nie są wcale takie wyjątkowe przy okazji.
    I (tak wiem, nie zaczyna się zdania od „i”) ja generalnie mam w dupie co ludzie w „internetach” wypisują, jaką łatkę przypinają. Ale niektórym jest po ludzku przykro. Zabrakło w tekście informacji że czasem nawet przy najlepszych chęciach może nie wyjść.
    Ale skoro z mojego wpisu nic nie zrozumiałaś.EOT

    • Hafija
      23 maja 2014 at 11:02

      To przeczytaj raz jeszcze szczególnie ten fragment gdzie jest „20%”

  • sodomiaigomoria
    23 maja 2014 at 10:33

    Chciałam zauważyć, że brakuje w tym tekście jednej informacji.
    Że cała sprawa dotyczy dzieci nie urodzonych przedwcześnie, z niską masą urodzeniową, zaburzeniami adaptacyjnymi. Nie dotyczy dzieci które jako noworodki nie chcą jeść i są karmione przez zdeterminowanych rodziców co 2 godziny, gdzie podanie każdych 30 ml mleka trwa 45 minut, bo dziecko śpi i jeść nie chce.
    Przykre jest czytanie i w tekście i w komentarzach o braku determinacji, chęci.
    Byłam zdeterminowana, żeby moje córki JADŁY. W ogóle. Pokarmu nie miałam. Urodziłam z niską masą urodzeniową, z zaburzeniami adaptacyjnymi. Przez pierwsze 3 tygodnie karmiliśmy z mężem co 2 godziny. Każde karmienie trwało ok 40 minut. Do tego próby przystawiania do piersi, normalne ogarnianie domu, moja walka z laktatorem o rozbujanie laktacji. Nie spałam więcej niż 4 godziny na dobę, z czego może 2-3 ciurkiem. Poddałam się, bo jak radośnie stwierdzono powyżej – zabrakło mi chęci. I determinacji.

    Drogie karmiące piersią. Gratuluję Wam – dzieci których na siłę karmić nie trzeba było, urodzonych z wagą powyżej 2500 g, braku dylematu które z bliźniąt karmić piersią, a które butelką bo oba głodne w tym samym momencie. Czasu na szukanie pomocy laktacyjnej. I szufladkowania innych.

    • Hafija
      23 maja 2014 at 10:37

      Tak jak napisałam – skieruj złość gdzieś indziej, na to że nie było pomocy. Niestety szufladkowanie jest w głowie, na pewno nie mojej. Nie można własnych szczególnie tak wyjątkowych doświadczeń rozciągać na wszystkie matki karmiące.

  • Bajka
    23 maja 2014 at 09:36

    Na początku ciąży w ogóle się tym nie zamartwiałam. Im bliżej rozwiązania, tym bardziej jestem przestraszona. Im więcej poradników, artykułów na temat kp przeczytanych, im więcej historii mam walczących o kp – tym większe obawy. Z podejścia „To przecież naturalne, damy radę, w razie czego jest nr do położnej laktacyjnej, punkt konsultacyjny, jakoś to będzie, byle się nie stresować” mój mózg wyeluował do podejścia „Matko, tyle kobiet ma problemy, dlaczego akurat mnie mają ominąć?” I w panice powtarzane sobie w myślach, jak przed egzaminem – brzuch do brzucha, brodawka plus otoczka, wargi wywinięte…

    • betakobieta
      23 maja 2014 at 11:21

      O zgrozo – tego, jako propagatorka karmienia, właśnie najbardziej się boję. I to o mało nie zabiło mojej laktacji.

      Problem właśnie w tym, że czytając 'internety’ i 'poradniki’ nie tylko zdobywamy wiedzę, ale widzimy też świat ograniczony do tych z problemami. Bo te kobiety, które problemów nie miały i nie mają nie mają też o czym pisać.

      Kiedyś bardzo chciałam opublikować swoją historię – jako potwierdzenie, że karmienie może być też sielanką 🙂

  • ania jm
    23 maja 2014 at 08:41

    U mni ta fizjologiczna bolesnosc trwała chyba prawie 2 tygodnie, myslałam już, że zle przystawiam, ale wszystko było ok – taka moja uroda:\ potem cudny, ponad dwuletni okres karmienia i samouświadamiania – z resztą wiesz:) mnue również czasem mierzi czytanie takich rad, ale z reguly osoby ich udzielające sa właśnie jak krowy z klapkami na ocza ch – nie przegadasz, ze bredzą:\

  • betakobieta
    23 maja 2014 at 08:17

    Zgadzam się. Choć większy problem widzę właśnie w tym, że to karmienie piersią nie jest powszechne i widoczne, więc nie jest postrzegane jako 'normalne’. W efekcie każda mama, która karmi i nie ma z tym problemu jest w pewnym sensie dziwolągiem.

    O długim karmieniu nie wspominając…

    Jako mama długo karmiąca spotykam się, paradoksalnie, z doskonałym odbiorem tegoż faktu przez mężczyzn. I kiepskim przez kobiety. Nigdy nie postrzegałam tego w kategorii kompleksów innych mam, ale coś w tym może być…

  • piegowata mama
    23 maja 2014 at 07:30

    Tylko chciałam sprostować. Pękające brodawki najczęściej oznaczają złe przystawianie nie zawsze. U mnie pęknięte brodawki miały związek z rodzajem, wrażliwością mojej skóry (potwierdzone przez konsultantkę i dermatologa) dlatego bardzo walczę, żeby nie wrzucać wszystkich popękanych brodawek do jednego wora 😉

    • betakobieta
      23 maja 2014 at 08:19

      O ile wiem pękanie może być też efektem zakażeń, szczególnie grzybicznych, w obrębie brodawki.

  • Asia
    23 maja 2014 at 07:30

    Bardzo dobrze, że to napisałaś. W sieci mnóstwo mało rzetelnych artykułów, postów i pościków, a część jest nawet na zaskakująco żenującym poziomie. Mam nadzieję, że osoby które szukają pomocy, nigdy tam nie trafią 🙁

  • Blisko Dziecka
    22 maja 2014 at 22:42

    A może warto nawet dodać: u nas na początku też nie było kolorowo, ale słuchaj, warto, warto jeszcze chwilę wytrwać i później czerpać przyjemność z karmienia piersią… Znam przypadki kobiet, którym taka rada dała siłę!

  • Madziarka
    22 maja 2014 at 22:14

    Oh, Hafijo. Ileż racji w Twoich słowach! Problem jednak nie tylko w matkach, które nie karmią i lekarzach, którzy się nie dokształcają, nie tylko w społeczeństwie, które nadal patrzy spod byka na półnagą pierś matki karmiącej w miejscu publicznym. Problem leży u samych fundamentów, w programie studiów położniczych chociażby! Z życia wzięte- moja przyjaciółka, z którą razem skończyłyśmy ratownictwo, skończyła później położnictwo, magistrem jest obecnie. Ma córkę. Nie karmi piersią, bo ponoć Mała nie umiała się przyssać (nie wnikam). Ta sama przyjaciółka potrafi sugerować mi wprost, że powinnam Synowi dać butelkę przed snem, skoro nie przesypia jeszcze całej nocy bez jedzenia. Witek ma 11 miesięcy. I kiedy tłumaczę, że to nie ma sensu (wszystkie wiemy dlaczego) i mówię, że ja przecież też w nocy dopijam i zdarza mi się przekąsić jakiś skrawek pokarmu nagle słyszę, że… uwaga… jestem zaburzona! Skoro potrafię raz na jakiś czas zjeść coś w nocy. Ta moja przyjaciółka ma tę wiedzę, te świetnie zakorzenione w psychice mity zaczerpnięte z programu studiów położniczych! Wiele mamy do zmienienia w tym kraju! Pozdrawiam gorąco!!!

  • Miejskiewiejskie
    22 maja 2014 at 22:06

    Dzięki Ci kochana za ten tekst. Kiedy czytam te bzdury, które ostatnio się pojawiają aż mi ręce opadają. Kiedy przeczytałam ostatni- aż mnie zmroziło. I pomyślałam sobie, ze Tamta Pani powinna chyba zajrzeć na Twojego bloga…. A potem sięzdenerwowalam bo pod płaszczykiem walki o „tolerancje” po prostu wygaduje głupoty:/ jakim trzeba być ignorantem żeby nie chcieć się dokształcać i robić z siebie eksperta w danym temacie?
    Ciągle w głowie mam Teoj tekst o tym, jak jestes zla, że kobietom nikt nie pomaga! Że to tam powinien byc skierowany gniew, tam szukać przyczyny a nie wylewać żółć na forum, że „czasami sie po prostu nie da”. Da się- tylko nikt nie pomógł albo zabrakło determinacji. Dzięki za wszystko co robisz!

  • natalijka
    22 maja 2014 at 22:05

    Z dwójką starszych dzieci miałam właśnie dokładnie takie fatalne doświadczenia. różne problemy-niedoinformowanie, rady od nie mających pojęcia lekarzy, położnych, „życzliwych”, dodatkowo z moim środkowym dzieckiem jego wcześniactwo i kłopoty ze ssaniem,moje zagubienie w tym wszystkim (starsze dzieci rok po roku). Dlatego gdy zaszłam w 3 ciążę postawiłam grubą krechę po tych doświadczeniach i z prywatną położną laktacyjną spotkałam się już pod koniec ciąży. Drugie spotkanie odbyło się dzień po powrocie ze szpitala. Spotkań było w sumie 4 na przestrzeni pierwszych 2 miesięcy, plus kilka konsultacji telefonicznych. Kosztowało mnie to w efekcie jakies 200 złotych. A dzięki temu spokojnie, bezstresowo i miło karmiłam piersią tyle ile chciałyśmy z córką. Zaufałam tej położnej, która była fachowcem, zamknęłam się na wszelkie „dobre rady”, dążyłam do tego na czym mi zależało wsparta fachową pomocą.
    Są kobiety którym od pierwszych chwil w szpitalu karmienie idzie jak z płatka; wszystkim pozostałym gorąco polecam skorzystanie z fachowej pomocy.

  • Katarzyna S.
    22 maja 2014 at 22:03

    Dzięki za ten tekst. Piękna i kompetentna, a do tego wyważona i kulturalna przeciwwaga dla wiadomego tekstu. Próbowałam tam coś komentować, uświadomić, że nikt nikogo nie potępia, ale z tego, co zauważyłam druga strona ma głównie do zaoferowania wyzwiska 🙁

    • Hafija
      22 maja 2014 at 22:07

      Nie chcę tworzyć przeciwwagi, chcę i apeluję o rozwagę w dyskusji o karmieniu piersią i o refleksję komu mogą niesprawdzone i nieprawdziwe informacje zaszkodzić, bardziej niż komuś dowalić

  • Maniamamowania
    22 maja 2014 at 21:52

    Jak dobrze, że wreszcie coś mądrego w tym temacie. Bo jak ostatnio czytałam na jednym z blogów brednie o kamieniu piersią, gdzie mamy karmiące naturalnie zostały nazwane dojnymi krowami, to wszystko mi opadło włącznie z biustem, który karmił ponad 2 lata.

  • Ola
    22 maja 2014 at 21:27

    A ja się nie zgodzę, że później nie boli, boli jak jest się na początku ciąży. No może boli to za dużo powiedzane, ale jest pewien dyskomfort wynikający z większej wrażliwości piersi. Ale najważniejsze, że Mała nadal chce jeść i oby jak najdłużej 🙂
    Pozdrawiam!!! 🙂

    • Hafija
      22 maja 2014 at 21:28

      Ten dyskomfort to jest indywidualna sprawa, ale nie jest to ból i odgryzanie piersi.

    • betakobieta
      23 maja 2014 at 08:23

      Ja bym jeszcze dodala, ze niektre mamy czuja dyskomfort w drugiej polowie cyklu.

  • kasia
    22 maja 2014 at 20:39

    Temat szkodliwych komentarzy w internecie siedział mi w głowie już długo i powstał nawet wpis… Ale miałam wątpliwości, czy warto brać udział w tej kłótni… A potem Hafijo polubiłaś mój fanpage, potem Twój komentarz pojawił się jako pierwszy, premierowy na moim blogu a dziś dostałam paczkę na dzień mamy z akcji u Koralowej Mamy właśnie od Ciebie 🙂 Czy może być więcej znaków? 😉

    • Agata
      22 maja 2014 at 21:14

      TO był znak ostateczny 😀

  • rodzinawbudowie
    22 maja 2014 at 20:35

    Karmienie piersią na początku to „nie je bajka”, a jak jeszcze na swojej drodze spotka się kogoś z „dobrą” radą, to łatwo się poddać. Szczerze mówiąc gdyby nie inne mamy karmiące piersią i ich historie (głównie z YouTube…) to sama pewnie bym poległa. A tak wiedziałam co może mnie czekać, z czym mogę się spotkać. I z ręką na sercu- to sprawiło, że nie zwariowałam zastanawiając się „czy to normalne”, „czy tak powinno być?” itp. Także tego… dobra robota 🙂

  • Młoda Żonka
    22 maja 2014 at 20:27

    A moja mama karmiła mnie i moich dwóch braci dłużej niż trzy lata, miałam do czynienia z tym, chociaż inni ludzie patrzyli się na to dziwnie. Cieszę się, że tak było, ale raczej nie powtórzę jej wyczynu kiedyś – chociaż kto to wie? W każdym razie przynajmniej nie powielam bzdur, bo karmienie piersią popieram całym sercem.

  • piwnooka
    22 maja 2014 at 20:26

    Kolejny raz trafnie napisane. Brak wiedzy (albo jej niski poziom), brak odpowiednio silnej motywacji, by szukać pomocy, być może brak wsparcia ze strony bliskich i chyba brak determinacji w karmieniu piersią w ogóle. Koleżanka po 3 czy 4 miesiącach mówiła, że nie ma dość pokarmu i zaczyna dodawać mm. Być może tak właśnie było, ale przyrost wagi dziecka był odpowiedni i podejrzewam, że był to po prostu skok wzrostu, który można było przeczekać. Zaufać naturze po prostu.

  • Weronika
    22 maja 2014 at 20:25

    A my z synkiem tak długo walczyliśmy o brak bólu, prawidłowe przystawianie.. nikt nam nie pomógł, w szpitalu właśnie wygłaszano mowy, że jak boli to jest normalne. Po miesiącu się udało i marzyłam, że będę karmić i karmić. Na pewno dłużej niż córkę (karmiłam 7 mcy). A tu diagnoza,konieczne są leki i przerwanie karmienia. Serce mnie boli na samą myśl, odciągam ten moment w czasie 🙁 synek ma tylko 6 mcy.

  • Mama na tropie
    22 maja 2014 at 20:20

    to prawda, o pomoc ciężko… wiem bo teraz szwagierka ma miesięcznego malucha w domku… i ja matka karmiąca już prawie 24 m-ce staram się jej pomóc aby było łatwiej, lepiej i dobrze:) Choć ogół nie pomaga i gada głupoty… To prawda, niestety nie widzimy tego na codzień

  • Karmiąca Zofię
    22 maja 2014 at 20:19

    niektórzy to się posikają jak to przeczytają:D świetny tekst!

  • mamadzidka
    22 maja 2014 at 20:17

    świetny tekst, gratuluję
    Ja osobiście się spotkałam z cytuję: ” koleżanki, siostry, które nie karmiły i mają Wam za złe to, że próbujecie, chcą Wam przeszkadzać”.
    Serdecznie pozdrawiam

  • Barbara Ajyysyt
    22 maja 2014 at 20:09

    a co zrobić gdy dziecko uparcie odmawia cycania mimo, że głodne ?

    • Agata
      22 maja 2014 at 21:10

      A zdrowe? A przystawianie jest prawidłowe? Nie powiem co zrobić bo nie wiem dlaczego odmawia 🙁 Ale mogę poradzić gdzie znaleźć doradcę 🙂

  • polisz mam
    22 maja 2014 at 19:43

    Brawo dla tej Pani:))) Widzę, że ten sam mądry post nas zdenerwował:P

    • Hafija
      22 maja 2014 at 19:43

      zasmucił…

  • Budująca Mama
    22 maja 2014 at 19:41

    Hej! Świetnie o tym pisać. Ale zauważyłam, że można pisać, mówić, a lekarze i tak swoje – butle daj! A tymczasem pytanko. Mnie karmienie bolało. Pierwszy czas. Jakieś 3 dni, podczas zassania miałam nieprzyjemny ból, ale wiązałam to z tym, że ciało nie jest przyzwyczajone do tak intensywnego „dotyku” i się przyzwyczaiło. Nie miałam ran, nie. Nie smarowałam niczym oprócz mleka, samo przeszło 🙂

    • Hafija
      22 maja 2014 at 19:43

      Fizjologia a boli bo się przyzwyczaja i piersi są tkliwe przez hormony i TO MIJA! 🙂

  • Zuzanna
    22 maja 2014 at 19:38

    Świetny tekst, najlepszy jaki czytalam ostatnio. Bez obrażania, narzucania swojego światopoglądu (choć czasem trudno) – gratuluję. Zwiezle, mądrze i na temat. Będę się dzielić.

  • kotamota
    22 maja 2014 at 19:34

    Hafija Bóg zapłać:) mnie bolało koszmarnie jakieś 3 tyg. Potem do 6 tyg. było masakrycznie. Przestało boleć po 2,5 miesiąca!! Wiele razy się zastanawiałam co poszło nie tak. Teraz już wiem — mój synek miał za krótkie wędzidełko pod językiem… Język mu się robił w serduszko do 6 mca życia. Neonatolog na porodówce powiedziała mi że można podciąć albo się wyćwiczy przy kamieniu naturalnym. No to karmiłam. Ale nikt NIKT mi nie powiedział, że to dlatego może być problem przy dostawianiu i regulacji laktacji. Karmię prawie 11 mcy, po po tych ciężkich początkach żal by było przestać jak już zaczęło być fajnie 🙂 karmię nadal m.in. za sprawą Twojego bloga-dzięki Ci za to. Poleciłam go mojej przyjaciółce, młodej Matce Karmicielce, i powtarzam za nią— Hafija Miszcz :):)

    • Hafija
      22 maja 2014 at 19:35

      🙂 bardzo się cieszę i dziękuję!

  • Mamuszka
    22 maja 2014 at 19:30

    Się Agata wkurzyła;)

    • Hafija
      22 maja 2014 at 19:31

      Nie – się zasmuciła.

  • bellove
    22 maja 2014 at 19:28

    Dobrze mówisz! Polac jej…mleka 🙂 bo winka to chyba nie specjalnie 🙂

    • Hafija
      22 maja 2014 at 19:29

      Można i winka 🙂 tylko potem trzeba odczekać 2-3 godzinki 🙂

    • bellove
      23 maja 2014 at 19:21

      Czyli jak Zosia śpi od 20 do 6 rano to spokoknie bym mogła lampkę?

    • Hafija
      23 maja 2014 at 19:29

      Ja sobie piję czasem wieczorkiem piwko lub drineczka 🙂

    • Bellove
      23 maja 2014 at 20:06

      Normalnie chyba zaraz wsadzę wino z Budapesztu do lodówki 🙂 kusi mnie ta lampka dla smaku już od dawna jak nic innego – myślisz, że omeg?

    • Hafija
      23 maja 2014 at 20:09

      Macie skończone pół roku? jak nie to małą tylko dla smaku, jak tak to większą. I tylko mi się tam nie upić!

    • Bellove
      23 maja 2014 at 20:11

      Zosiak z 3 stycznia więc pół roku jeszcze nie ma 😀

    • Hafija
      23 maja 2014 at 20:12

      To nie szalej 😉 tylko dla smaku!

    • Bellove
      23 maja 2014 at 20:14

      To może jeszcze się wstrzymam 🙂 skoro wytrzymałam całą ciążę i teraz to nic się nie podzieje 😀 jeszcze wyjdę na Matkę Polkę Alkoholiczkę 😀 a po prostu mnie nosi 😀 a truskawki są silnie uczulające?

    • Hafija
      23 maja 2014 at 20:15

      Jak chcesz truskawkę to zjedz i nie myśl o tym 🙂

    • Bellove
      23 maja 2014 at 20:23

      W sumie to jem już prawie wszystko łącznie z pizzą, frytkami, sałatą, ogórkiem, czasem czymś czekoladowym i Zosiakowi nic nie jest. Nie ma żadnych wysypek, kolek. Tylko się musze powstrzymać aby nie zjeść od razu pół kilo 😀

  • Anita
    22 maja 2014 at 19:17

    Amen!

Comments are closed here.