Opowieści Alma Mater- cz. dziesiąta – historia Marty


Każda z czytelniczek bloga może wysłać do mnie – także anonimowo – opowieść o swojej drodze mlecznej o walkach jakie stoczyła, żeby udało się karmić dziecko tym co najlepsze – mlekiem mamy. Forma tej opowieści może być dowolna.

Wiem, że takie historie mogą napełnić serca i umysły mam karmiących piersią a będących w kryzysie nadzieją i siłą, której na pewno potrzebują.

Dzisiaj część dziesiąta

alma+mater.png

Nadszedł ten dzień…

Franek urodził się przez cesarskie cięcie, po 10 godzinach koszmarnego bólu i mimo mojej aktywności i walki o rozwarcie, które stanęło na 8cm. Zabrali go od razu (była 22) na całą noc, przytuliłam go dopiero o 13 i wtedy spróbowałam nakarmić.

Niby ładnie nam szło…Po 3 dniach okazało się jednak, że stracił na wadze 10% i nie wypuszczają nas do domu.

Przestraszyłam się.

Pani pediatra niemal nakrzyczała na mnie i zaleciła podawać, co trzy godziny mm. Dla mnie to było jak wyrok, gdyż nie miałam w głowie innego wyobrażenia, jak tylko to, że pragnę karmić piersią. Płakałam, ale się zgodziłam, bałam się o małego…

Po tym nie poznałam dziecka, bo spał i spał, zwłaszcza, że podali mu też glukozę – taki  chory zwyczaj dopajania noworodków w szpitalach. Mówili, że to konieczne. Nikt mi wtedy nie podpowiedział, żebym w tym czasie powalczyła z laktatorem…

Po powrocie do domu zaczął się dla mnie ciężki okres, Franuś płakał non stop, a ja słyszałam tylko z wielu stron:

Dziewczyno on się nie najada!”,

„Nie masz pokarmu!”,

„Głodzisz go!”,

„Dlaczego jesteś taka uparta i nie chcesz dać butelki?!”,

„Dziecko powinno zjeść i spać kilka godzin, a nie wisieć na cycku”.

Do tego doszły sugestie o nie noszeniu dziecka zbyt często na rękach i inne tego typu. Z jednej strony próbowałam tego nie słuchać, ale każde takie zdanie zasiewało wątpliwość i powodowało, że płakałam co chwilę i traciłam wiarę w to, że potrafię karmić i w ogóle być matką. Franio czuł mój lęk i moje piersi również… i tak nakręcała się zła spirala… Do tego, wg pediatry, mały słabo przebierał na wadze, bo 140 na tydzień a powinien 200 co najmniej (teraz wiem, że to bzdura), no ale zdarzyło się nawet tylko 40…

Wyrok więc zapadł – dokarmianie.

Na początku łyżeczką, strzykawką, butelką. Bardzo mi było z tego powodu przykro i bałam się, że to początek końca mojej mlecznej drogi, zwłaszcza, że maluszek coraz bardziej lubił łatwość, z jaką pije się z butelki.

Wreszcie kupiłam system sns Medeli (tak dla wyjaśnienia: pojemnik na mleko zawieszany na szyi, z którego odchodzą dwie rurki przyklejane do piersi; imitują one kanaliki mleczne i dziecko pije mieszankę jednocześnie stymulując laktację) i tak … dokarmiam już ponad 2 miesiące.

Wcześniej 3 razy po 90ml, reszta cycuś, w nocy tylko cycuś. Ale powoli zmniejszam ilość mm i jestem obecnie na 1 raz 30ml.Tak więc jeszcze kilka dni i wracamy do samego cycusia! Franek ma 5 miesięcy, podwoił wagę urodzeniową i mam nadzieję, że na samej piersi da radę.

A niedługo i tak rozszerzamy dietę. Więc jestem dobrej myśli.

Zawsze chciałam karmić piersią, to najpiękniejszy dar natury. Uważam za potworne komentarze matek, które mówią, że nigdy nie chciałyby mieć takiej „kuli u nogi” w postaci dziecka uwieszonego przy piersi.

A wg mnie nie ma nic cudowniejszego jak uczucie gdy małe usteczka piją mleczko, małe oczka patrzą na ciebie z miłością, a mała rączka w tym czasie gładzi twoją skórę…

Dziś wiem, że gdybym mogła cofnąć czas, to wszystko wyglądałoby inaczej. Nie słuchałabym wielu „mądrych” rad, wierzyłabym w siebie i od początku kierowałabym się zasadami rodzicielstwa bliskości. Ale chociaż nieraz wyrzucam sobie, że się złamałam i zaczęłam dokarmiać, to wiem jednak, że walczyłam i walczę.

Nawet gdy było pod górkę, nawet gdy musiałam stosować restrykcyjną dietę, bo Franek miał podejrzenie skazy. I wiem też, że cokolwiek robiłam to zawsze kierując się miłością. I co najważniejsze – nadal karmię i zamierzam to robić dalej, bo to najlepsze, co mogę dać mojemu dziecku.

A poza tym tego rodzaju bliskości nic nie zastąpi… Jest bezcenna.

Marta

Hafija

Nazywam się Agata. Hafija.pl to najlepszy mainstreamowy blog o karmieniu piersią.

10 komentarzy

  • Kinguleec
    27 stycznia 2014 at 12:28

    Najbardziej żal mi jest tych dzieci, które trafiają na lekarzy twierdzących, że MUSI ileś tam gramów na tydzień przybywać.
    To jest okropny dramat i podejście jak do tucznych gęsi!

  • Matrka Kwiatka
    23 stycznia 2014 at 12:36

    wzruszająca historia. i pokazuje wyraźnie, jak nieuctwo (personelu) i krzywdzące obiegowe opinie (tak wiele osób straszy mamę, że głodzi dziecko – kurka no!!) mogą zaszkodzić młodej mamie, nawet takiej, która bardzo chce karmić…
    powodzenia!

  • Marta
    23 stycznia 2014 at 12:06

    Ja też się cieszę, że jestem uparta 😉 I kolejny miesiąc cycusiania za nami.I muszę dodać, że moja siostra wspierała i wspiera mnie najmocniej na tej drodze.To chyba wszystko dzięki niej, bo tak się zapatrzyłam na nią karmiącą, że nie mogłam i nie chciałam wybrać inaczej!:-)

    • Marta
      23 stycznia 2014 at 12:07

      PS. Franek pozdrawiam wszystkich 😉

  • Kasia
    23 stycznia 2014 at 10:57

    Siotrzyczko, jestem z was bardzo dumna! Cieszę się waszym sukcesem i radością płynąca z karmienia. Franuś jest cudowny 🙂 wiesz jak bardzo chciałam abyś karmiła piersią… Abyś mogła przeżyć ten cud natury tak jak ja… Kasia i Humbercik – 17 sty miesiąc w podróży po mlecznej drodze… I spory kawałek jeszcze przed nami 😀

  • magda
    23 stycznia 2014 at 08:47

    Wspaniale, gratuluję! Jestes cudowną mama! mam nadzieję, że jak będziesz miała drugiego maluszka, to bogatsza w doswiadczenia nie dasz sobie wejśc na głowę;) te gadki o słabym pokarmie, o małej ilosci pokarmu o głodzeniu dziecka, o zakazie noszenia!! powinny byc zakazane, nie wiem co kieruje ludźmi którzy puszczają takie teksty do świezo upieczonej mamy…. dobrze, ze udało Wam sie wyjsc na prostą i co najwazniejsze dziecko jest na piersi:) pozdrawiam
    mama karmiąca 16miesięczniaka;)

  • Żaneta
    22 stycznia 2014 at 23:47

    Brawa dla Marty! I dla Frania również. Za siłę!

  • Gosia
    22 stycznia 2014 at 21:57

    Ach, kiedy to było. Piękna historia, szczególnie dla kogoś, kto również walczył przeszło 7 lat temu.

  • Magdalena
    22 stycznia 2014 at 19:37

    wzruszyłam się, piękna historia i cieszę się strasznie, że jesteś taka uparta!!!

  • Mifufu
    22 stycznia 2014 at 19:27

    Oj, popłakałam się. Da się jak się chce. Cieszę się, że chcesz. Twoja historia jest świetna bo jak by w droga stronę.. zazwyczaj matki zwiększają ilość mm, nie przystawiają do piersi i jęczą, że laktacja zanika, pokarmu mało więc koło się zamyka. A tu pięknie :). Gratuluję.

Comments are closed here.