Opowieści Alma Mater – nie poddawajcie się!


Każda z czytelniczek bloga może wysłać do mnie – także anonimowo – opowieść o swojej drodze mlecznej o walkach jakie stoczyła, żeby udało się karmić dziecko tym co najlepsze – mlekiem mamy. Forma tej opowieści może być dowolna.

Wiem, że takie historie mogą napełnić serca i umysły mam karmiących piersią a będących w kryzysie nadzieją i siłą, której na pewno potrzebują.

 

alma+mater.png

Jeszcze w ciąży byłam nastawiona na karmienie piersią, wydawało mi się wtedy to naturalną koleją rzeczy, ciąża – poród – karmienie.

Jak to bywa z internetem, wiele się naczytałam nt. karmienia, problemów z karmieniem naturalnym, ale nie dopuszczałam do siebie myśli, że może coś się nie udać.
I to była najlepsza myśl, po długim porodzie, pierwsze karmienie było czymś nowym dla mnie jak i Syna, ale bez problemu prawidłowo chwycił i poszło, tak się zaczęła nasza przygoda.
Obyło się bez większych problemów, w czwartej dobie (już w domu) laktacja ruszyła, od nadmiaru mleka w piersiach płakałam, bo okropnie bolało, pomagał mi wtedy ciepły prysznic bo nadmiar mleka sam wypływał i nie drażniłam dodatkowo laktatorem sutków, które i tak niemiłosiernie bolały.
Po dwóch tygodniach laktacja się unormowała i z karmienia mieliśmy samą przyjemność.
W trzecim miesiącu nastąpił kryzys laktacyjny, nie dawałam rady. Młody co chwilę chciał ssać, podczas karmienia się wyrywał, płakał. Było mi okropnie smutno, myślałam, ze to koniec naszej przygody, pomiędzy karmieniami zastanawiałam się, które MM najlepsze dla tego malutkiego brzuszka, stojąc w aptece i się zastanawiając, które wybrać za każdym razem rezygnowałam i wychodziłam bez, wracałam do domu z myślą, że jak to koniec?! NIE, NIE PODDAMY SIĘ TAK ŁATWO! telefon do doradcy laktacyjnego, wspaniała kobieta wytłumaczyła mi czym są kryzysy laktacyjne, że minie, trzeba przetrwać. Po dwóch tyg. wszystko się unormowało i znowu mogliśmy się cieszyć z Synem przyjemnością z kp.
Podczas rozszerzania diety, wszędzie mówili, pisali, że dziecko odstawia pierś, nie ssie już tak często. Na samą myśl o stałych posiłkach płakać mi się chciało, że to powoli koniec.
Ależ się myliłam, mimo stałych dań, 'cycyś’ był i tak najlepszy, karmienie było w takich samych ilościach jak wcześniej ku mojej radości.

Syn jest antysmoczokowy, antybutelkowy, w 9 miesiącu nauczył się pić przez słomkę, a od 12 miesiąca życia pije z normalnego kubka.

Dzisiaj po 19 miesiącach, wiem, ze podczas karmienia piersią wytworzyła się między nami bliskość, więź, czułość.
Uwielbiam, kiedy podczas 'cycusiowania’ Syn patrzy mi prostu w oczy i się uśmiecha. Dostaje najlepsze co może dostać ode mnie.
Od początku śpi z nami (spokojnie, mamy duże łóżko) więc nie narzekałam na niewyspanie podczas nocnych pobudek. Za kilka dni 'wyprowadza’ się do swojego pokoju, swojego 'dorosłego’ łóżka, nadejdą samotne w pozytywnym tego słowa znaczeniu noce. Damy radę!  Choć nie ukrywam, ze mi smutno bo nie będę się miała jak przytulić do mojego 'okruszka’ 

Kiedy zamierzamy zakończyć karmienie? Jeżeli do drugich urodzin dotrwamy to będę uważała to za sukces i jak sam porzuci mamusiowego cycusia to nie będę płakać, jak nie – będę szczęliwa! 

Pozdrawiam i jedna rada, NIE PODDAWAJCIE SIĘ!

Hafija

Nazywam się Agata. Hafija.pl to najlepszy mainstreamowy blog o karmieniu piersią.

2 komentarze

  • Ewa
    21 marca 2014 at 21:41

    Ktoś ostatnio pisał, że same smutne opowieści o kp są pisane w „Alma Mater”, a tu takie pozytywne, przyjazne przesłanie 🙂 Super, gratulacje 🙂

  • Wiola
    21 marca 2014 at 07:51

    Dziękuję 🙂

Comments are closed here.