Tak, miałam mieć cesarkę na zimno


Kiedy jesteś matką małego dziecka – tak małego, że jest ono mniejsze od pestki wiśni, to myślisz, że wszystko jest pod twoją kontrolą. Wiesz jak wygląda rodzicielstwo – w końcu piszą o tym na portalach internetowych, aż za wiele. Latasz po księgarniach i łapiesz wszystkie książki, które wpadną ci w ręce, czytasz wszystkie gazety dla mam i czujesz, że wiesz to co wiedzieć musisz. Ten czas to jesteś ty – twoje emocje, twoje odczucia, twoje opinie, twoje życie. Tak to nadal jest TWOJE życie. Ty masz głos. Ty się liczysz. Dla ciebie TY! Odkładasz pieniądze na dobrego lekarza z ostrym skalpelem. Twoje ciało się zmieni, ale tylko na tyle na ile ty mu pozwolisz. Jesteś pewna, że wiesz. Sześć miesięcy będziesz karmić, potem chcesz się napić piwa i wyjść do ludzi. Chrzanić resztę świata.

Ale potem ta istota w twojej macicy rośnie. Tworzy się życie. Komórki duplikują się jak naspidowane. Paluszki się rozdzielają, Oczki się otwierają, język się rusza, serce bije coraz głośniej a ty zaczynasz zapadać się w sobie. W końcu przychodzi taki dzień, że czujesz je. Niespodziewanie, w kolejce do lekarza, jakiś człowiek – obcy w twoim ciele – puka od środka w brzuch. Nie jest już tylko obrazkiem na USG, nie jest tylko jakimś wyimaginowanym bobasem. Masz tam życie. Życie przez wielkie Ż.

Stajesz się odpowiedzialna za to Życie. Wszystko, co teraz zrobisz wpłynie na twoje dziecko. Nie masz się co oszukiwać, nie masz co uciekać. Podjęłaś ryzykowną decyzję, wiesz, że możesz zrobić krzywdę też sobie, ale oto ono – jest i czeka na swój dzień. To, co sobie wymyśliłaś w szóstym tygodniu jest tak odległe w momencie, w którym dostajesz w twarz fizjologią. A dostaniesz nią – mocniej lub słabiej – ja dostałam całkiem nieźle. Ale znosisz to pokornie,  czasem we łzach, czasem w nocy krzyczysz, że masz dość, ale pokornie aplikujesz kolejny zastrzyk w posiniaczone podbrzusze.

Kiedy ono jest już większe zaczynasz myśleć o nim inaczej. Zaczynasz szukać dróg lepszych dla niego, nie mówisz nikomu ze się boisz. Masz 14 tysięcy na koncie, odłożone na ten moment, kiedy spękasz i nie będziesz chciała urodzić naturalnie. Ale potem czytasz, że dla dziecka lepiej urodzić naturalnie. Więc podejmujesz decyzję, że tak zrobisz. Wiesz, że będziesz rodzić w szpitalu, w którym nie ma opieki dla takich ciężarnych jak ty. Walisz zastrzyki do ostatniego dnia przed porodem, bo masz w optyce albo wykrwawnien się przez nie albo zatory jeżeli odstawisz je jak zalecają lekarze. Krew można przetoczyć. Zatoru nie usuniesz.

Przychodzi moment, kiedy twoje dziecko próbuje dotknąć cię tak bardzo, że widzisz zarys jego dłoni na twoim brzuchu, kiedy mówisz sobie – dla tego człowieka oddam życie, jeżeli tego będzie wymagało ode mnie posiadanie go. I to uczucie już cię nie opuści. Będziesz się bała i będziesz za razem odważna. Będziesz gotowa stanąć oko w oko z każdym złem i każdym zagrożeniem, jeżeli to uchroni twoje dziecko.

Postanawiasz, więc wydać te 14 tysięcy na dziecko, a nie na siebie. Postanawiasz pokarmić je piersią trochę dłużej. Postępujesz mniej lub bardziej racjonalnie, żeby było zdrowe. Budzisz się w nocy, przeraża cię SIDS, sprawdzasz czy oddycha jak śpi, a zaraz potem wstydzisz się swojego strachu – niepotrzebnie. Będziesz się bała. Będziesz rezygnowała z wielu rzeczy na rzecz dziecka. Tak jak postawiłaś na szali swoje życie żeby dać życie jemu. Kiedy dokonujesz takiego wyboru i podejmujesz taką decyzję jesteś zgubiona. Będziesz o tej decyzji i o tym co ryzykowałaś pamiętała każdego dnia. Każdego dnia będziesz wiedziała, że gdyby nie to, że którejś nocy powiedziałaś „A chrzanić to – chcę mieć dziecko – raz się żyje” to jego by nie było.

Pamiętam świetnie jak pan doktor od krwi powiedział mi, że posiadanie dziecka to dla mnie rosyjska ruletka – to było niedługo przed tym jak przestaliśmy z mężem uważać i poszliśmy na całość. Pamiętam wyniki krzepliwości mojej krwi, od których lekarka prowadząca bladła, pamiętam USG żył i strach, że nie dotrwam do końca. Kiedy podejmujesz takie ryzyko, to istota w twoim brzuchu staje się dla ciebie bożkiem, któremu służysz na klęczkach, bo nie wiesz czy kiedykolwiek się spotkacie i które z Was dotrwa do końca. Więc obiecuję sobie, po porodzie, jak wyszłam do domu i przeżyłam połóg, że skoro już się spotkaliśmy to stanę na wysokości zadania. Bardziej niż bym chciała.

Kiedy zaryzykujesz życie dla dziecka na samym początku, w momencie, kiedy nie znasz jeszcze nawet jego twarzy, to każda decyzja podjęta później wydaje ci się mała i błaha?

Nie mam na razie kolejnego dziecka i nie planuję. Egoistycznie, dlatego, że nie po to ryzykowałam już jeden raz, żeby teraz owoc mojej brawury stracił matkę. Mimo, że chcę to podejmuję tą decyzję dla mojego dziecka. Znowu. Już zawsze dla niego podejmuję takie decyzje.

Kiedy będę miała następne dziecko? Patrząc na wyniki krzepnięcia mojej krwi – nigdy. Patrząc na to, jak bardzo bym tego chciała – nie wiem, może przed czterdziestką.

Jak pytają mnie, więc „No to, kiedy kolejne Agata? Latka lecą” to mam ochotę eksplodować.

Nie wasz cholerny interes…

Zakończenie

Dzisiaj Pamiętam już niewiele z mojej ciąży, pamiętam permanentny strach, który rozładowywałam w nocy, pamiętam siny brzuch od zastrzyków i pamiętam jak bardzo chciałam żebyśmy to wszyscy przeżyli, pamiętam rwę kulszową i ogromną potrzebę, żeby to już się skończyło. Pamiętam poród, który przeżyłam i przeżyłam go najpełniej jak tylko potrafiłam, bo wiedziałam, że więcej może to się nie wydarzyć i teraz wiem, że to jest ten moment w życiu kobiety, który zmienia na zawsze.

Ten wpis pisałam na raty – trochę w ciąży, trochę po, trochę teraz. Wiele zdań wycięłam, kilka dodałam. Po raz pierwszy od czasu, kiedy zaczęłam go pisać mogę spokojnie go dokończyć, bez emocji, bez negatywnych emocji. Od tego mojego ryzykownego wybryku zwanego ciążą minęło pięć lat – zaraz tyle lat skończy mój syn.

Posiadanie dziecka to była najlepsza decyzja, jaką podjęłam w życiu. Czuję dzisiaj, że przy takiej optyce, jaką ja miałam, dywagacje na temat tego czy cesarka, czy SN, czy butelka czy mleko matki to są pomniejsze problemy pierwszego świata. Wbrew temu jak możecie odczytać ten wpis – rodzicielstwo jest dla mnie nadal ogromnym pozytywnym wyzwaniem, a ja zawsze byłam i jestem osobą, której szklanka jest w połowie pełna i nawet, kiedy wszystko się waliło stałam uśmiechnięta i twarda – i stoję tak do dzisiaj. Gdyby nie to, co musiałam położyć na szali żeby mój syn pojawił się na świecie nie umiałabym mieć w nosie opinii na temat mojego długiego karmienia, rodzenia, rodzicielstwa bliskości.

Tak, miałam mieć cesarkę na zimno, tak, miałam karmić piersią tylko pół roku. Jestem jedną z tych, które miały w dupie dobre bakterie i opowieści jak to „cesarka też boli i to bardziej a karmić trzeba dwa lata, bo WHO”. Tak jestem jedną „z tych”. Wszystko, co było potem utwardziło mnie, jako kobietę, matkę i partnerkę mojego męża. Każda zmieniona decyzja, każda obrana droga dla mojego dziecka była tego warta. Ale wraca to do mnie każdego roku, kiedy zbliżają się urodziny dziecka. Raz jest to dobre wspomnienie – pięknych narodzin, i pięknego początku rodzicielstwa, a czasem – jak w tym roku, kiedy mam gorszy czas – czuję wdzięczność za nasze życie i chłód na karku, bo lekarze stukali się w czoło i mówili, że nie powinnam ryzykować życia żeby mieć dziecko.

A teraz się boję, że mojego farta nie da rady już rozciągnąć na kolejnego potomka, kolejną ciążę i mój wewnętrzny głos mówi mi, że więcej nie wolno mi ryzykować. Nie wiem czy to instynkt macierzyński buduje mur obronny, czy coś w tym jest na serio i powinnam się trzymać kursu na jedynaka.

A oni pytają coraz częściej… Czy Gabryś nie powinien mieć brata lub siostry?

Myślę wtedy: A czy nie powinien mieć matki?

 

Hafija

Nazywam się Agata. Hafija.pl to najlepszy mainstreamowy blog o karmieniu piersią.

58 komentarzy

  • Monika
    20 lutego 2017 at 06:28

    Ty chcialas cc, a ja naturalny. Ja chciałam karmić do 2 roku, Ty przez 6 miesięcy… życie zweryfikowało nasze plany, życie i te Małe kruszyny
    Pozdrawiam

  • Karola OLECKO
    16 lutego 2017 at 09:21

    Ktoś taki jak ja, kto dwie ciąże przenosił bez najmniejszego problemu, może jedynie powiedzieć „o k@#& !”.
    Mimo wszystko to piękna historia, bo z happy end’em (wy cali i zdrowi, blog, wieeelkie szczęście) ?

  • Mama Franka
    16 lutego 2017 at 00:08

    Nie znam takiego strachu z czasu ciąży, ale towarzyszył mi podczas porodu. Całą ciążę czułam się fantastycznie, wyniki idealne, a przy porodzie dopadl mnie zespoł Hellp, stan zagrażający życiu matki i dziecka. Miałam taki niski poziom płytek krwi 23 tys, że bez przetoczenia nie było mowy o porodzie. Normalnie człowiek ma ok 145 tys, do naturalnego potrzebne jest minimum 50 tys, a do cesarski 70. Brak postępu akcji porodowej, ryzyko cesarski i rzutem na taśmę po przetoczeniu pierwszej jednostki udało mi się urodzić naturalnie. Przy drugiej ciąży od razu jestem traktowana jak chora, a Jeśli zachoruje, bez względu na to który jest to tydzień, muszą rozwiązać ciążę, ponieważ jest to jedyna metoda leczenia matki. No i ryzyko, że choroba może znowu rozwijać się bezobjawowo i mogę trafić do szpitala za późno. Moj ginekolog odradza mi ciążę. Zaraz minie rok od porodu i co chwilę słyszę pytanie KIEDY DRUGIE? A ja codziennie dziękuję Bogu za to pierwsze wyczekane, wykochane i za to, że dane mi jest go wychować. Tylko jest mi przykro, że ludzie nie pomyślą cali jakie tragedię ludzie przechodzą żeby mieć chociaż to jedno dziecko

  • Balbina
    15 lutego 2017 at 23:31

    Dziewczyny, Agata, piękny i osobisty wpis,ale nie miejcie za złe, że ktoś pyta o kolejne dzieci 🙂 to nie wypływa przecież ze złych intencji, wyluzujmy :). Ja mam trójkę a nawet ci co mają jedno pytają kiedy JA! urodzę następne… 😉 ja akurat nigdy nie pytam… ale nie oburzam się, przecież nie trzeba tłumaczyć, można się po prostu uśmiechnąć 🙂
    Agata, ja sama zastanawiałam się kiedyś czemu taka wspaniała i mądra Mama jak Ty opowiada tylko o jednym dziecku 🙂 Pomyślcie dziewczyny, że gdy ktoś pyta Was o kolejne dziecko to może wynika to z tego, że tak wysoko Was ceni jako Mamę 🙂 Gdy ktoś śpiewająco zdaje maturę, broni magisterkę czy obraziłby się na pytanie „kiedy doktorat”? Nie, oczywiście, że go to połechce po ego 😉 a wiadomo,że się namęczył i ma dosyć 😉 a tu jak chodzi o dziecko to od razu taki ton… wyluzujmy 🙂

  • Anna S
    15 lutego 2017 at 22:15

    Ja mam 3 synów. 3 cesarki za sobą i wciąż mnie co niektórzy pytają kiedy córeczka. Już mi się odechciało tłumaczyć. Piękny wpis ?

  • Mama
    15 lutego 2017 at 22:12

    Ja też ciągle słyszę, kiedy drugie ,a niestety poroniłam już trzy razy i nikt nie jest w stanie powiedzieć mi dlaczego,przykre to jest

  • Ania
    15 lutego 2017 at 21:47

    Rozumiem doskonale. Moj pierworodny urodził sie z ciąży trzeciej w 34 tc. Choruje na pierwotny zespół antyfosfolipidowy… W robieniu zastrzyków doszłam do takiej perfekcji, nie miałam żadnych siniaków:D 5 lat „dorastałam” do kolejnej ciąży. Udało sie:) scenariusz leczenia dobrze znany wiec nerwów troszkę mniej. Junior urodzony w 39 tc. Mam dwóch wspaniałych synków ale czuję się matka czworga dzieci.

  • Małgorzata K
    15 lutego 2017 at 21:17

    Mam dwie córki ale chciałabym jeszcze chłopca
    Niestety bardzo się boję, że znowu stracę moje maleństwo
    Dwa razy poroniłam mimo tego że bardzo o siebie dbałam i dużo się oszczędzałam
    Czasem mam takie wrażenie że nie dane mi jest mieć chłopca

  • Mika
    15 lutego 2017 at 21:01

    Mam trójkę fantastycznych „bachorków”! Kiedy zaszłam w pierwsza ciąże mój kręgosłup był już nieźle nadszarpnięty, po porodzie nie mogłam chodzić. Doszłam do siebie, karmiłam 2 lata, studiowałam, pracowałam. Po pewnym czasie (ok 3 latach) podjęliśmy decyzje że może nadchodzi czas na następne. Wir pracy, a instynkt wzmagał. Poszłam na konsultacje do reumatologa on wysłał mnie do neurologa, która to orzekła ” ciąża! Jaka ciaza Ci się marzy! Na wózku inwalidzkim skończysz! Miałam wtedy 26lat płakałam wracając do domu tramwajem… Poszłam do jednego z najlepszych profesorów neurochirurgii na mojej uczelni, uspokoił, „pobłogosławił” przyszłej ciąży. Ze świadomą decyzją zwlekałam. Dopiero kiedy przestałam się bać i sama przed sobą powiedziałam że chcę i udało się. Kręgosłup nawet nie ważył sie „odezwać”. Karmiłam 2,5 roku. W trakcie karmienia zaszłam w trzecia ciąże, znów się udało. Karmiłam kolejne 2,5 roku. Mam 34 lata w piersiach zbiera się mleko za każdym razem kiedy słyszę płacz niemowlęcia. Czasami ból pleców, stop jest nie do zniesienia…. A ludzie pytają ” Kiedy czwarte? Jeszcze młoda jesteś!” Nakczęściej ci którzy maja jedno i nie chcą mieć więcej, lub ci co nie maja wcale. To twój wybór, Twoja droga!

  • Anna
    15 lutego 2017 at 20:45

    Nikt inny nie moze za nas decydowac. Moje obie ciąże okupione bolem, strachem, drzeniem o każde z moich dzieci. Gdy wiosną zeszłego roku dowiedzieliśmy się, że wszystkie moje życiowe dolegliwości to nie lista 15 chorób tylko jedna choroba genetyczna, którą odziedziczyły też moje skarby, świat mi się załamał. Pal sześć mnie. Większość życia przeżyłam i zdążyłam sie przyzwyczaić. Jednak świadomość, że moje dzieci przejdą w swoim życiu to samo, była i jest straszna. Moja ginekolog na kontrolnej wizycie stwierdziła, że lepiej, żebym juz dzieci nie miała, bo przy tej chorobie ciaża to jazda bez trzymanki. Los zdecydował inaczej, jestem w trzeciej ciąży. Tym razem, o ironio, mając papier od genetyka, żaden z lekarzy nie bagatelizuje żadnego objawu, co było nagminne w poprzednich ciążach, a Bóg .I świadkiem, że nie jeździłam na IP bez powodu. O ironio, „swiadomie ryzykujac zycie”, czuje sie bardziej zaopiekowana niz w poprzednich ciazach. Zmienilam tylko lekarza poloznika, szpital nadal ten sam. A na troske poprzedniej polożnik nie moge w zadnym razie zlego slowa powiedziec.
    Czasami strach nas bardziej paralizuje.
    Jeszcze sporo ciazy przede mna, jeszcze wiele sie może zdarzyc, ale jestem spokojna bo Ufam.

  • Angouleme
    15 lutego 2017 at 20:45

    Może nie na miejscu, Hafijo, więc z góry przepraszam za impertynencję, ale zawsze można drugie adoptować 🙂 Ja wiem, że ludzie marzą, żeby mieć potomka własnej krwi i genów, ale skoro natura mówi stop i nic się nie da zrobić (a i ma sie to wielkie szczęście i jeden potomek już jest), to jest to zawsze warte rozważenia. Ja czasem o tym myślę, jak się zastanawiam nad rodzeństwem dla córki, choć nie mam przeciwwskazań co do kolejnej ciąży. Podziwiam zresztą ludzi, którzy się na adopcję decydują i chcą dać niechcianemu dziecku prawdziwy dom i rodzicielstwo bliskości. Pozdrawiam.

  • Paulina
    17 października 2016 at 13:09

    Muszę przyznać że bardzo wzruszyła mnie Twoja historia. Piękny i wyjątkowy tekst.

  • Asia
    15 czerwca 2016 at 10:14

    Tak samo walczylam o mojego Jasia, ktory ma juz prawie tydzien, a ja zdycham po cc, bo naturalnego mialam nie przezyc. ✌?️??

  • Mama_Hani
    8 kwietnia 2016 at 14:12

    Też zawsze planowałam cesarkę na zimno i też rodziłam naturalnie… Przeszłam podobną drogę, żeby dojrzeć do tego, że to nie JA jestem najważniejsza. Oj poruszył mnie ten wpis

  • Mama_Oli
    30 marca 2016 at 21:16

    Bardzo dziękuję Ci za ten wpis, jakbym czytała swoją historię, z tym że ja ryzykowałam swoje zdrowie, a życie dzieciątka. Ciąża okupiona wieloma łzami i codziennym strachem, nie wiem czy podejmę to ryzyko jeszcze raz. Łzy ciekły mi ciurkiem gdy przez zrosty i ból nie miałam gdzie wbijać zastrzyków.

    Wiem co czujesz, moja córka ma 8 miesięcy a ten strach nadal pamiętam… mam dość pytań o drugie! A różne osoby (zwłaszcza bezdzietne) sugerują mi, że KRZYWDZĘ córkę bo nie planuję rodzeństwa dla niej. KRZYWDZĘ! Swoją miłością i obawą o moją ewentualną niepełnosprawność! Strachem o to, że moja choroba zabije jej brata lub siostrę jeszcze w moim łonie! Już i tak zbyt dużo ryzykowałam…

    P.S. Dziękuję Ci za porady laktacyjne, dzięki Tobie choć częściowo córka je moje mleko 🙂

    • Hafija
      31 marca 2016 at 19:46

      <3 przytulam!

  • madasia
    12 marca 2016 at 12:04

    Czytając to miałam w głowie swoją historię tak podobną do Twojej. Mam czworo dzieci: dwoch wspaniałych chłopakow po tej stronie i dwa Aniołki. Zastrzyki plus tablety to byl mój codzienny zestaw. Do tego wbijanie sięw pończochy uciskowe. Ciąża miała byc najwyżej jedna – tak zadecydował zespoł hematologów i chirurgów naczyniowych. Pierwszy synus nie urodził się naturalnie, ale przez cc (ułożony pośladkowo). Ciąża okupiona stresem, strachem. Upragniona, wyczekana, przeleżana. Po 5latach zupełnym zaskoczeniem okazała się druga ciąża (moj wiek 38lat). Znowu branie leków strach. Ogromne ryzyko. Usłyszałam kiedyś, ze moja choroba to taka bomba. Chyba dobrze mieć śwoasomość jej istnienia. Teraz moj drugi syn ma 20miesięcy. Mam ogromne szczęście, ze jest..(w ciąży miałam potężny krwotok, a przy cc okazalo się, ze miał supeł prawdziwy na pępowinie-tak to się chyba nazywa. Siłę dawał mi starszy synek. Trochę załuję, że nie przeżyłam porodu naturalnego. Ale moze cc byla jedynym wyjściem.

  • Asia
    11 marca 2016 at 00:03

    Wzruszyłam sie. Tak pięknie opisane emocje i uczucia matki do dziecka. Nigdy nie widziałam piękniej opisanych. A dziecko powinno miec matkę. Nie zaryzykowałabym na Twoim miejscu.
    Jesteś niesamowicie odważna Kobieta!

  • An
    6 marca 2016 at 21:16

    Niesamowity wpis. Głęboki szacunek! Nie miałam traumatycznych przejść w ciąży, ani starania o dziecko nie były długie chociaż niedoczynność tarczycy się kłania. We mnie sam fakt zostania matką zmienił wszystko. Nagle chciałam karmić jak najbardziej dłużej, zostać z małą w domu tak długo jak się da i aż mnie trzęsie jak teściowa bierze ode mnie dziecko ze słowami „niech sobie mama odpocznie” . Ja nie chcę odpoczywać od mojego dziecka! Przecież każda chwila z tą istotką jest najlepszym co mnie w życiu spotkało! Jeśli chodzi o pytania kiedy drugie : Może się mylę bo nie mam takich ciężkich doświadczeń ale czy rozmowa, wyznanie otoczeniu jak sprawy się mają nie pomaga? Może jednak człowiek się zaskoczy że rodzina czy przyjaciele wykażą się empatią i wsparciem?

  • Blondmama
    5 marca 2016 at 21:38

    Rób tak jak podpowiada Ci intuicja.

  • gosia
    3 marca 2016 at 16:00

    Witaj Hafijo, piękny wpis. Jako mama dwójki dziewczynek bardzo Ci dziękuję za przypomnienie w tym całym ferworze życia i codzienności nerwów, jakie to szczęście posiadać dzieci. Często o tym zapominamy. Każda z nas ma swoją historię, swoje przeżycia, trudne momenty krótsze lub dłuższe. Warto je pamiętać mimo bólu, by bardziej doceniać to co mamy. Pozdrawiam

  • Maro
    3 marca 2016 at 01:52

    Agata! <3

  • Karolina
    2 marca 2016 at 18:18

    Kochana jak ja Cię rozumiem. Choć może nie tak bardzo bo moja sytuacja trochę inna i raczej zagrażająca tylko dziecku. Ten strach, te sińce na brzuchu. Heh też miałam karmić pół roku a karmię już 2 lata. Cesarkę i tak miałam bo inaczej nie dałabym rady. Ja mam traumę po ciąży i wiele kobiet puka się w głowę jak mówię, że to było straszne a ja z kolei mam ochotę zabić jak słyszę jaki to piękny okres. Każdy dzień ciąży to było pytanie czy się spotkamy, uspokoiłam się dopiero jak trzymałam dzieciątko z ramionach. Ja bardzo chcę mieć drugie dziecko, instynkt jest bardzo silny na tyle, że wymazuje mi z pamięci te wspomnienia. Też boję się tego, że drugi raz się nie uda, i będzie to dla mnie ciężkie psychicznie. Ale tak jak pisałam u mnie nie ma zagrożenia mojego życia tylko tego które mogę nosić pod sercem. Ściskam mocno i chciałabym Ci życzyć lepszych wyników, może postępu medycyny tak abyś mogła podjąć kiedyś słuszną decyzję.

  • MamaSpace
    2 marca 2016 at 17:26

    Nigdy nie pytam nikogo „kiedy dziecko?”, „kiedy drugie dziecko?”, wg mnie to pytanie jedno z tych najbardziej osobistych, którego nie należy zadawać, nawet jak jest się teściową! Bo to sprawą dwóch najbliższych sobie osób.

  • Maria OJ
    2 marca 2016 at 16:30

    Dziekuje Ci że dzielisz sie tym co tak osobiste. Ze szklanymi oczami – trzymam kciuki za Ciebie Matko (byc może nie tylko ale Aż Jedynaka)

  • mati
    2 marca 2016 at 15:56

    U mnie podobnie, jedynaczka jest prezentem z nieba, bo wg nauki nie było szans, no było ok. 5 %, jeszcze nie nacieszyliśmy się nią, a już słuchamy identycznie chamskich pytań, nigdy nie usłyszałam: „Ja popilnuję malutkiej, a wy odpocznijcie”. Atakowana głupotą cytuję sobie w duchu piosenkę Zdzisławy Sośnickiej „… z miną głupca słuchaj dobrych rad, a w sobie buduj swój wewnętrzny świat…”

  • Anna Kwiatek-Kucharska
    2 marca 2016 at 14:12

    Dziękuję.
    Poznawanie historii życia innych to dla mnie najlepszy sposób, żeby przestać mierzyć ich własną miarą i oceniać. No i bardzo się cieszę, że też mogę doświadczać przemiany życia i myślenia dzięki macierzyństwu.

  • Cll
    2 marca 2016 at 13:01

    Hafijo, przyznaję, że sama zastanawiałam się, czemu nie masz drugiego dziecka. Tyle wiesz o dzieciach, tyle miłości wkładasz w wychowanie i nauczanie nas – innych mam.
    Teraz rozumiem. Podziwiam Cię za tę walkę. I cieszę się, że ją podjęłaś.
    A może właśnie adopcja, jak zaproponowała któraś z dziewczyn? Bezpieczna dla Ciebie i Gabrysia. I mogłabyś podarować trochę swojego serca jeszcze jednemu maleństwu.
    Albo nie. Jak będziecie chcieli. Bo to Wasze życie i Wy, jako rodzina, macie być szczęśliwi.
    Jakąkolwiek decyzję podejmiesz, jesteśmy z Tobą. 🙂

  • Marta
    2 marca 2016 at 11:40

    Wzruszyłaś mnie do łez… odważyłaś się napisać o tym co niejedna z Nas doświadcza ale tłumi w sobie.. Dziękuję Ci za to! Ostatnio tak się zryczałam jak oglądałam film „Chce się żyć”.. Pozdrawiam ciepło!

  • Nancy
    2 marca 2016 at 11:01

    Piękny wpis. Nawet jeśli kobieta jest w pełni zdrowa, ale gdzieś instynktownie czuje, że jedynak to jej maksimum możliwości to przecież też ok (mam taką kuzynkę, która ma przez to wyrzuty sumienia, bo wszyscy w rodzinie mają już po dwójce dzieci, a ona ciągle jedno i nie czuje ochoty na drugie). Jest w życiu tyle ważnych rzeczy do zrobienia. I jeszcze zanim opublikowałaś tego posta myślałam o Tobie nie jako o matce jedynaka, ale mamie tych wszystkich dzieci, które dzięki Twojej wspaniałej działalności promującej kp i rodzicielstwo bliskości są zdrowymi fizycznie i emocjonalnie szczęśliwymi maluchami. Taką trochę mamą dla mojego syna też jesteś :*

  • Monika
    2 marca 2016 at 10:30

    Bardzo osobiście. Az trochę słów brak. Wielki szacunek za odwagę, bo to było odważne… Dzięki. I trzymaj się 🙂

  • romka
    2 marca 2016 at 09:05

    PIĘKNIE!!!

  • Tedi
    2 marca 2016 at 08:22

    Nikt inny nie wie, co jest najlepsze dla Twojej rodziny. Tylko Ty to wiesz i tak ma zostać :-). Ja też niestety znam strach. Nie strach o siebie, bo akurat mi nic nadzwyczajnego nie zagrażało, ale strach o dziecko, bo akurat u mnie już tak jest, że ciąża nie zawsze oznacza szczęśliwych narodzin. Chciałabym mieć drugie, ale nie zależy to ode mnie. I też mnie wkurzają pytania wokół. Bo ludzi pytają, kiedy następne. Ale co im odpowiedzieć? Że było już ich 4 i tylko jeden się urodził? Szkoda, że życie nie układa się tak, jakbyśmy chcieli. Warto się cieszyć z tego, co mamy 🙂

  • Żaba
    2 marca 2016 at 04:24

    Jakbym o sobie czytała:) Dzięki.

  • Joanna
    2 marca 2016 at 02:55

    Piekny wpis, bardzo za niego dziekuje. Ciekawosc ludzka siega niestety za czesto duzo dalej, niz powinna. Jestes dzielna kobieta, ze zdecydowalas sie na Gabrysia. Gabrys ma cudowna mame :*

  • mama 3 dzieci
    2 marca 2016 at 00:38

    Dziekuje za uświadomienie mi ze jestem mamą przede wszystkim. Mamą… po przejściach, w żałobie, z pochowanym marzeniem, z obsesja… Mamą 2 synów którzy bardziej mnie potrzebuja niż ja spełnienia marzenia o posiadaniu im siostry… Musze przemyśleć po raz 10000 co robić 🙁

    • Mammma
      15 marca 2016 at 08:50

      Przykro mi z powodu Twojej straty. Jestem dokładnie w takiej samej sytuacji. Mam dwóch cudnych chłopców, ale pochowałam córeczkę. I wiem, że jeszcze będę w ciąży, bo dzieci to fantastyczna sprawa;)

  • Anna
    2 marca 2016 at 00:13

    Bardzo podziwiam za odwagę 🙂
    Dobrze rozumiem co masz na myśli pisząc o decyzjach podejmowanych dla dobra dziecka.Choć sama nie mam takich doświadczeń to teraz przy trzecim dziecku zakładałam od razu, że dłużej niż 3-4 msc karmić piersią nie będę, że absolutnie nie ma takiej możliwości.Dlaczego tak założyłam?A no zwyczajnie ze względu na siebie, na wygląd moich piersi, które po dwóch karmieniach mimo nie za dużego rozmiaru nie wyglądają fajnie.Teraz pukam się w czoło bo oczywiście (mimo pewnych trudności) bardzo chcę karmić przynajmniej te 6 msc jeśli się uda,oczywiście teraz już wygląd piersi nie ma dla mnie takiego znaczenia bo ważniejsze jest zdrowie mojego dziecka.Dla tej małej Kruszynki wszystko!!!A ja egoistycznie myślałam o sobie.

    Ja wiem, moja sprawa jest błaha na tle Twoich przeżyć ale chodzi o fakt, jak samo dziecko zmienia momentalnie myślenie i twarde nastawienie do niektorych tematów kiedy się pojawia.Cudownie, że tak się dzieje:)

    Dziękuję Ci za Twój wpis…

  • Zamotani
    2 marca 2016 at 00:12

    Idę z tym wszystkim spać, może jutro uda mi sie napisać coś mądrzejszego…

  • Nashi
    1 marca 2016 at 23:11

    Wielki szacunek. Dziękuję za ten wpis. Nie dlatego, że byłam ciekawa, dlaczego jesteś mamą jedynaka, ale dlatego, że te słowa, forma doskonale oddają to, co się działo w mojej głowie, moim dojrzewaniu do macierzyństwa (choć sytuacja okołociążowa była całkiem inna).
    Każdego dnia dziękuję mojemu dziecku za to, że jest tu ze mną, że mogę go mieć. Zmienił mnie na lepsze, to wielki przywilej być jego mamą. To wielki przywilej być mamą w ogóle.

  • Sylwia
    1 marca 2016 at 22:56

    Agata piękny wpis (bardzo osobisty).

  • Monika
    1 marca 2016 at 22:32

    Dziekuje Ci za ten wpis.nigdy nikt tak pięknie nie pisał o miłości do dziecka i poswieceniu.Twoj syn to przeogromny szczęściarz !

  • Pau Elegancka
    1 marca 2016 at 22:29

    Kochana! Tulę, ściskam i całuję! I jeszcze bardziej podziwiam. <3

  • Gośka
    1 marca 2016 at 22:20

    Ta mdląca ludzka ciekawość…

    A przecież odpowiedź jest prosta: ludzie nie mają (pierwszego, drugiego, kolejnego) dziecka, bo albo nie mogą albo nie chcą. W obydwu przypadkach konieczność odpowiadania na te „serdeczne” pytania może zranić, czasem bardzo mocno.

    Znam to. Z roku na rok coraz gorzej, zimna włochata kula rosnąca w gardle, blady uśmiech, bo przecież nie rozryczę się zatroskanej sąsiadce czy innej ciotce-klotce w twarz. Wypłaczę się później, w domu. Potem lęk przed świętami i idiotycznymi życzeniami, z którymi zawsze ktoś wyskoczy. Rosnące uczulenie na różne żarciki i półsłówka, a później nawet spojrzenia – po tym, gdy raz powiedziałam dobitnie, że na pytanie: KIEDY nie mam ochoty odpowiadać. Zastanawianie się, czy to już paranoja czy nie.

    Udało się. Trochę cudem i wielkim kosztem.

    Po tym wszystkim sama nie zapytam nigdy nikogo: czemu albo kiedy. Nie moja sprawa.
    Będzie sam chciał się podzielić, to dobrze.
    Dzięki, Hafijo, za podzielenie się.

    • Qulleczka
      13 sierpnia 2016 at 13:06

      Gośka. Dokładnie opisałaś to, co czułam siedem ostatnich lat. I w pracy z dziećmi, które biegły z okrzykami „Mamo!” ale nie do mnie, i z rodziną ciekawą, a przecież nieświadomą, i gdziekolwiek, gdzie pojawiał się ten temat.
      Siedem długich lat powstrzymywania łez do momentu zamknięcia drzwi mieszkania od środka…
      I też wiem, że nigdy nikogo nie zapytam czemu jeszcze nie pierwsze, drugie, piąte…

  • OlaRa
    1 marca 2016 at 22:17

    Heh no wspomnienia posiniaczonego brzucha nie są fajne szczególnie jak się tworzą takie zgrubienia i nie ma już gdzie wbijać… My od 6 tc do końca na zastrzykach tylko że nie ze względu na mnie, a na dziecko (po 2 ciążach utraconych i diagnozie zespołu antyfosfolipidowego…) i też ciągły lęk tyle że o nasze dzieciątko. A teraz właśnie zasnęła księżniczka przy piersi i jest szczęście że już 14 miesięcy jest z nami! Oj zmienia się perspektywa patrzenia na cały świat 😉
    Także byśmy chcieli żeby nie była sama i choć aż mdli na myśl o wbijaniu co dzień zastrzyków i moje zdrowie po drodze też się posypało to dzięki Bogu wyniki jeszcze nie są tak złe, więc póki się da będziemy próbować, oby się udało:-)
    A Ciebie w 100% rozumiem, mając świadomość że dla swego dziecka jesteś całym światem i gwarantem bezpieczeństwa też bym nie podjęła ryzyka.
    A ludzi nigdy nie zadowolisz,nie masz dzieci to spokoju nie dają bo już tyle po ślubie (nie każdemu chce się tłumaczyć że mamy już dwoje tylko w niebie…) masz potem jedno wszyscy pytają kiedy następne…
    A dalej?
    Masz dwa przydałoby się trzecie, a potem powiedzą Ci że patologia bo tyle dzieci albo że chcesz od państwa ciągnąć po 500 na łebka 😛
    Ty wiesz co najlepsze dla Ciebie i rodziny 🙂
    Wszystkiego najlepszego życzę i dużo zdrowia!

    • Hafija
      1 marca 2016 at 22:24

      Zrosty… do tej pory mam jeden zrost na brzuchu…

  • Basia
    1 marca 2016 at 21:45

    Agata, piękny wpis. Jesli mogę spytać, na jakie schorzenie cierpisz? Czy to jest nieuleczalne i co to za zastrzyki?

  • Karoli mama Igorka i Maxyma
    1 marca 2016 at 21:26

    Zdecydowanie powinien miec Mame 🙂
    Az łezka mi sie w oku zakręciła
    Jestem zdrowa, CC bo po zwichnięcia stawu biodrowego mogłam okulec przy SN, mimo to druga ciaza to był lek i o tego w brzuszku i o tego wtedy niespełna 3letniego, ciagle mysli co by było gdyby …. Wszystko skończyło sie dobrze, na druga dobe po CC juz byłam w domu, nie potrafiłam wytrzymać z tęsknoty za starszym, on zniósł to zdecydowanie lepiej 🙂 z KP tez w teorii rok, potem poltorej, potem juz nikt nie pytał bo to była nasza sprawa 🙂 przy starszaku 2,5 roku, byłam w drugiej ciazy gdy zdecydowaliśmy sie pożegnać z cycuszkiem, bez płaczu, bez żalu po prostu zrozumiał, teraz karmimy sie 7,5 mce i konca nie widac, to wspaniały czas dla mamy i dziecka ale kazda mama sama powinna o tym decydować, odobiscie po każdej CC bardzo walczyłam o mleko i dwukrotnie sie udało wiec chciałam i chce karmic jak najdłużej bedzie nam obojgu to odpowiadało
    Pozdrawiam serdecznie
    Ps głupie to ale byłam ciekawa czemu nie zdecydowałaś sie na drugie dziecko

  • Mamamag
    1 marca 2016 at 21:24

    Szacun!

  • Anita
    1 marca 2016 at 21:14

    A co myślisz Hafijo o adopcji? Piękny i wzruszający tekst. Pozdrawiam. Stała czytelniczka.

    • Ewka
      15 lutego 2017 at 20:29

      To tak intymne pytanie, że wstyd byłoby mi je zadać! Gówno Cię to powinno obchodzić…

  • Knao
    1 marca 2016 at 21:07

    wow
    gratuluję
    trochę rozumiem, ale tylko trochę – ten strach… Mój K był trzeci, a na razie jest jedyny
    każdego dnia ciąży zastanawiałam się czy to nie jest już ostatni.. ostatni dzień ciąży, życia, szczęścia…
    No i mi tak jak Tobie też się udało
    ten wpis bardziej mnie ruszył niż wszystkie teksty o poronieniach
    pozdrawiam

  • Róża
    1 marca 2016 at 21:05

    Jestes bardzo mądra kobieta i napewno wiesz, że ludzie to… tylko ludzie.wiem potrafią zranić i dokuczać,ale tak jak piszesz dziecko powinno miec matke. Gorzej bedzie jeżeli to Ty poczujesz, że chcesz jeszcze raz poczuc kopniaki od środka, bo ludzi mozna olać, ale samą siebie „uciszyc” bedzie ciężko. Jedni Ci powiedzą : „kiedys umrzesz a on zostanie sam”, ale ważne, żebyś to Ty byla pewnej swojej decyzji. Nie sugeruj sie innymi!

  • Tylko dla Mam
    1 marca 2016 at 21:02

    Powinien mieć matkę…

  • MsBaika
    1 marca 2016 at 20:58

    Każda z nas ma swoją historię, a Twoja tutaj wybrzmiała pięknie i bardzo mocno.

    Ja o pierwszą ciążę walczyłam jak lwica i pamiętam dokładnie jak to jest mieć siny od zastrzyków brzuch. Druga ciąża to był wielki strach, aby dobrze znany scenariusz już się nie powtórzył. Mój poród był całkowicie naturalny, Pola spała z nami w łóżku do 1,5 roku, a piersią karmię ją nadal (ma 2,5 roku) I może jest tak, że gdyby nie była to moja wyczekana i okupiona wielkim strachem ciąża, to nie miałabym tyle siły na takie macierzyństwo i na tłumaczenie innym jak to jest możliwe, że taka duża dziewczynka, a ciągle jeszcze chce pierś…

    „Poród to jest ten moment w życiu kobiety, który zmienia na zawsze.” Tak jest i życzę każdej kobiecie, żeby miała siłę i odwagę na ten rytuał przejścia.

    Pozdrawiam Cię serdecznie i doskonale rozumiem Twoje obawy. Ja bym chyba już nie zaryzykowała.

  • Paulina
    1 marca 2016 at 20:26

    No, mocno.

  • Matka Córek
    1 marca 2016 at 20:23

    Agata, to zdecydowanie Twój najbardziej osobisty wpis. Dziękuję, że się nim podzieliłaś – ze mną, z nami :*

Comments are closed here.